Strony

sobota, 16 lipca 2011

Co nieco o zielonej herbacie


Od wielu lat jestem amatorką zielonej i czerwonej herbaty. Tylko sporadycznie pijam czarną. To głównie zielona herbata jest towarzyszką mojej codzienności. Pijam jednak różne herbaty, nie mam jakiegoś swojego ulubionego gatunku, kupuję różne rodzaje - nawet mam kartę stałego klienta w herbaciarni, w której się zaopatruję.
Dlaczego o tym piszę? A no dlatego, że w czerwcu dostałam dwie puszki (po 200 g) zielonej herbaty do przetestowania. Dałam sobie na to sporo czasu, choć już po pierwszej filiżance herbaty wiedziałam, że jest doskonała. Ale, żeby nie ulec pierwszemu zachwytowi postanowiłam pić ją regularnie przez dłuższy czas. No i po tym czasie uznałam, że jest to jedna z lepszych zielonych herbat jakie piłam...
A o jakiej herbacie mowa? Wcale nie jest to takie oczywiste, bo sama spotkałam się z tą marką po raz pierwszy. Emperor’s Dream i Jasmine Mystique, produkty z kategorii Premium, to ekskluzywne mieszanki nowej na polskim rynku marki herbat Hyson wprowadzane do sprzedaży od czerwca.



Emperor’s Dream to starannie dobrana kompozycja zielonej herbaty z Cejlonu i suszonych kwiatów, która wyróżnia się naturalnym aromatem (jest bardzo ciekawie zwinięta).


Natomiast Jasmine Mystique to zielona herbata cejlońska z kwiatami jaśminu.

Herbaty marki Hyson zawdzięczają podobno swój unikalny, niepowtarzalny charakter dogodnym warunkom klimatycznym Sri Lanki, która jest uważana za idealny region do uprawy i produkcji herbat o różnych smakach i aromatach. Liście herbat marki Hason są ręcznie sortowane i precyzyjnie łączone, co też nie jest bez znaczenia dla jakości i smaku.

Jeśli o mnie chodzi, to zdecydowanie bardziej przypadła mi do smaku herbata Emperor’s Dream, ale może dlatego, że jaśminową kupuję dosyć często a ta była pewną odmianą – bardzo pozytywną i zaskakującą, bowiem takiego smaku herbaty nie znałam.
Herbata jest bardzo wydajna, małe niepozorne okruszki rozwijają się w okazałe liście. I myślę, że proponowana 1 łyżeczka herbaty na filiżankę to trochę za dużo. Spokojnie z 1 pełnej łyżeczki tej herbaty można zaparzyć 2 filiżanki.

A teraz jeszcze kilka słów o parzeniu zielonej herbaty. Przyznam, że jak sama po raz pierwszy przeczytałam tę instrukcję to mnie zamurowało. Zdarzało mi się zaparzać kawę wodą mineralną, ale faktycznie, herbata zaparzona mineralną jest o niebo lepsza. Oczywiście nigdy nie zaparzałam zielonej herbaty wrzątkiem, zawsze pozwalałam jej lekko przestygnąć. Ale przerywanie procesu gotowania nigdy by mi nie przyszło do głowy. Na początku nie mogłam wyczuć momentu przerwania gotowania, teraz nie stanowi to problemu.
Myślę, że są to na tyle ciekawe informacje, że warto się nimi podzielić.
Ja używam zaparzacza takiego z opuszczanym sitkiem – sprawdza się znakomicie.

Vademecum prawidłowego parzenia zielonej herbaty, które dostałam jako załącznik do puszek z herbatą :-)

Herbata odda wszystko, co w niej tkwi, jeśli otrzyma wszystko, czego potrzebuje” - mówi jedna z chińskich reguł. Doskonale sprawdza się w odniesieniu do zielonej herbaty. Aby uzyskać napar o prawdziwym smaku, trzeba pamiętać o kilku prostych zasadach.

    Do zaparzenia zielonej herbaty potrzebne będą: 
    - woda źródlana, z niską zawartością minerałów
    - herbata zielona np. Hyson - Emperor’s Dream lub Jasmine Mistique
    - czajnik (najlepiej z termometrem)
    - dzbanek i filiżanki (najlepiej porcelanowe lub szklane)
    - zaparzacz do herbaty
    - łyżeczki do herbaty
     
Woda to podstawa

Jakość wody i sposób jej gotowania decydują o smaku herbaty. Najlepiej używać wody źródlanej, z niską zawartością minerałów. Proces gotowania wody trzeba kontrolować, aby zakończyć go
w momencie tzw. „białego wrzenia”. Jak go rozpoznać?

Proces wrzenia wody składa się z trzech etapów. W pierwszym, pęcherzyki powietrza odrywają się od dna i ścian czajnika i pojawiają się na powierzchni wody. W drugim, unoszą się do góry i woda lekko mętnieje. W tym momencie należy wyłączyć czajnik - woda została doprowadzona do „białego wrzenia”. Trzeba być czujnym - ten etap trwa krótko, potem woda intensywnie wrze i nie nadaje się już do zaparzenia herbaty, ponieważ zostaje pozbawiona dużej ilości tlenu. Tym samym, staje się twarda i w efekcie spowoduje ulotnienie aromatu herbaty.
Tak zagotowaną wodę schładzamy do temperatury ok. 60-80˚C. Jeśli nie mamy czajnika z termometrem, odstawiamy naczynie na ok. 10 minut - po takim czasie od momentu „białego wrzenia”, woda uzyska pożądaną temperaturę.

Akcesoria do parzenia herbaty

Do parzenia herbaty, najlepiej jest użyć porcelanowego lub szklanego czajniczka z zaparzaczem, który trzeba przelać gorącą wodą. W ten sposób, herbata, którą będziemy później w nim parzyć, nie straci ciepła. Liście herbaty bardzo szybko pochłaniają zapachy z otoczenia. Warto więc zadbać, aby przechowywać je w odpowiednich, szczelnie zamkniętych puszkach.

Jak parzyć?

W zależności od wielkości zaparzacza i pojemności czajniczka, wsypujemy do niego od dwóch do czterech łyżeczek herbaty. Średnio przyjmuje się 1 łyżeczkę na filiżankę herbaty. Zalewamy liście niewielką ilością wody (tak, żeby zaparzacz się zamoczył) i czekamy ok. 30 sekund, a następnie wylewamy napar. Pierwsze parzenie herbaty to, zgodnie z Chińską tradycją, płukanie liści. Zalewamy liście ponownie i parzymy herbatę ok. 2-3 minuty. Warto pamiętać, żeby nie wyrzucać liści po zaparzeniu herbaty. Nie licząc pierwszego naparu, który wylewamy - z tej samej porcji można jeszcze dwukrotnie parzyć herbatę.

A teraz cena, bo to pewnie wiele osób interesuje. Otóż sugerowana cena puszki herbaty (200 g) to 35 złotych. Dużo, mało? Rzecz względna. Sama kupuję herbaty zielone na wagę, których 100 g kosztuje 15 - 20 zł, więc wcale nie mniej niż testowane przeze mnie herbaty marki Hyson. A tu zyskujemy jeszcze szczelną puszkę, w której herbata doskonale się przechowuje zachowując swój aromat. Przyznam się, że jeszcze nie spotkałam jej w sklepach w moim mieście, ale mam nadzieję, że niebawem się pojawi, bo po Emperor’s Dream z pewnością sięgnę jeszcze wielokrotnie, gdyż urzekła mnie i smakiem i aromatem.

A na koniec niespodzianka. Przygotowałam dwa malutkie zestawy tych herbat dla dwóch osób (do degustacji), które powiedzą, że piją zieloną herbatę i przyznają się kiedy zaczęły i co je do tego skłoniło. Wybiorę dwie najciekawsze historie, na które czekam do jutra, do godziny 20.00. Wiem, że czasu mało, ale to szybka akcja ;-))

Ps. Tekst zaznaczony na czerwono nie jest mojego autorstwa - dostałam go jako instrukcję parzenia herbaty - bez oznaczenia autora tego vademecum. 

21 komentarzy:

  1. Ciekawa ta herbata, też bardzo lubię zieloną. Jak byłam w ciąży fantastycznie zastępowała mi kawę, ale więcej jak trzy filiżanki lekarz zabronił. Co do temp. wody zawsze mam z tym problem. Znajomi mają świetny czajnik, w którym można ustawić temperaturę. Nigdy ie parzyłam zielonej herbaty wodą mineralną, muszę spróbować. Ave! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam zieloną herbatę! Piję ją namiętnie od rana do wieczora. Uwielbiam odkrywać jej nowe połączenia z ziołami i owocami. Często sama robię takie mieszanki. A od kiedy piję? Wydaje mi się, że od zawsze, tak już do niej przywykłam :) I na pewno pić nie przestanę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też jestem fanką zielonej herbaty.
    Nawet nie pamiętam, jak się zaczęła ta miłość ...
    W każdym razie zdecydowanie sporadycznie pijam czarną. A czerwona mi niestety nie smakuje ... :/
    Zielona więc to jest to, co tygryski lubią najbardziej ;-)))

    /maua

    OdpowiedzUsuń
  4. no to próbujemy...

    Ja też pijam zieloną herbatę. Od chyba już ponad roku z kawałkiem. Zaczęłam z powodu odstawienia kawy porannej. Otóż zawsze piłam w pracy do śniadania kawę rozpuszczalną ale pewnego dnia zauważyłam, że taka kawa przecież nikogo nie obudzi a w takich celach ją pijałam. Ponadto picie kawy w dużych ilościach nie jest zbyt zdrowe. Pamiętam jak parę lat temu złapałam się na tym, że idąc do pracy pod stromą górę serce zaczęło mi strasznie kołatać jakby miało wyrwać się z piersi i nieźle się wtedy wystraszyłam. Zaczęłam się zastanawiać ile pijam kawy dziennie i doszłam do wniosku, że jedną rano do śniadania, potem drugą po południu i czasem jeszcze trzecią wieczorem ale dwie obowiązkowo. To się okazało za dużo więc ograniczyłam do jednej dziennie tj. rano w pracy do śniadania. Potem i z tej zrezygnowałam skoro mnie nie "budziła" i zaczęłam pić zielone herbaty bo wyczytałam, że są zdrowe. Podobnie jak Ty nie kupuję jednej i tej samej ale różne. Ostatnio kupiłam w Biedronce zieloną wymieszaną z białą a teraz mam w pracy zieloną z pigwą (pychota) z Bio-Active. Z kawy zrezygnowałam w tygodniu całkowicie i pijam już tylko w sobotę i niedzielę do śniadania. W tygodniu w pracy pijam tylko zieloną herbatę :) parzę do 3 minut jak napisali ale o tym białym wrzeniu nie wiedziałam :))) Taka moja historia :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Aha a poza konkursem śpieszę donieść, że Lu zrobił dziś pszenne tortille z Twojego przepisu. Kupiliśmy 4 sztuki ale zjedliśmy po jednej bo myślałam, że umrę ... wprawdzie jak już zawinął to mu się o sosie przypomniało aleśmy dołożyli w porę :))) sos tysiąca wysp kupiliśmy gotowy w makro bo go lubimy i używamy też do innych rzeczy :)))

    Pyyyyyychota, wprowadzamy na stałe do jadłospisu pod hasłem "szybko, smacznie i do syta" :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Margarytko!
    dośc długo jestem już smakoszką zielonej ale i czerwonej harbaty ,mam specjalny do jej zaparzania porcelanowy chiński kubeczek.Dlaczego własnie zielona stała się moim ulubionym napojem , a to dlatego,że wspaniale działa na moją nadawgę,czyli tkankę tłuszczową oraz obniża mój poziom cholesterolu dzieki zawartej w niej polifenolu.Przyznaję takiego sposobu parzenia herbatki nie znałam.Dziekuję za cenną informację.Miłego dnia życzę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Królowo, masz rację - zielona herbata fantastycznie zastępuje kawę :-) Ja też nie mam czajnika z termometrem, ale może zakup takiego w przyszłości warto rozważyć :-)

    Asiu, to tak jak ja - robię wiele różnych eksperymentów z zieloną herbatą - ostatnio dodałam kandyzowane mango i papaję do jaśminowej herbaty - wyszło bosko.

    Maua, czyli mamy podobnie z zieloną... a czerwona zaczęła mi smakować, gdy zaczęłam kupować tę aromatyzowaną bergamotką.

    Poluśka, no nieźle... rozpuszczalne świństwo... kawa rozpuszczalna to nie kawa. Dobrze, że zastąpiłaś ją zieloną herbatą. Zdecydowanie zdrowiej i smaczniej.
    Ja piję przeważnie jedną kawę dziennie - albo sypaną, albo z ekspresu i to przeważnie rano. A zielona herbata jest obecna stale w moim życiu...
    Bardzo się cieszę, że przepis wykorzystany, a jedzonko smakowało :-) Nigdy nie kupowałam gotowych sosów. Mówisz, że dobry? Mam słabość do Tysiąca Wysp z Kotanyi.

    Alutka, niewątpliwie masz rację - zielona herbata sprzyja diecie, zabija wolne rodniki i działa dobrze na nasze żyły... Super, że tak dużo ludzi jednak sięga po zieloną herbatę i się w niej rozsmakowuje. Mam kilka dzbanuszków, ale taki kubeczek porcelanowy do parzenia herbaty to świetny pomysł :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Margarytko, pijamy z mężem zieloną herbatę od kilku lat. Wcześniej piliśmy dużo kawy, podobnie jak Polly dużo za dużo. I przestawiliśmy się na zieloną herbatę, choć i z kawy całkiem nie zrezygnowaliśmy.
    Ufam Ci i wiem, że nie wciskasz kitów, dlatego z przyjemnością zaopatrzę się w puszkę tej herbaty z kwiatami, tylko powiedz w jakim sklepie ją będzie można dostać? Wcale nie taka droga za taką dużą puchę.
    Świetny ten opis parzenia herbaty, nigdy bym nie pomyślała o tym, że można ją zaparzyć dwa a nawet trzy razy. No i zawsze gotowałam wodę, odstawiałam na chwilę i zalewałam. Zaraz zrobię eksperyment z mineralną i pierwsze parzenie wyleję. Dam znać jak wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  9. W tym temacie i ja postanowiłam coś skrobnąć.
    Swoją przygodę z zieloną herbatą rozpoczęłam dawno temu, gdzieś w początkowych latach liceum. Mój "brat" wówczas już studiował w Krakowie i miał słabość do egzotycznych znajomości. Kiedyś przyjechał do domu z kolegą z Laosu. Lu ( tak było mu na imię ) przyniósł nam w prezencie herbatę. Niewiele powiedział jak z nią postępować, więc zaparzyłam ją po swojemu. Bardzo się rozczarowałam, bo herbata w ogóle mi nie smakowała.Dopiero po latach dowiedziałam się, że była to wysokogatunkowa zielona herbata sencha. Moje drugie spotkanie z zieloną herbata miało miejsce w Gdańsku, kiedy sama już studiowałam.
    Kolega zaprosił mnie kiedyś do akademika na herbatkę i była to zielona herbata. Musisz wiedzieć, że herbata zielona jeszcze wtedy nie była popularna w Polsce, a kolega kupił ją od znajomego marynarza. Kupił herbatę do której była dołączona instrukcja parzenia po angielsku. Namęczył się z tłumaczeniem, ale kiedy ja do niego przyszłam już wszystko wiedział i bardzo mi zaimponował. Zaparzył herbatę jak najbardziej lege artis i od tej chwili polubiłam zieloną herbatę i nie tylko:)
    Kiedy zielona herbata stawała się popularna, była ona naprawdę dobra.
    Teraz już jest dużo podróbek i nie wszystkie jej rodzaje mi odpowiadają.
    Od wielu lat znowu mieszkam w swoim mieście rodzinnym, w którym o dobrą herbatę niełatwo.
    Kiedyś będąc w herbaciarni kupiłam sobie gunpowder citrus, która mi bardzo smakuje. Tak więc reasumując - piję zieloną herbatę od dawna, raz częściej raz rzadziej, ale jest moją ulubioną na pewno. Ala

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja zieloną herbatę piję od trzech lat. Pierwszy raz był straszny. Spróbowałam jej pierwszy raz u Babci i od razu wyplułam. Stwierdziłam, że nigdy więcej nie wezmę tego świństwa do ust. Później jednak odkryłam zieloną herbatę z maliną. I ta przypadła do gustu moim kubkom smakowych :) A tak na poważnie zaczęłam pic zieloną herbatę po przeczytaniu książki "Antyrak", z której dowiedziałam się, że zielona herbata jest bardzo zdrowa. A skoro jest dobra i zdrowa, to dlaczego jej nie pić. A już w nadmiernych ilościach pijam ją, kiedy wyjątkowo pozwolę sobie na chipsy. Wtedy łagodzę wyrzuty sumienia i po niezdrowych chipsach piję bardzo zdrową zieloną herbatę :) A ostatnio smakiem zielonej herbaty zaraziłam moją dziewięcioletnią siostrę.

    OdpowiedzUsuń
  11. " Przygotuj herbatę z wody czerpanej z niezmierzonych głębin serca, wtedy herbata stanie się prawdziwym przeżyciem" - tak mawiał słynny japoński mistrz herbaciany Rikyu (1522-1591), i to jest dopiero - podejście do herbaty z uczuciem.

    Tak w zasadzie Margarytko, to ja herbaty mało pijam, wolę kawę. Ale jeśli już pijam to właśnie zieloną, ale też nie taką wyszukaną, jak Ty tu podajesz. Muszę jednak chyba to zmienić ..:))

    Serdeczności zostawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dorotko, to z kawą i herbatą macie podobnie jak i ja :-) Z kawy całkiem nie zrezygnowałam ale dużo więcej piję herbaty.
    Nie śmiałabym wciskać kitów. Piję tę herbatę prawie miesiąc i z czystym sumieniem ją polecam.
    A gdzie ją można kupić? Nie wiem, ale wysłałam już zapytanie. I jak tylko będę miała informację to dam znać :-)
    Czekam na wrażenia po eksperymencie.

    Alu, to jest dopiero historia :-) Ale masz rację, źle parzona zielona herbata nie jest zbyt smaczna. Ale Twój kolega już był obeznany, co mu się bardzo chwali :-)
    Masz rację, dziś można kupić wiele śmieciuchów i to jednak nie to samo, co dobra herbata. Ta, którą testowałam jest bardzo dobrej jakości i z pewnością po nią sięgnę, gdy tylko znajdę w sklepie.

    Marzycielko, nie da się ukryć, zielona herbata jest bardzo zdrowa, ale nie każdy jest w stanie się przełamać. Mój Zielonooki mówi, że świństwa nie pije. I mój brat kiedyś tak twierdził - dziś bardzo lubi, więc z wielką przyjemnością podzieliłam się z nim herbatką, którą dostałam.

    JaGo, ja kiedyś piłam dużo więcej kawy, ale zielona herbata ją wyparła i kawę piję tylko jedną dziennie. A dobra zielona jest naprawdę warta tego, aby pić ją częściej. Cytat bardzo mi się podoba :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaparzyłam herbatkę zgodnie z instrukcją. Faktycznie, jest dużo lepsza. Ech, jakim czasem człowiek jest ignorantem. Dziękuję Margarytko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dorotko, to ja bardzo się cieszę, że moja notka się do czegoś przydała :-)
    Pozdrawiam niedzielnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mogę powiedzieć że z tego co dowiedziałem się swego czasu w klubie miłośników dobrej herbaty to ogólnie każda jej wersja ma podobne własciwości :) Ja najwiećej dowiedziałam się o herbacie z tego wpisu http://klub.dilmah.pl/blog/2010/11/15/na-urode-herbata/

    OdpowiedzUsuń
  16. ja też potwierdzam że pyszne te herbaty są i polecam u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Doroto, to fajnie, że jest nas więcej :-))

    OdpowiedzUsuń
  18. Margarytko - bardzo, bardzo dziękuję za herbatki, breloczek, no i przyprawę. Wysłałam Tobie pieniądze za tandoori masalę, za dwa dni powinnaś dostać.
    Zaparzyłam sobie przed chwilą herbatę jaśminową, która mnie odpręży po ciężkim dniu:)
    Kurczaka Tandoori planuję zrobić w weekend, już nie mogę się doczekać!
    A i breloczek mi się przyda, bo mi ciągle nie po drodze, by sobie taką rzecz kupić:)Ala

    OdpowiedzUsuń
  19. Alu, czyś Ty się szaleju najadła? No wiesz co? Toż ja z dobrego serca i bez żadnych zobowiązań tą masalę dołożyłam. Ech, normalnie mnie zdenerwowałaś.... tylko bić i patrzeć, czy równo puchnie. Już ja Ci pokażę. To nie groźba, to obietnica :-))
    Mam nadzieję, że herbatka będzie smakowała.

    OdpowiedzUsuń
  20. Hey:) ciekawe są te herbatki;) bardzo lubie zielone i czerwone bardzo dobrze wpływają na mój organizm i żołądek ;) jednak z braku czasu i z braku finansów pijam głównie herbatki w torebkach, jedno z moich ulubionych jest herbata Dilmah, ma ciekawy smak i aromat:) jeśli tak jak ja lubisz eksperymentować z herbatkami polecam CI klub miłośników dobrej herbaty ;) można znaleźć tam dużo informacji dużo ciekawych newsów na temat herbat wszelkiego rodzaju :) dodatkowo mi spodobał się scrapbook, taka aplikacja do przerabiania zdjęć ;)) może i Ciebie zainteresuje ;) pozdrawiam serdecznie. Dziecinka

    OdpowiedzUsuń
  21. Moja ulubiona to zielona z pigwą-super pijam ją codziennie :)

    OdpowiedzUsuń

Spodobał Ci się przepis? Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza, dodaj G+.
Ugotowałaś/eś albo upiekłaś/eś coś z przepisu znalezionego na moim blogu? Podziel się swoją pracą, zrób zdjęcie i prześlij je do mnie mnie na adres margarytka75@vp.pl