To danie jest popularne nie tylko we Włoszech, ale również i u nas... Pewnie za chwilę znajdzie się kilka osób, które stwierdzą, że mój sos obok bolońskiego nawet nie stał. Niech i tak będzie. Będąc we Włoszech i próbując w kilku miejscach tego dania nigdy nie trafiłam na identyczne smaki. Dowiedziałam się za to, że nie istnieje jedna receptura na sos boloński, ale są wersje tego sosu i jest ich bardzo wiele. Bo chyba tak to już jest, że co kucharz to coś własnego dorzuci, zmieni proporcje składników i bęc – smak się zmienia.
Podobno kiedyś mięso do sosu bolońskiego było siekane, dziś się je mieli i nikt nie robi z tego problemu. W oryginalnym przepisie występuje wołowina i boczek wieprzowy, a także tłusta śmietana. Dziś często boczek zamienia się na chudszą szynkę albo łopatkę i rezygnuje się ze śmietany, ewentualnie zastępuje się ją jogurtem albo mlekiem.
Ze względu na to, że sos boloński gotuje się dosyć długo robię od razu większą porcję i potem zamrażam albo wlewam do słoiczków i zagotowuję. Gdy trzeba szybko coś przygotować sos jest dobrym rozwiązaniem. Gdzieś wyczytałam, że sos boloński gotuje się nawet do 4 - 5 godzin, ale to zależy od indywidualnych gustów. Mnie to zajmuje około dwóch - trzech godzin, może trochę więcej.
Próbowałam wielu przepisów na ten sos, ale żaden do końca mi nie pasował, choć kilka było naprawdę smacznych. Niektórzy proponują dodać szczyptę cynamonu albo gałki muszkatołowej. Trochę pokombinowałam i doszłam do smaku sosu, który smakuje mi najbardziej i takim właśnie dziś chcę się podzielić.
Makaron powinien być po ugotowaniu od razu wymieszany z sosem i tak właśnie robię, gdy przygotowuję ragu, bo smak jest dużo lepszy.
Makaron powinien być po ugotowaniu od razu wymieszany z sosem i tak właśnie robię, gdy przygotowuję ragu, bo smak jest dużo lepszy.
Składniki na 6 - 8 porcji:
500 g wołowiny
500 g wieprzowiny (szynka albo łopatka - w oryginalnym przepisie boczek)
2 duże cebule
1 ząbek czosnku
2 średniej wielkości marchewki
1 łodyga selera naciowego
½ - szklanki czerwonego wytrawnego wina
1 szklanka bulionu albo wody (czasem trzeba dolać więcej, gdy odparuje)
puszka rozdrobnionych pomidorów bez skórki
2 -3 kopiaste łyżki pasty pomidorowej albo gęstego przecieru /passaty (nie koncentratu)
2 - 3 łyżki oliwy z oliwek
sól, pieprz, suszona bazylia, oregano - ilość wg uznania i własnego smaku.
½ łyżeczki cukru
świeża bazylia
makaron (spaghetti, tagliatelle albo inny wg upodobań)
starty ser (parmezan, grana padano) do posypania dania
Mięso opłukać, oczyścić z błon i zemleć. Cebulę, czosnek, marchew obrać. Seler oczyścić. Cebulę i seler pokroić w drobną kostkę, czosnek drobno posiekać albo przepuścić przez praskę, marchew zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
Na głębokiej patelni (albo po prostu w garnku) rozgrzać oliwę, wrzucić czosnek i cebulę. Podsmażyć, dodać marchew i seler, podsmażyć przez 2 minuty. Wlać połowę wina i wszystko razem chwilę poddusić. Gdy wino odparuje dodać mięso i wszystko razem przesmażyć. Dolać wino, smażyć aż prawie w całości odparuje, wlać bulion, dodać sól, pieprz i dusić razem około 60 minut.
Następnie dodać rozdrobnione pomidory, pastę pomidorową, cukier i suszone zioła. Gotować jeszcze około 60 minut. Jeśli sos jest zbyt gęsty dolać odrobinę wody albo bulionu. Pod koniec dodać posiekaną świeżą bazylię (3 łyżki).
Sos powinien być gęsty i aromatyczny. Warto go spróbować i w razie potrzeby doprawić solą i pieprzem, ewentualnie wsypać więcej ziół.
Osobiście dodaję sporo pieprzu i suszonych ziół, a i świeżej bazylii nie żałuję, bo lubię połączenie pomidorów i pachnącej bazylii.
Makaron ugotować al dente. Odlać 1/2 filiżanki wody odgotowania. Odcedzić, wrzucić do sosu i wymieszać, jeśli sos jest za gęsty dodać trochę wody od gotowania makaronu, nałożyć na talerze, posypać tartym parmezanem.
Gdy przygotowujemy większą porcję sosu (na zapas), to przed wrzuceniem makaronu do sosu, należy odlać cześć do słoika czy pojemnika i wymieszać makaron z taką ilością sosu, jaka ma zostać zjedzona.
Margarytko - dzisiaj u mnie było spaghetti bolognese, sos oczywiście wg Twojego przepisu, bo uważam, że jest idealny. Nie dodałam tylko wina, bo nie za bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńSpaghetti po bolońsku znika u mnie w tempie ekspresowym, a z takim sosikiem jeszcze szybciej.
A na jutro ugotowałam zupę neapolitańską, moją ulubiona zupkę letnią.Ala
U mnie w szkole dawali podobne spaghetti, sos był naprawdę dobry jak dla mnie- niejadka. Ale jak się spytałam pani kucharki o przepis, to powiedziała, że tajny jak na Coca-colę :D Może jak odwiedzę szkołę kiedyś to mi poda ;-) A Twojego sosu muszę kiedyś spróbować i zrobić, może mi posmakuje :)
OdpowiedzUsuńZrobiłam ogórki:)) tylko kolor nie wyszedł mi tak apetyczny jak na Twoich zdjęciach, ale mam nadzieję, że będą pyszne ;) pozdrawiam, Paulina
OdpowiedzUsuńP.D.
Co Ty się przejmujesz? KAŻDA kucharka ma swoje przepisy i tak naprawdę liczy się tylko to, czy nam smakuje potrawa, czy nie :))) Ja ostatnio zaliczyłam koszmarną awanturę dwóch gospodyń z Bari na temat ... sposobu otwierania cozze... luzik
OdpowiedzUsuńUwielbiam spaghetti bolognese...mogłabym je jeść na śniadanie, obiad i kolacje...hehhe
OdpowiedzUsuńi chociaż najbardziej mi smakuje te które podajemy w restauracjach mojego pracodawcy :)) to nie omieszkam sprobować Twojego przepisu bo wyglada bardzo zachecajaco i pewnie tak samo smakuje...
a tymczasem wracam do kuchni do mojego kurczaka w miodzie i gotowanej kalarepki - oczywiście z Twoich przepisów
pozdrawiam, Beti
Alu, cieszę się, że sos smakuje. Ja czasem też robię bez wina, ale jeśli akurat mam otwartą butelkę to chętnie dolewam :-)
OdpowiedzUsuńMój bratanek może jeść to spaghetti przez cały tydzień. Moja mama zawsze mu robi kilka słoików do akademika :-)
A co to za zupka? Nazwa nic mi nie mówi. Proszę, podziel się przepisem, chętnie wypróbuję.
Klaudia, ja nie do końca rozumiem to trzymanie w tajemnicy receptur. Jeśli coś jest dobre to chętnie się tym dzielę, a niech inni popróbują :-) Ale jak kiedyś poznasz tajemny przepis to proszę podziel się - wypróbujemy :-)
Paulina, dużo zależy od samych ogórków - te, które mają moi rodzice mają mocno zielonką skórkę. Ale np te z ubiegłego roku były jaśniejsze. Na smak to wpływu nie ma.
Kucharko sezonowa, przejmować to ja się nie przejmuję... to było tak tytułem wstępu. Stary blog mnie chyba uodpornił, bo tam to się trafiały "kwiatki" w komentarzach, ale przecież nie będę się wykłócać o przepisy - niech każdy gotuje jak chce. Kiedyś byłam bardziej konserwatywna, dziś pełen luz :-)
Beti, jestem bardzo ciekawa, czy będzie Ci smakowało. Ja lubiłam je w jednej z naszych lokalnych knajpek, ale że jest dosyć tłuste to zrezygnowałam na rzecz tego przygotowanego w domu - wiem co wrzucam :-)
Robiłaś już wcześniej kalarepkę, czy to pierwsze podejście? Jestem ciekawa opinii.
Margarytko...kalarepa to moje pierwsze podejście...i mam pytanko....już dosyć długo się "dusi" a wciąz jest lekko twarde (troche bardziej niz all dente :)) - w nawiązaniu do spaghetti )i nie wiem, czy tak ma być, czy ja kupiłam niedojrzałą kalarepe? :))
OdpowiedzUsuńBeti
Przepis na zupę neapolitańską mam ze starego Poradnika Domowego. Bardzo szybko go znalazłam, bo zimą dzięki Tobie uporządkowałam wszystkie gazety.
OdpowiedzUsuńJaz przepisu już nie korzystam, wiadomo, ale napiszę tak jak jest w gazecie.
Młode warzywa( marchewka, pietruszka, kalarepka, kalafior, kapusta, zielony groszek, fasolka szparagowa, cukinia), drobny makaron, trochę masła, najlepiej utarty parmezan, koperek, sól, cukier.
Oczyszczone warzywa rozdrobnić, wrzucić do osolonego wrzątku, dodać łyżkę masła i szczyptę cukru.
Gotować ok. 20 min., po czym wrzucić makaron i gotować jeszcze 10 min. Odstawić z ognia, dodać śmietankę, ser i posiekany koperek,
Jest to lekka, łagodna, babska zupka, naprawdę polecam. Ala
Beti, młoda kalarepka nie powinna się dusić zbyt długo - około 20 minut, nie powinna być rozciapana, ale lekko jędrna.
OdpowiedzUsuńMoże kupiłaś nie tyle niedojrzałą, co stwardniałą kalarepę - czasem sprzedawcy, żeby się pozbyć wcisną taką która już swoje odleżała, mnie się już tak zdarzyło.
Alu, dziękuję. Gotuję coś bardzo podobnego, ale bez makaronu. Będę musiała spróbować go dodać, bo brzmi ciekawie. Ja tą zupę nazywam warzywnym "śmietnikiem" ;-)))
Tak na marginesie, jakże niedokładny jest ten przepis na zupę.
OdpowiedzUsuńGdzie mu do Twojej skrupulatności, dokładności itp.
Ps. Napisałam do Ciebie maila, mam nadzieję, że doszedł. Ala
Alu, moja zupa też bywa mało precyzyjna, wrzucam co mam :-)
OdpowiedzUsuńMaila właśnie przeczytałam, dziękuję - jutro napiszę :-)
I love kluchy!:)
OdpowiedzUsuńMoniko, aż tak? Ja lubię od czasu do czasu :-)
OdpowiedzUsuńPyyyycha, dziś u mnie na obiad było spaghetti wg Twojego przepisu, sos jest naprawdę bardzo prosty w przygotowaniu i jest rewelacyjny:)Bardzo mi posmakował i już na stałe zagości w mojej kuchni:)
OdpowiedzUsuńGłos na Twój blog już oddałam z wielką przyjemnością:)
Agatini
Agatini, a widzisz, wcale nie trzeba się wspomagać gotowcami przy takich sosach :-) Prostota górą. A tajemnica smaku to dobre przyprawienie :-)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że smakuje.
Dziś na obiad zrobiłam sos wg Twojego przepisu i jak zwykle rewelacja! Jeszcze nigdy tak pysznego nie jadłam! Dałam jednak tylko połowę mięsa,bo tyle akurat miałam,ale okazało się,że było dla nas wystarczająco dużo i gęsto:) Obiecuję,że już nigdy nie sięgnę po żadnego gotowca:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Edi
Bardzo się cieszę, że smakował. A najbardziej z tego, że już gotowców nie będziesz używać :-)))
UsuńSpokojnie można dać połowę mięsa. Ja po prostu robię od razu dużą porcję i część zamrażam. Gotowanie sosu trochę trwa, więc gotowanie dwóch porcji nie ma sensu... a poza tym już się przekonałam, że sos gotowany w dużej ilości jest jeszcze smaczniejszy. Nie wiem z czego to wynika, ale przetestowane :-)
Pozdrawiam.
Na pewno masz rację. Zastanawiałam się tylko,czy przy takiej ilości mięsa nie będzie za mało sosu,ale Ty masz wszystko przetestowane i pewnie wystarcza:) Następnym razem zrobię więcej i też zamrożę. Super alternatywa jak się nie ma czasu na codzienne gotowanie! A w najbliższym wolnym dniu zamierzam zrobić sernik z krówką. Na samą myśl cieknie mi ślinka:)
OdpowiedzUsuńEdi
Jeśli uznasz, że jest za mało płynu to możesz spokojnie dolać bulionu albo wody. Albo dodatkowo 250 ml tomatery - wszystko zależy jaki sos lubicie. Ja robię ten sos dosyć gęsty, ma raczej gęstą konsystencję, bo tak lubimy. Ja często mrożę różne dania, bo jak w dwójkę zjeść garnek gołąbków, zupy gulaszowej czy fasolki po bretońsku. A tak to zawsze Zielonooki ma coś na dyżur, albo ja jak jestem sama i nie mam czasu albo ochoty na gotowanie :-)
UsuńWitaj, pysznie wygląda i już czuje ten zapach:) Robię podobnie jak Ty, dodaję jeszcze latem gałązkę świeżego lubczyku (maggi), szczyptę ziół prowansalskich i kilka listków pysznogłówki. Fajny ten Twój blog czasem zaglądam żeby przypomnieć sobie jakąś fajną potrawę lub tylko pomarzyć... Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńLubczyku nie lubię, więc go nie używam :-) A cała reszta zmienną jest :-)
UsuńI ja ciepło pozdrawiam :-))
Przepis od dawna w moim menu, dzieciakom,męzowi i mnie baaaardzo smakuje!!! Robię wszystko zgodnie z Twoim przepisem. PYSZOTA!!!!/ Ala
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że przepis w użyciu, a sos smakuje :-)
UsuńMargarytko a mięso to kiedy podsmażyć? na początku aby się dusiło z tym sosem czy osobno a potem dodac?
OdpowiedzUsuń"Na głębokiej patelni (albo po prostu w garnku) rozgrzać oliwę, wrzucić czosnek i cebulę. Podsmażyć, dodać marchew i seler. Wlać połowę wina i wszystko razem chwilę poddusić. Gdy wino odparuje dodać mięso i wszystko razem przesmażyć. Dolać wino, bulion, sól, pieprz i dusić razem około 30 - 40 minut"
UsuńWszystko jest napisane, co i w którym momencie, mięso dodać gdy pierwsza część wina odparuje - dodaję się je do warzyw i razem przesmaża. A potem dodaje resztę składników i dalej dusi :-)
Pyszności :) sos naprawdę rewelacja! Kiedyś też robiłam sos z winem, ale jakoś wyjątkowo nieumiejętnie co mnie do niego zraziło, jednak postanowiłam spróbować Twojego przepisu i wyszło naprawdę świetnie. Bardzo dziękuję :) Klaudia
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dałaś się skusić i że smakowało :-) Wina nie może być za dużo, ale niewielka ilość zdecydowanie podkręca smak.
UsuńPozdrawiam.