Ten tort robiłam po raz pierwszy... na wczorajsze urodziny mojego Taty. Tata skończył 71 lat i oby jak najwięcej wspólnych lat podarował nam jeszcze los... bo mam wspaniałego Tatę – każdemu dziecku takiego taty życzę. Taty, który nie daje ryby ale daje wędkę i uczy jak łowić... taty, który znajdzie czas aby nauczyć dziecko jeździć na rowerze i pochodzić z nim po górach... taty, który zawsze stanie po stronie swojego dziecka i który zawsze pomoże... taty, który sprawi, że dziecko będzie znało swoją wartość, będzie wiedziało kim jest i co sobą reprezentuje... taty, który pozwoli dziecku popełniać błędy i żyć swoim życiem... taty, który po prostu kocha odpowiedzialną miłością.
Oj długo bym tak mogła... ale to blog kulinarny a nie rodzinny, więc wracam do tortu.
Przepis sobie wymyśliłam i wyszło świetnie. Trochę przerobiłam mój stary przepis na biszkopt, ale krem był całkowitą improwizacją. W lodówce miałam jeszcze słoik galaretki jeżynowej, którą latem zrobiła moja Mama, kupiłam pudełko truskawek i wyczarowałam czekoladowe cudo.
Rodzinka uznała tort za bardzo udany. Mama stwierdziła, że jest nawet lepszy niż decquoise – ja bym jednak polemizowała, bo to bezowe cudo jest moim faworytem. Młody na poczekaniu wciągnął dwa duże kawałki. Ja za czekoladowymi ciastami nie przepadam (ale moja rodzina lubi bardzo), więc z premedytacją zrobiłam taki tort... inaczej nie umiałabym się mu oprzeć, a tak zjadłam tylko cienki kawałek – w końcu musiałam ocenić, czy to zjadliwe jest i w jakim stopniu... I powiem, że nawet mnie tort smakował. Nie był zbyt słodki, nie był mdły a bardzo wyrazisty w smaku. Niewątpliwie jednak jest bombą kaloryczną... i należy ostrożnie się z nim obchodzić :-))
Przepisem oczywiście się podzielę, może ktoś będzie miał ochotę spróbować. Robi się go naprawdę szybko i nie trzeba specjalnych zdolności, aby go wykonać. Przepis jest długi, bo chciałam, aby był jak najbardziej dokładny... ale sam proces tworzenia tortu trwa krócej niż pisanie o nim :-))
Ja biszkopt do tortu zawsze piekę dzień wcześniej, wtedy dobrze wystygnie i łatwiej go przekroić.
Składniki na biszkopt – tortownica 27 cm:
7 dużych jajek (70 -75 g)
1 szklanka* cukru (½ szklanki białego, ½ szklanki brązowego)
2/3 szklanki mąki pszennej (wymieszałam krupczatkę z tortową)
2/3 szklanki mąki ziemniaczanej
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki octu (zwykłego lubi winnego białego)
2 łyżki ciemnego dobrego naturalnego kakao
½ tabliczki czekolady deserowej drobno posiekanej
Składniki na krem:
500 ml śmietanki kremówki (minimum 30 %)
250 g serka mascarpone
200 g białej czekolady
1 łyżka cukru pudru
Składniki na poncz do nasączenia biszkoptu:
½ szklanki ciepłej wody
1 łyżka cukru
1 łyżeczka soku z cytryny
2 łyżki koniaku, winiaku albo innego mocnego alkoholu
Dodatkowo:
7 dużych truskawek
posypka czekoladowa albo 1/3 startej na wiórki czekolady mlecznej
słoik kwaskowatego dżemu – u mnie galaretka jeżynowa domowej roboty (Tata zrywał jeżyny w ogrodzie, wyciskał sok na zimno, a Mama gotowała galaretkę – rada starszych wyczarowała małe dzieło sztuki kulinarnej, bo ta galaretka jest obłędnie pyszna)
* szklanka, której używam ma pojemność 250 ml
Przygotowanie tortu należy zacząć od przygotowania biszkoptu. Jak? A proszę bardzo, oto instrukcja :-)
Tortownicę o średnicy 26-27 cm wysmarować masłem i oprószyć mąką.
Wszystkie rodzaje mąki i kakao przesiać przez sito i wymieszać. Czekoladę deserową posiekać na bardzo drobne kawałki.
Białka oddzielić od żółtek (białka do dużej miski, żółtka do mniejszej). Do białek dodać szczyptę soli i ubić na sztywną pianę dodając partiami cukier (nie wszystko na raz). Gdy piana będzie ubita to do miseczki z żółtkami wsypać proszek do pieczenia i wlać 2 łyżeczki octu. Szybko wymieszać – żółtka robią się prawie białe i będą „pączkować” (zwiększy się ich objętość, więc miseczka nie może być za mała). Od razu przełożyć żółtka do białek i ubijać mikserem około 2 minuty – aż masa będzie jednolita i gęsta. Wsypać mąkę (na 2 razy) i połączyć z masą jajeczną (na niskich obrotach miksera – ja to robię na 2 stopniu). Na samym końcu dodać posiekaną czekoladę i wymieszać łopatką.
Ciasto przelać do tortownicy, wstawić do lekko nagrzanego piekarnika. Piec ok 40 minut w 160 stopniach (u mnie termoobieg z dolną grzałką) do tzw suchego patyczka. Odstawić do wystygnięcia.
Ostudzony biszkopt przeciąć na 3 krążki. Można to zrobić metodą nitkową, którą ja z powodzeniem wykorzystuję. Biszkopt delikatnie naciąć dookoła na wysokości 1/3 i 2/3 – tak aby po przecięciu nitką powstały 3 równe krążki. W nacięcie włożyć nitkę, gdy dwa końce nitki się spotkają skrzyżować je i delikatnie przeciągnąć przez biszkopt – nitka zadziała jak najlepszy nóż. Z drugim nacięciem postąpić dokładnie tak samo.
Gdy biszkopt będzie przecięty przygotować poncz do nasączenia ciasta. Cukier rozpuścić w ½ szklanki ciepłej wody, dodać sok z cytryny, a gdy ostygnie wlać alkohol.
W międzyczasie, gdy poncz stygnie zrobić krem. Białą czekoladę połamać na małe kawałki i rozpuścić w kąpieli wodnej. Miseczkę z czekoladą postawić na garnuszku z gotującą się wodą i mieszając doprowadzić do rozpuszczenia. Czekoladę odstawić z garnka – będzie miała czas, aby przestygnąć. Do dużej miski włożyć serek mascarpone, a w drugiej misce ubić śmietanę kremówkę (z 1 łyżką cukru pudru) na sztywno (można dodać śmietanfix albo inny zagęstnik powodujący, że śmietana nie będzie podchodziła wodą). Do serka mascarpone dodać połowę rozpuszczonej czekolady i zmiksować na gładki krem, dodać drugą połowę i zrobić dokładnie to samo. Następnie partiami dodawać śmietanę i delikatnie mieszać (na najniższym stopniu mikserem, albo łyżką – ja robię to mikserem) aż masa będzie jednolita i gładka.
Gdy krem jest gotowy można zabrać się za składanie tortu. Krążki ułożyć w kolejności: dolny na dół, górny odwrócony na środek, a środkowy na górę. Dlaczego tak? Biszkopt rzadko kiedy jest równy jak stół, więc górną część dobrze włożyć w środek i wyrównać kremem.
Krem podzielić na 4 części (jedna musi być trochę większa, bo musi wystarczyć na posmarowanie boków i blatu).
Pierwszy krążek nasączyć ponczem i posmarować dosyć grubo dżemem. Na dżem wyłożyć część kremu i rozsmarować. Przykryć drugim krążkiem (tym górnym obróconym do góry nogami ;-)), delikatnie docisnąć, nasączyć ponczem i posmarować kremem. Przykryć trzecim krążkiem. Górę i boki posmarować kremem i posypać startą czekoladą. Czwartą część kremu wykorzystać do dekoracji tortu wg własnej inwencji twórczej. Sześć truskawek przeciąć na pół i ułożyć dookoła tortu, a siódmą włożyć w środek.
Tak przygotowany tort wstawić do lodówki i wyciągnąć przed podaniem.
I gotowe... Proste, prawda?
Cudo!
OdpowiedzUsuńŚlinka mi kapie do tego tortu - och jakby ja go jadła, aż by te czekoladowe wióry leciały!;)
Czy wiesz, że mój tata kończy 71 lat 5 maja?:)
Lekka, mogę Cię tylko zapewnić, że jest pyszny, bo nawet ja - nie szalejąca za czekoladą uznałam, że jest niezły ;-) A dla amatorów czekolady to gratka :-)
OdpowiedzUsuńO proszę... 1940 to dobry rocznik był :-))
O raju. Margarytko, ten tort wygląda jak milion dolarów. Jest piękny, no i te Twoje równiutkie krążki biszkopta, truskawki - cudo po prostu. Aż bym zjadła kawałek, a nawet dwa. Zaraz sobie wydrukuję przepis i się psychicznie do niego przygotuję i zrobię na Wielkanoc. A co, znowu teściowa zrobi wielkie oczy. Po ślubie strasznie ubolewała, że nie umiem gotować. I choć się lubimy to zawsze jakoś nieswojo się czułam z tego powodu. Ale dzięki Tobie nauczyłam się robić prawdziwe cudeńka, a teściowa wyciąga ode mnie przepisy. Bo każdy Twój przepis jest wyłożony tak, że największy gamoń da sobie radę.
OdpowiedzUsuńDorotko, czy ja Ci mówiłam, że jesteś niemożliwa? A... mówiłam, no to nie będę się powtarzać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jak ze dwa razy przeczytasz przepis to bez problemu machniesz ten torcik. On naprawdę nie jest trudny. Jak zrobisz wszystko po kolei to będzie pełen sukces :-)) Jeszcze trochę i teściowa nie będzie od Was wychodziła :-))
Margarytko, jesteś okrutna! Ależ to jest piękne :) :) :)
OdpowiedzUsuńwygląda na wilgotny, nie za słodki, przepysznie! cudowny musi być ten krem śmietanowy z dodatkiem mascarpone i białej czekolady...poezja
OdpowiedzUsuńWow, wspaniały! Musiał być pyszny, bo wygląda jak z cukierni :)
OdpowiedzUsuńChapeau bas, Margarytko!!!
OdpowiedzUsuńNie tylko przed pięknym tortem, ale również przed opisem jego wykonania!
Wahałam się jaki tort zrobię na Święta, teraz już wiem i się wcale tego nie boję.
Moja Mama, gdyby żyła też miałaby dzisiaj 71 lat. Była niezwykłą kobietą, ale nie nie ma Jej z nami już 14 lat. Ala
piękny!
OdpowiedzUsuńPięknie prezentujący się torcik!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla Taty! :)
OdpowiedzUsuńJa mam za kilka dni urodziny. Albo zrobię moją obmyśloną wariację ananasowo-kokosową, albo Twój tort, bo uwielbiam białą czekoladę. Nie jadłam serka mascarpone, nie wiem jak wpływa na krem, ale do białej czekolady zwykle pasują migdały. Zastanawiam się, co by wyszło, jakby tort ponczować czymś z dodatkiem np. amaretto. ;)
Pozdrawiam
Ja zdecydowanie jestem czekoladożercą.:)
OdpowiedzUsuńMargarytko, są już nowe zdjęcia brioche - zajrzyj, proszę.:)
Ewuś, widzisz, bo ja zła kobieta jestem ;-)))
OdpowiedzUsuńBeti, taki właśnie jest... a krem był tak pyszny, że gdyby nie zdrowy rozsądek to wyżerałabym go łyżką z miski ;-)
Monica, zapewniam, że wyszedł spod mojej ręki :-))
Alu, dziękuję Ci bardzo, a tort polecam z czystym sumieniem :-) Postanowiłam, że będę się starała jak najdokładniej opisywać proces tworzenia, żeby potem po trzy razy nie odpowiadać na te same pytania (niejednokrotnie tak się zdarzało na starym blogu)...
A dobrzy ludzie zawsze odchodzą za wcześnie...
Zauberi, Fuchsia, bardzo dziękuję.
Paulino, jeśli tylko masz ochotę to wypróbuj ten tort... krem jest przepyszny, a serek i czekolada sprawiają, że konsystencja kremu jest zwarta i dosyć dobrze się go rozsmarowuje. Ja osobiście lubię dodatek serka mascarpone, choć jest bardzo kaloryczny, ale w końcu tortów nie robię co tydzień.
Migdały do białej czekolady pasują doskonale, podobnie jak kokos... Gdybyś chciała dodać amaretto to myślę, że wtedy zamiast truskawek lepsze byłby ananasy albo winogrona... ale w sumie można poeksperymentować :-))
Jak już zrobisz torcik to wrzuć na facebookowe szaleństwa, chętnie zobaczę Twoje dzieło.
Ps. Biała czekolada też jest moja faworytką wśród czekoladowej braci :-)
Lekka, ja wręcz przeciwnie - zjem kostkę czy dwie, ale już ani lodów czekoladowych, ani budyniu nie ruszę. Za ciastami czekoladowymi też nie przepadam... od tego jestem wolna :-) Jedynie biała czekolada mnie kręci :-)
OdpowiedzUsuńO przepraszam, była taka jedna Milka w kształcie trójkątów - ta mi smakowała bardzo :-)
Zaraz zajrzę do Ciebie :-)
Jak zrobię to na pewno wyślę. ;) Widzę, że coś nas łączy- też nie jestem fanką wypieków czekoladowych (kremu z białej jeszcze nie próbowałam). Zawsze się śmiałam, że mama i siostra należą do "ciemnych" (zawsze wybierają wszystko kakaowe/czekoladowe) a ja jako jedyna do "jasnych" (kokos, migdały, śmietanka, wanilia). ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No nie wiem, czy takie proste :) Ale wygląda apetycznie przez wielkie A :))) Może zrobię sobie taki na urodziny? Pod warunkiem, że nie zastrzelę się do tego czasu ;/
OdpowiedzUsuńA dla szanownego taty dużo, dużo zdrówka, pogody ducha i wiosny w serduchu :)
Margarytko,
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Ci za tego bloga. Wypróbowałam wiele przepisów stąd i mężowi bardzo smakuje, mi też :))) Dana są proste a jednocześnie z odrobiną fantazji i to mi się bardzo podoba. Zaglądam tu prawie codziennie w poszukiwaniu inspiracji na obiad.
PS. Tort wygląda apetycznie, może upiekę go na roczek mojego synka :)))
A i wszystkiego najjj dla taty
POZDRAWIAM
paryska
Jaki piękny :)
OdpowiedzUsuńPaulinko, w takim razie czekam na efekt końcowy :-) No tak, umiłowanie do jasnego zdecydowanie nas łączy :-)) Kokos uwielbiam... migdały zresztą też...
OdpowiedzUsuńU nas męska strona jest "ciemna"... Zresztą większość mojej rodziny jest po tej "ciemnej" stronie :-)
A jeszcze jest u nas truskawkowa strona: moja bratowa, bratanek i ja ;-)) Uwielbiamy wszystko, co z truskawkami.
Margo, pewnie, że proste... no jesteś wreszcie dziewczynko, bo już się martwiłam... i nie wyrażam zgody na żadne zabawy z bronią :-))
A Tata jest młody duchem... i chciałabym, aby w tak dobrej formie był jak najdłużej :-) Dziękuję za życzenia w jego imieniu.
Parysko, witaj w mojej kuchni. Ogromnie się cieszę, że ten blog się przydaje, że są osoby, które nie tylko oglądają, ale korzystają. To naprawdę bardzo, bardzo cieszy.
W kuchni nie ma rzeczy trudnych, jeśli ma się dobry przepis... staram się, aby moje były dobre.
Pozdrawiam Cię ciepło, a tort polecam z czystym sumieniem.
Turlaczku, dziękuję :-)
Wspaniały tort, Margarytko. Oj, wprosiłabym się do Ciebie na kawałek.
OdpowiedzUsuńHaniu, zapraszam... zawsze mogę go zrobić :-)
OdpowiedzUsuńTak mi się przypomniało... Słyszałaś o rzucaniu biszkoptem? Jest to ponoć niezawodna metoda na idealnie prosty i kompletnie nieopadający biszkopt. Chodzi o to, że biszkopt zaraz po upieczeniu opuszcza się z około półmetrowej wysokości na podłogę, a potem odstawia do wystudzenia do piekarnika. Ponoć placek w ogóle nie opada. Czytałam, że z "chemicznego" punktu widzenia polega to na tym, że w gorącym biszkopcie są pęcherzyki wypełnione parą wodną i C02 (ciepło=duża objętość). W miarę stygnięcia powoli zmniejszają swoją objętość, odparowują, a co za tym idzie, ciasto opada. Ponoć przy rzuceniu robią się mikroskopijne otwory, gorąca para i C02 "wymieniają" się z zimnym powietrzem, dlatego banieczki w biszkopcie się nie zmniejszają i ciasto jest, jakie było. :) Zamierzam wypróbować, choć po wszystkim pewnie Babcia będzie szukała dla mnie kaftana... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aha, jakiego mascarpone używasz? Bo podobno Piątnicy jest najtańszy, ale w internecie czytam o nim same niepochlebne opinie...
OdpowiedzUsuńPaulino, o tym rzucaniu biszkoptem o podłogę czytałam jakiś czas temu, ale powiem Ci, że zawsze zapominam spróbować... już nawet mi nie straszne wrzaski sąsiadów jeśli to działa ;-)) Co prawda nie mam problemu z opadającym biszkoptem, ale może będzie bardziej płaski ;-)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o serek mascarpone to zawsze kupuję go w Lidlu. Nie pamiętam nazwy, ale jest tylko jeden ;-))
A ja dziś rzucałam! Biszkoptem, oczywiście. ;) I kompletnie nie opadł, wyszedł prościutki. Prawie zęby zbierałam z podłogi, bo byłam sceptyczna. ;) A Dziadek myślał, że rzucam ciastem, bo nie wyszło, hi hi. Robiłam dziś właśnie moją "Urodzinową Wariację Ananasowo-Kokosową" :D. Jutro fotki i przepis, jeśli chcesz. ;) Ciasto jeszcze nieruszone, czeka do jutra, ale myślę, że będzie dobre. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No skoro tak mówisz, to wierzę na słowo i jak nie zapomnę to następnym razem też rzucę :-))
OdpowiedzUsuńA wariacja oczywiście mile widziana - profil na Facebooku jest jak najbardziej dla Was otwarty, a ja się cieszę każdym nowym przepisem do wypróbowania.
Tort wygląda przepysznie :)
OdpowiedzUsuńA ja mam pytanko odnośnie patery, bo też takową zakupiłam, ale jeszcze nie miałam okazji wypróbować - jak się sprawdza w praktyce i czy nie rysuje się to szkło od krojenia nożem?
Pozdrawiam
Ewelino, patera należy do mojej bratowej, bo to u nich w domu świętowaliśmy (rodzice mieszkają z bratem i jego rodzinką). Ale nie zauważyłam żadnych śladów zniszczenia, a patera już trochę czasu ma i jest używana. Sama się zastanawiam nad zakupem podobnej, bo moja jest na dosyć wysokiej nodze.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńtort ten ma wystąpić w roli głównej na roczku córki. Mam pytanie odnośnie ilości " dwie pełne łyżeczki proszku do pieczenia". To są płaskie łyżeczki czy kopczaste?
Jak już wspomniałam przy dwukolorowym serniku - bardzo fajny blog :)
Pozdrawiam,
Zuzia
Zuziu, pełne to znaczy takie z lekką "górką" - nie płaskie, ale też nie kopiaste.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko Ci się pięknie uda :-)
Ja tym bardziej mam taką nadzieję ;)) Ciasto jak ciasto, ale sknocić tort byłoby głupio!! ;) Jeszcze upatrzyłam sobie surówki, ehhh jeżeli kiedykolwiek wątpiłaś w sens prowadzenia tego bloga to niesłusznie. Wielkie dzięki za pomysły i za odpowiedzi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zuzia
Zuziu, no jednak tort występuje na urodzinach w roli głównej, dobrze byłoby, aby się udał :-)
OdpowiedzUsuńA w sens pisania tego bloga nigdy nie wątpiłam i mam nadzieję, że nie zwątpię :-)
Ha! zrobiłam go! Cisto upiekłam dzień wcześniej,a resztę zrobiłam w dniu jedzenia i nie zdążyło się dobrze "przegryźć". Nie miałam świeżych truskawek - dałam mrożone i trochę mi się rozjechały :)))) Za to wejście tortu - rewelacja. Siostrzenica była zachwycona - to na jej urodzinki piekłam. Może był trochę za słodki jak dla mnie, a może dostałam za duży kawałek... :) Dzięki za przepis!
OdpowiedzUsuńpzdr KasiaSlim
Kasiu, on się trochę jednak musi "przegryźć" i zdecydowanie powinny być do niego świeże truskawki, mrożone nie bardzo się nadają. Można je zastąpić np. świeżymi malinami czy brzoskwiniami.
OdpowiedzUsuńAle cieszę się, że wejście było efektowne :-)
Margarytko, chciałam Tobie podziękować, że zaistniał ten przepis na tort czekoladowy. Wykorzystałam go z premedytacją :) na urodziny mojego ukochanego. Nigdy wcześniej nie robiłam tortów, ten był pierwszy, bałam się że nie wyjdzie, albo wyjdzie taki sobie. Truskawki zastąpiłam brzoskwiniami. Pochwałom nie było końca. Zniknął z paterki w kilkanaście minut, a jadły 4 osoby... ;) jeszcze raz dziękuję, ten przepis zachowam już na zawsze. Marta
OdpowiedzUsuńMarto, jestem pod wrażeniem, że 4 osoby dały radę temu torcikowi :-) ale to chyba najlepszy dowód na to, że smakował. Cieszę się, że Twoje pierwsze podejście do tortu zakończyło się takim sukcesem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Tak tak takkk jupii udał się jak najbardziej. Smak nieziemski, a przygotowanie troche pracochłone ale bylo warto!!
OdpowiedzUsuńDziekuje pozdrawiam
gosiaczek :)
Cieszę się, że się udał i smakował :-) Trening czyni mistrza - z czasem torty powstają szybciej ;-)
UsuńDroga Margarytko przesyłam wielkie ukłony za ten pyszny tort. Wyszedł idealny :) Mój pierwszy w życiu :) Dosłownie rozpływał się w ustach. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAnia z Krakowa
Aniu, w takim razie gratuluję udanego debiutu :-) Ogromnie mi miło, że skorzystałaś z mojego przepisu popełniając swój pierwszy tort :-)
UsuńMargarytko, ja również zabrałam się za upieczenie pierwszego w życiu tortu na 1. urodziny naszej córeczki. Póki co-biszkopt wyszedł świetny! I rzuciłam nim o podłogę-faktycznie, to działa, bo nic nie opadło :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że reszta też mi się uda, bo to dla mnie bardzo ważne przedsięwzięcie :)
Pozdrawiam i kolejny raz dziękuję za wspaniałą inspirację!
Mam nadzieję, że całość się udała równie dobrze jak biszkopt :-) Ja prawdę powiedziawszy nie rzucam biszkoptem - bo ten mi nigdy nie opada, ale skoro jest to jakiś sposób to można próbować :-)
UsuńDaj znać jaki był efekt końcowy :-)
Pozdrawiam ciepło.
Margarytko, efekt końcowy był zachwycający! Tort znikał w mgnieniu oka :) Niektórzy skusili się nawet na dokładkę :) Jesteś niezawodna jak zawsze! :)
UsuńOgromnie się cieszę, że tort się udał i smakował :-)))
Usuńmargarytko wczoraj na urodziny syna byl twoj tort czekoladowo czekoladowy pychota
OdpowiedzUsuńCieszę się, że smakował.
Usuńmargarytko twoj tort czekoladowo czekoladowy byl pyszny pomimo ze masa wyszla mi troche luzna chyba wina smietany dalam laciata 30 powiedz czy mozna dodac odrobine zelatyny do smietany czy smietanfix basia
OdpowiedzUsuńJak najbardziej, można dodać trochę żelatyny albo fix, choć u mnie akurat wszystko było zwarte. Ale śmietana śmietanie nierówna niestety.
UsuńTo jest rewelacja :)
OdpowiedzUsuńNiebo w ... buzi ;)
Pozdrawiam.Magda
Super, że smakował.
UsuńA jak bym dodała malin albo jeżyn?
OdpowiedzUsuńDodaj, nie widzę problemu.
UsuńWitaj Margarytko
OdpowiedzUsuńMam pytanie co można by dać zamiast koniaku do nasączenia biszkoptu?chcę zrobić dla córci na 10 urodziny ;) Pozdrawiam Monika
Niczym, po prostu pominąć.
UsuńWitam.Robiłam ten tort po raz pierwszy z pewną dozą niepewności czy się uda.Był to tort na rodzinną uroczystość.Moje obawy były niepotrzebne.Wyszedł super.Dżem dałam z czarnej porzeczki a na wierzch borówki.Mimo dużej ilości czekolady wcale nie był słodki .Dziękuję za przepis.Zapisałam do ulubionych.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że przepis się przydał i tort się udał :-)
UsuńPozdrawiam.