Gdy poznałam Zielonookiego okazało się, że nie jada kalafiorów, fasolki szparagowej i grzybów. Normalnie dramat w trzech aktach, bo ja sobie nie wyobrażam, że mogłabym ich nie jeść. No i oczywiście nie zrezygnowałam z moich ulubionych letnich dań... ja do obiadu fasolkę albo kalafiora a Zielonooki sałatę z warzywami i sosem winegret.
Kalafiora jadam pod różnymi postaciami: gotowanego, zapiekanego, w postaci kotlecików, w sałatkach itp. Niestety Zielonooki ignoruje moje pyszne kalafiorowe dania i twierdzi, że świństwa jadł nie będzie. No, a i ja zmuszać nie mam zamiaru...
Pewnego razu byliśmy w restauracji, zamówiłam sobie na przystawkę panierowane kalafiorki. Namówiłam Zielonookiego, żeby spróbował. I od razu pojawił mi się „banan” na buzi, bo choć zjadł mi połowę porcji to wiedziałam, że takie kalafiorki mogę od czasu do czasu zrobić w domu.
Tak więc panierowane kalafiorki Zielonooki jada i bardzo mu smakują ;-)
O tej porze roku kalafiory smakują wspaniale, poza tym są łatwo dostępne i tanie. Robię je w dwóch wersjach: w panierce i w cieście piwnym. Dziś pierwsza propozycja i choć danie nie jest dietetyczne to warte zrobienia raz na jakiś czas.
Jako dodatek do tych kalafiorków najczęściej wykorzystuję sos „tysiąca wysp” Kotanyi, bo jako jeden z dwóch nie zawiera sproszkowanego czosnku, którego szczerze nie znoszę. Sosy Kotanyi nie zawierają konserwantów i są naprawdę fajnie skomponowane (ja je lubię). Oczywiście można przygotować swój ulubiony sos, np. czosnkowy, ogórkowy czy ziołowy. Zielonooki chętnie zjadłby czosnkowy, ale wtedy „witaj kanapo” ;-)
Do panierowania można wykorzystać każdy rodzaj kalafiora (zielony jest moim ulubionym), ale można też pokusić się o przygotowanie w podobny sposób brokułów czy marchewki...
Ja przymierzam się do zrobienia indyjskiej pakory... jak już zrobię to się przepisem podzielę.
Składniki na 2 porcje
½ kalafiora albo jeden mały
1 duże jajko
3 łyżki mleka
¾ szklanki bułki tartej
sól, pieprz, chili, zioła
olej do głębokiego smażenia
Sos:
mały jogurt naturalny
sos „tysiąca wysp”Kotanyi albo każdy inny wg upodobań
kleks pikantnego keczupu (ok. 1 łyżki)
pieprz, zioła włoskie albo każde inne, ulubione
Kalafiora dobrze opłukać, podzielić na małe różyczki.
Jajko roztrzepać z mlekiem, dodać sól i pieprz, chili i zioła. Do miseczki wsypać bułkę tartą. Obtaczać różyczki kalafiora najpierw w jajku, potem w bułce i wkładać porcjami na mocno rozgrzany olej. Smażyć na złoto (można wykorzystać frytkownicę, wtedy można od razu zrobić cała porcję). Odsączyć z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku.
W międzyczasie przygotować sos: jogurt wymieszać na gładką masę z sosem „tysiąca wysp” i keczupem. Przyprawić pieprzem i ziołami.
Podawać ze świeżymi warzywami.
Kalafiorki są boskie, nie mam umiaru w ich jedzeniu. Przepis wykorzystuję często. Gdy go pierwszy raz przeczytałam zastanawiałam się jak będą smakować. I dziś wiem, że smakuję wspaniale. Polecam wszystkim.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz ile ja się naszukałam tego sosu w sklepach, ale jak już dostałam i spróbowałam to kupiłam 10 paczuszek, bo faktycznie nie ma sobie równych.
Cieszę się, że przepis wykorzystany i to nie raz :-) U nas też czasem ciężko ten sos dostać. Bywało, że Zielonooki przywoził mi go z Radomia. Ostatnio kupiłam w Kauflandzie ale tylko 4 paczuszki.
OdpowiedzUsuńJa polecam kotleciki z kalafiora lub ziemniaków z cebulką :-))) Te drugie przepyszne są zimnym kefirem
OdpowiedzUsuńHa, mój T też za kalafiorem i fasolką szparagową nie przepada. A ja nie wyobrażam sobie letnich posiłków bez tych warzyw. Te panierowane kalafiorki wyglądają bardzo smakowicie, chętnie bym takich spróbowała. Czekam na przepis z ciastem piwnym :) I bardzo Ci polecam zrobienie pakory - coś przepysznego :)
OdpowiedzUsuńOdcisk1, robię kotleciki z kalafiora i krokieciki z ziemniaków i zgadzam się, że są pyszne :-)
OdpowiedzUsuńShinju, ja tam nie wiem co z tymi chłopami jest, bo mój tata też dosyć długo nie jadł fasoli i kalafiora (dziś jada fasolę, za kalafiorem nie przepada)... choć mój brat uwielbia jedno i drugie.
A w tej wersji kalafiorki polecam, są super... Pakory nie robiłam, ale jadłam wiele razy, bo bardzo lubię... podobnie jak indyjskie samosy :-)
Oj tak, samosy też uwielbiam. Cały czas zabieram się za to by je samodzielnie przyrządzić :)
OdpowiedzUsuńCzy Kotanyi płaci Ci za reklamę?
OdpowiedzUsuńna szczęście mój Żarłoczek kalafiora lubi i myślę, że taki w panierce też będzie mu smakować więc zgapię sobie od Ciebie co i jak :-)
OdpowiedzUsuńMniam, mniam, uwielbiam takie! Pieczarki panierowane też lubię. Super smakowicie wyglądają w tej chrupkiej, złotej panierce!
OdpowiedzUsuńShinju, to podobnie jak ja... na starym blogu miałam przepis na samosy, który dostałam od jednej z czytelnicze ale jednak tych indyjskich nie przypominają, są mało "samosowate" :-)
OdpowiedzUsuńAnonimowy, rozczaruję Cię, ale Kotanyi mi nie płaci... używam ich przypraw, bo lubię i uważam, że są świetne. Poza tym dostałam cały kosz przypraw, gdy byłam jurorem w konkursie organizowanym przez Kotanyi, trochę wygrałam w konkursach. Wykorzystuję więc moje zapasy. Ot i cała tajemnica.
Pyzo, wykorzystuj ile dusza zapragnie... w końcu ja też niecnie wykorzystałam Twoją zupę z kurkami... a poza tym wierzę w Twoją niesamowitą inwencję twórczą i wiem, że ten przepis będzie tylko inspiracją :-)
Kasiu, pieczarki też są niezłe... ale te kalafiorki to bajka. Gdyby były mniej kaloryczne robiłabym je znacznie częściej :-)
też tak robię :)
OdpowiedzUsuńi komu o tym mówie to sie dziwi,że tak można :D
pozdrawiam Asia
Świetne, ja też nie wyobrażam sobie świta bez ich pałaszowania :)
OdpowiedzUsuńDaaawno mnie tu nie było ! Trochę mi się rozchorowało. No ale już wszystko ok. Chciałam powiedzieć ,że nie dawałam żadnych komentarzy ale z przepisów korzystałam. A kalafiorki robię tak samo jak Ty Joasiu. Rzeczywiście pycha !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
panierowane kalafiorki uwielbiam! podobnie jak inne kobietki nie wyobrażam sobie bez nich letniego menu! mogłabym tygodniami tylko nimi się żywić :)
OdpowiedzUsuńAsiu, to znaczy, że jest nas więcej :-) I dobrze, bo to całkiem przyjemna przekąska. Ale masz rację, wiele osób się dziwi :-)
OdpowiedzUsuńAurora, o też jesteś amatorką kalafiorków :-)
Danusiu, właśnie się zastanawiałam, gdzie zniknęłaś... ale nie chciałam zarzucać Cię mailami. Cieszę się, że już wszystko dobrze. A jeszcze bardziej pyszczek mi się cieszy, gdy wiem, że robisz tak samo kalafiorki :-)
Eve, ja też... tylko w tej postaci są dosyć kaloryczne, więc częściej jadam kalafiora z wody, ewentualnie zapiekanego. Ale chyba coś w tym jest, że większość kobiet kalafiorki lubi :-)
Dotychczas żyłam w błędnym przekonaniu, że kalafior najlepszy jest gotowany (i z bułką tartą), jednak widzę, że można też inaczej:) Lubię kalafiora, Przemek na szczęście też więc muszę to wypróbować:)
OdpowiedzUsuń"witaj kanapo"- normalnie rozbroiłaś mnie śmiechem od rana;p coś czuję, że to ja będę dziś mieć głupawkę:D
Próbowałam wczoraj oregano i bazylii Kotanyi- pięknie pachną i mogę dać ich nie dużo(a nie tak jak zazwyczaj pół paczki) i efekt jest widoczny(a raczej wyczuwalny):)
Moniko, to faktycznie błędne przekonanie. Robię kalafiora na wiele sposobów. Bardzo lubię np. zapiekanego w sosie serowym (przepis znajdziesz na moim starym blogu, ale pewnie niebawem i tu się pojawi). Robię też dwie sałatki z dodatkiem kalafiora - pyszności... ale tylko tego panierowanego Zielonooki jada :-)
OdpowiedzUsuńTrochę głupawki na dzień dobry nie zaszkodzi... ja wykorzystuję ostatnie chwile, bo zaraz wybywam i do 15.30 mam spotkanie ze spotkaniem, z jedną małą przerwą na zakupy.
A nie mówiłam, że przyprawy Kotanyi są super? :-)))
Pozdrawiam ciepło.
Hihi, ja tak mam z moim niebieskookim - nie je wątróbki, brukselki, pomidorowej i ogórkowej, czyli moich ulubionych rzeczy ;) Ale cóż - pogodziłam się z tym i... robię je czasem dla siebie i gości. Niestety nie znalazłam sposobu na polubienie którejkolwiek rzeczy przez niebieskookiego - nie chcę naciskać :P Kalafiorek bardzo smaczny musi być w tej postaci. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo smacznie. Będę musiała niedługo spróbować. ;) Jeżeli jest Pani zainteresowana, zapraszam na moje wymysły: http://kulinarne-wynalazki.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńJa oczywiście również jestem fanką kalafiora,przepis na panierowane kalafiorki znam, tylko nie robiłam go od paru już lat.
OdpowiedzUsuńJak wiesz, syn mój nie lubi kalafiora i większości warzyw. Może jak się zakocha, to się to trochę zmieni:)
Natomiast mój mąż lubił wszystko, co upitrasiłam. Był wdzięcznym obiektem moich eksperymentów kulinarnych:)
Przyprawy Kotanyi są naprawdę bardzo dobre. Kupuję je czasem w bydgoskiej Almie, bo u nas za Chiny Ludowe nie uświadczysz ich. Ala
Mopsiku, chyba każdy ma takie potrawy, których nie lubi :-) Grunt to nie zmuszać innych, a sobie nie odmawiać :-)))
OdpowiedzUsuńJuandia, próbuj, bo warto.
Alu, może coś w tym jest... choć Zielonooki ani do fasolki ani do grzybów się nie przekonał :-))
No, ale skoro Twój mąż nie bał się Twoich eksperymentów kulinarnych to może syn pod tym względem pójdzie w jego ślady i będzie swojej wybrance jeść z ręki :-))
Ja przyprawy Kotanyi kupuję różnie, ostatnio odkryłam całkiem sporo w InterMarche - ale i tak wielu młynków, słoiczków i przypraw egzotycznych nie mają.
Ech...mój nie zje ani kalafiora, ani brokuła, ani brukselki poza tym, nie przepada za zupami. Reszta jadalna, choć najlepiej żeby wszystko było na słodko ;)
OdpowiedzUsuńPanierowane kalafiorki wspaniałe, nigdy nie robiłam, choc zawsze mi się podobały...a raczej podobała, ta panierka :)
Cześć Margarytko :)
OdpowiedzUsuńWracam do blogowego świata, teraz już chyba na dobre, więc oczywiście musiałam sprawdzić co tam pysznego u Ciebie ;) Bardzo lubię kalafior! Ale w tej wersji jeszcze go nie jadłam. Przyznaję, że trochę mnie odstrasza kaloryczność ;) Ale może kiedys.. :)
zima jadam dużo kalafiora bo lubię ;D
OdpowiedzUsuńMargarytko, kalafiory uwielbiam !! Dobrze też, że mój mąż w tym ze mną się też - zgadza ...
OdpowiedzUsuńPrzepis i owszem, wykorzystam, gorzej jednak będzie ze znalezieniem tego sosu, o którym piszesz.
PS.
Oczywiście, że zapomniałam dodać szklanki octu u siebie. Nie wiem, ostatnio jestem jakaś zakręcona, i muszę chyba iść na odpoczynek ...:))
Serdeczności zostawiam.
Margarytko, dziękuję za przypomnienie ...
OdpowiedzUsuńBuziole zostawiam.
Monico, chyba każdy z nas ma takie potrawy, których nie lubi. Na szczęście Zielonooki je większość dań. Za zupami nie przepada, ale je... ale z kolei nie lubi za bardzo obiadów na słodko, choć ja np od czasu do czasu chętnie jadam naleśniki z serem czy leniwe z cynamonem.
OdpowiedzUsuńMargolko, tak przygotowany kalafior jest faktycznie pyszny. Ale ze względu na kaloryczność przygotowuję go niezbyt często.
Polly, a dlaczego zimą?
JaGo, no to masz szczęście, że małżonek jada kalafiora, możesz poszaleć :)
A jeśli chodzi o ten sosik to można go dostać w wielu sklepach, ale możesz wykorzystać każdy inny, również samodzielnie przygotowany z ulubionymi ziołami czy czosnkiem.
Ps. Każdemu się zdarza, widziałam już, że poprawiłaś... a odpoczynek zawsze wskazany ;-)))
bo mi się kojarzy to warzywo typowo z zimą właśnie :)
OdpowiedzUsuńPolly, no popatrz, a mi z latem i jesienią :-) Zimą mrożonki.
OdpowiedzUsuńA sos tysiąca wysp jest w proszku czy w płynie? Jakiejś konkretnej firmy? Magda
OdpowiedzUsuńMagdo, ja używam mieszanki (w proszku) Kotanyi - sos tysiąca wysp - jest bez konserwantów i mi odpowiada. Jeśli nie przeszkadza Ci czosnek to polecam również inne sosy tej firmy, bo są znakomite. Ja wolę te bez czosnku: tysiąca wysp i jogurtowo - koperkowy.
OdpowiedzUsuńGrzyby to jeszcze rozumiem, ale kalafior i fasolka... to rzeczywiście koniec świata. :D Panierowane kalafiorki - jedna z moich ulubionych przekąsek, na równi z panierowanymi brokułami! Kiedyś też robiłam z bułką tartą, ale już od dłuższego czasu przerzuciłam się na panierkę ze zmielonych płatków kukurydzianych :)
OdpowiedzUsuńEwuś, ale ja się nie przejmuję i robię dla siebie. Ale kalafiorki panierowane je, brokuły też, więc nie marudzę ;-) Płatki kukurydziane też u nas bywają, a ostatnio sezam wymieszany z bułką tartą - też pycha.
UsuńPrzydałby się do tego też kurczak;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kurczak może być, ale same kalafiorki też pyszne :-)
UsuńJakieś kompleksy że koniecznie musiałaś napisać, że to danie dla dzieci?
OdpowiedzUsuńTak, jestem jednym wielkim chodzącym kompleksem... Że też ludziom wszystko musi przeszkadzać.
UsuńIdiotów nie sieją, sami się rodzą:0. Proszę się nie prejmować
UsuńNie przejmuję się, bo nie ma czym :-)
Usuńchyba wypróbuję latem bo mój K. niestety też grzybków, kalafiora nie ruszy fasolka jeszcze :) no i co tu latem gotować :(
OdpowiedzUsuńLatem to akurat jest sporo warzyw i na szczęście można wybierać, każdy znajdzie coś dla siebie :-) Ja nie wiem, co panom nie pasuje w kalafiorach. Na szczęście brokuły Zielonooki jada :)
Usuńa mój ani brokuł nie tknie :( latem co może jeść na okrągło to serek biały ze szczypiorkiem, rzodkiewką i ogórkiem zielonym... ewentualnie młode ziemniaczki z jajkiem sadzonym ;( POMOCY
UsuńO kurczaki, to nieźle. To może mizeria? Ogórki małosolne? Sałata z jogurtem? Sałatka a'la grecka, pomidory z cebulką, kapusta na gęsto, surówki wszelkiego rodzaju...
Usuńzapomniałam o mizerii ale tylko ogórek i śmietana, buraczki też nie za często... mój K. jest typowym mięsożercą i co jak co warzywa nie koniecznie ale mięska obowiązkowo :) dlatego mięsa z grilla potrafię naszykować na wiele sposobów :D
UsuńNo to rzeczywiście masz pod górkę. Zielonooki też lubi mięsko, ale i warzywa też je. Moje wegetariańskie leczo mu nie wadzi :-) A i zapiekankę warzywną zjada bez marudzenia :-)
Usuńjednak jak to mówią... czego się dla miłości nie robi :)
UsuńRobiłam to danie kiedyś moim dzieciom (teraz juz dorosłym), bo bardzo to lubiły ja zreszta też. Nie dodawałam ziól i przypraw, tylko sól, ale przypomniałaś Margarytko o tym daniu i jutro kupuje sobie kalafiorka, a może i brokułka (sprawdze jak smakuje)i sobie zrobię z przyprawami. Niestety bez sosu tysiąca wysp, bo to marzenie scietej głowy. U nas nigdzie go nie ma.
OdpowiedzUsuńA Anonimowy chyba nie potrafi czytać ze zrozumieniem :). Dwa razy czytałam ten tekst i nie dało sie przeczytać, że to danie dla dzieci :)
A tak w ogóle dzieki za wszystkie przepisy.Niektóre na stałe zagościły w mojej kuchni, "zaraziłam" tez nimi moja córke i synową.
Ale sie rozpisałam. Pozdrawiam serdecznie. Irena
To zachęcam do spróbowania z większą ilością przypraw. Kalafior jest dosyć jałowy, ale fajnie też pasuje do niego gałka muszkatołowa.
UsuńMiło mi bardzo, że przepisy się przydają.
Pozdrawiam ciepło.
Pani Margarytko jest pani zbyt wrazliwa na zle komentarze. W tych czasach zyje mnostwo zawistnych ludzi ktorzy uwazaja ze skoro Pani blog swietnie funkcjonuje musza wbic szpile bo im tak dobrze nie idzie. Proponuje nie komentowac , nie zwracac uwagi na nieprzychylne opinie. Najwazniejsze ze mnostwo osob chocha Pani przepisy(jak np. ja) i wykonuje je dokladnie krok po kroku. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo cóż, jeszcze jakiś czas temu takie komentarze mnie bolały, teraz mam do tego większy dystans. Ale i tak nie pojmuję jak można dla rozrywki wbijać komuś szpilę.
UsuńJeśli jednak ktoś próbuje mnie zniechęcić do pisanie bloga to z pewnością mu się to nie uda :-)