Kilka dni nic nie pisałam, ale zawodowe sprawy trochę zaprzątały moją głowę i jakoś wena gdzieś mi się zapodziała... no, ale i gotowanie jakoś ostatnio nie było rzeczą ważną...
W weekend gościła teściowa, więc staraliśmy się zapewnić jej maksimum atrakcji. Zabraliśmy ją nad morze, nad którym nie była dobre 30 lat... spędziliśmy tam cały dzień, nawdychaliśmy się jodu... a ja zaopatrzyłam się w świeżego dorsza (to moja ulubiona ryba) – prosto z kutra. Taka ryba smakuje o niebo lepiej, więc się nie zastanawiałam i kupiłam ponad 3 kg. Od razu poprosiłam o filetowanie... w domu podzieliłam na porcje i zamroziłam.
Jakiś czas temu moja koleżanka Ula (która kupuje mi ryby, gdy jedzie do swojego domu nad morzem) „sprzedała” mi pomysł na fajne kotleciki. Główny zarys zapamiętałam, a reszta była moją inwencją twórczą. Oczywiście usmażyłam kotlety na mojej dziurawej patelni DryCooker, na jednaj łyżce oleju. Same kotleciki okazały się tak smaczne, że nawet na zimno razem z teściową je wcinałyśmy :-) I choć ja najbardziej lubię rybę w prostej postaci: ryba, sól, pieprz cytrynowy i patelnia albo grill... to te kotlety z pewnością będą częstym gościem na naszym stole.
Składniki na 10 kotletów
600 g dorsza albo innej białej ryby
2/3 szklanki białego ryżu (takiego jak do zupy – kleistego)
pół pęczka zielonej natki pietruszki
pół pęczka koperku
2 łyżki kaszy manny
1 łyżka bułki tartej
2 jajka
sól, pieprz cytrynowy, pieprz biały
olej do smażenia
Ryż opukać, wsypać do garnka i zalać 1 i 1/3 szklanki wody. Gotować około 3 minuty, potem zestawić z ognia, przykryć i zostawić aby napęczniał. Rybę zmielić w maszynce albo rozdrobnić w melakserze.
Pietruszkę i koperek drobno posiekać. Do ryby dodać przestygnięty ryż, posiekane zielsko, wbić jajka, wsypać kaszę mannę, bułkę tartą. Doprawić 1 łyżeczką soli i sporą ilością pieprzu cytrynowego i białego. Wszystko wyrobić na gładką masę. Jeśli masa wydaje się za luźna można dosypać jeszcze jedną łyżkę bułki tartej.
Uformować kotlety i smażyć je na złoto na rozgrzanym tłuszczu po 5 minut z każdej strony.
Gdy kotlety zostaną przełożone na drugą stronę warto je przykryć, aby zachowały wilgoć. Po usmażeniu na każdy kotlecik można położyć niewielki kawałek świeżego masła - ale nie jest to konieczne.
Doskonałym dodatkiem jest surówka z kiszonej albo z młodej kapusty.
Bardzo lubię rybne kotleciki, świetnie Twoje wyglądają:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kotlety z ryby! A na takiej patelni usmażone muszą być rewelacyjne. Ale mi narobiłaś ochoty - chyba czas i u mnie na rybkę...
OdpowiedzUsuńAleż apetyczne te kotlety! I do tego surówka z młodej kapusty - pyszny zestaw.
OdpowiedzUsuńKuchennefascynacje, takie robiłam po raz pierwszy i okazały się pyszne...
OdpowiedzUsuńAsiu, ja też lubię, ale pierwszy raz robiłam z dodatkiem ryżu. A patelnia - jak zawsze - sprawdza się znakomicie. U mnie na ryby zawsze jest dobry czas... przeważnie dorsz, łosoś, pstrąg i wędzona makrela... czasem coś innego, co uda mi się dostać :-)
Haniu, wszak teraz doskonały czas na surówki z młodej kapusty, a do ryby pasuje znakomicie :-)
Twoje kotleciki wyglądają bosko!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę kotlety rybne z ryżem.
Robiłam ostatnio "leniwce" według Twojego przepisu ( z podwójnej porcji). Wyszły super, ale było ich baardzo dużo i wielkie do tego.
Po dwóch obiadach, na których byli proszeni goście zostało kotletów jeszcze sporo, więc zamroziłam tyle ile zmieściłam. Resztą podzieliłam się ze znajomymi. Każdy jednorazowo był w stanie zjeść tylko jeden kotlet.
Niestety, nigdy się nie zmienię. Jak zapraszam gości muszę mieć dużo jedzenia i koniec:))) Ala
Alu, ja też nigdy wcześniej z ryżem nie robiłam, dopiero Ula mi powiedziała, że takie robi, więc spróbowałam. I tego ryżu wcale w nich nie czuć, co mnie zdziwiło nieziemsko.
OdpowiedzUsuńA leniwce faktycznie wychodzą spore - ja też nie jestem w stanie zjeść więcej niż jednego... za to gołąbki zjadam dwa bez mrugnięcia okiem ;-)
I ja tak mam, więc dobrze Cię rozumiem - gdy zapraszam gości zawsze przesadzam. Ale wolę potem zamrozić niż ma być za mało... jak zapraszam na obiad to goście mają prawo oczekiwać, że się najedzą. Bo to, że np. ja jem jednego ziemniaka nie oznacza, że wszyscy tak jedzą... więc, żeby nie zabrakło zawsze ugotuję za dużo :-) Może to i głupie, ale jak czasem czytam, że ludzie byli na proszonym obiedzie, na którym brakowało ziemniaków czy mięsa to jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić w moim domu ;-)
Z ryżem pewnie dobrze się kleją. Fajny pomysł! Oczywiście zazdroszczę świeżego dorsza :)
OdpowiedzUsuńWyglądają cudnie i bardzo apetycznie :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asia
http://lavanna.blox.pl/html
Jadalnepijalne, faktycznie ryż dobrze się sprawdza w tych kotletach... a świeżego dorsza mam szczęście mieć często dzięki mojej koleżance, która przywozi mi go z nad morza (oczywiście poza sezonem ochronnym).
OdpowiedzUsuńAsiu, jak wyglądają tak smakują :-))
Zrobione. I powiem, że przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Przepyszne i już planuję powtórkę. Jesteś niezastąpiona Margarytko. Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
OdpowiedzUsuńDorotko, cóż mam Ci powiedzieć? Cieszę się, że ciągle chcesz korzystać z moich przepisów :-))
OdpowiedzUsuńPrzede mną tydzień z serii "przegląd zamrażarki":) a że znalazłam kilka płatów mintaja, to musiało paść na tanie, niewymagające kotlety rybne, które mają przewspaniały smak:) sprawy finansowe nie wygladają za różowo, ale kotlety już tak:D Na pewno będę je powtarzać, nie tylko w finansowych kryzysach. Idealne na piątkowy obiad. Zobaczymy co powie luby jak wróci z pracy... Chociaż trudno nie być nimi zachwyconym.
OdpowiedzUsuńA w środę coś innego wynajdę w Twojej skarbnicy pyszności:)
Pogodnego poniedziałku:)
Olu, w takim razie bardzo się cieszę, że kotleciki smakują. My je też bardzo lubimy, ja też chętnie jem na zimno :-) Mam nadzieję, że Twojemu lubemu też będą smakowały.
UsuńA przegląd zamrażarki czasem jest koniecznością i zawsze można zrobić z tego, co w niej znajdziemy, bardzo fajne dania :-)
Zrobione:) Wyszły pyszne i delikatne; mąż skwitował krótko:pychotka! Miałam tylko ryż w woreczkach, ale nie miało to chyba większego znaczenia.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że smakowały :-) Moja teściowa skwitowała dokładnie tak jak Twój mąż :-)
UsuńJa daje taki ryż kupowany na kilogramy, ale jeśli kotleciki Ci wyszły to znaczy, że ryż był w porządku :)
Ha, upolowałam dziś świeże mielone mięso z dorsza! Znowu będzie pychotka:) Za takimi zwykłymi kotletami rybnymi nie przepadam, ale te są wyjątkowo smaczne. Myślę,że nawet dzieci, które nie przepadają za potrawami z ryb taką wersję chętnie spałaszują;)
OdpowiedzUsuńJak ja Ci zazdroszczę tego morza i świeżych rybek... A dorsz to moja ulubiona ryba :-)
UsuńTe kotlety faktycznie są bardzo smaczne, cieszę się, że i Tobie przypadły do gustu :-)
Margarytko dziękuje za przepis,wspaniale robi się te kotleciki ,nic się nie rozpada. Pyszota, dodałam tylko przysmażonej cebulki.OLA.
OdpowiedzUsuńOlu, bardzo mi miło, że przepis się przydał, a kotleciki smakowały :-)
UsuńJutro zrobię na obiadzik :) Wyglądają przepysznie na pewno będą smakowały,życzę miłego dnia. Jagoda.
OdpowiedzUsuńNam smakują bardzo.
UsuńMam ochotę zrobić już jutro, ale przyznam nigdy nie robiłam z ryżem. W związku z tym mam pytanie, czy aby nie za dużo grzybków w barszczu? Bo to i ryż i bułka i czy ten ryż jest bardzo wyczuwalny?
OdpowiedzUsuńIza, no właśnie też pierwszy raz myślałam podobnie jak Ty, ale przekonałam się, że te proporcje są w sam raz. Ryż nie jest mocno wyczuwalny, a kotleciki są fajne na tyle, że ostatnio teściowa je wspominała i prosiła, żebym zrobiła :-) Osobiście lubię je bardzo.
UsuńNo to nie ma to tamto. Jutro robię, bez dwóch zadań, a wrażeniami smakowymi się podzielę. Patelnię z dziurami mam, więc ją wykorzystam, zraz nastawiam ryż.
OdpowiedzUsuńI jak wyszły? Trafiły w Twój smak?
UsuńMargarytko kotlety zrobiłam na wigilię... pojawiło się na naszym stole coś nowego co każdy chciał spróbować i każdemu smakowało ;) Ja uwielbiam zieleninę i do nich dałam więcej pietruszki i dosypałam trochę koperku. Wyszły przez to bardziej zielone niż Twoje, ale i smak i wygląd przypadł moim gościom do gustu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na mój blog o wszystkim i o niczym - www.swiat-serenity.bloog.pl
Bardzo się cieszę, że przepis się sprawdził, a kotleciki smakowały. Ilość zieleniny zawsze zależy od naszych upodobań. Ja też lubię, gdy jest dużo, ale staram się dopasować do reszty :-)
UsuńDziękuję, chętnie zajrzę do Ciebie.
Mnie jakoś kotlety z ryby nigdy nie pociągały. Ale tak to smakowicie wszystko opisałaś, komentarze też są zachęcające, że grzechem byłoby nie spróbować i nie zrobić. Więc będę robić po raz pierwszy w życiu kotlety z ryby.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, czy będą Ci smakowały. Ja je lubię, ale ja w ogóle lubię ryby pod różnymi postaciami :-)
UsuńPozdrawiam ciepło.
Robię ryż według twojego przepisu, czy on ma być całkiem ugotowany jak napęcznieje, bo nigdy wcześniej tak nie robiłam a boję się żeby ten ryż nie wyszedł za twardy jak nie dojdzie w kotlecikach na patelni.
OdpowiedzUsuń