Dzisiaj druga propozycja na wykorzystanie bobu w daniu obiadowym. Trochę obawiałam się, że będzie za suche, ale zupełnie niepotrzebnie. Oczywiście można dodać 2 – 3 łyżki śmietany (przed dodaniem makaronu), ale nie sądzę, aby było to konieczne – przynajmniej w moim przypadku :-)
Genialnym pomysłem okazało się dodanie włoskich ziół Kotanyi z młynka i odrobina chili. Nie dodawałam już soli, bowiem w młynku z włoskimi ziołami jest też gruba sól morska. Oczywiście można wykorzystać inne, ulubione zioła i dodać trochę soli, ale ja szczerze polecam te z młynka Kotanyi, bo są fajnie skomponowane i pięknie pachną.
A do przygotowania wykorzystałam po raz kolejny mój ceramiczny wok Delimano.
Przygotowanie tego dania zajmuje tyle czasu ile potrzeba na ugotowanie makaronu. Oczywiście przy założeniu, że bób ugotowaliśmy wcześniej :-). I po raz kolejny okazuje się, że można jeść dietetycznie i jednocześnie smacznie.
Więc do dzieła :-)
Składniki na 2 porcje obiadowe:
120 g makaronu pełnoziarnistego tagliatelle
200 g fileta z kurczaka
250 g ugotowanego i obranego bobu
½ czerwonej papryki
1 łyżka oliwy
biały pieprz mielony
chili – młynek Kotanyi
włoskie zioła – młynek Kotanyi
1 łyżka posiekanych świeżych listków bazylii
Makaron ugotować al dente w dużej ilości lekko osolonej wody. W czasie, gdy makaron się gotuje filety z kurczaka pokroić w kostkę wielkości kęsa. Paprykę obrać, pokroić w paseczki.
W woku rozgrzać oliwę, wrzucić kurczaka i paprykę, wsypać szczyptę białego pieprzu i podsmażyć. Dodać odrobinę chili (dwa razy przekręciłam młynkiem) i włoskich ziół.
Gdy kurczak będzie usmażony wrzucić bób i ugotowany, odcedzony makaron. Wszystko razem wymieszać i posypać posiekaną bazylią. Na koniec wszystko oprószyć jeszcze odrobiną włoskich ziół.
Dla mnie danie rewelacyjne;) uwielbiam bób, tym bardziej podoba mi się takie połączenie
OdpowiedzUsuńMargarytko, jesteś szybsza niż błyskawica. Kolejne pyszne danie się szykuje. Wygląda bardzo apetycznie. Dobrze, że kupiliśmy dziś cały kg bobu. Paprykę mam, filety z kurczaka w zamrażarce. Makaron też jest, więc nie muszę myśleć nad jutrzejszym obiadem. Chyba dzięki Tobie zacznę jeść bób inaczej niż zawsze.
OdpowiedzUsuńA i melduję, że mam też młyneczki z Kotanyi. Jakiś czas temu teściowa zrobiła mi prezent i kupiła mi zestaw 10 młynków. Masz rację są świetne.
muszę przeczekać ten sezon na bób ;DDD
OdpowiedzUsuńPanno Malwino, dziękuję - połączenie okazało się bardzo smaczne.
OdpowiedzUsuńDoroto, Ty jednak jesteś niemożliwa z tym wypróbowywaniem przepisów. Ale cieszę się, że Cię inspiruje i że po tylu miesiącach jeszcze chce Ci się chcieć.
Ja aż tyle młynków nie mam, ale te, które mam bardzo sobie chwalę. Ale Twoja teściowa poszalała. Fajnie, że o Ciebie dba.
Polly, chyba nie masz innego wyjścia :-)) Może flaczków?
Danie w sam raz dla takiej miłośniczki bobu jak ja :) Pozdrawiam http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/
OdpowiedzUsuńMargarytko, mam zamiar wypróbować oba przepisy z bobem, ponieważ zawsze czakam kiedy się pojawi, a jak już jest to nie możemy się najeść.Mam pytanie u ciebie bób jest taki zieleniutki, a mój po ugotowaniu wygląda kolorystycznie nie ciekawie jakiś taki szarawy i jeszcze jedno zapytanie, czy przed zamrożeniem trzeba go ugotować? Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńMopsiku, to szczerze polecam, bo wyszło pycha. Zielonooki zażyczył sobie na weekend :-)
OdpowiedzUsuńAluto. Bób jest zielony, bo gotuję go bez przykrycia. Jeśli przykryjesz, to podobnie jak groszek zrobi się taki bury. Oczywiście skórka jest ciemniejsza, ale w środku pozostaje śliczny zielony - taki jak widać na zdjęciu.
A jeśli chodzi o mrożenie, to trzeba go zblanszować - tzn zanurzyć na około 2 minuty we wrzątku, potem w zimnej wodzie i dopiero zamrozić.
jak zwykle jedzonko wygląda zachęcająco :) robię podobne danie, ale bez bobu i papryki. Dodaję do potrawy brokuły i pomidory.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się przełamać do bobu na gorąco ;))
Dziękuję bardzo, wiedziałam,że na Ciebie można zawsze liczyć, jesteś cudowna !
OdpowiedzUsuńJestem tu po raz pierwszy. Siedzę od 18.30 i nie mogę wyjść z podziwu dla Twojej dokładności, wyczucia smaku i pomysłowości. Jesteś dziewczyno genialna. Od razu chce się człowiekowi gotować. Nie jestem mistrzynią w kuchni, ale Twoje przepisy są tak napisane, że od jutra zaczynam próbowanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, życzę wytrwałości i wielu pomysłów :-D
Gosia
Margarytko, jestes dla mnie niedoścignionym wzorem!!!
OdpowiedzUsuńO rety! Ty to jednak mi zawsze soki trawienne pobudzisz ... ;-)))
OdpowiedzUsuńMniami ;-) Na samą myśl o tych pysznościach mi się buzia uśmiecha ;-)
Maua
Nikko, z brokułami też robiłam, ale bez pomidorów, za to z kurkami :-) Tu wariacji jest cała gama i absolutnie nie będę Cię przymuszała do bobu :-) To tak jakby mnie ktoś próbował przymusić do szpinaku na ciepło ;-)) Do spróbowania zachęcam, ale to zawsze musi być Twój wybór.
OdpowiedzUsuńAlutka, jeśli tylko wiem to zawsze chętnie się wiedzą podzielę... a jak nie wiem to mówię wprost ;-)))
Gosiu, bardzo dziękuję Ci za miłe słowa. Mam nadzieję, że przyłączysz się do wspólnego gotowania i znajdziesz tu coś dla siebie.
Robertowa, normalnie mnie zawstydzacie, ja naprawdę ciągle się jeszcze kuchi uczę i daleko mi do jakichkolwiek wzorów :-)
Maua, teraz mnie rozbawiłaś :-) Ale cieszę się, że moje danie dobre myśli przywołuje :-) Pozdrawiam Cię ciepło.
Kolejna superowa propozycja, ale na razie nie ugotuję, bo od dwóch tygodni prawie codziennie u mnie bób:)
OdpowiedzUsuńKupię dzisiaj jakąś rybę i z nią poszaleję. Ala
Alu, to tak jak u mnie... jem go od miesiąca, z tym, że z przerwami :-) Ale Zielonooki zażyczył sobie to danie na weekend :-)
OdpowiedzUsuńpysna propozycja i mój ulubiony makaron w tle:)
OdpowiedzUsuńZobaczę co da się w kwestii bobu zrobić ;)))
OdpowiedzUsuńSzpinaku też nie lubię. Odtrąca mnie na sam jego zapach. Jednak raz w Niemczech dałam się skusić we włoskiej restauracji na penne w sosie szpinakowym i byłam zdziwiona rewelacyjnym smakiem tej potrawy. Sos był tak doprawiony, że nie czuło się aż tak bardzo smaku samego szpinaku.
W domu próbowałam wyczarować podobne danie, ale przepisy się nie sprawdziły.
U nas we włoskich knajkach jak na razie nie natrafiłam na równie smaczne penne ze szpinakiem jak wtedy w Niemczech. Niestety.
Wygląda rewelacyjnie :) Coś mi się zdaje, że w weekend zabiorę się za kucharzenie :)Oj Margarytka, Margarytka przez Ciebie będę stać przy garach, no wiesz! :))) Mniejsza z tym kucharzeniem, gorzej jak przestanię mieścić się w spodniach :)
OdpowiedzUsuńMoniko, dziś była powtórka z rozrywki :-)
OdpowiedzUsuńNikko, to i tak jesteś odważna, ja ciągle nie mam dosyć samozaparcia, aby sięgnąć po danie ze szpinakiem.
Margo, kuchnia wzywa... i czeka na Ciebie z utęsknieniem. Jak pokucharzysz to daj znać, co upichciłaś :-)
Margarytko, nawet nie wiesz ile mnie to wtedy kosztowało. Ale dzięki namowom ostatecznie się przemogłam :)
OdpowiedzUsuńNikko, mogę się tylko domyślać, bo pewnie przeżywałabym to podobnie :-)
OdpowiedzUsuńFajnie się prezentuje to danie - świetne zestawienie kolorów i smaków.
OdpowiedzUsuńHaniu, równie dobrze smakuje :-)
OdpowiedzUsuńDanie było przepyszne. Dziękuję za to, że nie muszę myśleć co ma być na obiad.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę. Cieszę się, że znajdujesz tu ciągle coś dla siebie.
OdpowiedzUsuńPycha!!! Nie miałam w domu bazylii, wiec dałam pietruszkę. Dorzuciłam resztkę suszonych pomidorów i posypałam prażonym słonecznikiem. No i nie mogłam się oderwać od talerza:) Tylko to skubanie bobu ze skórek nie jest fajne.
OdpowiedzUsuńRita
O widzisz i to jest pomysł na utylizację resztek :-) Najgorsze jest to, że czasem trudno potem takie danie powtórzyć. Super pomysł z tym słonecznikiem.
Usuń