Strony

sobota, 20 sierpnia 2011

Restauracja "Tandoor Hause" w Gdyni

Dziś kolejna recenzja miejsca, do którego warto się wybrać, aby coś dobrego zjeść.
W maju, gdy byliśmy na urlopie namówiłam Zielonookiego na obiad w indyjskiej restauracji. Początkowo był sceptycznie nastawiony, ale udało mi się go przekonać... i nie żałuję, bo polubił kuchnię indyjską tak samo jak ja.
Jako, że w Gdyni dwie indyjskie restauracje są niedaleko siebie wybraliśmy tę, która miała lepsze recenzje, czyli Tandoor Hause. Restauracja mieści się przy ulicy Mściwoja 9, tuż obok C.H. Kwiatkowski. Atutem restauracji jest oryginalny piec indyjski "Tandoor", od którego wzięła się nazwa lokalu "Tandoor House". W menu jest bogaty wybór dań mięsnych i wegetariańskich: zup, dań głównych, przystawek i deserów, więc jest w czym wybierać. No i z pewnością bardzo ważny jest fakt, że dania są przygotowywane na bieżąco.
Wybraliśmy się tam 3 maja i tuż przy wejściu do tej niewielkiej restauracji przesympatyczna pani kelnerka zapytała, czy mamy rezerwację. Oczywiście nie mieliśmy... byliśmy koło 13.30, a na 15.00 były rezerwacje. Powiedziałam, że chcemy tylko zjeść i nie będziemy długo siedzieć. Pani się uśmiechnęła (dopiero po obiedzie wiedziałam, co ten uśmiech oznaczał) i zaprowadziła nas na sam koniec niewielkiej restauracji do malutkiej, romantycznej salki i podała menu.

 /mała salka, idealna na romantyczną kolację we dwoje - nam się trafiła na obiad/

Od razu po wejściu urzekł mnie nie tylko wygląd, ale cudowny zapach wydobywający się z kuchni .
Na dobry początek zamówiliśmy dwie przystawki, bo w indyjskiej restauracji bez tego ani rusz... Samosy (9 zł) i pakora (11 zł) z sosami były pięknie podane razem z zestawami surówek. I z pewnością to były najlepsze samosy jakie zdarzyło mi się do tej pory jeść – doskonale doprawione nadzienie, odpowiednio chrupiące ciasto... takie idealne. Pakora też była świetna, niczego zarzucić jej nie można.



Jako danie główne wybraliśmy dania z sosem. Ja skusiłam się na butter chicken czyli kawałki kurczaka w sosie maślano – pomidorowym (30 zł), a Zielonooki wybrał kadhai lamb czyli baraninę w sosie z papryką, cebulą, imbirem i chili (32 zł). Dania podawane są z ryżem albo indyjskim pieczywem. My wybraliśmy pieczywo, które było doskonałe i co najważniejsze świeżo przygotowane. Dania serwowane są w kadhai- tradycyjnych indyjskich miseczkach, gwarantujących odpowiednią temperaturę podczas całego posiłku.

 /niestety nie zrobiłam zdjęcia dania głównego, bo przypomniałam sobie o aparacie, gdy zjedliśmy/

Dopełnieniem całości była tea masala, czyli pyszna indyjska herbata, na którą Zielonooki namówić się nie dał :) 


Na deser miejsca w brzuszkach już nie wystarczyło, ale pewnie gdybyśmy chcieli to byśmy go dostali mimo, że była godzina 15.00 :-). Gdy przyszła pani kelnerka to już chcieliśmy się zbierać, ale powiedziała, że jeśli tylko mamy ochotę to możemy jeszcze zostać, bo zwolnił się jeden ze stolików i tych państwa, którzy mieli rezerwację posadziła przy tamtym :-)) To się nazywa mieć więcej szczęścia niż rozumu :-)
W restauracji spędziliśmy 1,5 godziny... a zleciało nie wiadomo kiedy...Mimo niewielkiej ilości stolików (5 stolików 4 osobowych + mała salka dla 2 - 3 osób) na jedzenie czeka się jakiś czas, ale zapewniam, że warto... bo jedzenie jest przepyszne - znakomicie doprawione a do tego elegancko podane.
Tylko nie zapomnijcie o rezerwacji (58 714-46-36)... bo możecie nie mieć tyle szczęścia co my :-))
A, jeszcze jedno – z tej restauracji można sobie zamówić jedzenie z dostawą do domu... my nawet otrzymaliśmy wraz z rachunkiem kupon rabatowy na jedzenie zamawiane na wynos... ale podarowaliśmy go naszym znajomym, którzy mieszkają w Gdyni, bowiem nasz urlop miał się ku końcowi i z pewnością byśmy go nie wykorzystali.
Nam ta restauracja podobała się bardzo i jeśli tylko odwiedzimy ponownie Trójmiasto to się tam wybierzemy ponownie.

Dopisane 14.09.2011:  dowiedziałam się, że restauracja została przeniesiona do Sopotu: 
ul. Grunwaldzka 8-10/2
81-759, Sopot 

19 komentarzy:

  1. Margarytko, Ty tak piszesz, że mam ochotę wsiąść do samochodu i pojechać do Gdyni na to pyszne jedzonko. Cudny opis i jeszcze fajniejsze zdjęcia. Jak będziemy kiedyś w Gdyni to z pewnością pójdziemy do Tandoor Hause.

    OdpowiedzUsuń
  2. no proszę w indyjskiej jeszcze nie byłam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dorota, szczerze polecam. Jeśli będziesz miała okazję to wpadnijcie do "Tandoor Hause", bo jedzenie pyszne.

    Polly, nic straconego, zawsze można to nadrobić. U nas nie ma indyjskiej, ale może to i dobrze ;-) Ostatnio byliśmy w Poznaniu w "Taj India" - smacznie, ale już nie tak jak w Gdyni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już nie mogę się doczekać, kiedy odwiedzę to miejsce! Już za ponad miesiąc :) Ala

    OdpowiedzUsuń
  5. Alu, mam nadzieję, że będziesz zadowolona i usatysfakcjonowana pysznym jedzeniem.
    Jedziesz na długo?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, tylko na szkolenie sobotnie.
    W przerwie urwę się z koleżanką na jedzonko. A wieczorem będę spieszyć się do domu. Ala

    OdpowiedzUsuń
  7. pysznie to jedzonko wygląda, chętnie też odwiedzę to miejsce:)

    podoba mi się ten dział, poproszę o przegląd restauracji z Warszawy:D:D

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie , czytam co napisałaś, i mówię do swojego lubego : patrz i się ucz ; ludzie podróżują , jedzą w ciekawych miejscach... a my co ?
    A mój mąż zwrócił mi uwagę na mały drobiażdżek....Gdynia .... rzut beretem od nas , jakieś małe 650 km.
    Co tam dla nas, w dwa dni obrócimy i jeszcze zjemy co trzeba w takim cudownym miejscu , które opisujesz !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Alu, to pamiętajcie o rezerwacji, bo choć nie jest wymagana to można się zdziwić i nie dostać stolika. Tam chyba teraz jest jakiś remont, ale podobno na dniach mają otworzyć (tak wyczytałam na Facebooku).

    Moniko, jak będziecie to szczerze polecam, do restauracji łatwo trafić, bo wystarczy iść ulicą, która jest przedłużeniem Skweru Kościuszki i skręcić w prawo obok centrum handlowego.
    A w warszawskich restauracjach nie miałam jeszcze przyjemności gościć - byliśmy tylko na deserze w cukierni u Wedla chyba dwa lata temu. Ale o warszawskich restauracjach możesz poczytać na blogu Hani - znajdziesz ją w moich linkach po prawej :-)))

    Danusiu, no wiesz to tylko 650 km :-) a tak poważnie to polecam miejsca, które warto odwiedzić przy okazji pobytu w jakimś mieście.
    Jeśli się kiedyś wybierzecie na wybrzeże to będziecie wiedzieli, gdzie dobrze zjeść...
    A tak z ciekawości w jakim rejonie Polski Danusiu mieszkasz?

    OdpowiedzUsuń
  10. Mieszkam Joasiu w pobliżu Kłodzka, w maleńkiej wsi u podnóża Gór Sowich.
    Wieś nazywa się Przygórze. To jest na południowym zachodzie Polski /Dolny Śląsk/
    Uwielbiam morze i nadmorskie klimaty.
    Może dlatego ,że mieszkam w górach a mój dom zewsząd otoczony jest lasami.
    Krajobraz jest przecudny , dlatego jak jestem nad morzem i już się naspaceruję brzegiem morza , nawdycham jodu, z radością wracam w te moje góry.
    Uwielbiam jazdę na rowerze i będąc nad morzem pokonuję wiele kilometrów rowerem. Tylko czasami te wszystkie ścieżki rowerowe zaczynają mnie nudzić i wtedy wracam do domu, biorę rower ,gdzie raz pędzisz na łeb na szyję z góry, a raz siódme poty wylewasz pod górę. To się nazywa sport !
    Pozdrawiam !!

    OdpowiedzUsuń
  11. O Danusiu, jakże ja Ci zazdroszczę. Uwielbiam góry i doskonale się w nich czuję - tamten klimat odpowiada mi bardzo. W zeszłym roku nawet byliśmy w Kłodzku podczas urlopu :-)))
    Mój tato pochodzi Beskidu Niskiego i ilekroć tam jadę to czuję, że to jest miejsce, w którym mogłabym żyć. I choć morze bardzo lubię to góry kocham od zawsze.
    No, jestem pełna podziwu dla Ciebie, dla Twojej aktywności ruchowej. Jazda rowerem po górzystym terenie do łatwych nie należy. Ale z pewnością jest bardzo przyjemna.

    OdpowiedzUsuń
  12. Margarytko o tej jeżdzie na rowerze, wspomniałam nie bez powodu. Piekąc i jedząc te wszystkie muffiny, ciasta z Twoich przepisów jakoś się trzeba rozgrzeszyć i spalić te kalorie, a to jest właśnie mój sposób.
    Jeśli kiedykolwiek będziesz w rejonach Kłodzka , serdecznie zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Danusiu, no tak... jeden muffin i dwa kilometry na rowerze - wtedy można sobie pozwolić na małe szaleństwo :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja przeczytałam i tak się zachęciłam, ze wczoraj pojechałam na indyjskie jedzonko i tu niestety niespodzianka. Lokalu już nie ma w Gdyni. Napis, ze przenoszą do Sopotu i wkrótce otwarcie. Buuu. Zawiedziona byłam strasznie
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  15. Dorota, a to w takim razie bardzo przepraszam, ale nie wiedziałam. Ustalę co jest grane i uzupełnię notkę, żeby nikt już się nie rozczarował. Dziękuję za informację i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. To nie Twoja wina, nie mam żadnych pretensji. Mam nadzieje, ze szybko otworzą w Sopocie i wtedy spróbuje tych smakołyków o których pisałaś.
    Pozdrawiam
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  17. Doroto, no w istocie nie moja wina, ale jak się tylko dowiem co i jak to uzupełnię tekst, bo uważam, że jedzenie pyszne.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ponieważ uwielbiam kuchnię indyjską i jestem z Trójmiasta to poszłam tam (jeszcze było w Gdyni) i muszę przyznać, że jest to ta lepsza restauracja indyjska w Trójmieście. Jednak byłam zawiedziona sosem bo wydawał się być zrobiony z wody i kolorowego barwnika i samosa to nie była samosa z ciasta phyllo. Mięso za to było idealne i naan też. Także podsumowując muszę się wybrać teraz do Sopotu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może my mieliśmy więcej szczęścia, bo sosy były jak najbardziej w porządku, a samosy takie jak być powinny: smaczne i dobrze doprawione, w delikatnym cieście (śmiem twierdzić, że najlepsze jakie dotychczas jadłam).
      Ja chętnie przy okazji pobytu w Trójmieście też się wybiorę ponownie.

      Usuń

Spodobał Ci się przepis? Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza, dodaj G+.
Ugotowałaś/eś albo upiekłaś/eś coś z przepisu znalezionego na moim blogu? Podziel się swoją pracą, zrób zdjęcie i prześlij je do mnie mnie na adres margarytka75@vp.pl