To drugie babeczki które upiekłam na Święto Muffina. Pokombinowałam i wyszły bardzo aromatyczne i smaczne muffinki.
Przepis podstawowy na te muffinki zaczerpnęłam od pani Ewy Wachowicz. Często z niego korzystam zmieniając dodatki. Przepis jest bardzo prosty i bardzo szybki. Podaję go z moimi zmianami.
Składniki na 18 babeczek:
300 g mąki krupczatki
½ szklanki brązowego cukru
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
½ szklanki oleju
1 jajko
1 szklanka mleka
5 łyżeczek kawy rozpuszczalnej cappuccino
¼ szklanki wody
3 banany
½ szklanki groszków czekoladowych albo 50g ulubionej czekolady pokrojonej na małe kawałki
Kawę cappuccino rozpuścić w ¼ gorącej wody i ostudzić.
Mąkę przesiać do miski, dodać cukier, jajko, proszek do pieczenia, mleko, rozpuszczoną kawę. Wszystkie składniki ciasta zmiksować mikserem – nie za długo, ot do połączenia składników. Dodać olej, pokrojone w kostkę banany i groszki czekoladowe. Wymieszać. Tak przygotowaną masą napełniać foremki do muffinek do 2/3 wysokości.
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec około15-20 minut w 180 stopniach do tzw. suchego patyczka. Można polać rozpuszczoną czekoladą, posypać cukrem pudrem czy polukrować... wszystko jest dozwolone ;-)
Ps. Całkiem niedawno odkryłam, że najsmaczniejsze i najbardziej puszyste muffinki wychodzą z mąki krupczatki.
piękne te mufinki, jeszcze tylko muszę kupić specjalną formę i mogę piec
OdpowiedzUsuńO tak, foremka wskazana :-) Ja kupiłam sobie dwie metalowe (każda na 12 sztuk) i całkiem niedawno jeszcze jedną silikonową- na osiem muffinkowych serduszek :-)
OdpowiedzUsuńa jak uważasz lepiej kupić foremkę na 24 małe muffinki czy na 12 dużych? które są lepsze aluminiowe czy silikonowe?
OdpowiedzUsuńMeg, widziałam jeszcze takie na 6 olbrzymich. Ja mam takie na 12 i myślę, że one są ok, ani za duże ani za małe - jak widać na fotce.
OdpowiedzUsuńNie ma chyba większego znaczenia jaka to jest forma. Silikonową łatwiej się myje, gdy się piecze bez papilotek, ale ja osobiście wolę tę metalową, bo nie muszę wkładać dodatkowo blaszki, tak jak do tej silikonowej.
Chyba któreś z muffinek upiekę, bo strasznie kusisz i zachęcasz. Nie miałam tych babeczek już od jesieni, ale jak zacznę, to będę piekła na okrągło, bo one uzależniające są.
OdpowiedzUsuńTeraz mam fazę na babki drożdżowe, eksperymentuję i szukam idealnej. Wiesz, wszystkie mi wychodzą i smakują, a znikają tak szybko, że nie wiem jakie są drugiego dnia.Ala
Wszystkiego najlepszego, ale nie wiem, czy trafiłam:))) Ala
OdpowiedzUsuńCudowne muffinki ja zapraszam na muffiny z coca-colą
OdpowiedzUsuńAlu, masz rację, te babeczki uzależniają ;-) Ja jak wpadnę w trans to piekę i rozdaję, piekę i rozdaję... samo pieczenie sprawia mi frajdę :-)
OdpowiedzUsuńNo to gratuluję tych udanych wypieków. Ja się przyznam, że za drożdżowymi babkami nie przepadam, ale lubię mini babeczki teściowej, szczególnie te z rodzynkami - są boskie, ale przepisu nie mam, bo ona wszystko robi na oko (tak jak racuchy) ;-)
Alu... a z jakiej okazji te życzenia?
Wrotka, z colą jeszcze nie próbowałam, oj muszę takie zrobić ;-))
Świetne te muffiny i bardzo cenna uwaga nt. mąki.:) Zapamiętam.:)
OdpowiedzUsuńAch, bo bym zapomniała - kawa też mi się podoba.;)
Wszak dzisiaj Joanny, tylko już piąty raz po Twoich urodzinach, dlatego nie wyszło mi:( Ala
OdpowiedzUsuńdo wykonania i wypróbowania! ciekawa jestem muffinek cappuccino, zrobię je w najbliższą sobotę :)
OdpowiedzUsuńLekka, bo tak to czasem bywa, że pewne rzeczy odkrywa się przez przypadek - miałam w domu mąkę razową, pełnoziarnistą, żytnią i krupczatkę... no i zachciało się babeczek ale nie chciało mi się biec do sklepu po zwykłą pszenną mąkę. Upiekłam z krupczatki i od tej pory tylko tej używam do muffinek :-))
OdpowiedzUsuńA przepis na kawę lada chwila ;-)) To ulubiona Zielonookiego - innej nie pije :-)
Alu, ja imieniny mam dopiero 24 maja... wtedy, gdy są moje ulubione frezje(na równi z margrytkami)... a tak poważnie to nie wiem dlaczego właśnie tak... ale lubię maj, więc nie mam nic przeciwko ;-)
OdpowiedzUsuńBeti, próbuj. Są fajne, ale niezbyt słodkie, z lekką kawową nutą.
Ja datę imienin również sobie wybrałam inną od dnia, który rzeczywiście jest pierwszym po urodzinach. Mnie się spodobał czerwiec i koniec, maj też bardzo fajnie. Postaram się nie zapomnieć:)A.
OdpowiedzUsuńAlu, ja nie wybierałam sama... zdecydowali rodzice, ale pewnie też dlatego, że moja chrzestna jest Joanna i tego samego dnia świętujemy (a ona urodziła się w październiku). Poza tym wszystkie Joanny jakie znam świętuję w maju, a jedna w sierpniu. U mnie w klasie były aż cztery Asie i wszystkie jednego dnia miałyśmy imieniny ;-)
OdpowiedzUsuńA Ty pewnie 21 czerwca? Moja ulubiona ciocia tego dnia świętuje :-)
Tak, zgadza się, to pierwszy dzień lata i urodziny mojej siostry.
OdpowiedzUsuńJa żadnej Asi nigdy bliżej nie znałam, stąd moja niewiedza.
Ale imię, jak najbardziej mi się podoba, bo sama przyjęłam je na bierzmowaniu.A.
Alu, czerwiec to piękny miesiąc i można świętować ;-) U nas Aś jak "mrówków" ;-) A imię swoje lubię bardzo... w każdej jego odmianie, oprócz "Aśki" :-)
OdpowiedzUsuńO, przeczytałam, że frezje to Twoje ulubione kwiaty. Moje też! :) Żadne kwiaty tak pięknie nie pachną, a frezje dodatkowo kojarzą mi się z dzieciństwem. Jako mała dziewczynka, co niedzielę dostawałam od kwiaciarek kilka sztuk. ;)
OdpowiedzUsuńA co do muffinek, 15 min temu zakupiłam na allegro 2 formy, więc teraz się zacznie pieczenie. :D Bo upiec babeczki w samych papilotkach, nawet 2 naraz, to była mordęga. Zacznę od tych, ale bez bananów, żeby były bardziej kawowe. Zastanawiam się też nad wrzuceniem do babeczek kawy rozpuszczalnej i mleka w proszku. Może wyszedłby smak pysznej latte macchiato albo przynajmniej kawy ze śmietanką... Jak formy przyjdą, to poeksperymentuję. :) No i muszę wypróbować tę krupczatkę, bo dotąd dawałam ją do ciast kruchych i sprawdzała się idealnie.
Pozdrawiam
Paulino, frezje dostaję od lat właśnie na imieniny, a też często sama sobie kupuję do wazonu, bo uwielbiam ;-)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o muffiny to tu jest milion kombinacji - co tylko przyjdzie do głowy. Można dodać kawę rozpuszczalną, choć ja jej nie używam - szybciej wlałabym mocne espresso. A mleko w proszku? Hm... zastanawiam się, czy nie zamuli tych muffinek, ale jak poeksperymentujesz to się dowiesz :-) Krupczatka sprawdza się jak widać nie tylko w kruchych ciastach. Ja również naleśniki robię na krupczatce, są delikatne... a do babeczek jest świetna.
Właśnie wcinam jeszcze gorącego muffina z bananami :) pychota... no i po raz kolejny udowodniłaś mi że powinnaś prowadzić kawiarnie, bar lub napisać książkę kucharską... CUDO!!!!
OdpowiedzUsuńTusiu, bardzo się cieszę, że muffiny smakowały ;-) A książkę kulinarną pieszę... na blogu, choć marzy mi się wydanie takiej normalnej :-)
OdpowiedzUsuńczy zamiast brązowego cukru można użyć białego? zmieni to wiele? :)
OdpowiedzUsuńAnonimowy, oczywiście można użyć białego cukru, zmieni to tylko nieznacznie smak.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie!
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu jestem pilną czynną obserwatorką twojego blogu. Wypróbowałam już kilka przepisów, ale najbardziej interesują mnie wypieki.W twoim wykonaniu są cudownie proste w moim niezupełnie.Jestem początkująca. Nie wiem dlaczego, ale muffinki po upieczeniu siadają mi i nie zawsze można je wyjąć z papilotek.Czy coś robię źle,może to wina kuchenki.Możesz mi pomóc.Pozdrawiam serdecznie
Grażka - za siadanie obwiniałabym zbyt niską temperaturę w piekarniku. Jeśli jest za niska to muffiny szybko rosną, a potem robią "klap". Natomiast jeśli chodzi o wyjmowanie z papilotek to chyba zależy od samych papilotek. Ja ostatnio kupiłam takie jakby woskowane i to była tragedia - ani jedna babeczka nie chciała ładnie wyjść. Już się przekonałam, że najlepsze są takie zwykłe - papierowe.
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję za szybciutką odpowiedź. Moja kuchenka jest nowa, jeszcze jej nie znam. Ustawiam temp. zgodnie z podaną w twoim przepisie, ale może masz rację, kuchenka może mieć zaniżoną skalę.Włóżę do środka termometr i zobaczę skalę temp. Będę próbowała. Praktyka czyni mistrza ;).Papilotki kupiłam nowe - spróbuję.P.S. Jestem pod wrażeniem twoich przepisów i prostoty ich podawania .Próbowałam zupy gulaszowej, pierogów z mięsem,gołąbków i wszystko wychodziło na 5 z plusem - bardzo ci za nie dziękuję. Jesteś moim guru.Pozdrawiam cieplutko.
Grażka, a bo z tymi kuchenkami tak już czasem jest - trzeba je po prostu wyczuć. Ja już od roku przymierzam się do zakupu nowej i ciągle mi odwago brakuje, bo tę moją znam dobrze.
OdpowiedzUsuńOgromnie mi miło, że dania z moich przepisów Ci odpowiadają i smakują :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Miałaś rację z tą temperaturą w kuchence.Zmierzyłam dwoma różnymi termometrami i okazało się,że zaniża mi tem.o15 stopni.Na termometrze 200, a na kuchence 185 stopni. Jak mogły udac mi się wypieki.Dzisiaj upiekłam nowe muffinki bananowe i wyszły suuuuper,wysokie i pięknie pęknięte, ale przy temp. 195 stopni.Normalnie producent ukradł mi 15 stopni ciepła-porażka.A przy okazji mam jeszcze jedno pytanie; czy wypieki po upieczeniu zaraz wyjmujesz z piekarnika, czy pozwalasz im jeszcze pobyć w trochę w cieple.Pozdrawiam słonecznie:).
OdpowiedzUsuńGrażko, no i mamy winowajcę :-)) Super, że kolejne muffiny wyszły pięknie.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o wyciąganie wypieków to tak, większość wyciągam od razu po upieczeniu. Jedynie bezy zostawiam do wystygnięcia i sernik po upieczeniu przez jakieś 30 minut (w lekko uchylonym).
Hej, mam pytanie ile babeczek wychodzi z tych proporcji? 12?
OdpowiedzUsuńNo przecież jest napisane, że składniki są na na 18 babeczek, ale jak zawsze wszystko zależy od wielkości foremek.
Usuńoooo wlasnie teraz jak weszlam do od razu mi sie rzucilo w oczy a wczesniej jakosc patrzylam i nie widzialam :) przepraszam za zamieszanie i biore sie za pieczenie :)
OdpowiedzUsuńCzasem coś umyka :-) Nie ma problemu, żadnego zamieszania nie zrobiłaś :-)
UsuńWitam po raz kolejny :)
OdpowiedzUsuńWczoraj zrobiłam muffiny cappucino i wyszły świetne! Mam tylko takie pytanie: co mogłam zrobić nie tak, że bardzo przywarły one do papierowych foremek? Piekłam je właśnie w tych papierkach w specjalnej blaszce z dziurkami. Jak były ciepłe, to papierek odrywał się z połową babeczki :/ ale jak wystygły to wcale nie jest lepiej...
Możliwe, że kupiłam papierowe foremki jakiejś gorszej jakości? czy może z przepisem zrobiłam coś nie tak?
Bacha :)
Wg mnie to lipne papilotki. Mnie się też kiedyś takie trafiły, były jakieś śliskie i babeczki nie chciały się od nich odklejać. Bo w przepisie nie ma co sknocić :-)
Usuń