Kochani, przepraszam Was bardzo, ale z przyczyn zupełnie ode mnie niezależnych wcięło notkę konkursową i wszystkie komentarze, które zostały dodane... Te konkursowe komentarze mam jednak w mailu, więc są do odtworzenia. Jednak tylko te, bo na nie jeszcze nie zdążyłam odpowiedzieć. Wszystkie pozostałe komentarze, które się pojawiły wczoraj po południu i na które odpowiedziałam też poszły w niebyt. Nie mam pojęcia, co to była za awaria na blogspocie, ale widzę, że nie dotyczy tylko mnie ale praktycznie wszystkich... wczorajsze notki po prostu wyparowały razem z komentarzami.
Na szczęście moje obrzydliwe zorganizowanie spławiło, że mam zapisane wszystkie notki w Wordzie i nie ma problemu z ich odtworzeniem...
Przepraszam Was za to zamieszanie i mam nadzieję, że to Was nie zniechęci do udziału w konkursie... Pojęcia nie mam, czy notka, która zniknęła pojawi się ponownie... ale postanowiłam ją odtworzyć.
Dziś o kawie będzie trochę... bo mam dla Was konkurs... ja go organizuję, a nagrody sponsoruje Tchibo. Zgodziłam się na organizację tego konkursu, bo sama jestem kawoszem. Z materiałów, które dostałam dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy na temat kawy i chętnie się nimi z Wami podzielę... a potem podam szczegóły dotyczące konkursu.
Botanicy wyróżniają około 60 rodzajów z gatunku kawowców, ale tylko dwa z nich mają znaczenie dla kawoszy, bowiem 99% kawy uprawianej na plantacjach zalicza się do jednej z dwóch grup: Robusta i Arabika. Plantatorzy skłaniają się raczej ku uprawie drzew Robusty (pochodzi z lasów deszczowych Kongo), bo ta odmiana jest dużo mniej wymagająca, szybko owocuje i jest bardziej odporna na choroby. Uprawa Arabiki stanowi dla plantatorów dużo większe wyzwanie, bo te drzewa mają dużo większe wymagania dotyczące równomierności opadów oraz poziomu temperatury niezbędnych na etapie dojrzewania. Ale wysiłek plantatorów nie idzie na marne, bo cenne ziarna Arabiki mają niezwykły aromat i delikatny smak (ja osobiście nie znoszę Robusty, sam zapach jest dla mnie nie do zniesienia). Ale jak się okazuje nie wszystkie ziarna odmiany Arabiki są takie same – wszystko zależy od tego gdzie rosną. Podobno ponad połowa kawy na świecie uprawiana jest w Brazylii (tu molom książkowym polecam świetną książkę Any Veloso „Zapach kwiatów kawy” - powieść niezwykła i wciągająca) i ta kawa ma raczej łagodny smak. Kawa z Afryki jest kawą bardziej intensywną, bardziej aromatyczną, a ta z Ameryki Środkowej ma lekko kwaskowy posmak.
Istnieje jednak jedna cecha zupełnie niezależna od kraju czy regionu: im wyżej uprawiana tym kawa jest lepsza... czyli jakość pochodzi z gór. Na dużych wysokościach panuje chłodny klimat i dzięki niemu ziarna kawy mają wiele czasu, aby ich smak i aromat mogły dojrzeć. Jednak zbiory na tych terenach są mniejsze i dużo trudniejsze niż na nizinach, więc i cena tej kawy jest wyższa.
Ale nie od dziś wiadomo, że za jakość się płaci...
No dobrze, nie będę Was zanudzać... ogłaszam konkurs na najciekawsze mini opowiadanie pt.
„Mój pierwszy raz z kawą Arabica”
czyli wspomnienie o tym kiedy i w jakich okolicznościach kawa Arabica zagościła w moim życiu.
Można dołączyć swój ulubiony przepis na dania z dodatkiem kawy Arabica (chętnie wypróbuję).
Pewnie nie jest to najłatwiejsze zadanie, ale w końcu każdy z nas ma jakieś swoje wspomnienia – warto pogrzebać w pamięci... albo po prostu zaangażować swoją wyobraźnię... nie będę dociekać na ile prawdziwe są to wspomnienia ;-)))
Czas trwania konkursu: 12 - 17 maja. W konkursie wezmą udział tylko opowiadania umieszczone w komentarzach pod tym postem. Wybiorę pięć najciekawszych (najzabawniejszych, wzruszających, intrygujących) a wyniki podam 18 maja i przez trzy dni będę czekała na dane adresowe zwycięzców.
I te osoby zostaną nagrodzone przez sponsora czyli przez Tchibo (więc to nie ja będę wysyłała nagrody). Do wygrania jest 5 nagród w postaci 2 filiżanek Tchibo oraz 2 x 250g kawy Tchibo Exclusive 100% Arabica.
Weekend przez nami, więc liczę na to, że będzie się Wam chciało chcieć... ja dla odmiany jadę na dwudniową wycieczkę (z pracy).
Na zachętę powiem Wam jak zaczęła się moja przygoda z kawą Arabica (bo tylko taką pijam). Otóż mając lat naście stałam w długich kolejkach na tyłach sklepu właśnie za kawą. Czasem, zanim rodzice dotarli z pracy ja już odstałam dwie kolejki (sprzedawali po 1 paczce 100g) i byłam szczęśliwą posiadaczką dwóch paczek... a potem z rodzicami jeszcze raz kupowałam. I zawsze po takiej „akcji”, gdy wracaliśmy do domu to mama parzyła mi maleńką filiżankę kawy (filiżanka niestety nie ocalała, nad czym ubolewam, bo była niezwykła)... z cukrem i mlekiem. I taką właśnie kawę – parzoną, słodką i z mlekiem lubię do dziś... Od pewnego czasu kupuję kawę tylko w ziarnach, sama ją mielę i wiem, że piję kawę dobrej jakości. Zaparzona w ekspresie ciśnieniowym smakuje wspaniale... ale poranna, parzona po turecku jest jedyna w swoim rodzaju i chyba nigdy z niej nie zrezygnuję.
mój pierwszy raz ...oj to był ryjec (pokój nauki) pełen ludzi, pełen stolikó zarzuconych ksiazkami:) gdzie z pewną nieśmiałością wpadłam któregoś wieczora z parujacym kubkiem kawy i ksiazkami:) ...oj tych kubków przybywało i przybywało i tak do końca studiów:) ....do dziś lubimy się z kawą, ale dziś najbardziej z taką zaparzaną całkowicie gorącym ml;ekiem z dodatkiem cynamonu:) ..a ryjec zawsze wspominam z rozrzewnieniem:) ...bo moze byl to i pokój nauki, ale jednocześnie najbardziej rozrywkowe miejsce w akademiku:) tak to już jest jak sie w jednym miejscu spotka 20-tka ludzi, którzy powinni się uczyć ...i gdzie pachnie kawą, aż przez drzwi:)
OdpowiedzUsuńjak masz mój komentarz to opublikuj go bo nie umiem go już zdublować ;/
OdpowiedzUsuńPS. mnie też zjadło parę komci ;]
Polly, mówisz - masz :-)
OdpowiedzUsuńNowy komentarz do posta "Konkurs z kawą Arabica - start :-)" dodany przez Polly :
w grudniu ubiegłego roku na swoje 33-cie urodziny dostałam od siostry mojego Ojca butelkę koniaku Napoleon. Średnio ucieszyłam się z prezentu ponieważ niestety nie należę do smakoszy koniaków a wręcz uważam, że ten alkohol czuć ziołami a smakuje jak krople na żołądek. W mojej rodzinie tylko jedna ciotka dałaby się pokroić za flaszeczkę koniaku no ale nie wypadało prezentu urodzinowego oddać innym. Przez chwilę miałam nadzieję, że mój Lu może będzie mężczyzną i stanie na wysokości zadania wypijając sobie po kieliszeczku mój nieszczęsny koniaczek ale nie ! Lu w 100% jest piwoszem i od koniaku również trzymał się z daleka. Po około tygodniu zerkania w stronę witrynki z naszymi alkoholami wpadłam na pomysł, że może by troszkę tego koniaku dodać do popołudniowej kawy. Jak pomyślałam tak i zrobiłam. Zaparzyłam dzbanek aromatycznej mielonej kawy Arabica, dodałam 1/2 łyżeczki cukru, troszkę śmietanki i ok 30 ml koniaku. Wszystko wymieszałam i kiedy po pokoju rozniósł się piękny zapach nawet Lu podniósł głowę znad czytanego właśnie kolejnego numery Angory ... Kawa okazała się być świetna dlatego od tej pory próbuję różnych przepisów włącznie z tym: w małym rondelku podgrzewam 1/8 litra koniaku razem z czterema goździkami i szczyptą cynamonu. Zaparzam aromatyczną kawę Arabica lub kawę rozpuszczalną Tchibo a później wlewam do rondelka z koniakiem. Napój przecedzam przez sitko i przelewam do filiżanek. Na marginesie dodam, że koniak Cioci zniknął w jakieś niespełna 2 tygodnie bo i Lu zaczął się nim potajemnie raczyć a później podczas remontu znaleźliśmy u Lu w barku kolejny zapomniany i podarowany jemu przez kogoś koniak i również wypiliśmy jako dodatek do kawy. Dodam również, że moja historia jest w 100% prawdziwa i nawet na blogu pisałam, że mnie ciotka koniakiem "uszczęśliwiła" ;D
A czy mój wpis też masz skopiowany, czy mam napisac powtórnie?
OdpowiedzUsuńPs. Mnie tez blogspot szwankował prawie całą dobę, ale posty wróciły i komentarze też...
Lenko, mam :-)
OdpowiedzUsuńNowy komentarz do posta "Konkurs z kawą Arabica - start :-)" dodany przez Lenka :
Moja przygoda z kawą zaczęła się bardzo dawno temu... Odkąd pamiętam, moja mama i jej koleżanki- sąsiadki miały taką tradycję, ze codziennie około godziny 9 spotykały się u jednej w domu i popijały- mocny, niezwykle aromatyczny napój. Zawsze uważały, ze dzień bez porządnych porannych ploteczek i mocnego "kopa" w postaci kawki, bedzie starconym. Gdy pierwszy raz spróbowałam kawy miałam chyba sześc lat. Byłam niezwykle ciekawskim dzieckiem. Rodzice oczywiście nie pozwalali mi pic kawy, a skoro rzecz niedozwolona- musiałam sprawdzic jak to smakuje :) Najbardziej kusił mnie ten niepowtarzalny zapach świeżo mielonej, zaparzonej kawy. Skoro tak bosko pachniało, musiało i cudnie smakowac.... Któregooś dnia, podczas jedengo ze spotkań mojej mamy i jej koleżanek, kobitki rozmawiały o kwiatkach i tak sie zagłebiły w temat, ze postanowiły obejrzec jakąs tam najnowszą odmianę w ogródku. A ja korzystając z okazji, że wyszły z domu, dobrałam się do filiżanki mojej mamy. Pierwszy łyk smakował... okropnie. Ale stwierdziłam, ze moze dalej bedzie lepiej. Wypiłam pół filiżanki. I niestety nadal nieposmakowało. Mama wróciwszy widząc co zrobiła, trochę pokrzyczała i strzeliła mi wykład o szkodliwym wpływie kawy na dzieciecy organizm. I gdyby tak się całą przygoda zakonczyła, byłoby fajnie. Ale nie. Bo mnie ta kawa chyba zaszkodziła. Wymiotowałam chyba ze dwa dni, brzuch bolał mnie paskudnie. I już wówczas obecałam sobie, ze nigdy w zyciu nie wezmę tego paskudztwa do ust. Od tej pory minęło prawie dwadziescia lat. I słowa dotrzymałam. Zapach świezo mielonej kawy uwielbiam, mogłabym sie nim delektowac do woli. Ale mocnej, parzonej, fusiastej kawy nigdy w zyciu nie wzięłabym do ust. Jeśli już, to wypiję słabiutka, rozpuszczalną i to z ogromną iloscia mleka.
Wedle polecenia opisałam swoje pierwsze doświadczenia z kawą, ale skoro były takie a nie inne, to nie wiem czy mój opis nadaje sie do tego konkursu :)))
ufff dzięki Ci wielka :D
OdpowiedzUsuńmoje pierwsze wspomnienie związane z kawą? podobno mając jakieś niecałe 3 latka widząc moja babcię wraz z koleżankami pijącą kawę wypaliłam: „Koniec świata - Babcia kawę pije!" nie mam pojęcia co miałam wtedy na myśli, ale moi rodzice do tej pory ( a minęło juz "trochę" ponad 20 lat) na każdej imprezie rodzinnej powtarzają jak to koleżanki babci prawie się ta kawą udusiły słysząc taki tekst od 3 latki ;)
OdpowiedzUsuńPrzez kolejne naście lat kawy nie znosiłam, nie ulegałam namowom koleżanek ze studiów, że przy nauce do sesji kawa jest niezbędna. Tak było do momentu poznania pewnego brązowookiego bruneta, który to na pierwszą randkę zaprosił mnie na cóż by innego jak nie na KAWĘ... Oczywiście sie zgodziłam, w końcu nie takie rzeczy robiło sie dla miłości. Kawa, którą robił była paskuda: mocna i w "komunistycznej" szklance, ale z uśmiechem ja wypijałam w imię wyższego celu. Dopiero po 5 latach małżeństwa przyznałam się, że ta kawa to była dla mnie tortura i gdyby nie te jego brązowe oczy to wylałabym ją mu na głowę razem z tą jego ohydną szklanką. Po tej chwili szczerości na 5 rocznice ślubu dostałam ekspres ciśnieniowy, z którego po raz pierwszy w życiu kawa mi naprawdę posmakowała, jednak mój mąż w dalszym ciągu wypomina mi jak dobrą aktorką byłam udając ze ta kawa naprawdę mi smakuje;) ale teraz, co niedziele dostaję do łóżka pyszną kawę z pianką i patrząc w te brązowe oczy wiem ze było watro sie tak męczyć;)
Pozdrawiam
Sendy
I wpis Karoli :-)
OdpowiedzUsuńNowy komentarz do posta "Konkurs z kawą Arabica - start :-)" dodany przez Anonimowy :
Tak się dziwnie w życiu mojej rodziny złożyło, że tworzyły ją prawie same kobiety. Ja sama byłam wychowywana w dużym, wiejskim domu, w którym mieszkali moi pradziadkowie, babcia oraz ja, moja mama i starsza siostra. Jak nietrudno się domyślić, jedynemu mężczyźnie w domu - pradziadkowi, jako jeden z nielicznych atrybutów męskości zostawiłyśmy tylko... spodnie;) w domu niepodzielnie panowały babskie rządy. W każdą sobotę, kiedy to mama i babcia nie pracowały, a ja i siostra nie byłyśmy w szkole, punktualnie o 11:00, choćby się paliło i waliło, urządzałyśmy "babską kawkę" (lub jak nazywał to pradziadek, który nie miał na to nasze spotkanie wstępu - sabat, bądź naradę wojenną:)Moim i siostry zadaniem było mielenie aromatycznych kawowych ziaren w starym, pamiętającym zamierzchłe czasy, drewnianym młynku. Nie było to łatwe zadanie, za to aromat mielonej kawy wynagradzał cały trud. Idealnym dopełnieniem "babskiej kawki" było śmietanowe ciasto prababci, którego niestety żadna z nas dziś upiec nie potrafi... A cóż to była za kawa? Taka, której zazdrościli nam wszyscy sąsiedzi:) W ciężkich czasach, które panowały wtedy zwłaszcza w sklepach spożywczych pamiętała o nas ciocia mieszkająca w Londynie, a w jej wspaniałych paczkach królowały takie rarytasy jak herbata Lipton, pasta Colgate i przede wszystkim...kawa Tchibo. Przy filiżance parującego eliksiru plotkowałyśmy, śmiałyśmy się, ale też często płakałyśmy. Dziś, kiedy sklepy pełne są dosłownie wszystkiego, nie ma już pradziadków i cioci z Anglii kupuję tylko kawę Tchibo, zawsze ziarnistą. W tych pięknych czasach dzieciństwa serwowano mi tylko parzoną w kubku, słabiutką i z wielką ilością mleka. Dziś mogę sobie pozwolić, na prawdziwą, aromatyczną kawę z ekspresu. Kawa już zawsze będzie mi się kojarzyła z ciepłą, pełną aromatów kuchnią i bliskością kochających osób:)
Karola
I jeszcze wpis Oli:
OdpowiedzUsuńNowy komentarz do posta "Konkurs z kawą Arabica - start :-)" dodany przez Ola(videl12@o2.pl) :
Szczerze nie pamiętam dokładnie jak zagościła akurat kawa arabica u mnie, ale mam bardzo miłe wspomnienie odnoście ''eksperymentowania'' z kawą, bardzo interesował mnie ''deser'' pod nazwą Kawa po irlandzku. Pewnego razu wyszukałam w internecie recepturę na nią, razem z koleżanką sporządziłyśmy ją, po spróbowaniu kawy tak się nam spodobała, że od czasu do czasu parzymy sobie i delektujemy się przy ciasteczku :) Myślę, że eksperymentowanie z kawą jest świetnym zajęciem oraz bardzo ciekawym, a w gronie przyjaciół jeszcze milszym ;)
Mam bardzo fajny przepis na ciasto z kawą Arabica.
Ciasto Cappucino
Składniki na biszkopt:
4 jaja,
3/4 szkl. cukru,
1,5 szkl. mąki,
łyżeczka proszku do pieczenia
Przygotowanie:
Jaja ubić z cukrem do białości, wymieszać mąkę z proszkiem do pieczenia,
przesiać do masy jajowo-cukrowej i delikatnie wymieszać. Przelać do prostokątnej
blaszki wyłożonej papierem do pieczenia, piec 20-30 min, na złoty kolor.
Składniki na masę:
1 jajo,
5 żółtek,
3 serki homogenizowane waniliowe,
2 łyżki żelatyny,
1 kostka margaryny,
2 szkl. mleka w proszku,
3/4 szkl. cukru
Pozostałe składniki:
3 łyżki kawy naturalnej,
2 paczki
okrągłych biszkoptów(twardych)
Przygotowanie masy:
Kawę zaparzyć w 1,5 szkl. wody-wystudzić. Jaja ubić z cukrem do białości,
margarynę utrzeć na puszystą masę, dodawać porcjami ubite jaja. Następnie dodać serki,
mleko w proszku(stale ucierając). Na koniec dodać żelatynę rozpuszczoną w połowie szklanki wody(nie gorącą! bo masa się zważy).
Koniec:
Biszkopt lekko nasączamy kawą, smarujemy połową porcji masy, wykładamy nasączone biszkopty,
następnie masę i kolejna porcją nasączonych biszkoptów. Dekorujemy polewą
Ja też jestem porządnicka i wszystko mam w wordzie:)ale fajnie, że nie musiałam drugi raz pisać czy choćby kopiować:)a już myślałam, że zrezygnowałaś z tego konkursu, uff - na szczęście nie:)
OdpowiedzUsuńKarola
Mój pierwszy raz z kawą Arabica odbył się dokładnie 14 lutego 2008 roku. Dzień wczesniej zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka, Joasia z nowiną o rozstaniu ze swoim chłopakiem. Ja, wtedy będąc na studiach, wymysliłam, że najlepszym lekarstwem na smutki bedzie noc w klubie studenckim. Jak się rzekło, tak sie stało.
OdpowiedzUsuńRano obudziłysmy się z niewielkim bólem głowy i z ogromna niechęcią do zycia. Jednak mama mojej przyjaciółki wyciagnęła nas z łóżka i wtedy TO sie stało. Zaserwowano mi moją pierwszą w życiu świeża mieloną kawę Arabica. Podana była w maleńkiej śnieżnobiałej filiżance otoczonej wianuszkiem czerwonych drobnych różyczek, była czarna jak niebo nocy z delikatna kremowa pianką. Na tej piance mieniły sie delikatne płatki gorzkiej czekolady. Widok mojej pierwszej prawdziwej kawy zostanie mi do końca zycia a wspomnienie jej smaku wyostrza zmysły nawet teraz...
Po kilku dniach sama miałam w akademiku profesjonalny młynek do kawy i zapas czarnych ziarenek Arabiki. Ustawiały sie kolejki dziewcząt pragnących poznaą ten cudowny smak, a dzięki temu ja słynna byłam w całym kampusie.
Tak wygladało moje pierwsze spotkanie z kawą , dzis jestem juz praktycznie smakoszem, choc w pamięci mam ten jedyny, pierwszy smak.
Coś do kawy.
Kulki Rafaello
Składniki:
20 dag masła
1 szklanka cukru pudru
2 jajka
20 dag wiórek kokosowych
2 opakowania herbatników (2x85g)
5 dag orzechów laskowych
Sposób przygotowania:
Masło utrzeć na puszystą masę, podczas ucierania dodawać cukier puder i jajka. Na koniec do masy dodać wiórki kokosowe i wymieszać. Powstałą masę włożyć do lodówki na około godzinę.
Herbatniki pokruszyć, dodać do masy i wymieszać. Z masy formować kuleczki wielkości orzecha włoskiego, w środek każdej włożyć orzech laskowy. Każdą kuleczkę obtoczyć w wiórkach kokosowych (wcześniej odsypanych). Kuleczki schłodzić w lodówce.
Szybkie i smaczne :)
Witam,
OdpowiedzUsuńZaproponowane przez Panią przepisy kulinarne wydają się byc naprawdę interesujące i smakowite, dlatego tematyka serwisu netkobiety.pl mogłaby Panią zainteresować. W serwisie poruszane są tematy dotyczące kuchni ze wszystkich stron świata, które mogą stać się inspiracją do kolejnych wpisów, w których mogłaby Pani powołać się na nasz serwis lub zaprosić Pani czytelniczki do odwiedzenia naszego portalu.
Pozdrawiamy i zapraszamy!
Kawa Arabica - w latach mojego dzieciństwa i młodości produkt tzw. "pilnej potrzeby" oczywiście rzadko dostępny w sklepach PSS "Społem". Pamiętam, że jako dziecko strasznie chciałam napić się tej kawy, widząc jak dorośli piją ze szklanek ten brązowy płyn. Uwielbiałam zapach świeżo zmielonej (w młynku produkcji ZSRR lub NRD)kawy - kojarzył mi się z dorosłością i imieninami u cioci.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz napiłam się kawy w swoje 18 urodziny w ramach prezentu od rodziców. I... rozczarowanie - jakie to niedobre! Gorzkie, fusiaste i w ogóle bleeee... i nie tknęłam więcej kawy, aż do studiów, kiedy to zabójcze poranki niejako wprowadziły kawę do mojego rytuału. I wtedy mi zasmakowała - pita z ceramicznego kubka i bez cukru. Gorąca, pachnąca - niestety już zmielona - ale za to jak dobroczynnie wpływająca na umysł biednego studenta :). Moje uwielbienie dla kawy doszło do tego, że był okres gdy wyjadałam nawet fusy z kubka po wypiciu kawy. Na szczęście zaprzestałam tego procederu, a moja przygoda z kawą trwa do dzisiaj. Nie wyobrażam sobie dnia bez chociaż jednego kubeczka kawy (tak, piję tylko z kubka). I oczywiście bez Arabici. Próbowałam już różnych, ale tylko ona ma TEN zapach, TEN smak i TĄ moc.
Ten pierwszy raz pamiętam jak przez mgłę, co nie powinno dziwić bo miałam wtedy niecałe 5 lat.
OdpowiedzUsuńCofnijmy się we wczesne lata osiemdziesiąte. W kilka dni po przeprowadzce do nowo wybudowanego bloku Mama zaprosiła rodzinę i nowych Sąsiadów z mieszkania obok na swoje imieniny. Mieszkanko niewielkie, mebli praktycznie brak, nawet podłogi jeszcze nie było: tylko wylewka betonowa. Za to w mieszkaniu tłum - zjechała cała zaproszona rodzina, w tym kilkoro dzieci w wieku 4-7 lat.
Podobno to moim pomysłem była zabawa w berka w kuchni. Mimo próśb Mamy by iść do pokoju bo w kuchni niebezpiecznie (w największym garnku gotował się rosół, Mama rozstawiała szklanki i zabierała się do robienia kawy) nie słuchaliśmy i wariowaliśmy w najlepsze doprowadzając Mamę do szału...
Nagle w ogólnym harmiderze usłyszałam brzdęk - popchnęłam Mamę tak, że wypadł Jej z ręki słoik w którym trzymała kawę. Momentalnie zrobiło się cicho, zaś później słychać było na całą klatkę jak Mama na mnie krzyczy że zmarnowałam ostatnią porcję kawy! Wstyd, bo czym teraz poczęstujemy gości?
Z opresji uratowała mnie nasza Sąsiadka. Szybko pobiegła do swojego mieszkania i przyniosła Mamie śliczną puszeczkę kawy, którą dostała w paczce z Anglii.
Goście otrzymali swoją kawę, a Mama w nowym miejscu znalazła przyjaciółkę na lata. Choć różnica wieku między Paniami jest blisko 30 letnia (zawsze zwracam się do Niej: Babciu, Babcia też nazywa mnie swoją Wnusią :D) są dla siebie prawdziwymi Przyjaciółkami.
Po latach, Mama wciąż twierdzi że tamta imieninowa kawa była najlepszą kawą jaką piła w życiu! A puszeczka stoi w kuchni Mamy do dziś. I mimo że z trudem można dopatrzyć się na puszce napisu "100% Arabica", Mama nie pozwala tej puszki schować do szafy. Mama przesypuje do tej puszki kawę i razem z Babcią-Sąsiadką delektują się jej smakiem codziennie, od ponad 20 lat .
(historia jest prawdziwa)
Żaneta
„Mój pierwszy raz z kawą Arabica”
OdpowiedzUsuńA _ rabica obudziła mnie do życia
R _ adość przyniosła, satysfakcję z użycia
A _ ch! Przypadkiem poznałem jej cudowny smak
B _ łogi aromat. Zacząłem wołać: Tak ! Tak !
I _ w ten sposób zmieniła moje życie na lepsze
C _ udowna, w trudnych chwilach zawsze mnie wesprze
A _ rabica! Pozwala się zrelaksować
J _ est niezwykła w pracy i gdy chcę poleniuchować.
E _ leganckie opakowanie. Kawa posiadająca miano gwiazdy
S _ maczna, pełna pozytywnej jazdy
T _ o dzięki niej pozytywne wrażenia
S _ pełnione marzenia
P _ ragnienie gasi, przynosi radość
E _ mocji, ekspresji zadość
Ł _ echce podniebienie, z nią niezwykła atmosfera
N _ iesamowita, dzięki niej człowiek siły nabiera
I _ dealna, nastraja mile
E _ kscytuje, tylko z nią niezapomniane chwile
N _ iezwykle pobudza ciało i zakątki duszy
I _ nspiruje, największego twardziela "wzruszy"
E _ ch! Mógłbym ją pić przez dzień i noc
E _ gzotyczna Arabica posiada niezwykłą moc
M _ oc, która budzi
M _ oc łączenia ludzi
A _ rabica, w mojej kuchni od lat
R _ eleksuje, zmienia świat
Z _ araz idę się napić. Koniec słów natchnionych.
E _ kscytujacą Arabicę dawno "dodąłem do ulubionych"!
N
makaronowy.klen@onet.eu
Chętnie wezmę udział w konkursie, bowiem od lat jestem kawoszem i nie wyobrażam sobie dnia bez wypicia tego cudownego ciepłego napoju o nazwie - kawa :) nigdy nie wychodzę rano z domu bez wypicia parującego kubka kawy.
OdpowiedzUsuńPodobno aromat kawy przyciągał mnie od dzieciństwa i często prosiłam mamę, aby dała mi spróbować chociaż łyżeczkę, chociaż zawsze tłumaczyła, że legalnie będę ją mogła pić dopiero gdy będę dorosła :).
W wieku 5-8 lat często bawiłyśmy się z koleżankami w dom, rozkładałyśmy zabawkowe plastikowe filiżanki i udawałyśmy, że delektujemy się smakiem prawdziwej kawy :) bodaj w trzeciej klasie szkoły podstawowej potajemnie zaparzyłyśmy sobie wreszcie tę prawdziwą i stwierdziłyśmy, że rewelacyjnie smakuje. Od tego czasu zaczęłam pić kawę, najpierw nieregularnie i za plecami rodziców, a kilka lat później już jawnie i codziennie :)
Kawę Arabica zaczęłam pić kilka lat temu kiedy wraz z paczką znajomych pojechałam na kilka dni w góry - do Szczyrku. Wszyscy wiedzieli, że wytrawna ze mnie kawoszka i najbardziej lubię świeżo mieloną kawę z ekspresu, nie "po turecku". Zawsze narzekałam, że na "zwykłych" kwaterach nie jest do dyspozycji ekspres do kawy, "tylko" czajnik. Jednak nie byłam aż tak zdesperowana, żeby na urlop zabierać ze sobą domowy sprzęt.
Wtedy do Szczyrku pojechał ze mną i moją paczką pewien chłopak, który od dłuższego czasu intensywnie "smalił do mnie cholewki", jednak ja nie byłam nim zainteresowana. Jakież było moje zdziwienie, kiedy następnego dnia po przybyciu obudził mnie rano aromat świeżutkiej kawy. Okazało się, że mój adorator zabrał ze sobą ekspres i młynek do kawy, abym codziennie miała świeżutką kawkę. To kawą była właśnie Arabica. Taką mi sprawił niespodziankę. Smak tej kawy był niepowtarzalny :) dłuuuugo się nim delektowałam :)
I nie trzeba chyba dodać, że tą drogą mój wielbiciel trafił do mojego serca :D
Po czasie wyznał, że miał zapisaną ściągę, jak zaparzyć dobrą kawę, bowiem nigdy wcześniej tego nie robił, gdyż nie lubi kawy :).
Tak właśnie było :)
Coś pysznego do pysznej kawy:
Sernik kawowo-czekoladowy:
ciasto:
30 dag białego serka śmietankowego naturalnego
8 żółtek
8 łyżek cukru
cukier waniliowy
2 opakowania podłużnych biszkoptów
1,5 szklanki śmietanki kremówki
6 łyżek likieru amaretto
4 łyżeczki kawy rozpuszczalnej Arabica
galaretka cytrynowa
do dekoracji:
2 łyżeczki kawy mielonej Arabica.
Wykonanie:
Galaretkę rozpuścić w 1/2 szklanki wody, zagotować, odstawić do wystygnięcia.
Śmietankę ubić na sztywno.
Żółtka utrzeć z cukrem i cukrem waniliowym, dodać likier i 3 łyżeczki kawy rozpuszczalnej Arabica, zmiksować.
Masę jajeczną dokładnie połączyć z serkiem, ubitą śmietanka i przestudzoną galaretką.
Ostatnią łyżeczkę kawy zalać gorącą wodą (1/2 szklanki) i wystudzić.
Naparem nasączyć biszkopty i od razu układać na blasze - jeden obok drugiego, posypać startą czekoladą.
Biszkopty przykryć warstwą kremu. Czynności te powtarzać do wyczerpania wszystkich składników, przy czym na wierzchu powinna się znajdować warstwa kremu.
Sernik udekorować kawą mieloną Arabica, przesianą przez sitko.
* "Sernik kawowy" powinno być w tytule przepisu :)
OdpowiedzUsuńźle spojrzałam do moich przepisów i dlatego się pomyliłam :)
Nie usuwam poprzedniego komenta, żeby ktoś nie pomyślał, że coś kombinowałam ;)
Odkąd pamiętam, gdy byłam mała, kawa zawsze kojarzyła mi się z dorosłością. Dla innych dzieci symbolem spotkań dorosłych był alkohol; dla mnie
OdpowiedzUsuńon mógł nie istnieć. Liczyła się tylko kawa. Spotkania kobiet przy ciastkach, imieniny, zjazdy rodzinne, pospieszne poranki rodziców przed wyjściem
do pracy. Poświęcanie dzieciom czasu wtedy, kiedy tak naprawdę go nie było. Była obecna wszędzie. Mam szczególnie rozwinięty zmysł węchu, jestem
bardzo wrażliwa na zapachy. Pamiętam, że aromat tego czarnego eliksiru zawsze wydawał mi się hipnotyzujący. Moja Babcia miała młynek do kawy. Zawsze
byłam obecna przy mieleniu. Zawsze czekałam na TEN zapach. Może wydawał mi się tak bardzo intrygujący, bo był jeszcze zakazany. Nie byłam przecież dorosła.
Gdy miałam 10 lat, Babci skończyła się mąka. Piekła placek, potrzebowała jej szybko. Mieszkam w (ostatnio) bardzo szybko rozwijającej się wsi, właściwie
już w małym mieście. Jednak w tamtych czasach na ulicach było dość bezpiecznie, do sklepu było niedaleko, a ja byłam uważana za rozsądne dziecko.
Zostałam więc posłana po mąkę. W drodze powrotnej spotkałam małego aniołka. To określenie idealnie pasuje do tego chłopczyka. Był mały, miał może 5 lat,
bardzo jasne włoski i wielkie, błękitne oczy. Te oczka były wypełnione strachem i łzami. Wyraźnie się zgubił. Nie mogłam go tak zostawić.
Kiedy pytałam go, co się stało, płakał i mówił, że chce do mamusi. Miałam 10 lat, nie wiedziałam co robić. Jednak wtedy, dla dzieci w moim wieku
policjanci nie byli "psami", tylko bohaterami. Jedyne, co wpadło mi do głowy, to iść z małym za rękę na posterunek policji, oddalony o kilka ulic.
Kiedy na miejscu spotkałam zapłakaną panią z jasnym warkoczem i błękitnymi oczami, pocieszaną przez policjanta, wiedziałam już, że to była dobra decyzja. :)
W domu oczywiście początkowo dostałam burę. Powinnam była przecież dawno wrócić. Mama myślała, że zagadałam się z koleżankami.
Wszystko zmieniło się, gdy opowiedziałam im (Mamie i Babci) wcześniejsze wydarzenie. Były ze mnie dumne, powiedziały, że jestem już dużą dziewczynką.
Wtedy, trochę z grymasem a trochę z przekorą, powiedziałam, że duże dziewczynki piją kawę. Następnie, jak prawdziwa duża dziewczynka, poszłam się
bawić moimi Barbie. ;) Po jakimś czasie do pokoju weszły Mama z Babcią i postawiły przede mną filiżankę. Znały moją małą "obsesję". Powiedziały,
że dzisiaj zachowałam się bardzo dorośle. To była moja pierwsza "kawa". Napisałam w cudzysłowiu, bo oczywiście byłam wtedy dziesięciolatką,
kawy tam było tyle, co kot napłakał, większą część stanowiło posłodzone mleko. Jednak nigdy nie zapomnę tego smaku. I tej dumy. Mojej własnej,
Mamy i Babci. Tego aromatu, świadomości, co oznacza zawartość filiżanki. Byłam już dużą dziewczynką. ;)
P.S. Kawa oczywiście Arabica, innej w domu nie pijemy. ;)
OdpowiedzUsuńNajpierw musicie zdać sobie sprawę,
OdpowiedzUsuńże ja wprost uwielbiam Arabica kawę.
Lecz jej picia początki raczej trudne były..
I niesmakiem i mdłościa raczej sie skończyły :)
Kawa dla małolaty to znak dorosłości
Nie omieszkalam skorzystac idąc kiedyś w gości
do mej koleżanki z klasy, która sama w domu
mogła zaparzać kawę nie wadząc nikomu ...
Dostałam więc "siekierę".
Wypiłam ją, cholerę,
lecz wkrótce sami wiecie,
już byłam w ...toalecie...
Wniosek z tej historii jest chyba oczywisty
Tej mojej koleżance-daleko do baristy :D
przeslowo@o2.pl
To był dżdżysty,słotny poranek a deszcz próbował mnie zbudzić dudniąc ciężkimi kroplami w moje okno.Będąc jeszcze w pół śnie w pół jawie szukałam dłonią telefonu na parapecie, bo wiedziałam, że z pewnością nie omieszka mnie zezłościć ponurym, poniedziałkowym dzwonkiem. Oprócz markotnej pogody, równie posępny był mój nastrój- facet, który zrobił rewolucję w moim życiu, zrobił ją po raz kolejny, jednak ta nie powodowała, że miałam motylki w brzuchu i promienny uśmiech. Zostawił mnie. Więc dla mojego ówczesnego nastroju pogoda była wręcz wymarzona, mogłam bez skrupułów poużalać się nad swoim okropnym losem i chodzić zapłakana, zasłaniając się strugami deszczu. Ku mojemu niezadowoleniu przyjechała do mnie przyjaciółka ( a ja naprawdę, naprawdę nie chciałam z nikim rozmawiać, wciąż łkając do poduszki), o dziwo jednak nie próbowała mnie pocieszyć!(każda próba jak podejrzewam kończyłaby się moim płaczem).Przyniosła kawę, choć ja jej nigdy wcześniej nie miałam w zwyczaju pić, jak to ujęła" na pobudzenie" :) Ogrzewając skostniałe dłonie o ciepły kubeczek kawy spędziłam z Anką naprawdę wspaniały poranek, wystarczyła dla mnie jej obecność, jej spojrzenie było pełne czułości i troski a każde słowa wówczas stały się zbędne:) Minęło sporo czasu, zanim uwolniłam się od spoglądania w przeszłość, analizy swoich błędów czy rozpamiętywania chwil i sytuacji(dlaczego rzucił, co by było gdyby :)... Jednak kawa pomagała mi wstawać każdego kolejnego dnia, dawała mi energetycznego kopa i mobilizowała do działania. Od wspomnień o niegdyś kochanym mężczyźnie uwolniłam się stosunkowo szybko, jestem jednak pewna, że kawa Arabica zagości w moim życiu na dłużej i tak prędko się nie wyrwę z jej szponów :)
OdpowiedzUsuńmój mail: selenes@o2.pl
nick : selenes
Będę szczera należę do skromnego zapewne grona osób które kawy nie piją,wszelkiego rodzaju kremy czy cukierki z nadzieniem kawowym również omijam szerokim łukiem.A nie piję nie dlatego że nie mogę ja jej po prostu nie lubię.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek był w moim życiu epizod z kawą w tle,jakiś czas temu podczas przypadkowego spotkania z dawno nie widzianą a bliską memu sercu osobą padło z jej ust często stosowane zaproszenie:
Może wpadniesz do mnie na kawę?
I tu mnie olśniło nie picie kawy jest nie trendy.Zapragnęłam jednego należeć do grona kawoszy,zapraszać na kawę i być na nią zapraszanym.Jak pomyślałam tak też zrobiłam w końcu jakże oklepane zaproszenie na kawę przybrało i dla mnie rację bytu.
Niestety...kawa to nie jest to co tygryski lubią najbardziej.
A dziś,dziś jest jak w reklamie"to zapach kawy budzi mnie"nie mojej oczywiście.
Kawa Arabica hm...kwintesencja smaku i aromatu który zachwyca nas od setek lat.
OdpowiedzUsuńKiedy przenoszę się wspomnieniami do dzieciństwa a potem dojrzewania i młodości zauważam iż przy każdej ważnej chwili czy momencie na drugim planie znajduje się filiżanka z kawą i której zapach unosił się w domu. Ta kawa kojaży mi się z moimi rodzicami ponieważ obydwoje ją uwielbiali, kiedy teraz siadam z kubkiem kawy wspominam te cudowne chwile sprzed lat kiedy to w niedzielne poranki moi rodzice zasiadali przy kawie, wspominam te ich rozmowy o ważnych sprawach a czasem o błachostkach,to nie miało znaczenia o czym tylko że wtedy jako małe dziecko uwielbiałam te chwile bo kojażą mi się ze szczęsciem,wspólnie spędzonym czasem po prostu z bezpieczenstwem i miłością.że aż łezka cieknie.W tamtych latach ciężko było kupić kawe jak zresztą wszystko a że mieszkaliśmy na wsi do sklepu mieliśmy około 15 km. wiec na co dzień nie było kawy Arabica tylko mama gotowała kawę zbożową, a kiedy zbliżały sie święta wtedy przyjeżdżała rodzina z miasta i przywoziła kawę Arabica pamiętam jak zasiadaliśmy wspólnie a dorosli pili kawę bardzo chciałam szybko dorosnąc żeby razem z nimi napić sie tego czarnego napoju.A kiedy juz do dorosłam to przy kawie razem z mama przesiedziałyśmy wiele godzin rozmawiając o moich problemach, smutkach a także sukcesach i radościach. Teraz jako osoba dorosła nie wyobrazam sobie dnia bez łyka kawy.Przypominam sobie zabawną historie, to było kilka lat temu moja 3-letnia córcia pomagała mi gotować obiad gotowałysmy rosół i kiedy był juz prawie gotowy mój szkrab postanowił go doprawić i kożystając z nojej chwilowej nieuwagi wyjeła z szafli puszkę z kawą i wsyoała jej zawartośc do rosołu, jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam że rosół jest czarny a moja córcia uśmiechała się zadowolona ze swojego psikusa.
TIRAMISU
4żółtka
2 białka
250g sera Mascarpone
60g cukru
3/4 szkl. mocnej kawy esspresso
1/4 szkl. alkoholu
około 20 biszkoptów paluszków
gorzkie kakao lub wiórka startej czekolady
Najpierw ubić żółtka z cukrem aż masa zrobi się jasna, dodać ser i wymieszać na gładką mase. ubić białka i delikatnie połączyć z masą serową. Alkohol wymieszać z przestudzoną kawą i nasączyć nim połowę biszkoptów które ułożyć w szklanym naczyniu. Te biszkopty zalać połową masy serowej a na wierzch posypać proszkiem kakao lub tartą czekoladą, na to ułożyć drugą połowe nasączonych biszkoptów a na nie resztę masy z serem a całośc posypać kakao lub startą czekoladą.
SMACZNEGO
ANEK27
Bardzo dziękuję Wam za wszystkie historie, są naprawdę ciekawe i godne uwagi.
OdpowiedzUsuńJolu, takiej zaparzanej mlekiem nie próbowałam, czas nadrobić.
Polly, wcześniej nie wpadłam, że koniaczek można do kawy dodać... też go nie pijam, a w barku zalegają chyba ze dwie butelki... kawa jest pyszna z tym koniakiem i cynamonem.
Lenko, nie wszyscy muszą pić kawę. Zielonooki też pija ją tylko od czasu do czasu i to najchętniej w postaci Latte :-))
Sendy, a jednak warto było się pomęczyć:-))
Karola, przypomniałaś mi kawę, która pojawiała się w naszym domu za przyczyną wujka i cioci, którzy mieszkali w Bremen - była zawsze z najwyższej półki.
Olu, dziękuję za ciekawy przepis.
Izo, mamy wiedzą co dobre :-) A po takiej imprezie kawa potrafi postawić na nogi.
Asiu, wytrwała byłaś - ja zaczęłam dużo wcześniej :-)
Żaneto, macie wspaniałą sąsiadkę... ja z moją też często piję kawkę, choć Lusia jest w wieku mojej mamy, ale bardzo się lubimy i zawsze możemy na siebie liczyć.
Makaronowy - jestem pod wrażeniem rymowanki :-))
Nikko, jeśli Twój wielbiciel faktycznie targał ze sobą ekspres to normalnie klękajcie narody - wielka to musiała być miłość :-))
Paulino, nie dziwię się, że mama i babcia nagrodziły Cię filiżanką kawy - zachowałaś się bardzo dorośle...
Selenes... czyli kawa czyni cuda? :-))
Anonimowa, nie wszyscy muszą lubić kawę.Ja u znajomych też częściej piję herbatę niż kawę... a "wpadnij na kawę" jest po prostu fajnym zaproszeniem do rozmowy.
Anek, rosół z kawą to jest dopiero wyzwanie ;-)) Ma Twoja córeczka pomysły.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.