Tłusty czwartek tuż tuż... może komuś przyda się sprawdzony przepis na faworki :-))
Za pączkami nie przepadam... to już wiecie, ale za to faworki zwane chrustami albo chrusty zwane faworkami uwielbiam... i gdyby nie zdrowy rozsądek to talerz faworków zjadłabym w ciągu jednego dnia... Czasem smaży je dla mnie teściowa (swoją drogą robi boskie faworki)... Tym razem usmażyłam je sama i już rozdzieliłam – w domu zostawiłam niewiele, pozostałe podarowałam.
Dotychczas korzystałam ze starego przepisu mojej babci Walerii, tym razem trochę go przerobiłam i wyszły przepyszne, chrupiące i cieniutkie faworki. Do tych faworków nie dodaje się tłuszczu i może dzięki temu nie pija go w trakcie smażenia... a ciasto jest lekkie jak piórko. Bardzo ważną rzeczą jest dobre wybicie ciasta – wtedy jest dobrze napowietrzone i powstają cudne pęcherzyki, które dodają delikatności usmażonym już faworkom.
Z tej porcji wychodzą dwa spore talerze słonecznych chrustów.
2 - 2 i ½ szklanki* mąki pszennej tortowej (zależy od wilgotności - moja mąka zbierała i dałam ok 2, 5 szklanki)
4 żółtka (z dużych jajek)
1 łyżeczka cukru pudru
200 g gęstej śmietany (dałam 16%)
2 łyżki koniaku albo spirytusu
szczypta soli
smalec do smażenia (może być też olej albo smalec wymieszany z olejem)
cukier puder do posypania (wymieszany ze zmielonym cukrem waniliowym daje super efekt)
*szklanka, której używam ma pojemność 250 ml
Mąkę zmieszać ze śmietaną, zrobić dołek, dodać żółtka, alkohol, cukier puder i szczyptę soli. Jeśli ciasto będzie się lepiło podsypać mąką. Starannie wyrobić a następnie wybić dobrze wałkiem (tłuc mniej więcej 5 minut, składając, gdy ciasto stanie się „plaskate”). Przykryć ściereczką i zostawić na 10 minut, aby odpoczęło.
Podzielić na 3 części. Każdą część rozwałkować jak najcieniej. Pokroić na paski szerokości 3 cm i długości ok. 15 cm. Każdy pasek przekroić wzdłuż w środku (ok. 1/3 długości) i przewinąć przez dziurkę. Tłuszcz rozgrzać w rondlu bardzo mocno i wrzucać po kilka faworków, smażąc na jasnozłoty kolor. Osączyć z tłuszczu na papierowym ręczniku.
Żeby zmniejszyć temperaturę oleju – podobnie jak do pączków wrzucam plastry surowego ziemniaka, wtedy mam pewność, że moje chrusty się nie przypalą.
Przełożyć na półmisek i posypać cukrem pudrem (ja mielę zrobiony przez siebie cukier waniliowy i takim posypuję).
Ps. Jeśli ktoś nie posiada w domu wałka może wykorzystać butelkę po winie... ściągnięcie etykiety nie jest trudne a butelka sprawdza się znakomicie :-)))
Znam też sposób przepuszczania ciasta przez maszynkę do mielenia. Ale osobiście wolę wybić porządnie ciasto niż bawić się z maszynką.
Znam też sposób przepuszczania ciasta przez maszynkę do mielenia. Ale osobiście wolę wybić porządnie ciasto niż bawić się z maszynką.
Margarytko, jeśli są tak pyszne jak te wcześniejsze to koniecznie muszę je zrobić. Choć jak Cię znam to ulepszyłaś przepis i z pewnością będą smakowite. W środę będę smażyć, żeby w czwartek zabrać do pracy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Witam! Dziękuję za fantastyczny przepis na faworki - chruściki. W środę smażyłam z jednej porcji, a wczoraj musiałam ją podwoić :) Wyszły superowe :) Cała rodzina się zajadała, zabrałam do pracy, córka do szkoły.... :)
UsuńBardzo proszę, cieszę się, że smakowały.
UsuńMargarytko,a czy alkohol jest niezbędny? I ile czasu mniej więcej zajmuje wykonanie tych pysznośći :)?
OdpowiedzUsuńAlkohol sprawia, że nie chłoną tak bardzo tłuszczu. Niektórzy zamiast niego dają ocet. Lepiej nie eliminować promili. ;)
OdpowiedzUsuńfajne mają te bąbelki :-)
OdpowiedzUsuńMargarytko, skorzystałam z kilku Twoich przepisów, są super. Znam inny, bardzo prosty, sposób na faworki. 3 szklanki mąki, 5 żółtek i piwo (tak, tak), tyle, żeby ciasto dobrze się wyrobiło. I nigdy nie wybijam a faworki wychodzą pyszne i bardzo kruche, jak prawdziwy chrust. Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńTe chrusciki są idealne, wiem coś o tym. Chcę z tego przepisu zrobić róże karnawałowe. Chyba będzie dobrze, prawda?Ala
OdpowiedzUsuńDorotko, wg mnie są idealne, takie jak być powinny :-)
OdpowiedzUsuńHavano, tak jest niezbędny, żeby chrusty (pączki też) nie opiły się tłuszczu. On i tak odparuje, a smaku nie zmieni. Zagniecenie i wybicie ciasta trwa ok 10 minut, a potem smażenie - w zależności od tego jakim dużym rondlem dysponujesz. Ja smażyłam ok 40 minut.
Paulino, dziękuję za wyręczenie w odpowiedzi.
Asieja, no wyszły ;-))
Beato, dziękuję - ja pozostanę przy tym przepisie na chrusty, bo są przepyszne.
Alu, ciut go zmieniłam, ale to właściwie zmiany kosmetyczne. Spokojnie możesz zrobić róże :-)
Ja już od dawna poszukuję dobrego przepisu na chruścik. Ostatnio dostałam kilka przepisów, każdy inny ale chyba spróbuję Twój bo jak na razie każda potrawa jest super :)
OdpowiedzUsuńA jak serniczek upiekłaś? Ciekawa jestem jak wyszedł, czy wyszedł i czy smakował :)
Ja serniczek pieklam wielokrotnie jest u mnie nr 1 . Dziękuję dziewczyny :)
UsuńJoasiu - jak zawsze jesteś Boginią w kuchni te faworki to jest smak mojego dzieciństwa - pyszne !!! Podobnie robi je moja mama. Odwiedziłem Twój BLOG na ONECIE - jest zarąbisty (w pełnym słowa tego znaczeniu). Powiem wprost - Jak bym mieszkał tak ze 100 km. od Ciebie. To wykupiłbym u Ciebie abonament na jedzonko - normalnie zazdroszczę Twojemu (Połówkowi) brzuszek mu na pewno rośnie he he he he Pozdrawiam - i proszę o więcej.
OdpowiedzUsuńTusiu, przepisów na faworki jest faktycznie sporo, ale ja udoskonaliłam ten babciny i jestem usatysfakcjonowana w pełni, więc jeśli tylko masz ochotę wypróbować to polecam :-))
OdpowiedzUsuńGrzesiu, dziękuję Ci za dobre słowo... miło przeczytać takie sympatyczne opinie.
A Połówkowi brzuszek nie rośnie - w domu jest tylko w weekendy, więc siłą rzeczy ja też gotuję głównie w weekendy. W tygodniu dla siebie robię szybkie dania - zupy (które uwielbiam), filety z kurczaka na milion sposobów, ryby i sałatki z dodatkiem jakiegoś upieczonego mięska. Pracuję sporo i nie zawsze mi się chce... a skoro nie muszę to wiadomo... książkę poczytam, albo w sieci poszperam ;-))
A Tusiu... zapomniałam. Serniczek jeszcze nie został popełniony - twaróg kupiłam, ale zabrałam się za pączki i faworki i ser poczeka do piątku... upiekę na weekend :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam piec chruściki... rety... normalnie rozpływam się z zachwytu... są REWELACYJNE... to jest właśnie ten smak jaki pamiętam z dzieciństwa. Później przepis się zgubił i rok w rok nie było już tego zachwytu aż do teraz. Zaraz jadę do rodziców zawieźć im troszkę faworków zobaczymy co oni powiedzą :)
OdpowiedzUsuńFaworki wypróbuję na ostatki.
OdpowiedzUsuńCiasto zawsze wyrabiam "za pomocą męża" ;). Mężczyzna, ma dużo siły, dobrze wygniecie i chrust jest potem leciutki, chrupiący i z pęcherzykami powietrza. Ja jestem odpowiedzialna za smażenie, a dzieci za wyjadanie.
Tusiu, ogromnie się cieszę, że przypomniałam Ci smak dzieciństwa. Podobne chrusty robiła moja babcia, ja jej przepis troszkę "ulepszyłam".
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i Twoim rodzicom smakowały :-)
Gospocho, taki mężowski "pomocnik" jest najlepszy... podział całkiem sprawiedliwy.
Asiu, piękne zdjęcie. I Twoje ulubione zółte kwiaty:).
OdpowiedzUsuńFaworków jeszcze nie robiłam. Nawet nad tym myślałam, ale w Tłusty Czwartek do moich pączków przybyły pączki od teściowej i stwierdziłam, że wystarczy już tego szczęścia.
Pozdrawiam!
Martusiu, no tak, skoro jeszcze teściowa pączków dorzuciła to pieczenie faworków mijało się z celem... ja za pączkami nie przepadam, więc faworki smażyłam :-)
OdpowiedzUsuńWitaj Margarytko! Dzięki Twojemu wspaniałemu przepisowi mieliśmy z mężem zabawę w dzisiejsze popołudnie. On zrobił ciasto z podwójnej ilości składników, rozwałkował i powycinał paski. Ja z synem bawiliśmy się przeplataniem. Potem nie było widać końca ze smażeniem. Smażyłam tak ok 10 -12 faworków. Były różnej wielkości. Ale za to jakie!!! Cieniutkie, delikatne, chrupiące i z ogromną liczbą pęcherzyków. Syn zaopiekował się dwoma półmiskami. My też nie próżnowaliśmy. Zostało jeszcze 4 (półmiski) ale nie na długo. Przepis wspaniały. Dziękuję Margarytko.
OdpowiedzUsuńGospocho... no to widzę, że sobie urządziliście rodzinne smażenie :-) I właśnie o to chodzi, aby wspólnie się bawić. A dobre wyrobienie i wybicie ciasta to chyba najważniejsza sprawa, więc mężowi Twojemu należą się brawa. Cieszę się, że przepis przypadł Ci do gustu - ja osobiście uważam, że to jedne z najlepszych chrustów jakie jadłam, a że lubię je bardzo to próbuję różnych, gdy mam okazję :-)
OdpowiedzUsuńWitaj Margarytko! Robiłam dzisiaj faworki z twojego przepisu są PYSZNE!!!! POzdrawiam JAGA
OdpowiedzUsuńCieszę się, że smakują :-) I ja bardzo je lubię :-)
UsuńMargarytko - z tej ilości wyszło mi dzisiaj chyba jeszcze więcej niż poprzednio, tak cieniutko było rozwałkowane ciasto. Muszę jutro znaleźć kogoś, komu podaruję część chrustów, bo my sami nie damy rady ich pochłonąć:) Ala
OdpowiedzUsuńOczywiście są bardzo, bardzo pyszne.
Alu, dobrym trzeba się dzielić. Masz tylu znajomych, że z pewnością ktoś się bardzo ucieszy ze słodkiego, chrupiącego prezentu :-) Ja jeszcze nie wiem, kiedy będę robić. W czwartek pewnie nie będę miała czasu, ale może w sobotę zrobię albo pączki albo faworki :-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńchcialam zrobic dzisiaj chrusciki coby obdarowac meza nimi jutro do pracy - ale w lodowce mam tylko jaja indycze (kazde ma po male 2 zoltka) i nie wiem czy sie nadaja? Jesli tak, to dac 4 male zoltka czy jakas inna ilosc? Ano i z alkoholem tez ciezko, znalazlam moze z lyzke wodki (jakies zamierzchle resztki) i kieliszek porterowki (spirytus z piwem i cukrem) - no i nie wiem co mam z tym fantem zrobic? To moja pierwsza przygoda z faworkami, wczesniej zajadalam sie nimi u babci, ale czas w koncu samemu sie zebrac i zrobic. Licze na pomoc :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Julka
Julka, toś mnie teraz zaskoczyła. Nie wiem jak wyglądają jajka indycze, bo nigdy takowych nie miałam. Ale jeśli mówisz, że maja małe podwójne żółtka to myślę, że możesz użyć żółtek z trzech jaj (będziesz miała 6 małych zamiast 4 dużych).
UsuńŁyżka wódki może być, możesz dodać ewentualnie łyżkę octu - nie będzie go czuć, a spełni swoją rolę - czyli chrusty nie napiją się tłuszczu. Porterówki bym nie dodawała, bo słodka i mogą się palić.
Udaly sie i sa :) moja czterolatka dzielnie pomagala (przeplotla wszystkie faworki!), teraz dzielnie sie nimi objada ;) W trakcie rozbijania jajek doszlam do wniosku, ze jednak zoltka nie sa takie male (wybralam najwieksze jaja z paletki) i dalam 4 zoltka, tak jak w Twoim przepisie. Wczesniej mialam mniejsze jaja, bo byly od mlodych indykow, stad problemy z oszacowaniem :] Wyszly takie jak Twoje, Margarytko, z pieknymi pecherzykami :)
UsuńJaja indycze moge polecic - mnie osobiscie odpowiadaja - sa dwa razy wieksze od kurzych a kosztuja mniej za sztuke (indycze 40 gr, a za wiejskie kurze place 50-60 gr), do tego /podobno/ sa zdrowsze, maja mniej cholesterolu i cos tam jeszcze, co przemawia na ich korzysc ;) Jakos ciezko sie bylo przelamac, zeby jesc je jak kurze (nie wiem skad to zahamowanie?), ale teraz juz nie biore do glowy i jem na twardo, w postaci jajecznicy, dodaje do nalesnikow, obtaczam w nich kotlety... do biszkopta sie tylko podobno nie nadaja (wychodzi jakby zbity), wiec w ogole nie dodaje ich do ciast, nie bede ryzykowac :) no i na miekko tez sie raczej nie odwaze, ale tu juz wraca zahamowanie, a nie jakies specyficzne wlasciwosci jaj indyczych ;)
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za przepis :)
Julka
Julko, bardzo się cieszę, że się udały i mają piękne pęcherzyki :-) No i masz dzielną córcię, choć to pewnie była dla niej pyszna zabawa.
UsuńNigdy nie miałam do czynienia z jajkami indyczymi - nawet ich w sprzedaży nie spotkałam. Bardzo jestem ich ciekawa. Jak spotkam to kupię.
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Margarytko!Kolejny raz zajrzałam do Ciebie,w nadziei,że znajdę przepis na faworki,i jest nie było wyjścia,zakasałam rękawy i do roboty,wyszły takie jak te,które robiła moja Babcia Waleria:),zwana przez nas Helenką:)sa wyśmienite.Jak już kiedyś wspomniałam,dzięki Tobie króluję w kuchni,dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAdzia
O kurcze, też miałaś babcię Walerię? Ale niespodzianka :-) Na naszą dziadek i rodzinka mówiła Wera :-).
UsuńA jeśli chodzi o faworki to cieszę się, że okazały się smaczne i przypomniały Ci te babcine :-)
Pozdrawiam wieczorową porą :-)
Moja Babcia robiła jeszcze pyszne pączusie,tak się zafiksowałam na wypieki,że chyba jutro zrobię pączki,oczywiście z Twojego przepisu,swoją drogą Babunia byłaby dumna ze mnie,jakby zobaczyła jak świetnie daję sobie radę w kuchni,a to wszystko dzięki Tobie,jeszcze raz dziękuję za przepisy,które rozumiem:)))Do następnego wypieku.Dobrej nocy.Adzia
UsuńAndziu, nie mam wątpliwości, że babcia byłaby z Ciebie bardzo dumna. Samym zapałem mogłabyś obdzielić 10 osób :-)
UsuńMam nadzieję, że pączki wyjdą Ci równie smaczne jak faworki, choć moje pewnie się do babcinych nie umywają...
Ja się tylko mogę cieszyć, że moje przepisy się przydają :-)
Faworki wyszły pysznie chrupiące i takie "bąbelkowe", mniam. Zrobiłam z 1,5 porcji i smacznie chrupiemy:) Kiedyś dawno temu udało mi się zrobić właśnie takie bąbelkowe, ale przepis mi zginął, jak dobrze, że znalazłam takie pyszne u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńNo to w takim razie ja bardzo się cieszę, że przepis się przydał. Robiłam faworki z kilku przepisów, ale zawsze wracałam do tego, dla mnie doskonałego.
UsuńKochana Margarytko, obserwuję Twój blog od dawna, i powiem szczerze, że jesteś moją Wielką Boginią w gotowaniu, ponieważ to właśnie od Ciebie uczę się tak wielkiej sztuki i muszę przyznać, że Tobie również zawdzięczam pasję do gotowania i pieczenia. Mam jednak pytanie w związku z faworkami, a raczej słodkiej posypki. W jaki sposób przygotowujesz waniliowy cukier puder, czy mieszasz cukier waniliowy ze zwykłym białym czy mielisz tylko cukier waniliowy taki kupiony w sklepie?
OdpowiedzUsuńPytam, ponieważ razem z moim narzeczonym uwielbiamy smak wanilii w słodkościach, a po raz kolejny za Twoją sprawą chciała bym na nim wywołać wrażenie.
Z góry dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam, Anita.
Dziękuję bardzo za miłe słowa i ogromnie się cieszę, że blog się na coś przydaje :-)
UsuńA jeśli chodzi o cukier waniliowy to robię go sama - znajdziesz go w zakładce "różności" - przygotowuję cukier z prawdziwą wanilią, a potem go po prostu mielę razem z laskami wanilii.
Ale jeśli nie chcesz się bawić w taki to polecam cukier z prawdziwą wanilią Kotanyi - jest już miałki (zmieniony razem z wanilią, więc jest ciemniejszy). Od lat już nie kupuje tego sztucznego cukru z waniliną, która z cudownym aromatem prawdziwej wanilii niewiele ma wspólnego. Bardzo zachęcam do robienia domowego cukru waniliowego, bo po pierwsze - wychodzi taniej, a po drugie mamy prawdziwy cukier waniliowy a nie substytut z chemią.
Witam Cię Margarytko.
OdpowiedzUsuńPo Twoich poniedziałkowych prezentacjach faworków i pączków, tak mnie naszło, że nie mogłam się powstrzymać, by czegoś nie upichcić. Miałam tylko problem co zrobić: pączki czy faworki. Jako że pączków jeszcze samodzielnie nie piekłam wzięłam się faworki, które wyszły rewelacyjne, są super kruche, i pełne pęcherzyków, takie jak piekła moja babcia. Upiekłam z półtorej porcji, bo jak już szaleć, to na całego. Nie omieszkam jednak upiec pączków na "tłusty czwartek", bo kiedyś chcę się z nimi zmierzyć. Dziękuję Ci, za wszystkie Twoje inspiracje, bo z Twoimi przepisami uwielbiam siedzieć w kuchni, i stale próbować czegoś nowego.
Pozdrawiam. Beata
Beatko, bardzo mi miło, że dałaś się skusić na faworki i okazały się smaczne. A pączki polecam, bo wierzę, że doskonale sobie z nimi poradzisz. Wszak nie taki diabeł straszny jak go malują :-)
Usuńwitam a jaka make dodac bo gdzies wyczytalam ze krupczatka pozdrawiam beata slask
OdpowiedzUsuńJa daję tortową.
UsuńFaworki robiłam dzisiaj zaraz po pączkach i wyszły MEGA MEGA MEGA!!!! Moje ulubione dużo bąbelków i chrupiące mniam ;)
OdpowiedzUsuńNo to poszalałaś z tymi słodkościami dzisiaj :-) Super, że smakowały.
UsuńCiasto o idealnej konsystencji. Same fawory - pyszne, kruchutkie.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że przepis się sprawdził.
UsuńPrzepis rewelacja! Zachęcam bardzo do wypróbowania:) Robilam pierwszy raz i wyszly rewelacyjne:) Własnie zajadam:) Pzdrawiam Margarytke:*
OdpowiedzUsuńMiło mi, że skorzystałaś z przepisu i pierwszy raz z faworkami okazał się udany :-) Pozdrawiam.
UsuńZrobiłem, wyszły fantastyczne! Z tym ze zrobiłem małą modyfikacje przepisu, zamiast 1 łyżeczki cukru pudru do cista dałem łyżeczkę proszku do pieczenia - nie wiem czy sam cukier puder wystarczy by były pulchne. I zamiast 4 zółtek dałem 2 żółtka i jedno jajo. I spirytusu mi sie jakoś tak więcej chlupło - wyszły pyszne!
OdpowiedzUsuńNo to przerobiłeś przepis dokumentnie :-) ale najważniejsze, że faworki smakowały. Osobiście nigdy nie dodaję proszku do faworków, bo lubię, gdy są kruche. A dobre wybicie ciasta powoduje, że mają dużo pęcherzyków powietrza, co dodaje im delikatności. Ale kto powiedział, że w kuchni nie można eksperymentować :-)
UsuńPozdrawiam.
Miałam zagwozdkę co zrobić z tym cukrem pudrem - 1 łyzeczka z przepisu. Ostatecznie dodałam do ciasta, tak ma być? Zbiłam ciasto porządnie i wyszły pyszne, chrupkie faworki.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze zrobiłaś :-) Cieszę się, że smakowały :-)
UsuńMargarytko
UsuńDzisiaj zrobiłam faworki z Twojego przepisu, ale zrobiłam małą podmiankę. Zamiast śmietany, /której nie miałam/ dodałam naturalny jogurt w tych samych proporcjach. Wyszły bąbelkowe, chrupiące i przepyszne, co może poświadczyć piątka moich wnuków. Były też bardzo efektowne, bo ciasto kroiłam radełkiem z ząbkami.
Dziękuję za przepis i pozdrawiam
Babcia Krysia
Jogurt naturalny to bardzo dobry pomysł. Z powodzeniem można go używać do wypieków (a jak drożdżowe pięknie rosną na jogurcie :-).
UsuńCieszę się, że faworki się udały i smakowały. A wnuki z pewnością zachwycone.
Pozdrawiam.
CZY MOZNA DAC RUM ZAMIAST SPIRYTUSU?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że można :-)
UsuńWITAM SERDECZNIE:) chce powiedziec ze pszepis na te wlasnie faworki jest wspanialy ,faworki delikatne,kruchutkie,identyczne jak z obrazka rozplywaja sie w USTACH :) jak u MAMY.MARGARYTKO jestes superrrrr:))NAJLEPSZE,NAJLEPSZE
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przepis się przydał i sprawdził, a faworki okazały się smakowite :-) To przepis mojej babci, więc nie może być kiepski :-)
UsuńIdealneeeeeeeeeeeeeeee zrobiłam są pyszne dziękuję Margarytko
OdpowiedzUsuńSuper, że smakują.
UsuńCzy zamiast koniaku czy spirytusu mogę dać rum?
OdpowiedzUsuńTak, możesz. Ważne, aby to był dosyć mocny alkohol.
UsuńGratulacje to prawdziwe faworki !Kruche cieniutkie,z pęcherzykami do tego smażone na smalcu!
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem Twoich przepisów!
Dziękuję. Faworki rzeczywiście są takie, jak być powinny.
UsuńPozdrawiam.
wygladaja cudownie i przepis swietny, nigdy tak nie robilam i zawsze wychjodzily mi ciezkie i jakies takie nijakie... w tym roku na pewno skorzystam z Twojego przepisu, Dzieeeki!!! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w tym roku wyjdą Ci takie jak powinny :-)
Usuńmniam mniam ;) juz polowa zniknela! Tak ogolnie to mozna niezle sie wyzyc walac walkiem w ciasto... bylo to nawet ralaksujace hiihhihi Bardzo smaczne, nie "napily sie "oleju, ale nastepnym razem rozwalkuje jeszcze cieniej. Milego wieczoru!
OdpowiedzUsuńAnetko, cieszę się, że się udały, smakowały, a przede wszystkim, że dałaś się na nie skusić :-)
UsuńTak, zdecydowanie rozwałkowane powinny być jak najcieniej, wtedy są mega delikatne.
Zrobilam pierwszy raz w zyciu faworki i nikt nie mogl uwierzyc ze takie pyszne wyszly :-). Przepis godny polecenia kazdemu . Bardzo , bardzo dziekuje za cudowny przepis !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam $makosz
Jak widać to, co niemożliwe staje się możliwe. Cieszę się ogromnie, że pierwszy raz i od razu pełen sukces :-)
UsuńPozdrawiam.
Moje pierwsze faworki :) krótko powiem pyszne :)
OdpowiedzUsuńBasiu, bardzo się cieszę, że smakowały.
UsuńAle powiem Ci Asiu, że na drugi dzień bardzie faworki mi zesmakowały. Dzisiaj je dojadłam :)
OdpowiedzUsuńBasiu, bo chyba tak właśnie z nimi jest, że smaczniejsze są, gdy chwilę poleżą :-)
UsuńWitaj Asiu
OdpowiedzUsuńMam pytanie - czy ciasto moge wyrobic robotem wielofunkcyjnym?
Pozdrawiam
Ania
Tak, możesz, ale wybić ciasto wałkiem i tak trzeba :-)
UsuńRobiłam, wyszły z pięknymi bąbelkami i bardzo nam smakowały. Goga
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że smakowały. Super.
UsuńZnikają z talerza, dziękujemy za kolejny dopracowany i smaczny przepis :-) Patent z plasterkami ziemniaka rewelacyjny, pozdrawiamy faworkowo ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę, cieszę się, że smakują :-)
UsuńA jakby były wyrabiane hakiem to tez mogłyby się udać?
OdpowiedzUsuńWyrobić możesz czym tylko chcesz. Ja obecnie też wyrabiam hakiem w robocie. Ale lanie i tak ciasto dostać musi, nie ma zmiłuj :-) Im lepiej wybite, tym faworki delikatniejsze.
UsuńWitaj Margarytko
OdpowiedzUsuńWlasnie skonczylam smazenie. Pierwszy raz sama wszystko robilam. Kiedys smazylam z mama i ona zawsze miala na to oko i nie bardzo pamietam jak je robilysmy. Jak dla mnie wyszly smaczne i domownikom tez bardzo smakowaly. Mam pytanie, czy tluszcz na którym smazylam moge zlac i wykorzystac nastepnym razem? I jak dlugo je smazyc? Ja wrzucalam na tluszcz, przekladalam na druga strone i potem znowu przewracalam (nie wszystkie). No i kiedy wrzucac ziemniaka. Ja nie wrzucalam, bo wydawalo mi sie, ze nie ma takiej potrzeby, ale moze nastepnym razem. Czy moze wystarczy gdy zmniejsze ogrzewanie (mam kuchenke elektryczna). No i dowiedzialam sie, ze najpierw trzeba przygotowac wszystkie chrusty, a potem smazyc:)
Bardzo dziekuje za kolejny swietny przepis.
Pozdrawiam
Ania
Aniu, tłuszcz oczywiście możesz zlać, najlepiej przez sito wyłożone gazą (a jak nie masz gazy, to ręcznik papierowy też się sprawdzi). Ja jednak nie używam tłuszczu więcej niż dwa razy.
UsuńCzas smażenia zależy od tego jak grube jest ciasto - ja wałkuję bardzo cieniutko. Wrzucam na gorący tłuszcz i dosłownie chwilę smażę aż się zrumienią - przewracam tylko raz.
Ja kontroluję temperaturę tłuszczu z pomocą termometru. Wrzucam plasterki ziemniaka, gdy osiąga temperaturę 180 stopni. Oczywiście można regulować palnikiem, tylko przy faworkach mało czasu na to, bo one smażą się bardzo szybko.
Oczywiście, wszystkie faworki trzeba przygotować przed smażeniem, bo potem nie ma czasu, aby wałkować, wycinać i równocześnie smażyć. Stopień wysmażenia zależy od naszych upodobań. Moja teściowa robi bardzo jaśniutkie, ja takie średnio rumiane - jak widać na zdjęciach.
Najlepsze na świecie :) Właśnie skończyłam smażyć i pół talerza zjadłam :D Pychota :)
OdpowiedzUsuńAniu, cieszę się bardzo, że smakują... jeśli chodzi o faworki, to ja też je uwielbiam i trudno się im oprzeć.
UsuńZrobiłam i ja :) Baaardzo smaczne i trzeba mieć dużo samozaparcia w sobie, żeby nie zjeść ich wszystkich na raz :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Bardzo się cieszę, że smakowały :-)
UsuńPani Margarytko. Dziękuję. Dzięki Pani umiem zrobić kilka rzeczy a dziś przy okazji Tłustego Czwartku postanowiłam zrobić faworki. Pierwszy raz w życiu.
OdpowiedzUsuńCiasto wyrobił robot, dałam 2 i pół szklanki mąki bo się trochę kleilo.
Potem wałkiem je ubijalam i było bardzo fajne i elastyczne. Byłam przekonana że się nie uda! Smażenie poszło błyskawicznie. W zasadzie to nie można na sekundę odejść od garnka!
Moje faworki wizualnie są mało atrakcyjne, jedne długie drugie krótkie. Krzywe i nierówne i podczas smażenia się powyginały.
Ale są przepyszne!!!!
DZIĘKI!
Ps. Zrobiłam zdjęcie, wybrałam oczywiście te w miarę ładnie wyglądające i podeślę Pani na maila.
Pozdrawiam
Podobno trening czyni mistrza. Nabierzesz wprawy i będą idealne. Ale w sumie one i tak są do jedzenia, więc nawet jeśli nie są idealnie proste to przecież nic nie szkodzi :-)
UsuńCieszę się bardzo, że się udały, smakowały, a przepis przydał.
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Margarytko,
OdpowiedzUsuńW czwartek Twoje paczki,dzisiaj Twoje Faworki/podwojna porcja/dobrze że spróbowałam na koncu karnawału Twoich przepisów,bo nie wiem jakbyśmy wygladali po tych kalorycznych wypiekach.Ale jedno powiem : były pyszne! Do powtórzenia ale za rok.
Dziękuję i pozdrawiam Iwona
ps.wyślę zdjęcia również faworków
Cieszę się, że przepisy się przydały :-)
UsuńU nas te słodkości też tylko raz w roku, choć faworków jeszcze nie robiłam. Może na ostatki we wtorek, jeśli uda mi się znaleźć czas.
Mam make 405 i 550, ktora lepsza? Dziekuje i Pozdrawiam. Iwona
OdpowiedzUsuńTyp 405 to tortowa, 550 to luksusowa.
UsuńLuksusowej używam do ciast drożdżowych, do faworków wolę tortową.
Margarytko chciałabym poczestowac nimi dzieci czy mogę zrezygnować z alkoholu, Chciałabym jw upiec dzień wcześniej co zrobić , żeby zachowały świeżość ? Można zamrozić? Dziękuję I pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDzieci mogą je spokojnie jeść, alkohol odparowuje podczas smażenia. Zrezygnować z niego nie można, bo faworki opiją się tłuszczu. One dosyć długo zachowują świeżość i chrupkość. Możenia nie polecam.
UsuńMargarytko, czy zamiast alkoholu można dać ocet spirytusowy?
UsuńMożna.
UsuńDziękuję :) Jutro będę robić, to się pochwalę, czy wyszło (wyjdzie na pewno!) :)
UsuńBardzo dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMargarytko jeszcze jedno pytanie w jaki sposób je przechowywać by zachowały świeżość? Dziękuję I pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa po prostu trzymam w pojemniku do przechowywania ciasta.
UsuńDziękuję bardzo za wszystko :-) dzisiaj smażona :-)
UsuńMniam właśnie zajadamy :)Wczoraj były pączki też mniam :) Robiłam po raz kolejny :) Dziękuję Asiu :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę Basiu. Cieszę się, że smakują.
UsuńPierwszy raz piekłam takie faworki ( robiłam kiedyś drożdżowe) i wyszły super. Dosłownie wyszły bo robiłam rano a już ich nie ma.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że smakowały.
Usuń