Ta potrawa niezbyt często pojawia się na naszym stole i w sumie nie wiem dlaczego, bo przecież bardzo lubimy... chyba czas wrócić do częstszego przygotowywania tego dania, bo jest naprawdę smaczne i niezbyt czasochłonne.
Ugotowałam rosół, więc postanowiłam zrobić i potrawkę... co jest rzeczą prostą i szybką :-)
Jadłam w życiu kilka różnych potrawek... każda była inna, bo każda z kucharek ma jakiś swój patent. Jedne były bardziej słodkie, inne bardziej wytrawne, ale wszystkie były dobre. Ja dziś podzielę się moją wersją. Podstawę wyczytałam w Kuchni Polskiej całe lata temu, a dodatki i przyprawy skomponowałam wg własnego smaku. I potrawka w takiej wersji jest moją ulubioną.
Składniki na 4 porcje
¾ litra rosołu
mięso z rosołu (np. z dwóch udek)
1 płaska łyżka klarowanego masła
1 płaska łyżka mąki pszennej
1 żółtko
1 łyżeczka soku z cytryny
2 łyżeczki zwykłego cukru
1 łyżeczka cukru waniliowego z prawdziwą wanilią (ja używam Kotanyi)
½ łyżeczki pieprzu
½ szklanki rodzynków
2 łyżki gęstej śmietany (u mnie 12%)
2-3 woreczki ryżu
paczka mrożonej marchewki z groszkiem albo świeża marchewka i groszek – w zależności od pory roku
Mięso z rosołu oddzielić od kości i pokroić na mniejsze kawałki.
Żółtko roztrzepać z 3 łyżkami zimnego rosołu, cukrem waniliowym i śmietaną.
W garnku roztopić masło, dodać mąkę i energicznie wymieszać (uważać, żeby nie przypalić). Powoli wlewać zimny rosół intensywnie mieszając (najlepiej rózgą), aby nie powstały grudki. Dodać cukier, sok z cytryny, rodzynki, pieprz i gotować około 10 minut często mieszając. Dodać roztrzepane żółtko i intensywnie wymieszać uważając aby się nie ścięło. Dodać pokrojone mięso kurczaka i zagotować.
Jeśli sos będzie zbyt rzadki to można dodać łyżeczkę mąki rozrobionej w niewielkiej ilości wody, ale wg mnie żółtko wystarcza.
Oczywiście można dodać więcej soku z cytryny czy więcej cukru (ja zawsze próbuję czy mi pasuje smak). Wszystko jest indywidualną sprawą. Ja czasem dodaję jeszcze odrobinę cynamonu, tym razem było bez tego dodatku. Gdy mam w domu to dodaję jeszcze kilka kulek agrestu z kompotu, nadaje wyrazistego charakteru całej potrawce.
Podawać z ugotowanym na sypko ryżem i marchewką z groszkiem. Oczywiście można zmienić dodatki, ale wg mnie takie połączenie smakuje idealnie :-))
Dziękuję za przepis.
OdpowiedzUsuńMam kilka udek w zamrażalce, tylko coś pomysłów brak. A tak upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu - rosół i potrawkę. Mniam. :-)
Margarytko, wiesz co, to przenoszenie przepisów jest świetnym pomysłem, bo przypominasz mi o wielu daniach, które wcześniej zrobiłam i potem ciągle coś nowego kombinowałam. Tę potrawkę zrobiłam pierwszy raz dzięki Tobie i Twoim dokładnym opisom. I choć wcześniej wydawała mi się trudnym daniem to faktycznie jest bardzo prosta. A połączenie rodzynek i wanilii jest doskonałe.
OdpowiedzUsuńJesteś moją Mistrzynią i uwielbiam Twoje przepisy, bo dzięki nim lubię kuchnię coraz bardziej.
Dziękuję, a potrawkę wszystkim polecam, bo to mistrzostwo świata.
podpisuję się pod powyższym:)
UsuńApetycznie to wygląda:)
OdpowiedzUsuńWygląda wspaniale :)
OdpowiedzUsuńJa także czasami robię potrawkę, ale dodaję jeszcze pomidory do sosu :)
Dłogopisarko, bardzo proszę :-) To bardzo ekonomiczne - jednego dnia rosół, drugiego potrawka ;-)))
OdpowiedzUsuńDorotko, ja też myślę, że przypomnienie starego ale dobrego jest jak najbardziej w porządku :-)) Pamiętam jaka byłaś zadowolona, gdy zrobiłaś sama i stwierdziłaś, że lepszej nie jadłaś :-)
Moniko i pysznie smakuje :-)
Grażyno, wygląd przy smaku to pikuś :-) Oj nie, jak dla mnie pomidory odpadają do tego dania, choć tak w ogóle to je uwielbiam :-)
Lu u Ciebie szukał weny na urodziny i znalazł sobie jakąś zapiekankę podobno ;D
OdpowiedzUsuńPolly, mam nadzieję, że się nie rozczaruje :-)
OdpowiedzUsuńPycha, dla mnie po prostu bajka! Zrobiłam dokładnie według Twojego przepisu z udek z rosołu i zakochałam się! Niestety moje dzieci nie podzielają mojego zdania, zresztą nigdy nie chciały jeść połączenia mięsa z cukrem i owocami (tu rodzynki):( Ale co tam, jutro zjedzą coś na szybko a ja znów będę się delektować Twoją potrawką. Może jak dorosną to zmądrzeją. Niech sobie nie lubią, a ja przy kolejnym rosole i tak zrobię znów Twoją potrawkę i zjem sama. Nie będzie wyjadania udek z rosołu! Mi też się coś należy no nie? Pozdrawiam i dzięki za świetne przepisy :)
OdpowiedzUsuńEwa
Mam dziką ochotę spróbować tej potrawy, ale moja Mama nie je mięsa, a siostra rodzynek. :(
OdpowiedzUsuńAaaa, i tak zrobię! ;)
Bardzo lubię potrawki wszelkie, a ta brzmi zachęcająco ...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Ewo, jesteś niesamowita :-) Ale pewnie, że coś Ci się należy i udka niech będą Twoje :-) Ogromnie się cieszę, że smakuje. Czasem dodaję jeszcze kilka kulek agrestu z kompotu - też jest pysznie. Też bywa, że robię pewne dania tylko dla siebie, bo niby dlaczego nie ;-). U nas w rodzinie dzieciaki też potrawki jeść nie chcą. W zasadzie fankami potrawki jestem ja z bratową. Zielonooki też je bez problemu, ale cała reszta już tak średni lubi.
OdpowiedzUsuńPaulino, widzę, że Ty jak Ewa - niech nie jedzą, a Ty i tak zrobisz :) To specyficzne danie, nie każdy je lubi (ale ja bardzo). A rodzynki można zastąpić np kilkoma kulkami agrestu z kompotu, choć dla mnie połączenie rodzynek i wanilii jest idealne. Niestety, bez mięsa tak potrawy zrobić się nie da.
JaGo, polecam - jest naprawdę pyszna - oczywiście wg mnie :-)
Potrawkę znam i umiem robić od zawsze.
OdpowiedzUsuńKiedy dzieci były małe gotowałam ją na okrągło, teraz mniej, ale parę razy do roku na pewno. Syn dopomina się częściej, bo bardzo lubi i rosół potrawkę. Przypomniałaś mi o niej,ostatni raz robiłam potrawkę na wiosnę. A tak w ogóle to moja potrawka jest zupełnie taka sama jak Twoja i obowiązkowo z marchewką i groszkiem. Ala
A powiedz mi jeszcze, czy te rodzynki są bardzo wyczuwalne w sosie? Tzn. jakbym po ugotowaniu je wyłowiła z porcji dla siostry? Bo ja rodzynki uwielbiam, więc na pewno z nich całkiem nie zrezygnuję. ;)
OdpowiedzUsuńAlu, od wiosny kilka miesięcy minęło, więc może synusiowi trzeba zrobić przyjemność :-))
OdpowiedzUsuńFajnie, że nasze smaki są podobne :-)
Paulina, rodzynki w sosie nie są wyczuwalne - one nadają słodyczy, ale samego ich smaku nie czuć :-) Możesz zrobić z rodzynkami i je wyciągnąć zanim siostra je dojrzy :-))
A, no to super. Będzie więcej dla mnie. I dla mamy. Może się nie pobijemy o nie. :D Ale, jako kucharka mogę też capnąć podczas gotowania, hi hi... :)
OdpowiedzUsuńMargarytko z Wielkopolski, śledzę Twojego bloga dopiero od kilku dni, ale już jestem pod wrażeniem! Melduję, że upiekłam ciasto z gruszkami i malinami.Małżonek jest pod wrażeniem.Wcześniej wypieki były moją piętą achillesową. Dzięki Tobie może będzie lepiej?! W niedzielę zrobię potrawkę według Twojego przepisu.Pozdrowionka-Mania -również z Wielkopolski
OdpowiedzUsuńPaulinko, otóż to - rządzi ten, kto gotuje :-) Mam nadzieję, że będzie smakowało.
OdpowiedzUsuńManiu, miło mi Cię gościć w mojej skromnej kuchni. Mam nadzieję, że od czasu do czasu znajdziesz tu coś dla siebie.
Cieszę się, że ciacho się udało i smakowało :-)
Pozdrawiam serdecznie.
No mnie smakowało bardzo! Tylko popełniłam błąd, podałam do ziemniaków- dla Mamy do nich było za słodkie, z ryżem wyszłoby lepiej. Siostrze nie smakowało, ale ona jakaś dziwna jest. ;) Nie miałam rosołu, ugotowałam z kostki (zgroza, błagam o wybaczenie :P), dodałam do niego pokrojoną pierś z kurczaka, robiła za "udka z rosołu". ;) Cóż, dla mnie było naprawdę przepyszne. Teraz szukam inspiracji na jutrzejszy obiad, muszę przeglądnąć wszystkie przepisy. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulino, cieszę się, że smakowało.
OdpowiedzUsuńOj tam, bić nie będę. Choć potrawki z rosołu z kostki wyobrazić sobie nijak nie umiem ;-))) Ale grunt to pomysłowość. Jeśli będziesz miała kiedyś okazję to zrób na prawdziwym, domowym rosole - naprawdę warto :-))
Potrawka zdecydowanie najsmaczniejsza jest z ryżem (i u mnie obowiązkowo marchewka z groszkiem). Nigdy z ziemniakami nie robiłam właśnie z obawy, że te smaki będą się gryzły. Jeśli robię mięsa ze słodką nutą to najczęściej do nich podaję ryż.
W moich stronach nazywa się to sos weselny, bo do niedawna podawany na każdym przyjęciu weselnym lub przyjęcinach (komunii). Jedni go uwielbiają, inni nienawidzą. ja należę do tych pierwszych :) Będę go miała nawet dziś na obiad :) Koniecznie z ryżem i marchewką na krótko :)
OdpowiedzUsuńBeti, u nas też często gości na weselach, ale na przyjęciach jeszcze nie spotkałam. Cieszę się, że jesteś z tych, którzy uwielbiają to danie. Ja też lubię bardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
A rodzynki dodajemy sparzone czy prosto z paczki?
OdpowiedzUsuńMagda
Magda, a po co je wcześniej parzyć skoro będą się gotowały 10 minut? Dodajemy prosto z paczki :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
spróbowałam, mi bardzo smakuje i na pewno co jakiś czas pojawi się na moim stole w tej wersji z rodzynkami - a rodzinka wyjmowała rodzynki z potrawki - nie wiedzą co dobre :-)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Hahaha, Anno, u mnie też bratowa wybiera rodzynki, a ja dla nas zawsze robię z rodzynkami, bo uważam, że one nadają smaku... Cieszę się, że podzielasz moje zdanie :-)
UsuńSkorzystałam z Twojego przepisu kilka tygodni temu :) Potrawka wyszla wysmienicie:) interesujacepolaczenie smaków, dziekuje za przepis !!! Pozdrawiam Sylwia.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że smakowało :-)
UsuńA ja proponuję dodać do sosu agrest wraz z sokiem, do smaku. Taki przepis pamiętam z dzieciństwa. Tak robiły moja babcia, mama i teraz ja.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma jakiś swój ulubiony przepis. Z agrestem też lubię, aczkolwiek sok już jest dla mnie zbyt dużą dawką słodyczy.
UsuńKażdy jak widać ma swój przepis na potrawkę. Ja też robię taką, jaką moja mama - z rodzynkami i tą lubię najbardziej. Z kolei natomiast na słodkiej śmietance :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - kwestia tego, co się jadło w domu. Ja też najbardziej lubię tę z rodzynkami, ale generalnie nie jestem wybredna jeśli chodzi o potrawkę :-)
UsuńSztandarowe danie komunijno-weselne (przynajmniej na Kujawach i w Wielkopolsce), które uwielbiam. Tylko tak się jakoś składa, że nieczęsto gości na naszym stole - średnio raz do roku pewnie, albo i nawet rzadziej.
OdpowiedzUsuńZgadza się, sztandarowe danie na weselach :-) Ja robię może ze 2 - 3 razy w roku, więc też niespecjalnie często.
Usuń