Jakaś przerwa się zrobiła na blogu... ale udało mi się wyjechać na długi weekend, który trwał całe 6 dni - nieczęsto mam okazję spędzić tyle czasu z Zielonookim (no może poza urlopem i świętami). Korzystaliśmy więc z tego wspólnego czasu, coś tam ugotowałam, ale specjalnie wiele czasu w kuchni nie garowałam. Spędziliśmy ten czas dosyć aktywnie - byliśmy na zamku w Janowcu, w Puławach i w Muzeum Powstania Warszawskiego w stolicy, spotkaliśmy się ze znajomymi i zanim się obejrzałam trzeba było wracać do domu.
A wczoraj się okazało, że jakieś łajzy zabawiały się nocną porą rzucając kamieniami w zaparkowane samochody... no i mojemu też się dostało -na szczęście tylko rykoszetem, ale uszkodzenie jest, więc godzinę spędziłam w komendzie (złapali sprawców), a kolejne pół godziny zgłaszałam szkodę i ustalałam czas oględzin i szczegóły podstawienia samochodu zastępczego na czas naprawy.
Wczoraj byłam zła jak osa, dziś już mi przeszło. Jutro będę gościć Agnieszkę z rodzinką, więc zajęłam się zakupami, przygotowaniami, wymyślaniem co by tu ugotować.
No i przypomniałam sobie, że mam zrobić jakieś danie konkursowe z przyprawą gyros w tle. Rzadko jadam tego typu dania, ale raz na jakiś czas można poszaleć... no to poszalałam. Zaprosiłam sąsiadkę na pogaduchy i kolację. Oczywiście nie jest to klasyczny gyros, a jakaś jego podróba ( w domu raczej ciężko osiągnąć zamierzony efekt), ale było smacznie i kolorowo.
Składniki na 2 porcje:
200 g fileta z kurczaka
1 duża młoda cebula
1/3 papryki czerwonej
1/3 papryki żółtej
2 czubate łyżeczki przyprawy gyros Kotanyi
1 łyżka oleju
60 g startego sera mozzarella (ewentualnie żółtego sera)
2 tortille
kilka liści sałaty (można wykorzystać też świeże pomidory, rzodkiewkę, ogórka)
Sos:
2 łyżki jogurtu naturalnego
1/2 łyżki majonezu
1/2 łyżki pikantnego keczupu
2 łyżeczki sosu "Tysiąca wysp" Kotanyi (albo każdego innego wg upodobań smakowych)
Kurczaka pokroić w paski. Cebulę obrać, pokroić w półtalarki. Paprykę obrać i pokroić w paseczki.
Na patelnię (najlepiej grillową) wlać 1 łyżkę oleju i dobrze ją rozgrzać. Wrzucić pokrojone kawałki kurczaka i podsmażyć do lekkiego zrumienienia. Dodać 2 łyżeczki przyprawy gyros i smażyć około 1 minuty. Dodać cebulę, podsmażyć z mięsem przez kolejną minutę na mocnym ogniu. Dodać paprykę, wymieszać, podlać 3 łyżkami wody i dusić przez 3 – 4 minuty, aż woda całkowicie odparuje, a mięso i warzywa nabiorą ładnego koloru.
Całość przełożyć do naczynia żaroodpornego, posypać startym serem. Zapiekać w 180 stopniach przez około 5 -10 minut do rozpuszczenia sera (ja korzystam z mikrofalówki z opcją pieczenia Crips).
W tym czasie wszystkie składniki sosu dobrze połączyć i wymieszać do uzyskania jednolitej konsystencji.
Gdy ser się rozpuści wyciągnąć mięso z piekarnika.
Tortillę podgrzać (20 sekund w mikrofalówce na 750 W albo na suchej patelni przez kilka sekund).
Na każdym placku tortilli ułożyć liście sałaty, wyłożyć mięso z warzywami, polać sosem i zwinąć.
Końcówki tortilli można owinąć folią aluminiową.
I od razu podawać (można jeszcze taką zawiniętą tortillę zgrillować ale nie jest to konieczne, choć chrupiąca smakuje jeszcze lepiej).
Taką tortillę nawet bez grilowania bym wsunęła ;]
OdpowiedzUsuńCzy rzucanie kamieniami to nowa moda rodem z Paryża? Całe szczęście, że masz autocasco, ale nie zazdroszczę Tobie tych przeżyć.
OdpowiedzUsuńFajnie, że tak aktywnie spędziłam ten długi weekend. Ja w sierpniu postaram się wyrwać na sobotę i niedzielę do Kazimierza, Sandomierza i może zahaczę o miejsca w których Ty byłaś.
Moja wycieczka była bardzo intensywna, ale dzięki temu udało się co nieco zobaczyć. Pomyślałam o Tobie na wieży Eiffla:)
Podobny gyros z tortillą gości od pewnego czasu na moim stole i jest lubiany bardzo, szczególnie przez młodzież. Ala
a zdjęć zamku nie będzie ???? buuu
OdpowiedzUsuńCzasami tortille można kupić u mnie w Lidlu ale jakoś się jeszcze ani razu nie skusiłam mimo, że gyros jadamy i właśnie z tą przyprawą co pokazałaś. Kto wie może kiedyś wreszcie je kupię :))
Miało być spędziłaś:) Ala
OdpowiedzUsuńMargarytko, wielkie dzięki. Już wiem co będzie dziś na obiadek. Właśnie wybieramy się na większe zakupy. Dam znać co mi wyszło.
OdpowiedzUsuńWitaj Margarytko, już u siebie napisałam, że szkoda, że nie dałaś znać, że wybierasz się do Muzeum Powstania Warszawskiego - mieszkam bardzo blisko niego i fajnie byłoby się przy tej okazji spotkać.
OdpowiedzUsuńWczoraj też przyrządziłam gyros, niestety nie zrobiłam zdjęcia, bo byłam tak głodna, że nie pomyślałam o uwiecznieniu dania na fotkach. Robię w sumie podobnie do Ciebie, tylko nie z kurczaka a ze schabu wieprzowego i zamiast cebuli dodaję pora. Przyprawiam albo mieszanką Kotanyi albo Kamisu - wczoraj był Kamis. No i koniecznie do tego sos jogurtowo-ziołowo-czosnkowy samodzielnie przyrządzony. Pycha!
Pozdrawiam!
Zjedz_mnie... wcale się nie dziwię :-)
OdpowiedzUsuńAlu, u nas na osiedlu zdarzyło się to po raz pierwszy odkąd posiadam auto (czyli od 12 lat), ale i wcześniej sobie nie przypominam. Na moim osiedlu nie ma żadnej knajpy, leży na uboczu tuż przy lesie, więc nawet powroty z knajp w centrum nie wiodą tą drogą. Wiem tylko, że towarzystwo było pijane i znaleźli przy nich narkotyki. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie mieć autocasco, tym bardziej że mam dopiero roczne auto (dokładnie w ostatni dzień polisy, czyli rok od zakupu to się wydarzyło).
Cieszę się, że i Tobie wyjazd się udał. Kazimierz, Sandomierz, Janowiec i jeszcze Baranów Sandomierski to fajne miejsca (zresztą wiele takich w tamtych stronach) choć przyznaję, że mnie Kazimierz lekko rozczarował, ale może dlatego, że spodziewałam się nie wiadomo czego :-)
Alu, a jeśli chodzi o gyros to jadamy go rzadko, ale od czasu do czasu taka odmiana jest całkiem przyjemna.
Ps. Domyśliłam się z kontekstu, że to tylko literówka :-)
Poluśka, jedno jest na Facebooku ;-) Ale dobrze, zobaczę co da się zrobić - specjalnie dla Ciebie :-))
Ja tortillę pszenną kupuję od czasu do czasu i przeważnie w Biedronce (4 sztuki kosztują ok 4 zł). Takie połączenie jest całkiem fajne. A przyprawy Kotanyi uwielbiam. Rzadko kiedy kupuję inne. Gotowych mieszanek używam mało, ale ta do gyrosa jest super.
Dorotko, to czekam na wrażenia ;-)
Haniu, wiesz, my nie planowaliśmy Muzeum Powstania, ale Centrum Nauki Kopernik, ale jak po 9.00 podjechaliśmy na Wybrzeże i zobaczyliśmy ten dziki tłum pod drzwiami to rozum nam wróciło i podjęliśmy szybką decyzję o wizycie w Muzeum Powstania. Potem byliśmy umówieni na obiad do najlepszego kolegi Zielonookiego jeszcze z liceum. W Radomiu wylądowaliśmy przed północą.
Gyros robię rzadko - też przeważnie ze schabu, bo tak nauczył mnie mój brat - kiedyś nie używałam gotowej mieszanki, sama komponowałam przyprawy, ale ta z Kotanyi spełnia moje oczekiwania.
A sos samodzielnie zrobiony z pewnością jest doskonałym dodatkiem. Ja akurat za czosnkowym nie przepadam, ale ziołowy też często sama robię. Ale przyznam się bez bicia, że ten "tysiąca wysp" lubię najbardziej (no i nie ma w nim konserwantów).
Margarytko, było przepyszne. Ale byłam przewidująca i zrobiłam nie dwie a cztery tortille - tak nam smakowało, że zjedliśmy po dwie.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita z tymi Twoimi pomysłami. Mąż stwierdził, że takie szybkie obiady to i on może czasem robić. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Już myślałam, że przestałaś pichcić, że stąd ta przerwa ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że długi weekend był udany chociaż niestety nie obyło się bez przykrych przygód.
Tortillę zawsze chętnie zjem. W ogóle b. lubię przyprawę gyros.
Dorotko, cieszę się, że pomysł się przydał i że mąż składa takie deklaracje :-)) Może coś dla Ciebie przygotuje :-)
OdpowiedzUsuńNikko, ja i zaprzestanie pichcenia? Toż to niemożliwe :-)) Chyba zawsze będę to lubiła.
Weekend był udany, a zdarzenia miało miejsce już po powrocie do domu, więc nie zepsuło weekendu..
Tortilla od czasu do czasu to niezła odmiana :-)
No ja myślę, że to niemożliwe ;)
OdpowiedzUsuńTortilla jest prze-smaczna.
Oj, w takim razie coś źle przeczytałam w sprawie wandali, co nie zmienia faktu, że to wydarzenie było chuligańskim czynem.
Nikko, żeby jeszcze ta tortilla była mniej kaloryczna to może i częściej bym po nią sięgała, a tak to tylko od święta :-))
OdpowiedzUsuńZ weekendu wróciłam w poniedziałek, a wandale działali w nocy z wtorku na środę. A ja dopiero w czwartek dowiedziałam się, że i moje auto też oberwało - bo niewielka szkoda, nad wlewem do baku i nie widziała tego. Dopiero koleżanka, która parkuje obok mnie poinformowała mnie, że moje auto, podobnie jej i jej też oberwało.
A wandale to stare konie, tylko z rozumem pantofelka.
Spróbowałam Twoją wersję tortilli z kurczakiem. Wyszła przepyszna!Ala
OdpowiedzUsuńAlu, cieszę się, że smakowała :-) Niby taki oczywisty i banalny przepis, a smakuje :-)
OdpowiedzUsuńA na kolację tortilla, bo synuś prosi o nią już z tydzień, a bardzo lubi, tylko, że u nas z sosem czosnkowym domowej roboty. Spróbuję w Twojej wersji, już mi ślinka cieknie, choć dopiero co obisad zjadłam:)
OdpowiedzUsuńA my dziś na obiad mieliśmy tortillę, ale z farszem meksykańskim i zapieczoną z serem. Choć miał być fajitas a wyszło co innego :-)
UsuńZ sosem czosnkowym chętnie je Zielonooki... ja wiadomo, że nie :-))
Jak Wam smakowało?
Jak smakowało, no cóż: BYŁO PYSZNE, syn jadł aż mu się uszy trzęsły,zjadł dwie bogate porcje i nawet papryka mu nie przeszkadzała (a za warzywami to on nie przepada),nam także bardzo smakowało:)Dziś chciał to samo na kolację, ale musiał zadowolić się czymś innym. Taka tortilla z farszem meksykańskim też by mi smakowała, bo ja lubię takie smaki:)
UsuńNormalnie Twój synek przypomina moją teściową - też papryki nie jada, ale jak ugotowałam zupę gulaszową to wcinała aż miło :-)
UsuńCieszę się, że Wam smakowało... od czasu do czasu można sobie zaszaleć.
robię tak samo tylko nie zapiekam potem całosci ..czy jest to smaczniejsze??
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem tak, bo smaki się ze sobą mieszają - ale jak wiadomo, gusta są różne :-)
Usuńzawsze można spróbowac ..tak samo jak tortillę robię pitę ..też superowe ..Margarytko jestem tu obserwatorka jakieś pół roku ..a dziewczyny zasypują cie przepisami??czy wszystkie to Twoje osobiste domowe przepisy (no wiem ksiażka 'gospodarstwo domowe ")- też ma fajne przepisy ale jak to ładnie wygląda jak pokazujesz krok po kroku łatwiej to zrobić ..porównać ??zapodałam juz kilku osobom Twój blog ..
OdpowiedzUsuńCzasem jakaś czytelniczka podzieli się przepisem - ale jeśli go wykorzystuję i umieszczam na blogu to we wstępie o tym piszę. Cenię cudzą pracę i jeśli z niej korzystam to staram się o tym zawsze napisać...
UsuńWiększość dań to jednak moja twórczość radosna... czasem zainspiruje mnie jakiś przepis w gazecie, czasem wykorzystam przepis na ciasto z książki (np. czarnolas inspirowany był książką p. Ewy Wachowicz, choć zrobiłam go po swojemu czy dania indyjskie z książki "Kuchnia indyjska").
A "gospodarstwo domowe" daje podstawy :-))
Pogubiłam sie i zapomniałam gdzie zadałam pytanie ..no tak ja cos też robiłam Ewy ale i Pascala- ulubiona nasza zapiekanka makaronowa z tym że nie było mięsa-oryginalnie a mąż mocnoo mięsny -wiec dodaję mięsko mielone .zauważyłam indyjskie smaki ja niespacjalnie przepadam(bardziej słodko-kwaśnie) a moi niestety w ogóle ..widziałam w Twoich przepisach imbir .juz od dawna kusi mnie bo ma świetny zapach ..ale niebardzo wiem do czego go zużyć bo przepisy internetowe właśnie jak imbir to przedziwne przepisy nie dla mojej rodziny ,kusza mnie Twoje żeberka z imbirem i najpewniej zacznę od nich ..(bo mój m. miecho sos -to jest to wiesz jak to w wielkopolsce ..aha zapiekłam mięsko do tortilli z serem ..no nie wiem czy jest różnica ale pierwszy raz dałam mozarellę fajne było (m. też nie przepada mam przechlapane z nim )dla mnie i dzieci -rewelacja!
UsuńNo to nie możesz za bardzo poszaleć. Ja uwielbiam kuchnię indyjską i w ubiegłym roku przekonałam do niej Zielonookiego - polubił ją tak samo jak ja :-) Imbir rzeczywiście jest używany przeważnie do dań kuchni wschodnich i króluje w kuchni indyjskiej. Ja go uwielbiam, nadaje ostrości, dodaję go np do kremu z białych szparagów - świetnie podkreśla smak. Piekę też ciasto imbirowe z gruszkami (ale przepisu na blogu nie ma, bo znika tak szybko, że nie zdążę nigdy fotek pstryknąć.
UsuńŻeberka polecam, są pyszne :-)
jak wykończe gołabki to wezmę sie za żeberka ..a znasz karczek z cebulką majonezem ,ketchupem przyprawą do karczku ,zapiekany w piekarniku -pychota!!a na koniec żółty ser..//a szparagi ..no nie lubimy ..kupiłam ugotowałam -wywaliłam wszystko ..mam dziwne podniebienie ..podejzałam blog Twego zielonookiego ..oj lubi wycieczki ..zapewne pasje podzielasz ..i ja lubie ..teraz od jakiegoś czasu dolny ślask -//tam spedzilam dzieciństwo ..także Walim i inne nie obce//..no i tradycyjnie mój m.. nie cierpi łazić (dzieciaki też)
UsuńOwszem znam karczek w takim wydaniu, ale bardzo dawno już go nie robiłam...
UsuńA szparagi dla mnie to poezja smaku - ale rzeczywiście trzeba je umieć zrobić, ale też wiedzieć jakie kupić, aby nie były gorzkie. Mój dziadek uprawiał szparagi, więc jadłam je od dziecka i umiem je zrobić tak, że nawet Zielonooki i teściowa, którzy szparagów wcześniej nie jadali dziś wcinają aż miło :-) Białe wykorzystuję głównie do zupy - kremu, ale robię też z sosem holenderskim i z bułką tartą.
A u Zielonookiego to chyba na stronie byłaś, bo on bloga nie prowadzi - ma stronę o naszych podróżach - głównie po Polsce. Podzielamy tę samą pasję i uwielbiamy zwiedzać.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj Margarytko.Ja ten gyros zrobiłam w nalesniku i tez wyszedł przepyszny.W ogóle przepisy z Twojej strony są rewelacyjne :-),pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ naleśnikiem też idealnie. Cieszę się, że smakowało.
UsuńPozdrawiam.
Margarytko zrobiłam ostatnio drugi raz tortille w domu ( raz z twojego przepisu, dziękuję 😁) i ciągle placek ma smak i zapach octu normalnie.czy to ja jestem dziwna? Kupowałam w dwóch różnych sklepach.
OdpowiedzUsuńTe gotowe placki niestety mają taki posmak lekko octowy. Ja już od jakiegoś czasu robię placki sama w domu, nie kupuję gotowych. Te sklepowe mają konserwanty, jak się popatrzy na skład i datę przydatności, to nie pozostawiają złudzeń. Więc po prostu zagniatam ciasto i robię sama.
Usuń