Mam urlop, więc postanowiłam wykorzystać obecność „Gosi” w domu i upiekłam odrywane brioszki. W pierwszym momencie miałam wrażenie, że nic z tego nie będzie, bo ciasto nie chciało rosnąć, ale po pół godzinie ruszyło i brioszki wyszły puszyste i smaczne. Dodałam olejek waniliowy i rodzynki namoczone w likierze miodowym, który przywieźliśmy w ubiegłym roku z Starych Hradów i którego już niewiele zostało. W trakcie pieczenia pachniały nieziemsko. Przepis pochodzi ze starej "Burdy" - rocznika nie znam, bo przepisałam go do zeszytu.
Składniki na 12 brioszek:
400 g mąki tortowej
170 g miękkiego masła
50 g cukru
100 ml ciepłego mleka
7 g suchych drożdży
2 duże albo 3 małe jajka
1 łyżeczka soli
2 łyżki rodzynek
2 łyżeczki olejku waniliowego
alkohol do namoczenia rodzynek
Rodzynki zalać alkoholem, zostawić na 10 minut i odsączyć na papierowym ręczniku. Do dużej miski przesiać mąkę, dodać cukier, sól, jajka, drożdże, mleko, sól, olejek waniliowy i wymieszać drewnianą łyżką. Zagnieść rękoma do połączenia składników, dodać odsączone rodzynki a także pokrojone miękkie masło i wyrobić aż ciasto będzie gładkie i plastyczne. Włożyć do miski, przykryć ściereczką i odstawić na godzinę do wyrośnięcia.
Tortownicę 26 – 27 cm wyłożyć papierem do pieczenia (użyłam papieru marki „Gosia”). Wyrośnięte ciasto podzielić na 12 części. Z każdej uformować kulę i ułożyć w tortownicy wyłożonej papierem. Odstawić na 30 minut do wyrośnięcia.
Brioszki można upiec również w foremkach do muffinów czy babeczek, ale wtedy trzeba ciasto podzielić na 15 - 16 części.
Brioszki można upiec również w foremkach do muffinów czy babeczek, ale wtedy trzeba ciasto podzielić na 15 - 16 części.
Piekarnik nagrzać do 170 stopni i piec około 35 minut. W połowie pieczenia otworzyć piekarnik i przykryć brioszki folią aluminiową (aby się nie spiekły). Po upieczeniu wyciągnąć z piekarnika i ostudzić.
Kubek herbaty i łyżeczka dobrej konfitury dopełnią całości :-)
ależ one muszą byc pyszne...a jeszcze ten dżem...mniam:)
OdpowiedzUsuńdrożdżowe i z dżemem! MNIAM! musi być dobre, bo też dzisiaj mam drożdżowe tylko że z powidłami ;-) mimo to, odrywam kawałek dla siebie :P
OdpowiedzUsuńJolu, są bardzo smaczne... a dżem to galaretka jeżynowa produkcji rady starszych... czyli moich rodziców :-)
OdpowiedzUsuńKabka, ciasto jest mało słodkie, więc dżem sprawdza się doskonale... częstuj się :-0
Wyglądają też nieziemsko :) Nie piekłam jeszcze takich "przytulonych" brioszek, ale kiedyś się w końcu skuszę :)
OdpowiedzUsuńFlusso, dziękuję, choć ja do ich wyglądu mam małe "ale", pewnie dlatego, że nie rosły tak jak powinny :-)) polecam takie przytulone, bo nie obsychają tak szybko.
OdpowiedzUsuńMargarytko, są piękne i zachęcają, aby po nie sięgnąć. Może upiekę je jeszcze dziś, żeby na rano były do pracy. Tylko muszę małżonka poprosić o spacer do sklepu po drożdże, bo nie mam w domu. Ja nie wiem jak Ty to robisz, ale jak podajesz nowy przepis to ja od razu mam ochotę spróbować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dorotko, nie mam wątpliwości, że mąż poleciał do sklepu jak na skrzydłach ;-)) Piecz dziewczyno i daj znać jak wyszło... A, cieszę się, że Cię inspiruję do działania. To znak, że moja robota nie idzie na marne :-))
OdpowiedzUsuńJuż zawsze słowo brioszka będzie mi się kojarzyć najmilej i... z Tobą.:)
OdpowiedzUsuńPrzepis trochę podobny do tego, którego użyłam ja, więc i brioszki pewnie wyszły podobnie pyszne.:) A takie przytulone jedna do drugiej wyglądają uroczo.:)
Bardzo apetyczne, szczególnie po oderwaniu, gdy widać, jakie są puszyste. Podziwiam Twoje zdolności,Margarytko, w zakresie wypieków.
OdpowiedzUsuńLekka, no popatrz... a mnie brioszka zawsze będzie przywoływać na myśl Ciebie :-)
OdpowiedzUsuńSą pyszne... choć na drugi dzień to już nie to samo - właśnie zjadłam jedną na śniadanie (zboczenie jakieś - mam urlop a wstałam o 6.00).
Haniu, ja lubię piec, robię to od ponad 20 lat i po prostu nabrałam wprawy... jak powszechnie wiadomo "trening czyni mistrza" ;-)))
Wow! Ale mi narobiłaś smaku od samego rana! Pysznie!
OdpowiedzUsuńAsiu, chwila roboty, trochę czasu i już można się delektować brioszkami ;-) Polecam, bo pyszne.
OdpowiedzUsuńMargarytko, upiekłam wczoraj, wyszły pyszne. Pan mąż bez marudzenia poszedł do sklepu i był niesamowicie ciekawy, co zrobię, bo jeszcze suchych drożdży nie używałam. Brioszki wyszły cudownie puszyste i obłędnie pyszne. Wczoraj po dwie wciągnęliśmy, a dziś zabraliśmy do pracy na śniadanie. Poczęstowałam koleżanki i oczywiście musiałam im pokazać przepis, bo smakowały. Dziękuję Ci kochana za te cudowne, proste przepisy. Dla mnie jesteś najlepsza.
OdpowiedzUsuńDorotko, cieszę się, że smakowały :-)
OdpowiedzUsuńNIebo w gębie. Właśnie dojadam ostatnie kawałki. Z dzemem z czarnej porzeczki są rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńMała brakowało a nic by mi z nich nie wyszło. Dodałam za mało mąki, i po godzinie była lipa. Ani objętości ani wysokości. Ale w desperacji dowaliłam jeszcze sporo mąki i uratowałam dzieło. Teraz siedzię i nie mam siły przetransportować się do łóżka.
Od jutra basta, trzeba przejść na dietę, przynajmniej do następnego weekendu.
pozdrawiam
Ania
ps. skorzystałam z przelicznika wagi i wyszło mi że 400 gr mąki to 2,35 szklanki. Chyba mało, pewnie dlatego te moje problemy.
Aniu, cieszę się, że brioszki jednak wyszły mimo początkowych niepowodzeń. Powiem Ci, że sama nie wiem, co ostatnio z tą mąką się dzieje, ale i ja czasem muszę dosypać. Wynika to pewnie z wilgotności mąki, czym bardziej wilgotna tym więcej trzeba dosypać i czasem można otrzymać kamień zamiast ciasta. Staram się kupować dobrą mąkę, ale okazuje się, że i ona czasem płata figle.
OdpowiedzUsuńBrioszka wyszła jak najbardziej smakowicie...
OdpowiedzUsuńMój 5 latek zajadał się gdy została posmarowana masłem i dżemem truskawkowym i do tego gorące mleko... mniam pycha... :)
A co do wyrośnięcia to również ciasto miało małe problemy i nie urosło tak duże jak Twoje :) Ale przy najbliższej okazji może wy testuje drożdże świeże... :)
Jutro wolne, a więc biorę się za sernik z masą korówkową :)
Pozdrawiam i życzę udanego weekendu
Gosiaczek :)
Cieszę się, że się udała i smakowała. Lubię z konfiturą :-)
UsuńJa staram się zawsze piec na świeżych drożdżach, jeszcze mi się nie zdarzyło, aby nie wyrosły.
No to jutro poszalejesz :-) Mam nadzieje, że serniczek będzie smakował.
Wybrałam ten przepis ponieważ uwielbiam piec i jeść drożdżowe wypieki.Robię je dla mich dzieci, które jedzą drożdżowe ciacha z kubkiem ciepłego kakao. Jest to zawsze pyszny zestaw.
OdpowiedzUsuńIzo, jeśli wybrałaś sobie ten przepis na konkurs to wpisz komentarz pod notką konkursową i podaj jaki przepis wybrałaś. Inaczej tego nie ogarnę :-))
Usuń
OdpowiedzUsuńPiękne :)))
I smakowite.
UsuńMargarytko, a którą stroną folii przykrywasz bułeczki? błyszczącą do wewnątrz czy na zewnątrz?
OdpowiedzUsuńTo bez znaczenia, bowiem już dawno udowodniono, że strona folii aluminiowej nie ma najmniejszego znaczenia. Właściwości jednej i drugiej są takie same, a fakt, że z jednej strony jest błyszcząca, z drugiej matowa jest tylko i wyłącznie wynikiem technologii produkcji.
UsuńW internecie niestety wiele mitów na ten temat :-)
Reasumując, którą stroną być nie przykryła, będzie dobrze :-)
a czym mozna namoczyc rodzynki ,zamiast alkoholu?pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW wodzie.
Usuń