Już od jakiegoś czasu chodziły za mną gołąbki. Nawet kupiłam i zmieliłam mięso, a gdy zabrałam się za kapustę okazało się, że z zewnątrz piękna, a w środku czarna. Cóż, wyrzuciłam kapustę, a mięso zamroziłam, bo mi się nie chciało jechać jeszcze raz na targ. Ale dziś mnie naszło i zrobiłam. Nawet szybko mi to poszło. Wczoraj nie gotowałam (byliśmy z Połówkiem na wycieczce w Kruszwicy i Inowrocławiu), więc dziś już miałam ochotę coś upichcić.
Moja babcia i mama robiły gołąbki z samym mięskiem, ale do czasu.
Gdy byłam mała nie chciałam ich jeść, aż pewnego dnia mama, która odbierała mnie od niani dowiedziała się, że byłam łaskawa zjeść gołąbka. Mama się zdziwiła, bo do tej pory to było z kategorii „bee”. No i pewnego niedzielnego przedpołudnia moja niania (mieszkała dwa piętra niżej) przytargała miskę gołąbków na niedzielny obiad. I co się okazało? A no to, że gołąbki są z ryżem i mięsem. I takie mi smakowały. Od tej pory mama robiła dwa rodzaje: z samym mięsem i mieszane.
Jadłam już wiele rodzajów gołąbków: z kaszą, z grzybami, z warzywami ale te moje smakują mi najbardziej. Robię gołąbki z tzw. podwójnym liściem – w duży liść wkładam mały i dopiero farsz. I najbardziej smakują mi gołąbki ze zwykłej kapusty, choć zdarza się, że robię też z włoskiej czy pekińskiej.
Z tej ilości składników wychodzi mi 16 – 18 gołąbków, wszystko zależy od tego jak wiele liści ma kapusta.
Ja najchętniej jem gołąbki obsmażone na złoto na maśle. I do tego nie trzeba mi nic więcej. Ale Zielonooki lubi z ziemniakami i sosem pomidorowym, więc przeważnie takie właśnie przygotowuję.
Składniki na 16 - 18 sztuk
duża biała kapusta
1 kg mięsa od łopatki
3 - 4 cebule
1 szklanka suchego ryżu (ostatnio daję tylko pół szklanki + szklanka wody)
sól, pieprz, majeranek
3 - 4 łyżki oleju
kilka ziaren pieprzu
5 ziaren ziela angielskiego
2 duże liście laurowe (u mnie przyprawy Kotanyi)
Sos:
500 ml tomatery albo gęstego soku pomidorowego
1 czubata łyżka mazeiny
1 łyżeczka cukru
szczypta chili
sól, pieprz
ulubione suszone zioła
opcjonalnie 2 łyżki śmietany do sosów (ja nie daję)
Mięso zmielić. Ryż opłukać, wsypać do garnka, zalać 2 szklankami wody, zagotować i wyłączyć (ryż wciągnie wodę).
Cebulę obrać i pokroić w drobną kostkę, usmażyć na oleju. 1/3 usmażonej cebuli odłożyć, resztę dodać do zmielonego mięsa. Mięso, ryż i cebulkę doprawić solą i pieprzem (2 płaskie łyżeczki soli, 1 łyżeczka pieprzu), dodać 3 – 4 łyżki startego w dłoniach majeranku i całość wyrobić na jednolitą masę.
Kapustę obrać ze zwiędniętych liści, wykroić głąb. W dużym garnku (takim, żeby zmieściła się kapusta) zagotować wodę. Włożyć kapustę: dziurą po głąbie do dołu i parzyć około 10 minut (przy młodej albo włoskiej kapuście wystarczą 3 - 4 minuty). Obrócić na drugą stronę i parzyć jeszcze przez chwilę. To sprawi, że liście odejdą i nie będą porwane. Widelcem ściągać po kolei liście i odkładać do miski. Z każdego liścia skroić stwardniałą część od strony głąba.
Przygotować liście (mniejszy ułożyć na większym) i farsz podzielić na tyle części ile jest liści do wypełnienia.
Liście napełnić farszem i zawinąć. Najpierw przykryć farsz brzegiem kapusty, następnie złożyć boki i zwinąć. Z tak zwiniętego gołąbka farsz nie ma prawa się wydostać.
I w taki sposób zwinąć wszystkie gołąbki.
Odłożoną cebulkę przełożyć do garnka, w którym będą gotowane gołąbki (dno garnka można wyłożyć niepotrzebnymi liśćmi, ale ja tego nie robię), ułożyć ściśle jedną warstwę gołąbków, wlać tyle wody (ja zostawiam wodę od parzenia kapusty), aby ta warstwa była zanurzona do 2/3 i posolić każdego gołąbka.
Ułożyć kolejną warstwę i również posolić. Wrzucić do garnka liść laurowy, ziele i pieprz i gotować około 80-100 minut, aż gołąbki będę miękkie a mięso w środku ugotowane.
Ugotowane gołąbki przełożyć do dużej miski, a do garnka (do wody, która została - jeśli jest jej za dużo, to część odlać) wlać tomaterę (sok pomidorowy), dodać chili, pieprz, cukier i sól (jeśli trzeba – ja przeważnie nie dodaję, bo sos jest dosyć słony), a na końcu suszone zioła. Mazeinę rozrobić w niewielkiej ilości zimnej wody, wlać do sosu, zagotować. Spróbować i ewentualnie jeszcze dodać soli albo pieprzu.
Gołąbki polać sosem i podawać... Zielonooki je z ziemniakami, ja bez... ale za to dwa :-)
Nie było mnie raptem dwa tygodnie, a tyyyyle pyszności tutaj znów :)
OdpowiedzUsuńJutro mam jeszcze wolne, więc skorzystam z jakiegoś nowego przepisu i coś popichcę :))
Ja też lubię gołąbki z mieszanym farszem tj. mięsno-ryżowym. Takie od zawsze robiło się u mnie w domu.
denerwuje mnie to babskie gadanie -tytuł strony jest mrozić czy wekować -a tu ględzenie o niczym niech która napisze konkretnie co robi z pozostałymi gołąbkami i jak dokładnie je wekuje czy z sosem ,ile w słoiku lub mrozi, każdy oddzielnie czy mogą się sklejać?,a po tym można po ględzić do woli o.k?
UsuńAnonimowy, a gdzieś Ty wyczytał, że tytuł strony to "mrozić czy wekować"? Coś Ci się pomieszało i to mocno. To moja strona i będziemy sobie ględzić ile nam się podoba, a jeśli Ciebie to denerwuje, to Twój problem, nie nasz. Wystarczyło zadać normalne pytanie o mrożenie czy wekowanie, a nie wyjeżdżać z głupimi tekstami. Na przyszłość jednak grzeczniej proszę.
UsuńGołąbki możesz zawekować lub zamrozić w sosie albo zamrozić bez sosu, a sos dorobić później (po rozmrożeniu). To od Ciebie zależy czy potrzebujesz mieć pojedyncze sztuki czy np. cztery od razu. Gołąbki podczas mrożenie się skleją, jeśli będą się dotykały w pudełku czy woreczku.
Jeśli chcesz wekować, to trzeba je włożyć po ostygnięciu do słoika, zalać zimnym sosem, zakręcić, wstawić do garnka wypełnionego zimną wodą do 2/3 wysokości słoika (słoiki powinny być jednakowej wielkości) i od chwili zagotowania wody pasteryzować około 30 - 40 minut. Wyciągnąć, ostudzić i po 24 - 36 godzinach pasteryzację powtórzyć, zabezpieczy to słoiki przez powstaniem jadu kiełbasianego.
Jeśli chcesz zamrozić to możesz zimne gołąbki włożyć do pudełek albo woreczków po tyle sztuk ile jest Ci potrzebne i do zamrażarki, a po rozmrożeniu dorobić sobie sos. A możesz i włożyć do pudełek, zalać sosem i w takiej postaci zamrozić. Z mrożeniem jest mniej pracy niż z pasteryzacją.
Uwielbiam gołąbki, już dawno nie jadłam a Twoje wyglądają niesamowicie apetycznie :-)
OdpowiedzUsuńTwoje gołabki wyglądają bardzo smakowicie. U mnie w domu zawsze robiło się je z ryżem, ja natomiast dodaję jeszcze pieczarki.
OdpowiedzUsuńwww.domowe.blog.pl
Zjem z ryżem, ale robię tylko z samym mięsem, tak robiło się u mnie w domu. Gołąbki lubię o każdej porze roku i w sosie pomidorowym (robionym tylko i wyłącznie z produktów firmy Primo Gusto - może być sok, albo koncentrat), ale najlepsze są z pierwszej młodej kapusty.
OdpowiedzUsuńGołąbki robię podobnie,i dodaję zawsze kminek :D
OdpowiedzUsuńByłaś w Inowrocławiu, mogłaś chwalić sie wcześniej, to zaprosiłabym na kawę i Złotą Rosę z Twojego przepisu, wszak mieszkam kilka km od Inowrocławia :)
Ostatnio właśnie robiłam gołąbki(po swojemu...choć przepisy przecież są podobne) i wyszły pyszne :). U mnie mogą je jeść właściwie cały dzień (na obiad i na kolację)! Ale zainteresował mnie Twój sos.... Może jestem trochę zacofana :(,ale kto pyta nie błądzi....co to jest ta mazeina? Wprawdzie mój sos pomidorowy nie jest zły, ale może Twój będzie lepszy...:):) Pozdrawiam.... Kaśka
OdpowiedzUsuńNikko, no wiesz, dwa tygodnie to kawał czasu :-)) Gotuj, gotuj...
OdpowiedzUsuńMoja mama też od wielu lat robi mieszane, choć kiedyś to było samo mięso.
KaJt, dziękuję... ja już w tym roku robiłam 3 raz, bo też lubię.
Dorota, próbowałam z pieczarkami, ale to jednak dla mnie nie to, choć jeśli ktoś lubi to dlaczego nie poszaleć. Żona mojego kuzyna też dodaje pieczarki, a zamiast ryżu kaszę jęczmienną - z przyjemnością je jem, ale jak już robię to z własne :-)
Izarys, to ja odwrotnie - dziś już z samym mięsem zjem, ale wolę z ryżem. No tak, z młodej kapusty są najlepsze - robiłam dwa razy pod rząd w tym roku, ale mogę jeść je cały rok. No popatrz, też używam Primo Gusto, ale jak raz zrobiłam ze świeżego soku Marwitu to była już prawdziwa poezja... no tylko, że trochę drogi jak na sos.
Paproszku, ja kminek tylko do kiszonej kapusty i to bardzo oszczędnie :-)
A ten Inowrocław wyszedł tak przy okazji, więc nie miałam kiedy si chwalić :-))... mieliśmy jechać do Kruszwicy, ale Zielonooki wynalazł, że w Inowrocławiu jest piękny park i tężnie, więc skorzystaliśmy i w drodze z Kruszwicy kilka godzin tam spędziliśmy :-)
Kasiu, to ja mam tak samo, mogę jeść gołąbki na obiad i na kolację. Bardzo lubię. A jeśli chodzi o mazeinę to jest to skrobia kukurydziana, która doskonale nadaje się do zagęszczania - spełnia rolę mąki, ale zużywa się jej mniej i sos jest bardziej aksamitny.
robisz takie same gołąbki jak ja i moja mama:) i tak samo jak Zielonooki preferujemy z ziemniaczkami i sosem pomidorowym:D
OdpowiedzUsuńTrochę gotowałam podczas urlopu, więc tak całkiem się nie odzwyczaiłam ;))
OdpowiedzUsuńZrobiłam roladki po prowansalsku. Nie zawijałam w szynkę, bo nie miałam odpowiedniej, ale są smaczne. Zrobiłam więcej, co by na jutro było, ale zdaje się, że resztę zjedzą do kolacji :)))
Aaaa i zapomniałam napisać jak można jeść gołąbki z ziemniakami? :) spotkałam się już nie raz z taką kombinacją, ale zawsze się dziwię, po co ziemniaki do gołąbków :)
Moniko, to znaczy, że robisz równie pyszne i gołąbkiem u Ciebie bym nie wzgardziła :-)
OdpowiedzUsuńU mnie w domu rodzinnym zawsze się jadło gołąbki z sosem, ale bez ziemniaków - tylko tata lubił z ziemniakami, potem dołączyła bratowa i Zielonooki. Więc jest pół na pół, bo dzieciaki nie jedzą gołąbków :-)
Nikko, to podziwiam, bo ja przez cały urlop nie ugotowałam ani jednego obiadu :-) Cieszę się, że roladki smakują, choć z szynką byłby pewnie jeszcze lepsze :-))
Hahaha... ja też nie rozumiem, no bo jak można jeść ryż z ziemniakami... no, ale o smakach trudno dyskutować. Ja np. sałatkę jarzynową z ziemniakami jem z chlebem, co nieustannie dziwi moją mamę :-))
Jak zakupię odpowiednią szynkę do zawijania, to następnym razem zrobię zgodnie z Twoim przepisem ;)
OdpowiedzUsuńGusta kulinarne są prze-różne. Mój np. potrafi zjeść kanapkę z wędliną, pomidorem i musztardą. Wędlinę smaruje musztardą i na nią kładzie pomidory. Dla mnie taka kombinacja, musztarda z pomidorami, jest nie przełknięcia :)
U mnie sałatkę czosnkową z zmieniakami i ogórkiem też jedzą z chlebem. Makaronową sałatkę też. Różnie to bywa z łączeniem produktów :)
w moim mieście Pani była :) jak się inowrocław podobał? ja uwielbiam gołąbki z mięsem i z ryżem :)
OdpowiedzUsuńBardzo apetyczne gołąbki! U mnie w domu dodawało się do farszu oprócz ryżu kaszę jęczmienną.
OdpowiedzUsuńGołąbki są pyszneee ;D a te wyglądają wyjątkowo apetycznie ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://profit-confidential.blog.onet.pl/
Nikko, jak będziesz miała okazję to wypróbuj, naprawdę warto...
OdpowiedzUsuńNo i teraz się uśmiałam, bo ja też, jak Twój mąż potrafię zjeść kanapkę z wędliną, musztardą, a jeszcze lepiej z chrzanem i pomidorem, ogórkiem czy papryką :-) Mój starszy brat nauczył mnie kiedyś jeść żółty ser z musztardą :-)) A na jednym z obozów harcerskich koleżanka namówiła mnie na kanapkę z żółtym serem i dżemem i też była niezła :-)
A ja czasem, gdy mam ochotę na słodkie śniadanie na wafle ryżowe nakładam twarożek, a na to dżem :-)) Kiedyś jadłam twaróg tylko w wersji pikantnej, dziś lubię też na słodko.
Tak więc łączenie smaków bywa przedziwne i czasem wydaje nam się niejadalne, a smakuje naprawdę dobrze.
Xximpolite, bardzo podobała nam się ta część parkowa - ogromny, cudownie utrzymany park i tężnie.
Natomiast jeśli chodzi o centrum to niewiele widzieliśmy. Urzekł mnie stary tramwaj w rynku. I kompletnie rozczarowały naleśniki w knajpce na deptaku (skusiliśmy się na nie, bo w Radomiu ta sieć ma rewelacyjne naleśniki).
Jadalnepijalne, dziękuję. Połączenia ryżu z kaszą nie próbowałam. Jadłam z samą kaszą zamiast ryżu, ale to mogłoby być ciekawe połączenie smakowe - spróbuję zrobić z małej porcji i sama się przekonam ;-)
Dagmara, rzeczywiście, gołąbki są pyszne i nie mogę się z Tobą nie zgodzić ;-) Pozdrawiam.
Pani Margarytko, mam pytanie co do ogórków z poprzedniego posta. Ułożone w słoiczkach trzeba zalewac gorącą czy przestudzoną zalewą? Mam w planach je zrobic dziś,a to moje drugie w życiu ogórki. Ale mam nadzieję, że będą pyszne, bo robiłam z Pani przepisu szybkie ciasto z owocami i kruszonką i wyszło genialne :)) pozdrawiam! P.D.
OdpowiedzUsuńP.D., zalać gorącą zalewą. Gdyby było inaczej to bym napisała :-)))
OdpowiedzUsuńPs. Tu ta "pani" jest niepotrzebna. Pozdrawiam ciepło.
Za gołąbki dam się pokroić :)Kiedyś próbowali mi je obrzydzić, mówiąc, że to są te latające, bo rzucałam się do gara jak na czekoladę :)Jeszcze sama nigdy nie robiłam, to chyba najwyższy czas spróbować :)
OdpowiedzUsuńMargo, no to nieźle próbowali Cię wkręcić :-) Ja też gołąbki lubię i robiłam je z mamą od kiedy pamiętam. A sama to już dziesiątki razy je robiłam. Ale całkiem niedawno uczyłam moją sąsiadkę - jest rok ode mnie starsza, ma już dorosłą córkę, a to był jej gołąbkowy debiut. Jak widać jak się chce, to się da.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoje pierwsze, samodzielnie zrobione gołąbki.
ech... ale trafiłam z tą musztardą i pomidorami ;)))
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, gusta kulinarne są przeróżne. Dla jednych pewne kombinacje będą dziwne, dla innych normalne :)
a męża jeszcze nie mam ;))
Nikko, a trafiłaś :-)))Ale w sumie fajnie, że ludzie stosują takie różne dziwne połączenia, bo kuchnia eksperymentalna jest ekscytująca.
OdpowiedzUsuńA, to przepraszam, mam nadzieję, że Cię z tym mężem nie uraziłam :-))
oczywiście, że nie ;))
OdpowiedzUsuńNikko, ufff... :-)
OdpowiedzUsuńKupilam wielka kapuste (ciezka ja dostac a jak jest to przecieta na pol, maz mi duza upolowal w polskim sklepie) !!! I jestem prawie gotowa na twoje golabki :)))) Margarytko, jest nas dwoje a tu 16- 18 golbkow... pytanie jest nastepujace: cy mozna je zarmrozic? Jesli tak to na jak dlugo? Jesli nie to komu mam je wyslac? ;)
OdpowiedzUsuńKasiu, nas też jest dwoje, więc gołąbki mrożę regularnie (dwa zawsze daję sąsiadce - mieszka sama i uwielbia moje gołąbki). Wkładam do pudełek, zalewam sosem (albo i nie jak mam za mało) i zamrażam - dwa - trzy miesiące spokojnie mogą stać w zamrażarce. A rozmrażam w naturalny sposób - wyciągami wieczorem, zostawiam na blacie i rano są rozmrożone :-)
OdpowiedzUsuńDziekuje :)
OdpowiedzUsuńKasiu, nie ma za co :-)
OdpowiedzUsuńGolabki zrobione. Moglam wiecej posolic ale i tak wyszly bardzo smaczne. Lubie majeranek wiec to jest to ! Maz sie podejrzanie patrzy na krwisty sos ale wiem ze jak zacznie jesc to bedzie go ciezko wyhamowac :P dlatego czesc golabkow schowala sie przed nim w zamrazarce :D
OdpowiedzUsuńKasiu, rozpuszczasz tego swojego męża, ale dobrze, niech zna nasze polskie smaki :-)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o sól to ja jej używam mało i czasem moje danie niektórym wydają się niedosolone (więc musisz Kasiu wziąć na to poprawkę :-)), ale jeśli dam więcej to jest za słone. Moja mama soli więcej i dla mnie prawie wszystko jest za słone. Gdy dużo gotowałam na parze przekonałam się, że sól nie jest mi niezbędna i zaczęłam solić znacznie mniej.
Ja staram sie solic mniej i przywyczajam sie do tego. Jednak wciaz zdaje sobie sprawe jaka duza jest sila soli! Meza rozpuszczam bo lubie gotowac a mama mnie nigdy do kuchni nie wpuszczala... teraz mam swoja i uwielbiam korzystac z twoich przepisow! A jak maz mowi ze moje (nasze) golabki sa lepsze niz mojej mamy to juz nawiekszy komplement :P Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńKasiu, ograniczenie soli nie tylko dobrze wpływa na nasze zdrowie, ale przede wszystkim pozwala odkryć faktyczny smak potraw. W moim parowarze nie można używać soli, więc gdy pierwszy raz jadłam ziemniaki bez soli to smakowały dziwnie, ale zaczęłam dokładać bazylię i inne zioła i okazało się, że sól nie jest najważniejsza.
OdpowiedzUsuńNo, skoro mąż stwierdził, że Twoje lepsze niż mamine to ja już nic nie mówię :-)) Moja mama bardzo chętnie wpuszczała mnie do kuchni, bo sama gotować nie lubiła i nie lubi (choć robi to całkiem dobrze).
Witam, jestem tu pierwszy raz i bardzo mi się podoba:) Mam wrażenie, że przepisy są tradycyjne, ale w ciekawej formie:) Ja gołąbki robię "na łatwiznę" - szklę cebulkę, mieszam z mięsem Indykpolu zmielonym drobiowym, dodaję pietruszkę lub koperek, bułkę namoczoną w mleku i zawijam w podgotowane wcześniej listy kapusty. Zalewam bulionem i sosem pomidorowym i duszę:) Wychodzą bardzo delikatne.
OdpowiedzUsuńNie kupuję gotowego mielonego mięsa, więc z pewnością nie sięgnę i po to, o którym piszesz. Ale jeśli Tobie smakuje to ja nie mam nic przeciwko - każdy ma prawo do własnych wyborów. Ja wolę kupić mięso w kawałku i sama zmielić :-)
UsuńNo i lubię gołąbki z dodatkiem ryżu, więc takie właśnie robię. Każdy ma jakiś swój sposób - najważniejsze, aby nam i naszym bliskim smakowało.
Masz rację, jeśli ktoś ma czas, to najlepiej zmielić samemu!:) Ale jeśli ktoś wraca później z pracy i chce zrobić coś "na szybko", to tamto sprawdzi się chyba lepiej niż np. zmielone w sklepie na wagę, bo nigdy nie wiadomo co to dokładnie, jak przechowywane itd. Koło mnie w sklepie mają do cięcia drewna taki drewniany klocek, który nie wygląda na wymieniany regularnie. Aż strach pomyśleć co w nim siedzi:)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja też pracuję, ale wychodzę z założenia, że 5 minut mnie nie zbawi, bo mniej więcej tyle czasu trwa zmielenie mięsa. Poza tym już gdzieś w jakimś poście wspominałam, że życie sobie ułatwiam i od razu kupuję 2 - 3 kg mięsa, mielę wszystko, dzielę na porcje i zamrażam. Wieczorem wyciągam porcję i na drugi dzień mam świeże mięso. To wiele ułatwia :-)
UsuńOczywiście, jeśli mamy wątpliwości co do czystości w sklepie to lepiej nie ryzykować i kupić to pakowane próżniowo.
U nas można sobie wybrać kawałek mięsa i poprosić o zmielenie, a maszyna jest myta codziennie (koleżanka tam pracuje i sama dla siebie mięso mieli, więc nie sądzę, aby ryzykowała :-)
Witaj Margarytko,gołąbki uwielbiam i mogę je jeść przez cały tydzień,również robię z ryżem i mielonym.Przygotowuję gołąbki w podobny sposób,jednak ja układam gotowe gołąbki na patelni lub w garnku (jedną warstwę),podlewam wywarem i duszę.Nie ukrywam,że cały piec mam zastawiony garami a Twoja metoda znacznie ułatwiła by mi zadanie.Ty masz ułozone "piętrowo" i mam w związku z tym pytanie: czy warstwa dolna nie jest zbyt miękka w stosunku do górnej?
OdpowiedzUsuńAsiu, od zawsze gotuję gołąbki w ten sposób i nie zauważyłam, aby była jakaś różnica miedzy gołąbkami. Gotują się równomiernie, wszak garnek jest przykryty i jednakowa temperatura zachowana. Wszystkie w jednym garnku i spokój :-)
UsuńW takim razie, przy najbliższej okazji zastosuję metodę margarytkową :))
UsuńAsiu, spróbuj i sama ocenisz jak smakuje Ci bardziej :-)
UsuńZrobione-zjedzone.Metoda "piętrowa" duszenia gołąbków zagości w mojej kuchni na stałe,że ja sama na to wcześniej nie wpadłam :). Dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAsiu, na naukę nigdy nie jest za późno :-)) Bardzo się cieszę, że pomysł się sprawdził.
UsuńCałkiem inny sposób na kapustę :)
OdpowiedzUsuńPiekarnik - na najniższej półce blaszka do połowy napełniona wodą, wyżej półka z kratką. Na półce z kratką układam kapustę z wydrążonym (ile się da)głąbem . Głąbem do dołu. Temp. ok 160 st. termoobieg. Po ok 15 min. można wyją główkę, zdjąć kilka liści. Ponownie włożyć do piekarnika i po kilku minutach wyjąć kapustę i zdjąć kilka liści ( trochę podkroić głąba ).
Tak do skutku. Dzięki temu unikam poparzenia przy wyciąganiu liści z wrzącej wody.
Pozdrawiam.
zielony groszek
Można i tak, choć ja pozostanę przy swojej wersji. Dla mnie za dużo zachodu z tym piekarnikiem, za dużo mycia (i blaszka i kratka) W garnku parzę kapustę i w tym samym garnku gotuję potem gołąbki (nawet nie trzeba go myć). Nigdy się jeszcze nie poparzyłam. Poza tym przez 20 minut to ja mam sparzoną i obraną całą kapustę :-) Nie będę sobie utrudniać tego, co idzie mi szybko i sprawnie.
UsuńAle jeśli Tobie tak wygodnie to wszystko w porządku :-)
Szukałam przepisu,który zrozumiem,bo robię gołąbki pierwszy raz i weszłam na Twojego bloga i od razu znalazłam ;-) Dziś będę robić. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że gołąbki będą udane i będą smakowały.
UsuńMargarytko, przypadkowo znalazłam Twoje zdjęcie tutaj: http://www.restauracjapalermo.com/golabki-sosem-pomidorowym-p-137.html
OdpowiedzUsuńAnno, dziękuję za czujność - już mi o tym wiadomo.
Usuńhej ;D czym mogę zastąpić mazeinę? nie mam już pomysłu gdzie mogę jej szukać [mieszkam w Anglii] W sumie mogłabym zrobić inny sos ale chciałabym spróbować ten :)
OdpowiedzUsuńpzdr Magda :)
Magdo, mazeinę możesz zastąpić zwykłą pszenną mąką.
UsuńWitaj Margarytko. Super blog,gratuluję. Zaglądam tutaj bardzo często, ale pierwszy raz piszę. Właśnie robię gołąbki (ja lubię z samego mięsa),zawsze były bardzo dobre, ale ostatnio mięso wyszło suche. Może wiesz jaka mogła być przyczyna i jak temu zaradzić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Ewa :))
Ewa, ja bym obstawiała zbyt chude mięso i dlatego wychodzi suche. A jakiego mięsa używasz do gołąbków?
UsuńJa przeważnie łopatki, a gdy jest bardzo chuda to dodaję kawałek karkówki. Wtedy farsz jest bardziej "soczysty".
Niestety, kolejne gołąbki nie wyszły.Znowu suchy farsz. Mięsa używam wieprzowego,ale szczerze mówiąc kupuję już zmielone, więc dokładnie nie wiem.Następnym razem kupię i sama zmielę. Zauważyłam, że Ty nie dodajesz jajka, więc może to też ma jakiś wpływ?
UsuńNie daję jajka, bo farsz trzyma ryż, który naturalnie skleja całość. Być może to wina mięsa, które jest zbyt chude. Nie kupuję nigdy gotowego mielonego mięsa, zawsze mielę sama.
UsuńChodzily za mna i chodzily, wreszcie mnie dopadly mimo 28° w kuchni :-)
OdpowiedzUsuńWysmienite! Roznia sie od "mojego" przepisy brakiem jajka, podwojna warstwa kapusty (smak teraz nie jest zdominowany przez farsz), sposobem duszenia (ja je dusilam w sosie pomidorowym)no i ten majeranek... lubie bardzo a nigdy mi na mysl nie przyszlo aby go do farszu golabkowego dodac. Zostane z pewnoscia przy Twoim przepisie. I po raz pierwszy robilam golabki z mlodej kapusty - jestem zachwycona! Nie moge sie doczekac jutra, by je podsmazyc na patelni - UWIELBIAM golabki z patelni!
Pozdrawiam z upalnej, ale pieknie pachnacej kuchni!
Jestem pełna podziwu, że w taką gorączkę chciało Ci się zwijać gołąbki. Ale bardzo się cieszę, że smakowały. Ja często do mielonego mięsa dodaję majeranek, do zwykłych mielonych również i od razu nabierają charakteru :-)
UsuńNo i gołąbki z młodej kapusty jednak nie mają sobie równych... i teraz mi ochoty na gołąbki narobiłaś, a upał niesamowity, ale może wieczorem się zbiorę i zrobię.
PS. Też lubię takie z patelni.
Dzisiaj właśnie robiłam gołąbki z Twojego przepisu i są świetne. Ja część smażyłam na patelni, a część gotowałam. Jedne i drugie są pyszne. Dziękuję Ci że jesteś, bo przyznam się, że często korzystam z Twoich przepisów i porad. Pozdrawiam burzowo (u nas burza...)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że gołąbki smakują. No i że inne przepisy też się przydają, to dla mnie wielka radość.
UsuńPozdrawiam ciepło - u nas popołudniowe burze od 3 dni.
A czy można gołąbki zaprawiać w słoiki ? i jak ?
OdpowiedzUsuńRozumiem, że do bieżącego zużycia (np. na wyjazd) ? Trzeba je włożyć do słoika, zalać sosem i pasteryzować dwa razy po 30 minut. Między jedną a drugą pasteryzacją musi być odstęp co najmniej 24 godzin.
UsuńZrobiłam wczoraj gołąbki z Twojego przepisu (tyle że użyłam kapusty włoskiej, bo akurat taka była w domu.
OdpowiedzUsuńWyszły doskonale: pikantne, soczyste i delikatne. Na pewno będę powtarzać.
Olat
Pewnie, że można z włoskiej :-) Najważniejsze, żeby smakowały i cieszę się, że tak było :-)
UsuńPozdrawiam.
Wreszcie postanowiłam zrobić gołąbki i skorzystałam z Pani przepisu, (zmieniłam tylko sos bo zrobiłam go wg. przepisu mojej mamy) gołąbki wyszły rewelacyjne!!! to nie pierwszy przepis z którego korzystam z Pani bloga, Pani przepisy są rewelacyjne, pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że przepis się przydał, a gołąbki wyszły smaczne :-) Miło mi ogromnie, że blog spełnia swoją rolę i receptury są wykorzystywane.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Kolejny przepis wypróbowany i kolejny rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńMarzena
Miło mi, że przepis się przydał i sprawdził.
UsuńRównież uwielbiamy gołąbki z młodej kapusty. Gdy nie ma młodej wykorzystuję włoską. Sos robię podobnie, także zgęszczając go skrobią maizena. Doprawiam jednak moje gołąbki trochę inaczej, ale to już rzecz gustu. Ja przygotowuję swoje w kilku wersjach. Od jakiegoś czasu moje ulubione to mięso wymieszane razem z pokrojoną kapustą (tą, której nie wykorzystuję do zawijania, a jest już sparzona), ostatnio dodałam także czosnek do farszu i do sosu, wyszły obłędne (wiem, że ty go nie lubisz, ale my wprost uwielbiamy). Niekiedy zamiast ryżu dodaję kaszę gryczaną niepaloną- pychota. Ja swoje przygotowuję zawsze w szybkowarze 45 minut i gotowe. Od jakiegoś czasu, te które zostają pakuję w słoiki i wekuję. Takie ze słoika smakują jak świeżo przygotowane, pychotka.
OdpowiedzUsuńKażdy sposób dobry jeśli nam smakuje :-) Tradycyjne gołąbki robię tradycyjnie, ale są też inne wersje, które od czasu do czasu popełniam.
UsuńNie mam szybkowaru, więc jestem skazana na klasyczne gotowanie, moja mama też kiedyś właśnie w szybkowarze gotowała... aż wybuchł i mieliśmy gołąbki na suficie :-) Ale teraz też ma szybkowar i z powodzeniem go używa :-)
Wkoncu sie wzielam za golabki, bo na tygodniu nie bedzie mi sie chcialo gotowac :D Zrobilam z kapusty wloskiej, bo normlanej bialej tutaj na golabki sie nie dostanie :/ Jedynie takie malutkie glowki, ktore do nie nadaja sie niestety. Ja za golabkami niestety nie przepadam, ale Maciek zachwycony :)
OdpowiedzUsuńAniu, to cieszę się, że Maciek usatysfakcjonowany :-) Pewnie, że z włoskiej mogą być, choć ja jestem dziwna i wolę ze zwykłej... no, ale skoro u Was nie ma, to wiadomo - trzeba korzystać z tego co pod ręką.
UsuńGratuluję bloga, wspaniałe przepisy bez zbędnej ekstrawagancji. :) Gołąbki robię prawie identyczne, z ta różnicą, że po złożeniu obsmażam je chwilę na tłuszczu. Mój mąż obcokrajowiec chętnie zajada dania z Pani bloga i coraz bardziej lubi polską kuchnię. :) Dziękuję za liczne inspiracje. Będziemy tu jeszcze zaglądać.
OdpowiedzUsuń;)
Daria.
Oczywiście można obsmażyć, ja przyznaję, że przeważnie nie chce mi się tego robić, bo potem i tak sobie odsmażam po ugotowaniu :-)
UsuńMiło mi, że przepisy się przydają i mężowi smakują, bo nie wszyscy obcokrajowcy potrafią docenić polską kuchnię :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Gołąbki uwielbiam i narobilaś mi takiego smaku na nie że jutro jak wrócę do domu a po drodze wpadnę do sklepu zabiorę się za zwijanie.
OdpowiedzUsuńMój M nie przepadal za golabkami w domu rodzinnym (kapustę nazywał skórą i zawsze ją zostawial) bo były pieczone i kapusta była zupełnie inna niż u mojej mamy. Gdy zaczęłam przygotowac sama przekonał się że kapusta może być pyszna.
Mój sos pomidorowy robię na bazie beszamelu i zalewam gołąbki nim i jeszcze się duszą. A sosu musi być bardzo dużo.... I zawsze jadło się je z ziemniakami ��
Czasem tak jest, że ktoś smaku narobi, a potem chodzą za nami i chodzą :)
UsuńJa sos robię najzwyklejszy, bo taki nam smakuje najbardziej, ja nie przepadam za beszamelem, więc pomidorowy klasyczny sprawdza się bardzo dobrze. Ale wiadomo - każdy ma swój smak i robi jak lubi :-)
Już się gotują i głód coraz większy ;) córka 4-lata pomagała i jestem ciekawa, czy zje bo z niej czasami niejadek jest. Mąż zresztą niejadek też. To moje pierwsze gołąbki w życiu - samodzielne u siebie. Idealne danie na taką pogodę.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak rodzinka przyjęła gołąbki. Smakowały?
UsuńIle mogą stać w lodówce takie gołąbki? Mrożonych nie lubię a w sloiczka to masa roboty i sloikow! Muszę zrobić na święta na 19 osób!
OdpowiedzUsuńMogą stać 2 - 3 dni.
UsuńWitaj Margarytko
OdpowiedzUsuńMam 16 lat i pierwszy raz bede robila sama gołąbki :) to bedzie niespodzianka na urodziny Mamy :) Nie rozumiem tylko jednego tej wody ma byc tak mało? tylko ma zakrywac dolna warstwe do2/3 wysokości a co z reszta?
pozdrawiam
Magda
Tak, ma być tylko tyle wody. Gołąbki bez problemu się ugotują (uduszą), bez pływania w wodzie. Im mniej wody tym lepszy potem sos.
UsuńWyszły przepyszne!!Dziękuję za świetny przepis:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się gotują, aż nie mogę się doczekać.. żebyśmy ich spróbowali :) Pachnie cudownie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wyszły takie jakich oczekiwałaś :-)
UsuńPozdrawiam.
To moje drugie gołąbki z Twojego przepisu, i zarazem drugie w życiu. Pełen sukces poczułam po słowach synka - takie jak u babci! Jakoś boję się tej kapusty (pierwsze trudno sie zawijały, te dzisiejsze już o wiele lepiej!), daję tylko po jednym liściu. Dziś nawet dwa mi sie "rozpakowały" podczas gotowania... Następnym razem pozawijam grubiej w kapuchę! Ale nic się nie zmarnuje, zarówno poprzednio, jak i dziś - z reszty kapusty powstanie bigosik wg Twojego przepisy! Też go uwielbiamy. Pozdrawiamy, Paulina i Rodzinka :)
OdpowiedzUsuńPaulina, trening czyni mistrza, z czasem nauczysz się je zwijać tak, że nie nie rozpakują. A kapusty nie ma co się bać - jak dobrze ją sparzysz to będą się lekko i przyjemnie zawijać. To całą tajemnica.
UsuńBardzo się cieszę, że wychodzą Ci smakowite.
Pozdrawiam ciepło.
Wygladaja przepyszine, tego szukalem :)
OdpowiedzUsuńRównie dobrze smakują :-)
UsuńPozdrawiam.
Mnie moja 5 latka dręczy o gołąbki - też lubi z ryżem, bo moja mama takie robi. i zawsze z sosem! obowiązkowo. Jeszcze nigdy nie robiłam ich samodzielnie. Ale chyba czas najwyższy. Aż ślinka leci z samego czytania. Myślałam, że to będzie trudniejsze. ale nie wygląda to tak źle. Dam znać jak wyjdą!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Patrycja.
To naprawdę nie jest trudne, a jedynie trochę czasochłonne :-) Mam nadzieję, że dasz się skusić i gołąbki wyjdą smacznie.
UsuńMój ulubiony przepis, zawsze wychodzą idealne��Dziękuje i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że gołąbki smakują.
UsuńOj ja długo już nie jadłam domowych gołąbków. Pychotka :)
OdpowiedzUsuńTrzeba nadrobić :-)
UsuńAsiu -chciałam zamrozic gołąbki -zrobiłam dużo z włoskiej kapusty z kaszą gryczaną niepaloną i mięsem -nie wiem czy mrozic surowe czy takie aldente z szybkowaru? jak uważasz
OdpowiedzUsuńJa mrożę zawsze ugotowane, potem zostawiam do rozmrożenia (nie przyśpieszam tego procesu) i są bardzo smaczne.
UsuńPozdrawiam.
Uwielbiam Pani przepisy, b.czesto z nich korzystam i jeszcze nigdy się nie zawiodłam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję m.in. za gołąbki, za zupę pomodorową. Dzięki Pani zaczęłam gotować jak u mamy. Największy problem miałam z przyprawianiem potraw a w Pani przepisach wszystko czarno na białym 😊. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNajlepsze goląbki ever mój mąż uwielbia z sosem pomidorowym a ja wolę podsmażane na patelni. Uwielbiam jak zostaję mi kapusta bo przyprawiam ją pieprzem i solą wkładam do naczynia żaroodpornego i duszę w piekarniku na sam koniec otwieram kapustę aby,się przypiekła. Rewelacja
OdpowiedzUsuńMiło mi, że gołąbki smakują :-) Mój mąż też z sosem pomidorowym i dodatkowo ziemniakami. A ja lubię różnie, ale też takie podsmażane na maśle smakują mi bardzo. I lubię jeszcze z sosem grzybowym.
UsuńRobię te gołąbki już od kilku lat, są pyszne🙂 Dziękuję za podzielenie się wspaniałym przepisem. Pozdrawiam, Magdalena
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że przepis się przydał i się sprawdza.
Usuń