Było lekko, zdrowo i kolorowo, to teraz będzie mniej zdrowo i mniej kolorowo, ale też pysznie.
Pierwszy raz te kluski jadłam wiele lat temu, a to wszystko za przyczyną mojej bratowej. Dzieckiem jeszcze byłam, gdy je u nas pierwszy raz zrobiła, ale bardzo mi smakowały. Potem robiłam je sama od czasu do czasu. Jednak dawno już ich nie było na moim stole. Przepis postanowiłam jednak przenieść na ten blog, bo uważam, że od czasu do czasu można zaszaleć i przypomnieć sobie smaki dzieciństwa.
Ludzie różnie je nazywają: kluski z pokrywki, szare, sine - co dom to inaczej. Ja poznałam je pod nazwą szarych i tego się trzymam, choć nie mam pewności, że ta nazwa jest właściwa. Jest to regionalna potrawa z Wielkopolski, ale podobno i na Pomorzu występuje, choć tam zwykle jada się te kluski z białym serem. Pewnie i w innych regionach są znane, wszak przez wieki ludzie migrowali a z nimi potrawy zabrane z rodzinnego domu.
Przygotowanie tych klusek nie jest trudne, choć może trochę czasochłonne.
Składniki na 4 porcje
1 kg ziemniaków (najlepiej klasy C albo BC –
ja używam do klusek przeważnie odmiany Satina)
ok. 1 szklanki mąki (jeśli ziemniaki są wodniste to trochę więcej)
1 łyżka skrobi ziemniaczanej
1 jajko (nie jest konieczne, można pominąć) *
1 łyżeczka soli
½ łyżeczki pieprzu
20 dag wędzonego boczku (ja zastąpiłam boczek chudszą wędzonką krotoszyńską)
2 cebule
2 -3 łyżki oleju
1 kg kapusty kiszonej
2 liście laurowe
1 duża cebula
1 łyżka masła klarowanego albo oleju czy smalcu
1 duża cebula
1 łyżka masła klarowanego albo oleju czy smalcu
4 ziarna ziela angielskiego
pieprz, szczypta kminku
1/2 łyżeczki cukru
Przygotowanie tego obiadu należy zacząć od kapusty, bo ona potrzebuje trochę czasu, aby się ugotować. Cebulę obrać, pokroić
w drobną kostkę. W garnku rozgrzać tłuszcz, wrzucić cebulę i
delikatnie ją zrumienić. Kapustę posiekać (jeśli jest bardzo
słona to wcześniej przepłukać zimną wodą), włożyć do garnka,
dodać liście laurowe i ziele angielskie, wsypać pieprz, podlać
wodą i gotować około godziny. Pod koniec doprawić cukrem i
kminkiem.
Cebule obrać, pokroić w kostkę i usmażyć na złoto na 2-3 łyżkach oleju. Połowę cebuli dołożyć do gotującej się kapusty, a drugą połowę odłożyć. Boczek pokroić w kostkę i usmażyć na dużej patelni, dołożyć do niego cebulkę i razem wymieszać. Zestawić z ognia.
Ziemniaki obrać, zetrzeć na drobnej tarce (ja używam tarki - przystawki do maszynki elektrycznej, więc starcie ziemniaków trwa maksymalnie 5 minut). Starte ziemniaki przełożyć na lnianą ściereczkę (albo na bardzo gęste sito czy gazę) i dobrze odsączyć z nadmiaru wody. Gdy woda z ziemniaków się ustoi zlać ją, a krochmal zostawić. Odsączone ziemniaki przełożyć do miski z krochmalem, wbić jajko, dodać mąkę, skrobię, sól, pieprz i wyrobić łyżką na gęstą masę. Jeśli ciasto jest zbyt rzadkie to dosypać mąki, inaczej rozlezie się w trakcie gotowania. Ciasto powinno być tak gęste że przysłowiowa łyżeczka powinna w nim stać.
W dużym garnku zagotować wodę (ok ¾ wysokości), wsypać 1 łyżeczkę soli. Ciasto przełożyć na talerz, albo pokrywkę od garnka. Małą łyżeczką nabierać ciasto i wrzucać je na wrzątek (za każdym razem zanurzyć łyżeczkę w wodzie, wtedy łatwiej będzie się oddzielało ciasto). Kluski powinny być dosyć małe, bo w trakcie gotowania zwiększą swoją objętość (napiją się wody).
Kluski gotować na małym ogniu, na najmniejszym palniku przez około 7-10 minut od momentu wypłynięcia (wypływają dosyć szybko). Żeby sprawdzić czy są ugotowane wystarczy jedną wyciągnąć i przekroić na pół.Im mniejsze kluseczki tym szybciej się ugotują.
Ugotowane kluski odsączyć z wody, wrzucić na patelnię do usmażonego boczku i cebuli, wymieszać i podsmażyć wszystko razem.
Podawać z ugotowaną kiszoną kapustą.
*jajko dodaję wtedy, gdy mam ziemniaki, które mają mało skrobi, w przypadku dobrych mączystych ziemniaków jajko jest zbyteczne
Skrzyczki to nic innego jak skwarki :-)
To ciekawe zjawisko właśnie dla Wielkopolski. Gotowana kiszona kapusta. Dodatek do wszelkiej maści klusek, kopytek , pyz i innych dań z kartofli. Jednak to jest bardzo fajne połączenie. W moim regionie (wschodnie mazowsze) kluchy jada się wyłącznie ze skwarkami (słoninka, boczek) obowiązkowo mleko lub maślanka. Ale co kraj to obyczaj. Ważne że smakują zawsze i z kapustą i z mlekiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńznam te kluski i bardzo je lubie:) ale narobilas mi smaku:)
OdpowiedzUsuńMargarytko, moja mama pochodziła ze wschodu spod Lwowa i robiła te kluski.Bardzo nam zawsze smakowały.
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam Twój przepis od razu wzięłam się za robotę. I pomimo ,że również zrobiłam kapustę wg Twojego przepisu, to kluski przebiły wszystko.Bardzo jestem Ci wdzięczna za ten przepis. Tym bardziej,że kilka razy podejmowałam próby wykonania, to coś zawsze było nie tak.
Pozdrawiam
A z kolei w moim domu (mama mamy z Baryczy koło Radomska, a tata mamy z Żytomierza pochodzili) nazywane są kluskami kładzionymi, najczęściej robione z siary i podawane z kapustą kiszoną surową :D, ale znam je i pod nazwą kluski szare ;) pozdrawiam Ola
UsuńPyszne są te kluseczki, chyba w piątek zrobię:)
OdpowiedzUsuńGrzegorzu, faktycznie to zjawisko głównie występuje w Wielkopolsce, u nas i do szarych i do kopytek je się gotowaną kiszoną kapustę (swoją drogą to ja ją bardzo lubię :-)). Moja bratowa jeszcze ją podsmaża ze słodką papryką :-)
OdpowiedzUsuńSkwarek w zasadzie nie używam, wolę cebulkę... ale moja babcia też okraszała skwarkami, które ja regularnie wybierałam. Do dziś nie używam boczku, a do babki ziemniaczanej ostatnio dałam wędzony schab :-)))
Ago, to do dzieła... trochę czasu i kluchy gotowe :-))
Danusiu, ogromnie się cieszę, że kluski Ci się udały i smakowały :-) Ja swój przepis wypracowałam, bratowa pokazała mi podstawy, a całą resztę "wykombinowałam". Tu ważne jest, aby ciasto było w miarę ścisłe. Pozdrawiam Cię ciepło.
Wiosenka, zrób... w końcu żyj się raz :-))
Gotowana kiszona kapusta do klusek występuje nie tylko w Wielkopolsce, ale również wśród innych "spadkobierców kuchni zaboru pruskiego":)))Ala
OdpowiedzUsuńAlu masz całkowitą rację :-)) Moje miasto, w którym mieszkam, choć się w nim nie urodziłam - jakby nie patrzeć do 14 lutego 1945 roku nazywało się Schneidemull i przez 173 lata leżało w granicach Niemiec... a ja w końcu jestem córką niemieckiej hrabianki... hihihi...
OdpowiedzUsuńu mnie w rodzinie mówi się na to "bieda" :)
OdpowiedzUsuńMniam, ale pyszne swojskie jedzonko. Dawno nie jadłam potraw w tym stylu - aż pozazdrościłam, patrząc na zdjęcie.
OdpowiedzUsuńYasmine, wcale się nie dziwię, w końcu to dosyć "biedne" danie ;-)))
OdpowiedzUsuńHaniu, ja też takie dania jadam bardzo, bardzo rzadko - robię może 2-3 razy w roku ;-)) Czasem warto zrobić coś innego na obiad :-))
Bardzo dawno nie jadłam takich kluseczek. Chyba faktycznie ostatni raz w dzieciństwie.
OdpowiedzUsuńAg Pe, nie jesteś jedyna... wiele osób tak ma - przekonałam się o tym na poprzednim blogu, gdy ludzie wspominali smaki domu rodzinnego :-)
OdpowiedzUsuńPisałam na onecie, że kluski ziemniaczane są moja potrawa popisową i robię je tak jak Ty.
OdpowiedzUsuńW weekend zabiorę się jednak za pyzy. Zawsze gotuję je raz w roku, zimą, a tu już końcówka lutego.Trochę się tego obawiam, bo gotując je tak rzadko zapominam szczegóły. Właśnie poszukałam starą pożółkłą książeczkę "Potrawy proste, oszczędne i zdrowe" w której jest najlepszy przepis na pyzy. Według niej stosunek tartych i gotowanych ziemniaków wynosi 3:1, inne źródła podają, że 1:1. Zaeksperymentowałam w ubiegłym roku i niestety wyszła bryndza, której nie dało się uratować. Myślę, że to na pewno była wina ziemniaków, które są coraz bardziej wodniste. Ale się rozpisałam. Chyba do pisania też mnie inspirujesz:) A Ty gotujesz pyzy? Ala
Alu, pyz nie robię ale czasem robi je teściowa :-)) Właśnie wyciągnęłam kajet z przepisami, gdzie ten jej przepis też mam zapisany i jest tak:
OdpowiedzUsuń1,5 kg ugotowanych ziemniaków przeciśniętych przez praskę, 1,5 kg surowych, utartych, odciśniętych, sól do smaku i mąka ziemniaczana (ile zbierze). Więc wychodzi na to, że jest 1:1 surowych i gotowanych ziemniaków.
Ja ich jeszcze nie robiłam, ale dostałam od mamy Zielonookiego taki woreczek lniany do odciskania ziemniaków (specjalnie dla mnie uszyty ;-))) - jeszcze jest czyściutki.
To pisz Alu, pisz... mnie jak dopadnie wena to czasem żałuję, że skasowałam mój stary blog (taki osobisty, nie kulinarny).
Witaj Margarytko w niedzielny poranek!Siedzę ustawicznie w Twoim blogu bo jest rewelacyjny.Ale dzisiaj trafiłam na blog Zielonookiego(przepraszam za spoufalanie:))) i jestem zachwycona jego wędrówkami po Polsce.Gdyby nie moc obowiązków to to bym przylgneła do komputera:)))A u mnie dzisiaj Twój piernik.Buziaki dla Was obojga i miłej niedzieli
OdpowiedzUsuńWitam więc ciepło. Mam nadzieję, że rozgościsz się na dobre i znajdziesz jeszcze wiele dla siebie :-))
OdpowiedzUsuńA strona Zielonookiego jest faktycznie bardzo ciekawa. Te podróże odbywamy wspólnie... poza kilkoma wyjątkami z wcześniejszych lat :-)
Oglądałam stronę Twojego Połówka, piękne zdjęcia. Ja też lubię podróżować i zwiedzać ciekawe miejsca, chociaż ostatnio trochę z braku kasy, ale głównie osoby towarzyszącej zaniechałam tego. Z jednym tylko się nie zgadzam - Zielonookiemu do starszego pana jeszcze daleko:)
OdpowiedzUsuńZrobiłam wczoraj pyzy, oczywiście z dużej ilości ziemniaków. Tyle pracy, a efekt taki średni powiedzmy. Może gdybym robiła mniej, byłoby łatwiej, ale ja zawsze chcę za jednym zamachem mieć parę obiadów. Właściwie to nie znam nikogo, kto przyrządza własnoręcznie pyzy, to naprawdę porywanie się z motyką na słońce dla mnie, po co nakładać na siebie tyle pracy. Tak mówię, a za jakiś czas znowu zabiorę za coś trudnego.Ala
Alu i ja się z tym "starszym" panem nie zgadzam, ale myślę, że On tak trochę z przekory mówi :-)
OdpowiedzUsuńMy jeździmy dosyć sporo... a na najbliższy urlop (26.04 - 08.05) wybieramy się do Trójmiasta (i przy okazji Hel i inne okolice). No i spotkam się z moją przyjaciółką, która w poniedziałek urodziła synka (w styczniu się przeprowadziła do Gdyni, do męża)...
A tymi pyzami to mnie przeraziłaś. Ale może faktycznie robienie ich w ilościach hurtowych powoduje, że wydaje nam się jakbyśmy pole przeorały ;-)) Ja, oprócz teściowej też nie znam nikogo, kto robi sam pyzy ;-))
Margarytko - Trójmiasto i okolice znam dosyć dobrze, bo studiowałam w Gdańsku. Te wszystkie miejsca darzę wielkim sentymentem i lubię do nich wracać.Ala
OdpowiedzUsuńTo miałaś piękne miejsca do relaksu i nauki :-)) Ja studiowałam pod czujnym okiem Kopernika... a na wybrzeżu byłam zaledwie dwa razy i to krótko, więc myślę, że nasz wybór jest trafny ;-)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej trafny wybór! Ja miasto Twojej alma mater też znam, bo to blisko do mnie, jeżdżę tam na szkolenia i zakupy czasem.Ala
OdpowiedzUsuńJa mam trochę dalej, ale moja siostra cioteczna mieszka w Toruniu, więc czasem tam bywam... i lubię to miasto :-))
OdpowiedzUsuńWitaj Margarytko,proszę podaj mi namiary na blog zielonookiego,uwielbiam podróże,chetnie bym poczytała jakies ciekawostki.Przepisiki super.Pozdrawia serdecznie,też Ala
OdpowiedzUsuńZielonooki nie ma bloga. Ma swoją stronę o podróżach. Link do niej jest w linkach na górze mojego bloga.
OdpowiedzUsuńBardzo,bardzo dziekuję,znalazłam,zaraz sobie poczytam.Ostatnio gotowałam wg Twojego przepisu kapusniak z kiszonej kapusty,rodzinka się zajadała.Ja obecnie jestem na diecie ale z pewnościa znajdę również coś dla siebie dietetycznego.Bardzo,ale to bardzo Cie prosze nie kasuj starego bloga,jakos lepiej jest mi sie po nim poruszać.Zauważyłam,że just jest jedna Ala,to ja mogę być Alutka.Miłego wieczorku życzę.
OdpowiedzUsuńAlutka - to zdrobnienie bardzo mi się podoba i nie będę Was mylić ;-))
OdpowiedzUsuńJa ostatnio gotuję dosyć dietetycznie - np dzisiejszy kurczak z pewnością do takich należy, ale przenoszę też przepisy z poprzedniego bloga, więc będą wymieszane :-)
Starego bloga kasować nie będę - wiele osób się do niego przyzwyczaiło i niech sobie zostanie. Na komentarze na nim też cały czas regularnie odpowiadam. Mnie ten podoba się dużo bardziej :-)
Margartytko, zajrzałam do Ciebie w poszukianiu inspiracji na dzisiejszy obiad :) Kluchy już zaraz będą konsumowane, kapucha gotowa. Pachnie wszystko nieziemsko...jak u mamy :) Jak zwykle poczytałam komentarze (bo można się czegoś ciekawego dowiedzieć) i mnie zamurowało...jestem rodowitą pilanką :) Może kiedyś spotkamy się na zakupach ;) Pozdrawiam Cię serdecznie. Magda
OdpowiedzUsuńWitaj Magdo. O jak miło, ze ktoś z Piły tu zagląda ;-)) Ja w mieszkam w Pile "na górnym" od 1978 roku...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kluchy nie tylko pachniały ale i smakowały.
Pozdrawiam ciepło.
Mniam, szare kluski, moja mama zawsze je gotowała w sobotę, jeden ze smaków przypominający maminą kuchnię.
OdpowiedzUsuńAle miałaś fajnie... ja te kluski poznałam dużo później, ale jadłam bardzo rzadko. Zresztą dziś też je robię raz na pół roku, albo i nie :-))
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te kluski ziemniaczane,aby przyśpieszyć sobie pracę kluski robię przez lejek.Uciełam końcówkę lejka i ciasto wkładam do środka i lekko uciskam i wychodzą ładne ,małe kluseczki.Pozdrawiam Sabina.
OdpowiedzUsuńSabina, bardzo fajny pomysł, wypróbuję :-)
OdpowiedzUsuńWielkopolska i Kujawy po sąsiedzki, dlatego znam też te kluski. W mojej wersji bez jajka, a podawane na słono ze skwarkami i białym twarogiem, do picia zimne mleko. Może trochę wstrząsa ten zestaw (podobno niektórzy w ten sposób reagują), ale dla mnie wspaniały. Ania
OdpowiedzUsuńJa jestem Kujawianka i potwierdzam - u nas tak się jadło kluski kartoflane... A Mama lubiła jeszcze robić taką zupę - woda od gotowania (kluszczunka u nas się mówiło) odlana - tylko ta najbardziej gęsta, troche klusek, okraszone skwareczkami i wkruszone trochę twarogu - inni mówią białego sera... Super jedzonko, super...
UsuńPozdrawiam...
Mirusia
tak jadali na Kujawach i to jest super!
UsuńPozdrawiam z Kujaw...
Witam serdecznie stronka imponująca ale muszę powiedzieć że do szarych klusek nie dajemy jajka, i naprawdę są bardzo smaczne, typowe poznańskie danie tak robiły nasze babki i prababki
Usuńpozdrawiam
Niech każdy robi jak chce, jeden z jajkiem, drugi bez... Do ciasta na pierogi też jedni dają jajko, inni nie... myślę, że nie ma o co kopi kruszyć. Kluski mają być po prostu smaczne.
UsuńPozdrawiam.
Witam Margarytko,od jakiegoś czasu podpatruje Twoje przepisy i testuje 😊
UsuńKluchy zaplanowane na jutro,kolega z Wielkopolski zaproszony i on z kapusta,u mojego męża jadlo sie z twarogiem i takie tez będą,a u mnie z uduszona marchwia,taką ugotowaną z masełkiem i kawałkiem drobiowego mięsa,na końcu dorzucam trochę boczku z cebulką,hmmmm
Pozdrawiam gorąco z pochmurnej jak zawsze Irlandii 💋
Olcia, mam nadzieję, że wszystko się udało, a kluchy smakowały.
UsuńPozdrawiam.
Trochę po czasie,ale smakowały i to bardzo,pół wiochy się załapało ☺☺☺ Od tej pory robiłam już kilka razy,zawsze z Twojego przepisu.
UsuńDziękuję 💋
Cieszę się, że kluchy znalazły uznanie i smakują :-)
UsuńAniu, masz rację - co region to zwyczaj :-) W Wielkopolsce wszystkie kluchy ziemniaczane jada się z gotowaną kapuchą kiszoną - można dodać skwarki, choć ja osobiście wolę cebulkę.
OdpowiedzUsuńA zestaw, który czasem brzmi dziwnie okazuje się pyszny :-)
To jest coś pysznego tylko ja nie potrafię ich zrobić. Za to jak jeżdżę do rodziców to mama zawsze je przygotowuje.
OdpowiedzUsuńSofinko, spróbuj, to naprawdę nie jest trudne danie :-)
OdpowiedzUsuńWitam w moim rodzinnym domu szare kluski są podstawą do białego barszczu, czerniny czy rosołu gotowanego na mięsie mieszanym(drobiowo-wołowo-wieprzowe) zamiast makaronu oczywiście. Tych zup zupełnie nie wyobrażam sobie bez tych kluseczek :) a to co ewentualnie zostanie (najczęściej nie zostaje nic) przesmażamy na patelni z jajecznicą, a kompozycji którą podałaś nigdy nie jadłam tym bardziej mój wielkopolski żołądek i podniebienie są ciekawe smaku tak bardzo że szare kluski w innym wydaniu będą dzisiaj na obiad :d
OdpowiedzUsuńLidio, to bardzo interesujące co piszesz. U nas klusek nigdy nie jadło się jako dodatku do zupy, zawsze stanowiły osobne danie. Czerniny nie jadam, ale do rosołu jak były kluski to zawsze lane.
OdpowiedzUsuńAle podoba mi się ten pomysł z jajecznicą, chętnie spróbuję.
Jestem ciekawa jak smakowała Ci wersja z kiszoną kapustą?
Margarytko dziś poraz pierwszy do Ciebie trafiłam izapewne nie ostatni..szare kluchy koleżanka mnie uczyła(mieszkam w wlkp. dpopiero 11lat)robię wersje bez jaja i nie odciskam wody tylko ssypie mąkę do uzyskania gęstego ciasta ..okraszam kiełbaska z cebulką lub boczkiem ..a teść mój robi do tego gotowaną marchew,zmielonąi na słodko-paskudztwo!!Pozdrawiam-Wrześnianka
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakiś swój sposób. Ja odciskam, żeby jednak nie dodawać tyle mąki, wtedy kluski są bardziej miękkie (większa ilość mąki sprawia, że są twardsze).
UsuńU nas okrasa różna, ale dodatkiem zawsze jest gotowana kiszona kapusta, którą uwielbiam, ale o marchwi pierwszy raz słyszę.
Co kraj to obyczaj... ja z Wielkopolski Północnej, więc może i zwyczaje nieco inne :-)
Pozdrawiam serdecznie.
te kluseczki doskonale smakują np. z rosołem a już czernina z kluskami wymiata ech te smaki kuchni mojej babci ,osobiście nie dodaje jajka do tego przepisu czasem za to jak zostaną mi ziemniaki z poprzedniego dnia do je dodaje do surowych już utartych wtedy kluski wychodzą delikatniejsze ,ale każdy ma swoje sposoby ważne że smakują zawsze wytwornie
OdpowiedzUsuńOtóż to, najważniejsze, że smakują wspaniale. Ja akurat czerniny nie jadam, a rosół wolę z makaronem (ale każdy ma jakieś swoje smaki :-) Ale te kluski uwielbiam właśnie w takiej wielkopolskiej formie - z cebulką i dodatkiem kiszonej kapusty.
UsuńMasz rację, z dodatkiem ugotowanych ziemniaków są delikatniejsze, tyle, że smakują już nieco inaczej. Jednak jeśli mam ochotę na miękkie kluski to robię po postu kopytka :-)
Ale wersji bez jajka chętnie spróbuję. Już wyżej Wrześniaka o tym wspomniała, dlatego jestem bardzo ciekawa efektu końcowego.
Pozdrawiam ciepło w ten mroźny dzień.
a u mnie do zestawu klusek i kapusty dochodzi obowiązkowo kompot z korbola (dni) pachnący goździkami... :-)
OdpowiedzUsuńJak widać, co dom to obyczaj. U mnie dyni nikt oprócz mnie nie lubi :-)
UsuńA moja mama dotakich klusek robiła kapuste kiszoną Z ZIEMNIAKAMI GOTOWANA TAK JAK U pANI W PRZEPISIE TYLKO ŻE z ziemniakami. ugotowane ziemniaki dusiła takim sprzętem do robienia kopytek.
OdpowiedzUsuńDo klusek ziemniaczanych podawała kapustę z ziemniakami? Hmm... no widocznie można i tak :-)
UsuńChodze sobie po Twoim blogu Margarytko w poszukiwaniu inspiracji na obiad i co znajduje? Moja ukochana potrawe z dziecinstwa!!! Uwielbiam te szare kluseczki, tylko ze u nas byly podawane wlasnie z twarogiem, a nie z kapusta. Spedzalam u dziadkow wszelkie wakacje, ferie czy przerwy swiateczne i babcia dosyc czesto robila dziadkowi takie szare kluski - bardzo je lubil :) A ja, jeszcze jak bylam malutka zawsze bralam sobie druga lyzke, siadalam bez pytania do dziadka na kolano i zajadalam sie nimi z dziadkiem z jednej miski (bo nie bylo sensu przekladac na talerzyki :>). Pozniej, jak juz podroslam :) dziadek zawsze odkladal troche do mniejszej miseczki, bo a noz-widelec ja wpadne w odwiedziny (a dla mnie ciasta, to zadna radocha, za to takie kluski to jak najbardziej!)... az mi sie lezka w oku zakrecila, bo dziadek zmarl w zeszle wakacje :'( a od tej pory szarych klusek u babci nie doswiadczylam :( Sama robilam jakies 4-5 lat temu i nie bardzo mi wyszly, zreszta zawsze moglam je trafic u dziadkow... a teraz chyba czas samemu sprobowac zrobic, moze z Twojego przepisu wyjda takie jak powinne? Sprobuje wkrotce i napisze czy to ten smak :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Julka
W takim razie przywołałam tymi kluskami dobre wspomnienia :-) Może ten przepis choć częściowo spełni Twoje oczekiwania i przywoła smak dzieciństwa.
UsuńMój dziadek też był cudowny, ale zmarł gdy miałam 9 lat... robił najlepsze pączki na świecie :-) Wiesz, najfajniejsze jest to, że oni ciągle są w naszych wspomnieniach. Ja już nie mam żadnych dziadków...
mniaaam
OdpowiedzUsuńSame kluski u nas nazywały się przecieraki. Ale faktem jest, że do mazowieckiego domu przywiozła je babcia z Wielkopolski.
OdpowiedzUsuńNazw dla tych klusek jest wiele. U nas są nazywane szarymi i ja się tego trzymam :-)
Usuńna Kujawach - to sie nazywa kluski ziemniaczane - tak po prostu - moja Mama je robi, moje babcie robiły - skąd się u nas wzięły nie wiem - ale są pyszne - ja preferuje z białym serem, ale z kapustą też znamy:):)
OdpowiedzUsuńJa podałam poznańską nazwę, ale różne funkcjonują :-) Najważniejsze, że kluski pyszne. Zdecydowanie wolę z kapustą :-)
UsuńWitam, mam pytanie, czy one wyjdę, te kluski, z młodych ziemniaków?
OdpowiedzUsuńWyjdą, ale młode mają znacznie więcej wody. Trzeba je bardzo dobrze odcisnąć, no i obrać nieco więcej ziemniaków :-)
UsuńMargarytko a ja znam jeszcze jeden rodzaj babcinych kluseczek.Oprócz takich jak prezentujesz(choć te u mnie formowane były łapkami na okrągłe płaskie spodki i najlepsze zalane mlekiem)były jeszcze tzw. żelazne.Były to ziemniaki nie odciskane a jedynie zmieszane z mąką pszenną i ziemniaczaną (jeśli dobrze pamiętam).Były twarde,ale z mlekiem pochłaniałam w duuuużych ilościach.
OdpowiedzUsuńTo był Babci sposób na mnie podczas nieobecności moich rodziców...to pochłaniałam bankowo!
Ja widać rodzajów klusek pod dostatkiem :-) Rzeczywiście, jeśli nie odciśniemy wody i damy dużo mąki to kluski zrobią się żelazne :-). Ja akurat wersji z mlekiem nie lubię, ale pamiętam, że moje kuzynostwo też takie kluchy z mlekiem wcinało :-)
UsuńJa lubiłam z mlekiem...
UsuńOczywiście że jest mnóstwo rodzajów.Dodając przeciśnięte przez praskę gotowane ziemniaki ale za to bez mąki pszennej i nadziewając farszem mięsnym mamy kartacze.Uwielbiam!I robię dość często...mimo iż praco i czasochłonne są.
Pozdrawiam!
Też uwielbiam kartacze, ale ja dla odmiany robię je bardzo rzadko :-)
UsuńA takie kluski z surowych i gotowanych ziemniaków, ale bez nadzienia moja teściowa nazywa pyzami :-)
Od dwóch dni czytam i zachwycam się Twoimi przepisami, zapewne wykorzystam kilka.
OdpowiedzUsuńU nas w domu kluski szare je się razem z wodą w której się gotowały, dodajemy do nich biały ser, skwarki i jemy z gotowaną kapustą kiszoną. Pychota - nazywamy je kluski zupowe. Renia
Jak widać co dom to inaczej. Jakoś nie wyobrażam sobie tych klusek razem z wodą, ale może dlatego, że ja lubię takie podsmażone :-)
UsuńUwielbiam takie kluski! U mnie w domu czasami się takie jadało (dosłownie od święta, bo tata rzadko kiedy miał czas na robienie ich), muszę koniecznie spróbować zrobić szare kluchy z Twojego przepisu :) Pewnie są bardzo syte, zawsze miałam tak, że oczy jeszcze by chciały, ale brzuszek już odmawiał :D
OdpowiedzUsuńPS. Mieszkam na Pomorzu i nie znam osobiście nikogo, kto by robił takie kluski :) Chociaż jest jeden sklep, gdzie można kupić smaczne szare kluski - mięsno-garmażeryjny, gdzie pewne miłe, starsze małżeństwo robi tradycyjne potrawy :)
U nas się to nazywa szare kluski, jada się z boczkiem i cebulką, jeżeli ktoś lubi to z odrobiną pokruszonego twarogu i maślanką :)
Ja mam ten przepis od mojej bratowej, nam smakują, ale spróbuj i sama ocenisz, czy to jest ten smak :-)
UsuńJakoś z serem mi nie podchodzą. U nas z boczkiem albo z cebulką i obowiązkowo kiszona kapusta.
Te kluski to smak mojego dzieciństwa.Nigdy sama ich nie robiłam,ale widzę,że łatwe,więc spróbuję.Dokładnie tak,jak Ty je zrobiłaś.Takie ja jadłam w moim domu.
OdpowiedzUsuńAgata
Nawet bardzo łatwe, spróbuj. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z efektu :-)
UsuńJutro zabiorę się za te kluseczki.Będę też robić kartacze.
OdpowiedzUsuńBuziaki,Margarytko:*
O, to będzie ziemniaczane szaleństwo :-)
UsuńWitam. Ja znam te kluseczki w uproszczonej formie. U mnie w domu nazywały się "kluski łyżką kładzione ". Ich skład to tylko mąka, woda, jajko i sól. Ugniata się ciasto i łyżką odrywa od bryły i wrzuca na wrzatek . Dodatki to kapusta i skwarki jak wyżej. Moje dzieciaki je uwielbiają. I najważniejsze - nie są czasochłonne. Pozdrawiam i życzę obzartuchom smacznego.
OdpowiedzUsuńTyle, że kluski kładzione to zupełnie inne kluski niż ziemniaczane, nawet jeśli podobnie podane. Też robię kładzione, ale dużo bardziej lubię szare.
UsuńU nas w domu w takim razie takich klusek się nie robiło a też mieszkam w Wielkopolsce. Muszę namówić moją małżonkę (Góralkę) żeby takie zrobiła. Trzeba spróbować.
UsuńZachęcam, pracy trochę więcej, ale kluski są pyszne. Ale nie tak miękkie jak kładzione.
Usuńkolejne pyszne bieda żarełko -wariacji nt ziemniaków i kapusty w naszej kuchni jest mnóstwo.
OdpowiedzUsuńA mnie się marzy jakieś eleganckie jedzonko takie ala Ćwierciakiewiczowa a nie zaraz fuzion fuj.Smakosz
Jeśli się marzy to trzeba marzenia zrealizować :-)
UsuńŻarełko baaardzo pyszne...zawsze szare kluski robi mój tata. My jemy je dodatkowo z białym serem-serdecznie polecam bo są pyszniaste :)
OdpowiedzUsuńMnie akurat z serem nie bardzo smakują, ale wiadomo - każdy ma jakieś swoje upodobania :-)
UsuńJa też pamiętam , takie kluski robił mój tato .Bardzo nam smakowały .U nas nazywano te kluski -czarne lub żelazne .Ja mieszkam w Łodzi .Myślę ,że teraz to mało kto robi takie kluski , a były bardzo dobre .U nas podawano je okraszone skwareczkami ze słoninki.Mój tato to nawet nadziewał takie kluski smażoną kiszoną kapustą .My z siostrą nazywałyśmy je - bomby, bo były okrągłe.Pamiętam ten smak .Nie zapisałam przepisu od taty , a teraz tato nie żyje .SPISAŁAM twój przepis , i spróbuje zrobić .Przywrócę smak dzieciństwa.Dziękuje.
OdpowiedzUsuńCo region to inna nazwa :-) U nas te kluski są bardzo popularne. Oczywiście można ze skwarkami - ja niespecjalnie za nimi przepadam. U nas kapusta kiszona jako dodatek, nadzianie tych klusek raczej byłoby trudne. A może Twój tato robił coś na wzór kartaczy - z dodatkiem gotowanych ziemniaków. Bo z samych surowych raczej trudno ulepić kule.
UsuńJa też pamiętam te kluski z dzieciństwa, a cała moja rodzina jest z Warszawy... U nas mawiało się na nie z kolei przecieraki ;) Co region, to inaczej pewnie! Moi rodzice opowiadali, że za czasów głębokiej komuny (mnie prawie ominęło, bo jestem z 1988) było to jedno z niewielu "dań" obiadowych, na które było ich zawsze stać i do którego można było bez kłopotu nabyć potrzebne ingrediencje. U mnie, biednego studenta uczelni artystycznej na obczyźnie, kluseczki wróciły zdecydowanie do łask jako tanie i smaczne. Szczególnie ze skwarkami zacne są. A patentu z gotowaną kapustą do tego nie znałem. Przetestuję następnym razem, jak będę robił te kluchy. Piotr
OdpowiedzUsuńNo cóż, co region to inaczej. W Wielkopolsce kapusta kiszona gotowana jest częstym dodatkiem do klusek ziemniaczanych (do kopytek też).
UsuńA kluski to rzeczywiście tanie i smaczne danie, ale wymaga trochę czasu.
Kluseczki wspaniale! Wrzucilam ziemniaki do sokowirowki, odlalam sok i zamiast maki ziemniaczanej dalam krochmal, ktory osiadl na dnie miseczki - bo to to samo w gruncie rzeczy :-) Jak milo wracac do smakow z dziecinstwa....
OdpowiedzUsuńJa krochmal z ziemniaków zawsze dodaję, w końcu jest w pełni naturalny :-)
UsuńCieszę się, że kluski smakowały.
Margarytko a te 1 kg ziemniaków to dotyczy wagi przed obraniem.? Bo po obraniu i odcisnieciu wyszlo mi pol kilo :)Czy 1kg ma być na gotowo?
OdpowiedzUsuńPrzed obraniem :-) Ale oczywiście nie są to sztywne normy, bo jedne ziemniaki są bardziej wodniste, inne mniej.
Usuń:) dzieki
OdpowiedzUsuńU mnie te kluski babcia nazywała przycieranki, wkladała do wody łyżką. Jedliśmy to z sosem mięsnym. Bardzo je lubię i uważam, że z boczkiem wędzonym też będą super. Jestem ze Śląska .Grażyna Domańska Morawska
OdpowiedzUsuńCo kraj to obyczaj, w różnych domach podaje się je różnie :-) Ja lubię właśnie w towarzystwie cebulki (boczek jest mi zbędny) i kiszonej kapusty.
UsuńMoja babcia szare kluski podawała tez do czerniny tylko że bez skwarek takie ugotowane prosto z wody.
OdpowiedzUsuńMożna i tak. Ja nie jadam czerniny.
UsuńKLUCHY NA PYYYYYYYRACH:))))) Z kapustką i serkiem białym:)))) Mmmmmmmmniaaam!
OdpowiedzUsuńJa akurat bez serka, ale zgadzam się - PYCHA.
UsuńMargarytko ja jestem z pomarzą i u mnie te kluski też nazywane są szarymi i też podaje się je z gotowaną kapustą. A ja jak byłam mała to mówiłam na nie zielone kluski. Mój tata zawsze je robił.
OdpowiedzUsuńCzyli dokładnie tak jak u nas w Wielkopolsce :-)
UsuńSzare kluchy, ziemniaczane kluchy, kluchy na pyrach :) jak zwał tak zwał - mało ważne :) to najlepszy obiad jaki mogę zaserwować moim domownikom. Wszyscy uwielbiamy i jemy dokładnie tak samo jak jada się w Twoim domu - ze skwareczkami z boczku i kiszoną kapustą. Mój mąż dokłada sobie do tego dania plater białego sera - bo tak jadało się u niego w domu. Ja też się nauczyłam od niego, chociaż kiszona kapusta to podstawowy dodatek do tych klusek. Są faktycznie pracochłonne, więc serwuję je wtedy, kiedy mam dzień wolny bo robię ich... uuu... największy gar (taki co mam do bigosu) i moi panowie odgrzewają sobie ... do bólu! :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to pięknie. Ja aż takich hurtowych ilości nie robię, przeważnie tyle, co na obiad... no czasem do odgrzania na kolację :-)
UsuńZ serem spróbowałam raz, ale to jednak nie mój smak. Wolę z samą kapuchą. No i nie zawsze dodaję mięso, wystarcza mi sama cebulka.
pyszny obiad:) moja mam też robiła takie kluski::D:D
OdpowiedzUsuńPewnie, że pyszny. Warto od czasu do czasu wrócić do smaków dzieciństwa.
UsuńDroga koleżanko, dokładnie taką potrawę przyniósł mi kelner kilka lat temu w małej restauracyjce w Mezőkövesd, w okolicy Egeru na Węgrzech. A przyniósł, bo poprosiłem go. żeby zrobił mi niespodziankę i podał jakieś charakterystyczne regionalne węgierskie danie.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam też, że na Pomorzu te szare kluski podaje się gorące, z gorącymi skwarkami i z pokruszonym białym serem - ser musi być zimny, prosto z lodówki. Niebo w gębie!
Pozdrawiam, Marcin
Nie na darmo mówią, iż Polak, Węgier dwa bratanki :-) Niezła węgierska niespodzianka.
UsuńJa akurat za wersją z serem nie przepadam, ale znam wielu jej amatorów.
Pozdrawiam.
Witam.
UsuńA ja szarymi [kudłatymi] kluskami w dzieciństwie to zajadałem się z kozim mlekiem.
Dzisiaj jadamy z cebulką. mogą być na zmianę z plackami ziemniaczanymi co drugi dzień.
Coś to nam nie zawsze wychodzą, robi się więcej krochmalu niźli klusek.
Pozdrawiam Bogusław.
Wersji z kozim mlekiem nie znam. U mnie w sumie kluski nie pojawiają się zbyt często, bo za bardzo je lubię i mogłabym jeść na okrągło :-)
UsuńA jeśli chodzi o krochmal to ziemniaki na kluski powinny być zwarte i mało wodniste, wtedy wychodzą fajne, zwarte, czyli takie jak być powinny.
Pozdrawiam.
Margerytko,dzisiaj serwuje sine kluski.W moim domu rodzinnym nie robilo sie ich,bowiem moj Tato mial jakiegos kota Ikolor siny w samej nazwie nie byl do zaakceptowania.Podobnie jak buraki podane suwowki na tym samym talerzu.Uklony.Ewa
OdpowiedzUsuńNo proszę jakie ciekawe przyzwyczajenia ludzie mają :-)
UsuńA to ja jeszcze raz.Co mozna zrobic z krowiego mleka ale slonego?Zakupilam ser u Araba male wiadereczko I chyba znajdzie sie w smietniku?Robie salate I dodaje go ale mam go duzo.Wiem ze moge go dodac do ruskich pierogow ale gdzie jeszcze?Pozdrawiam.Ewa
OdpowiedzUsuńMożesz zrobić z niego twaróg, od razu będzie słony i taki ser też możesz wykorzystać do pierogów :-)
UsuńI mam problem,bo nie czytam tego co napisalam!Oczywiscie kupilam ser w wiadereczku ktory jest zalany chyba serwatka ale to wszystko/ser I ta woda/jest slone,Zrobie pierogii ruskie z mieta to moze sie ta sol troche zgubi w farszu.Ewa
OdpowiedzUsuńNo to jesteśmy w domu :-) Spokojnie do ruskich możesz takiego sera użyć. Możesz też zrobić twarożek w warzywami do kanapek :-)
UsuńTo moze byc feta
UsuńRobiłam dzisiaj i to pierwszy raz w życiu. Pełen zestaw, tak jak proponujesz. Domownikom bardzo smakowało. Zamiast boczku dałam kiełbaskę. Nie wiem jakie miałam ziemniaki i ile. Robiłam tak na oko. Udało się :) Tylko kształt klusek taki "se", bo zanim nabrałam wprawy i zajarzyłam jak nabierać, żeby były zgrabne kluseczki, to skończyło się ciasto na pokrywce :)). Najważniejsze, że wszyscy byli zadowoleni i z apetytem pałaszowali swoje porcje. Na pewno nie raz wrócę do tego dania, a kapustkę wykorzystam również np. do kopytek, bo smaczna.
OdpowiedzUsuńNawet zrobiłam fotkę i już ją zaraz podeślę.
Pozdrawiam :))
Aniu, w takim razie bardzo się cieszę, że smakowały.
UsuńA kształt klusek jest mało ważny, moje też nigdy idealne nie są, ale przecież nie o to tu chodzi. Ma być smacznie i tyle :-)
Pozdrawiam.
Moja prababcia pochodząca ze Zbierska pod Kaliszem (a potem babcia i mama) dodawała do ugotowanych ziemniaków trochę surowych startych jak na placki i odciśniętych z soku. W domu nazywało się to "żelazne kluchy" i zawsze były z przepysznym obsmażonym boczkiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam smakoszy :)
Tyle, że z gotowanych i surowych ziemniaków to już zupełnie inne kluski :-) Te są z samych surowych.
UsuńAle każde kluchy dobre, jeśli tylko nam smakują.
Pozdrawiam.
Moja babcia Marynia przygotowywała takie kluski pod nazwą żelaźniaki- żelazne kluski, też polane słoninką z chrupiącymi skwarkami lub boczusiem i obowiązkowo z kapustą kiszoną zasmażaną, a do popicia zsiadłe (kwaśne) mleko. Dziwiłam się, że wszyscy zajadali się nimi.
OdpowiedzUsuńJako dziecko nie przepadałam za nimi i nazywałam je-"sine kluski" (ze względu na ich kolor).
Zapomniałam dodać, że moi dziadkowie pochodzili z zachodniej Wielkopolski.
Inny specjał mojej babci to zupa z chleba.
Każdy dom ma jakieś swoje tradycje i to jest fajne. Ja w mojej wersji nie dodaję ani słoniny ani boczki, zastępuję je wędzonką np. krotoszyńską. U nas mają branie i wszyscy je lubią.
UsuńNo my w zasadzie z północno-zachodniej Wielkopolski :-)
... A z klusek, ktore zostaly niezjedzone, tak na drugi dzien, to smazylismy je na patelni i pod koniec dodawalismy jajko.
OdpowiedzUsuńTeraz moja corka tak odsmaza sobie makaron z dnia poprzedniego, ale te szare kluski, to bylo cos pysznego, mniam!!
O tak, jak zostają to zawsze są odsmażane. Bardzo je lubimy, choć rzadko robię, bo trochę pracy z nimi jest :-)
UsuńMoja Mama takie gotowała, tylko inny sposób podawania - mianowicie po ugotowaniu klusek dodajemy twarożek (najlepiej typu krajanka- coby tylko nie był taki miałki , tylko taki co można w palcach rozdrobnić) do tego tłuszczyk przesmażony ze słoninki z cebulą..palce lizać. Mama nazywała je kluchami z serem a pochodzi z Kujaw.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak zapytałam męża czy będzie takie danie jadł, skrzywił się i powiedział, żebym dla niego nie szykowała, po czym przełamał się by spróbować...i zobaczyłam pusty talerz :-)
Pozdrawiam Ela
Co dom to tradycje i warto je kultywować.
UsuńJa osobiście za wersją z twarogiem nie przepadam, choć znam :-)
Ech, mężowie... mój tak patrzył na pyry z gzikiem, ale gdy spróbował to polubił bardzo.
I ja melduję kluchy dziś na obiadek były:))Takie kluski jadano u moich sąsiadów jak byłam dzieckiem ,babcia nie chciała mi takich ugotować:))Teraz po latach wspaniale było poczuć smak dzieciństwa,mąż dziś jak wrócił z pracy pyta co na obiad ,a ja mu mówię żelaźniaki:))a on na to ,czy u nas może być coś normalnego na obiad? Po obiadku podsumował proszę częściej takie gotować:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Gosiu, jednym słowem pełen sukces. Ty usatysfakcjonowana kluchami, mąż zadowolony, bo smakowało. Czego chcieć więcej :-)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
PYCHA PYCHA! Ja dodatkowo zostawiam ziemniaki zeby ciut sie utleniły wtedy wychodzą dosłownie "szare kluchy" tak jak to się u mnie na kujawach mówi:)Marta
OdpowiedzUsuńOJ tak, znam te kluchy bardzo dobrze . Ja mieszkam na Dolnym Śląsku, ale moi rodzice pochodzą z okolic Bydgoszczy i tam też ludzie je robią. Ja sama też mieszkałam jakiś czas w Wielkopolsce, ale po przeprowadzce nadal te kluski pojawiają się na moim stole. Dodam jeszcze, że w niektórych domach kluski te podawano do zupy - czerniny. Niedługo chyba je zrobię, ale na razie przy tych upałach to się nie chce jeść takich rzeczy.
OdpowiedzUsuńMoja babcia szare kluski gotowała też do czerniny pychota.
OdpowiedzUsuńTak, to dosyć częsty dodatek do czerniny, której ja akurat nie lubię :-)
UsuńJa pochodzę z okolic Gniezna. U mojej Babci te kluski jadło się jako...zupę. Razem z wodą, w której się gotowały i z dużą ilością skrzyczek (skwarek). Pycha!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKocham! Obok placków ziemniaczanych i ruskich pierogów moje kulinarne "top 3" :P Ostatnio mama zrobiła taką ilość, że mieliśmy na trzy dni na śniadanie, obiad i kolację (ojciec nie jada - ma uraz z dzieciństwa, bo podobno dziadek swego czasu życzył sobie te kluski dzień w dzień). U nas koniecznie z gotowaną, kiszoną kapustą, choć pamiętam ze stołówki szkolnej, że z twarogiem też je podawano. Prababcia serwowała je podobno z czerniną (pochodziła spod Rypina, czyli dawna ziemia dobrzyńska - tam to częste połączenie). Ktoś wspomniał w komentarzu o "kluszczonce" - ja to znam ze słyszenia tylko, bo w moich okolicach niektórzy jedzą kluski w ten właśnie sposób (czyli razem z wodą z ich gotowania). W ogóle przekonany byłem, że zostawiłem komentarz pod tym przepisem... lubię tu wracać :)
OdpowiedzUsuńO kurcze, zazdroszczę tych trzech kluskowych dni :-) Ja jestem straszna klucha i niestety uwielbiam wszystko co z pyrami :-) A szare kluski uwielbiam i podobnie jak kopytka, obowiązkowo z gotowaną kapuchą.
UsuńTak - moja babcia też do czerniny robiła szare kluski. Ja fanką czerniny nie jestem, próbowałam jako dzieciak, ale to jednak nie moja bajka. Moja babcia robiła taką słodko - kwaśną z suszonymi owocami. No jednak nie mój smak.
Ps. Komentarzy nie kasuję, więc może akurat pod tymi kluchami nie pisałeś :)
Zostały nam takie "zleżałe" ziemniaki w piwnicy, więc mama postanowiła zrobić z nich kluski właśnie. No i wyszło ich jak dla pułku wojska. Błogosławieństwem jest maszynka do mięsa z przystawkami do tarcia - weź i zetrzyj taką ilość ręcznie! Ja też strasznie kluchowy jestem, uwielbiam wszystko, co ma mąkę i ziemniaki ;) Czerninę uwielbiam, taką słodko-kwaśną właśnie (z tym, że u nas suszonych owoców się nie dodaje, tylko zazwyczaj takie z kompotu - wiśnie, albo agrest/śliwki). Pozdrawiam!
UsuńHahaha, skąd ja to znam. Też błogosławię przystawki do maszynki, więc doskonale rozumiem. Od 30 lat u nas w domu maszynka elektryczna z przystawkami do tarcia warzyw rządzi.
UsuńNo to jesteśmy z jednej mańki, bo ja też uwielbiam kluchy, a te ziemniaczane szczególnie.
O, ciekawe te owoce z kompotu, o takiej wersji nie słyszałam. Jednak człowiek to całe życie się czegoś uczy. Uwielbiam takie "pogaduchy", bo poszerzają horyzonty kulinarne.
Serdeczności :-)
Jestem gdańszczanką. Kluski robię w wersji bez jajka. I u nas w domu zawsze jemy wymieszane ze skwarkami i cebulką oraz posypane pokruszonym twarogiem 🥰
OdpowiedzUsuń