Strony

czwartek, 8 marca 2012

Konkurs z Delectą

Ostatnio testowałam babeczki z budyniem Delecty. W mojej ocenie wypadły dobrze. Uważam, że są dobrym pomysłem dla osób, które maja ochotę na coś słodkiego a nie czują się zbyt pewnie w kuchni. Nie trzeba czekać na specjalną okazję, aby sprawić odrobinę słodkiej przyjemności sobie i swoim bliskim.
Chcecie spróbować? Nie trzeba robić niczego niezwykłego... wystarczy wziąć udział w konkursie, poszperać w swojej pamięci i wygrać.

Do wygrania jest pięć zestawów, w skład których wchodzą:
Babeczki nadziane budyniem o smaku waniliowym
Babeczki nadziane budyniem o smaku czekoladowym
Babeczki czekoladowe nadziane budyniem o smaku waniliowym
Babeczki nadziane płatkami czekolady
Babeczki barbie czekoladowe
Babeczki Moto jogurtowe
Komplet 6 silikonowych foremek do wypieku muffinek


Zadanie konkursowe jest proste: wystarczy odpowiedzieć na pytanie:

Jakie są Twoje wspomnienia związane z babeczką?

Pięć najciekawszych wspomnień zostanie nagrodzonych.
Konkurs trwa od 8 do 11 marca 2012 r. do godziny 18.00. Tak więc cały weekend przed Wami :-)
Odpowiedzi na pytanie należy zamieszczać tylko i wyłącznie pod tym postem. Powinny być podpisane stałym nickiem albo imieniem, tak abym nie miała problemu z identyfikacją nagrodzonych osób. Anonimowych odpowiedzi nie będę brała pod uwagę.
Wyniki ogłoszę do 12 marca 2012 r.
Zapraszam do zabawy :-)

66 komentarzy:

  1. Chyba chodzi o marzec, a nie luty :)
    Mi się babeczki kojarzą z pierwszymi samodzielnymi wypiekami moich córek. Kupowałam właśnie takie babeczki z Delecty, a one same mieszały, wkładały do papilotek, ozdabiały.
    Ann's Dream

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi... no pewnie, że marzec :-) O ja gapa... już poprawiłam :-)
      Faktycznie, dla dzieci super zabawa :-)

      Usuń
  2. Margarett 12 luty i 8 luty dawno minęły ... w jakim czasie Ty żyjesz ????? :)))))))))))))))))) marzec mamy kobieto !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poluśka, no co na mnie wrzeszczysz?... zima na mnie działa mało energetycznie :-) Zacofana jestem :-) Ale ugotowałam dziś cebulową i wreszcie zdjęcia nadają się do publikacji, więc lada moment przepis się pojawi :-)

      Usuń
    2. no to Ci wybaczam ten luty w takim razie ;D

      Usuń
    3. Uffff... lecę zmniejszać foty i pisać przepis :-)

      Usuń
  3. szczęśliwi czasu nie mierza:)

    OdpowiedzUsuń
  4. wspomnienia związane z babeczką ... hmmm

    Kupiłam kiedyś teflonową foremeczkę,
    żeby sobie upiec piaskową babeczkę.
    Przepisik z kucharskiej książeczki miałam,
    żeby mi wyszła aż za bardzo chciałam.
    Zmieszałam składniczki tak jak należało,
    ciasteczko przez czas pewien spokojnie leżało.
    Potem wylądowało sobie w piekarniczku,
    do czasu aż wyszła suchość na specjalnym patyczku.
    Wyjęłam z foremki zapachem się zachwyciłam
    i ..... książkowego zakalca zobaczyłam !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no przecież nie mogę Cię zawieść a w Twoich konkursach obowiązkowo trzeba brać udział bo są fajne, że o nagrodach nie wspomnę bo nie posiadam przykładowo foremek do muffinek więc może będę miała farta :))

      Usuń
    2. Polu- ja cież pierdzielę, jesteś niesamowita! Ala

      Usuń
    3. nie jestem Alu, tak mi jakoś przyszło na myśl to napisałam. Widocznie bardzo mi się zachciało tej delecty i tych foremek ;D

      Usuń
  5. Moje wspomnienia z babeczkami nie sa dlugie, poniewaz niedawno kupilam sobie blache, I tak naprawde od niedawna zaczelam je piec:). Ale od razu sie w nich zakochalam, bo sa prosre, szybkie w przygotowaniu, a do tego smakuja wysmienicie:). A lubie je tez robic, gdyz pomaga mi moja dwuletnia coreczka:), zazwyczaj miesza produkty, I jest bardzo zadowolona, ze moze mi pomoc:)

    Monika Przybylak
    mariolka2004@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm wspomnienia związane z babeczką..od małego bardzo je lubiłem,najlepsze na świecie robiła moja babcia;) Czekałem na moment aż w końcu kiedyś sam od początku do końca będę mógł je wykonać. Nadszedł dzień 70-tych urodzin mojej babci. Postanowiłem,że jest to dobry moment na spełnienie mojego kulinarnego postanowienia;) Pożyczyłem od niej jej gruuuby zeszyt pełen przepisów,znalazłem ten który tak bardzo mnie interesował i zabrałem się do pracy. Do dziś pamiętam ten zapach babeczek z marmoladą robioną przez moją mamę,pamiętam moją ekscytację z ich wykonania i łzy wzruszenia babci,gdy wręczałem jej ten prezent;) W sumie od tego zaczęła się moja pasja do gotowania i pieczenia.Właśnie niedawno nabyłem transporter do babeczek i teraz mogę piec je cały czas i wozić ze sobą i częstować bliskich;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałem od podpisie;)

      Damian
      damianpelkowski@gmail.com

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam jak walczyłam z mamą o pewne ciasto. Ona chciała je zrobić w tradycyjnej formie w tortownicy, za to ja uparłam się na formę babeczek a'la muffinek. I oczywiście robiąc na złość Mamie, poza jej wiedzą przelałam ciasto do form na babeczki, co okazało się pomysłem trafionym, bo gościom taka forma dużo bardziej się podobała :)

    braczo
    lekkoiprzyjemnie@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Mówi się, że przez żołądek do serca :) Korzystając z tej zasady chciałam się popisać przed moim ukochanym (to był początek naszej znajomości, teraz już jesteśmy małżeństwem:) ) Nie za bardzo znałam się na wypiekach więc postanowiłam skorzystać właśnie z mieszanki ze sklepu ;) Przyznaję się, że wtedy nakłamałam mu, że przepis był mój a on przechwalał się przed kolegami jaka mu się trafiła zdolna dziewczyna ;)Gdy na dobre pokochałam gotowanie i pieczenie powiedziałam mu o tamtym małym kłamstewku ;)A kolejnym wspomnieniem jest to, że właśnie od przepisu na babeczkę(już samodzielnie wymyślonego) zaczęłam swoje blogowanie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Babeczki kojarzą mi się z dzieciństwem... pamiętam jak co weekend piekła je moja babcia, raz były waniliowe, raz czekoladowe, a innym razem z nadzieniem z konfitur, budyniu czy kremem orzechowym. Kiedyś nie było takich papilotek jak są teraz, więc pamiętam jak u babci robiliśmy z pergaminu takie a'la papilotki. Szkoda tylko, że babcia nigdzie nie spisała przepisów na te cudne babeczki...

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje wspomnienia dotyczą babeczek z nadzieniem z płatków czekoladowych. Produkt zakupiony, czekał do wykonania, produkty potrzebne naszykowane i okazało się że mąż wyjazd płatki czekoladowe którym nie mógł się oprzeć. Tak więc były zwykłe babeczki bez nadzienia. Cała sytuacja na stałe wpisała się w nasze dowcipy rodzinne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Moje pierwsze babeczki... 14 luty 2011. Jakoś trzeba było powiedzieć mamie, że będzie babcią.
    Otworzyłam przeglądarkę internetową, chcąc poszukać prostego i szybkiego przepisu na ciasto. Twój stary blog widniał już w moich ulubionych, ze względu na roladki schabowe, które często goszczą na naszym stole :) Tak więc zaczęłam poszukiwania i padło na muffinki z jagodami :D Piekłam je w foremek do kruchych babeczek :D Wyglądem się trochę różniły od Twoich, ale mina mamy z wiadomości i pierwszego wypieku córki bezcenna :)

    Monika

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja mam swoje ostatnie właśnie z pieczenia babeczek - móże jakbym poćwiczyła;) to bym już nie miala takich przygód;)

    Nie wiedziałam, że to takie trudne.... masakra... ale tak to jest jak Ktoś taki jak ja nigdy nie robił gotowego ciasta z proszku...

    Zacznę jednak od początku...

    Dzięki portalowi Uroda i Zdrowie otrzymałam produkty firmy Delecta do przetestowania:
    dwa rodzaje babeczek: Babeczki Nadziane budyniem o smaku waniliowym , Babeczki nadziane płatkami czekolady i 5 smaków czekolady do picia.
    Po śniadaniu postanowiłam sobie przygotować wszystkie składniki, zrobiłam nawet sesję zdjęciową i przystąpiłam do ich robienia które trwa chwilkę, może łącznie z 10 minut. Nie potrzeba miksera, tylko kubka, miski, czegoś do wymieszania składników, łyżki dużej i małej.
    Na opakowaniu z przodu mamy napisane:
    DODAJ:
    2 jajka
    175 ml mleka
    75 ml oleju

    na opakowaniu z tyłu opis jak wszystko przygotować, a zaczynamy od budyniu, tak więc wlałam mleko do miseczki, wsypałam całą zawartość torebki z budyniem i energicznie mieszałam rózgą, około 0,5 minuty, odstawiłam budyń - na około 5 minut do zgęstnienia, bo tyle czasu zajmuje zrobienie ciasta ...

    i

    czytam przygotowanie ciasta:
    nagrzej piekarnik do 180 stopni - odpalony;)
    wyłóż na blachę 12 foremek - są już w paczce razem z budyniem i ciastem - wyłożone
    i teraz:

    do wysokiego naczynia wbij jaja, dodaj mleko - a ja jakie mleko?, dałam przecież całe do budyniu.... i co teraz?; ( szkoda mi było składników, tak więc odmierzyłam ponownie mleko, dodałam do ciasta)
    dodaj olej wsyp zawartość torebki z ciastem i dobrze wymieszaj łyżką, około 0,5 minuty
    nie będę opisywać dalszej instrukcji bo jest wszystko opisane na opakowaniu.

    Nie wiedziałam co z tego będzie, ale zaryzykowałam, wylałam połowę ciasta do foremek, nalałam - bo budyniu było tyle, że dał się tylko nalać do foremek, przykryłam resztą ciasta i upiekłam.

    Ot moja historia z życia wzięta, jeszcze gorąca!

    Pozdrawiam serdecznie i Najlepszego Kobietko!

    mojetworyprzetwory@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Cupcakes/Muffiny, albo jak kto woli po prostu babeczki. Dla mnie są malutką, słodką przekąską, którą delektowałam się pierwszy raz w kawiarni mojego najlepszego przyjaciela. Siedziałam wtedy z naszą wspólną przyjaciółką i jak zawsze w trójkę plotkowaliśmy o wszystkim-i-niczym. Za oknem świeciło lipcowe słoneczko, mrożona kawa chłodziła nas przyjemnie, a te maleństwa rozpieszczały nasze podniebienia. Siedzieliśmy tak długo, dopóki nie zniknęły wszystkie. Widok naszych zadowolonych twarzy był bezcenny. Polecam wszystkim na wspólne wieczory!

    OdpowiedzUsuń
  15. Aaaa wszystko zaczęło się od babeczek...
    będąc jeszcze w technikum gastronomicznym jak co roku organizowaliśmy kiermasz świąteczny , i jak to klasa gastronomiczna musieliśmy się popisać przed szkołą naszymi nabytymi umiejętnościami w wypiekach. A wiec z koleżankami ku wielkiej naszej radości < bo oczywiście mało roboty i niema możliwości aby nie wyszły> wylosowałyśmy robienie babeczek piernikowych. Jedna z nas wpadła na pomysł,aby do środka powkładać karteczki z życzeniami i jakąś zagadką lub nagrodą. Pamietam , że Asia napisała, że w szatni za 2 wieszakiem leży czekolada dla znalazcy.I właśnie ta babeczkę zakupiła nasza nauczycielka od j.polskiego :) Ale wracając do mojej osoby to ja napisałam , że kto kupi ten dostanie buziaka w policzek i zostawiłam swoje inicjały. Byłam przekonana, że nigdy się nie wyda
    ... a jednak po paru dniach przyszedł mój obecny mąż po swoją nagrodę i tak już został .... 11 lat , a karteczka nadal jest jako pamiątka rodzinna dla potomnych hehehe pozdrawiam
    gosiaczek:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspomnienie z babeczką? Parę lat temu zaczęłam piec babeczki właśnie z takich gotowych mieszanek. Pamiętam jak mama dała je swojej teściowej, mojej babci co by powiedzieć, jakie fajne amerykańskie babeczki zrobiłyśmy same. Babcia była zdziwiona, mama zadowolona, a wszyscy zajadali ze smakiem :)

    OdpowiedzUsuń
  17. no ja jako takich wspomnień nie posiadam ponieważ każdą jedną babkę jaką upiekę wstydzę się postawić na stół ponieważ w nogdy jeszcze mi się nie udała. Inne ciasta ok a babki nie potrafię :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Hmmm... jeśli chodzi o wspomnienia z babeczkami, przypomina mi się od razu pewna "przygoda".
    Miałam nieco ponad 4 lata, gdy raz rodzice mieli wyjazd i zostawili mnie na kilka godzin pod opieką ciotki. Ciotka postanowiła upiec mi czekoladowe babeczki, w czym jej dzielnie i z wielkim zapałem pomogłam. Miała małą córeczkę (2-miesięczną Basię). Mała po wypiciu mleka zasnęła, a my dwie korzystając z ładnej pogody, wyszłyśmy na podwórko. Ponieważ zaczęłam się ładnie bawić w piaskownicy, ciotka w tym czasie zamiatała podwórko. Po jakimś czasie poprosiła mnie, bym poszła zobaczyć, czy mała jeszcze śpi. Powiedziałam, że mam ją od razu zawołać, jeśli już nie będzie spała.
    Gdy weszłam do pokoju i spojrzałam do łóżeczka, Basia leżała na pleckach i już nie spała. Oczka miała szeroko otwarte i wydawała jakieś dźwięki. Pomyślałam, że jest głodna i chce jej się jeść. Postanowiłam pójść do kuchni, przynieść jej jedną babkę (stały na blacie do wystudzenia) i nakarmić ją. Pomyślałam, że Basia jest jeszcze malutka i nie potrafi jeszcze sama jeść, dlatego "dziubałam" babkę po kawałku, pochylałam się nad małą i małymi okruszkami zaczęłam ją karmić :))) Malutka poruszała ustami i językiem i wydawało mi się, że bardzo jej smakuje ciasteczko :)))
    Po chwili do pokoju wtargnęła ciotka, pytając dlaczego nie wracam do niej. Nigdy nie zapomnę jej miny, gdy zobaczyła czym karmię jej córeczkę :)))
    Małej na szczęście nic się nie stało, jakoś bez problemu połknęła małą ilość muffinki :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  19. Ostatnio robiłam babeczki. Wzięłam kilka do pracy zamiast drugiego śniadania. Zwykle z kolegą jak mamy coś dobrego to się częstujemy (przynajmniej pytamy czy ta druga osoba chce). Kolega idzie korytarzem zagląda do mnie.

    -Mam coś dobrego. Chcesz?
    -Eee niee, nie lubię. - i poszedł dalej

    Ja ze swojego pokoju wołam:
    -Ale domowej roboty!

    Takiego sprintu na biurowym korytarzu jeszcze nie widziałam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak myślę babeczki, to pierwsze moje skojarzenie: magdalenki. Dawno temu można było je kupić w sklepie - bardzo dobre były. I mimo tego, że sama piekę muffiny różne, to właśnie one najbardziej mi się kojarzą z babeczką:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Zabawna historia z babeczką?

    Stoi babeczka przede mną w kolejce w mięsnym i...
    przygląda się mrożonym kurczakom,
    przekłada, wybiera, przebiera,
    lecz nie znajduje wystarczająco dużego.
    Woła ekspedientkę:
    - Czy jutro będą większe?
    - Nie będą bo są martwe!

    OdpowiedzUsuń
  22. Moje wspomnienie z pieczenia babeczek jest gorzkie.Najpierw nagadałam córką jakie to fajne babeczki dzisiaj upieczemy.Radości przy pieczeniu było co nie miara.Ciasto zrobione,foremki napełnione,piec nagrzany i włożyłam babeczki do pieca.Zabrałam się za sprzątanie ,po 10 min pieczenia patrzę a na wadze leży sobie CUKIER.Nie muszę chyba mówić że babeczki bez cukru im nie smakowały.Ale teraz za każdym razem jak zabieram się za pieczenie babeczek słyszę ;mama ale nie zapomnij dodać cukru:
    Alina Waliczek

    OdpowiedzUsuń
  23. Dorota Witkowska8 marca 2012 21:17

    Moje wspomnienia z babeczką są już dosyć odległe, ale na ich wspomnienie zawsze robi mi się cieplej na sercu, bo wspominam moja ukochaną babcię.
    Kiedyś wszystkie święta spędzaliśmy w babcinym domu, zbierała się cała rodzina i było świetnie. Ta historia miała miejsce, gdy byłam na studiach. Dotarłam do babcinego domu dwa dni przed Wielkanocą. Tego samego wieczoru przyjechała moja siostra cioteczna, z którą dawno się nie widziałam. Dziadkowie poszli spać, a my usiadłyśmy w kuchni z kubkami kakao i dobrałyśmy się do wielkiego talerza pełnego migdałowych babeczek. Jak dwie pleciugi siedziałyśmy do 5 rano i tak zastała nas babcia. Gdy przyszła do kuchni nie mogła uwierzyć, że wrąbałyśmy 30 babeczek, które ona upiekła dzień wcześniej i które miały być na świąteczny stół. No i wtedy nam nie darowała. Zagoniła nas do tarcia migdałów, wtedy doceniłam jej ciążką pracę, bo te migdały tarłyśmy dwie godziny.
    I do dziś się z siostrą cioteczną zastanawiamy jak dałyśmy radę zjeść te 30 babeczek. Niewiarygodne a jednak prawdziwe.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  24. Moje wspomnienia babeczek to emigracyjne babeczki:),Ja osoba nie pieczaca(w przeszlosci)nagle wyladowalam na emigracji i po przyjsci naszego pierworodnego na swiat po tym jak doszlam do siebie i wyszlam z okresu dresowo pizamowego napalalam checiaica na cosik slodkiego ale lawego do upieczenia i padlo na babeczki,czekoladowe akuratnie trafilam na latwy pzepis w jednym z magazynow angielskich kupilismy skladniki babeczkowe papierowe foremeczki i blaszke i rozpoczelisy akcje pieczenie babeczek nie powiem byly poprostu piekne puszyste wielgasnie i czekoladowe a ze kuchnia wygladala jak pobojowisko a ja milam make we wlosoach to ma bylbardzo dumny ze mnie i moich babeczek:)Iwona

    OdpowiedzUsuń
  25. z czym kojarzą mi się babeczki? z pierwszymi krokami stawianymi w kuchni... wstyd się przyznać ale było to niedawno :)
    zaczęłam od babeczek z proszku, chyba własnie Delecty a później znalazłam przepyszny przepis na blogu Joasi - i zrobiłam babeczki samodzielnie, dumnie wręczając je na Dzień Babci. Obie Babcie były zachwycone, nie wierząc, że takie anty talencie kulinarne jak ja mogło je upiec:) Dzisiaj, mimo że od Dnia Babci minęło kilka tygodni piekę je już tylko dla jednej babci, ale za to cieszę się, że jeszcze obie mogły uwierzyć, że coś ze mnie będzie :)
    Pozdrawiam,
    Kinga.Z

    OdpowiedzUsuń
  26. Witam :)
    Moje wspomnienie z babeczkami hmmm... mam jak na razie tylko jedno - z racji tego że mieszkam w Anglii nabyłam w sklepie angielskie babeczki tzw. cupcake, miały być ładne kolorowe z dodatkowym kremem na wierzchu :D bo robiłam na drugie urodziny córci i miało być sporo dzieciaczków. Wszystko zmieszałam jak napisali, wstawiłam do piekarnika a te babeczki zrobiły mi psikusa i nawet nie zechciały choć 1 mm urosnąć :( i tak na urodzinki z językiem na brodzie jechałam do piekarni kupować jakieś ciastka. Dobrze że choć tort miałam już gotowy :D
    Pozdrawiam Monika Łuczak
    monika.olszewska@poczta.fm :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ooooooooo, ja chcę taki zestaw. Bardzo, bardzo! ;)
    Muszę koniecznie napisać coś ciekawego, bo takiej straty nie przeboleję. ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. A tym razem i ja wezmę udział :)
    Moje wspomnienia z babeczkami są związane z moją pierwszą "randką" - trochę nieudaną, ale ... 5 lat ze sobą wytrzymaliśmy, zanim wszystko się wypaliło niczym moje nieszczęsne babeczki.
    To było jeszcze na studiach - poznałam fajnego kolegę - studenta uczelni technicznej. Zaprosiłam go do akademika na kolację ;) I postanowiłam upiec babeczki. No, ale jak to w akademiku: 1 kuchnia na całe piętro, w dodatku w drugim końcu korytarza. Sumiennie babeczki zakręciłam, włożyłam do foremek, zaniosłam do piekarnika i wróciłam do pokoju. No i niestety... tak się zagadaliśmy, że... przypomniałam sobie o babeczkach dopiero jak ktoś z innego pokoju przyszedł się zapytać, czy to czarne coś w kuchni to nasze... Ups... zawstydziłam się okrutnie, ale jednak ten wieczór i rozmowa pozwoliły nam się lepiej poznać. Od tamtej pory już nie zapominam o babeczkach w piekarniku :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Dawno, dawno temu (no dobra, ze 3 lata temu), za górami za lasami (hmm..w pewnym sensie), w małej, uroczej wiosce, żyła sobie piękna (aha, wmawiaj sobie) księżniczka... nie no, to już trochę przesada. Księżniczką to ona nie była, ale fochy stroiła iście królewskie. Nazwijmy ją panienką M. i omińmy kwestię pochodzenia.
    Otóż, ta właśnie M. pewnego dnia zdała sobie sprawę, że nie umie piec. Ba, mało tego, kompletnie nie radzi sobie w kuchni. Niby wie co to mikser i stolnica, jak włączyć piekarnik i gdzie stoi waga kuchenna, ale w praktyce nijak nie umiała tej wiedzy wykorzystać. Warto tu dodać, że Bóg obdarował ją ogromnym szczęściem, gdyż zapałał do niej miłością (z niewiadomych przyczyn) wspaniały rycerz na wspaniałym koniu (ups...to się wytnie). No więc rycerz ten był człowiekiem o gorącym sercu, cierpliwy i bardzo opiekuńczy. Kochał on panienkę M. do szaleństwa, wybaczając jej wszystkie foszki i narzekania. Właśnie ten rycerz był powodem, dla którego M. chciała nauczyć się piec. Bo czyż istnieje smaczniejszy dowód miłości od własnoręcznie upieczonego ciasta czy małych, kruchych serduszek oblanych czekoladą?
    Panience M. obiło się o uszy, że na początek warto zrobić muffinki. Bo podobno ZAWSZE się udają, ZAWSZE smakują, a i poradzić sobie z nimi powinni nawet kulinarni laicy.
    M. zaopatrzyła się w specjalną formę, kolorowe papilotki, masło, mąkę, tudzież inne niezbędne składniki, zamknęła się w kuchni i przystąpiła do pracy. W jednej miseczce wymieszała składniki suche, a drugiej- mokre. Wymieszała zawartość obu. Zerknęła na przepis: "napełnić formę ciastem do połowy wysokości". Jak to? Tylko do połowy? Oj, a ja chcę takie duuuuże, wyrośnięte muffinki, z ładnymi czapkami na górze- pomyślała panienka M. Po czym nałożyła ciasto po sam brzeg. Dumna ze swej inwencji twórczej wsunęła blaszkę do piekarnika,a sama poszła robić się na bóstwo. Sukienka w kwiatuszki, delikatne sandałki, włosy zaplecione w warkocz (istna sielanka, co nie?) . Właśnie miała malować paznokcie, gdy poczuła dziwny zapach. Hmm...czyżby spalenizna?... Biegiem do kuchni, a tam dym! Raz dwa otworzyła okno, piekarnik i złapała się za głowę! Okazało się, że muffinki urosły tak bardzo, że zaczęły wypływać z foremki. A z foremki ciasto kap, kap, kap na spód rozgrzanego piekarnika.
    A rycerz chyba naprawdę kochał swoją panienkę M., bo widząc jej zapłakane oczy, zjadł ocalałe babeczki i nawet dał radę się uśmiechnąć.

    **********

    Trochę czasu już minęło od tej muffinkowej przygody :) Teraz panienka M. radzi sobie w kuchni o niebo lepiej, a gotowy do poświęceń rycerz wkrótce zostanie jej mężem.
    I razem będą piec muffinki! :-)

    OdpowiedzUsuń
  30. Moja przygoda z babeczkami zaczęła się we wrześniu kiedy to wyjechaliśmy z moim lubym na studia. Musiałam popisać się umiejętnościami kulinarnymi, żeby chłopak głodny nie chodził po odcięciu od domowego garnuszka. Obiadki opanowałam bardzo szybko(Twój blog jest już ustawiony jako moja strona główna), jednak ze słodkościami miałam problem. Mamy piekarnik gazowy z którym nigdy wcześniej nie miałam do czynienia, nie ma on termoobiegu i nawet na najmniejszym gazie ma tendencję do przypalania od spodu. Łatwo się więc domyślić, że pierwsze próby pieczenia babeczek kończyły się zapachem spalenizny bądź zakalcem. Ale nie poddawałam się, wiedziałam, ze kiedyś musi się udać. Kupiłam blachę do muffinek i walczyłam. W końcu się udało! Zrobiłam babeczki z proszku z kolorowymi kremami, chłopak był pod wrażeniem, znajomi się zachwycali kolorami i smakiem, jednak to nie było jeszcze to czego szukałam. Dzisiaj postanowiłam spróbować raz jeszcze, tym razem z muffinkami czekoladowo-czekoladowymi z Twojego przepisu. Wszystko zrobiłam sama, krok po kroku i udało się. Muffinki wyszły przepyszne, nawet w muffiniarni lepszych nie jadłam, Luby zaniósł znajomym dwie na spróbowanie, taki był dumny, ze mi się udało, a oni przyszli do nas po dodatkową porcję, jednak niestety nic już nie zostało! Zniknęły w expresowym tempie a ja usłyszałam tylko "dlaczego zrobiłaś tak mało?!". Następnym razem będę wiedziała, że dwie blachy to minimum :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj. Najpierw moje wspomnienie z babką w roli głównej. Kiedy byłam małą dziewczynką (miałam może 7-8 lat) pojechałam z rodzicami w odwiedziny do cioci. Ciocia na nasz przyjazd upiekła ciasto i w chwili kiedy weszliśmy wyciągała z prodiża babkę. Ponieważ od zawsze miałam ciągotki do pichcenia, nie wiem po kim, bo moja mama wogóle nie umie piec i nie robi tego, od razu zapytałam co to za ciasto? Ciocia udzieliła wyjaśnień, że to babka piaskowa. Pyszna, puszysta, z rodzynkami, dwukolorowa bo z dodatkiem kakao, najcudowniejsze ciasto jakie do tej pory jadłam i wróciłam do domu z mocnym postanowieniem, że ja też będę tak piekła jak ciocia i zacznę od takiej babki. W końcu babka z piasku nie może być trudna, prawda? Co więcej, postanowiłam rodzinie zrobić niespodziankę i zaskoczyć ich gotowym wypiekiem. Wymieszałam w misce piasek budowlany z rodzynkami, dodałam cukier i kakao, wrzuciłam do prodiża, włączyłam i z wypiekami na twarzy oczekiwałam kulinarnego sukcesu... No cóż, prodiża nie udało się uratować ale rodzice byli wyrozumiali. Mama mimo braku talentu wytłumaczyła dziecku, że ciasta piecze się z mąki i innych dodatków, przepisy można znaleźć w książkach kucharskich, a własna inwencja jest bardzo pożądana, ale po osiągnięciu już niejakiej wprawy. To była moja największa wpadka kulinarna. A co do babeczek, to jak już pisałam, twoja zachęta i zdjęcia i opinie innych forumowiczów spowodowały, że po raz pierwszy w życiu kupiłam i użyłam gotowca a były to dokładnie babeczki z płatkami czekolady. Widzisz jaką masz siłę oddziaływania na ludzi? Powinnaś zostać politykiem. Pozdrawiam i miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj:)Moje pierwsze wspomnienia z babeczkami są bardzo odległe,sięgają czasów gdy miałam 6,7 lat.Co roku na święta wielkanocne moja Mama piekła baby drożdżowe a ja Jej w tym skutecznie pomagałam:) Zabierałam trochę ciasta i nakładałam do małych metalowych foremek-babeczek.Babeczki oczywiście były pyszne,o czy tylko ja się mogłam przekonać,bo jak wracałam z koszyczkiem z kościoła to zawsze je po drodze zjadałam,mówiąc oczywiście że albo mi wypadły,abo ktoś mi zabrał...co roku historia była ina:)Ale cóż mogłam poradzić jak one tak ładnie wyglądały i aż prosiły...zjedz mnie!Gdy już trochę dorosłam postanowiłam wszystkich zaskoczyć i sama upiec piękną babę drożdżową,co też uczyniłam! babkę upiekła się cudnie,a z racji tego że z cierpliwością u mnie ciężko,zawołałam całą rodzinkę zęby podziwiała jak wygląda moje cudo.Wyjęłam ją jeszcze ciepłą z piekarnika,wyjęłam z foremki z kominkiem i odwróciłam...i widoku tego nie zapomnę do końca życia...na naszych oczach babka zaczęła się rozjeżdżać...po chwili zrobiła się z niej całkowita płastuga!normalny naleśnik!!!teraz już znam tego przyczynę ale wtedy...he,he...podobno oczy miałam tak wielkie jak nigdy dotąd:)
    Teraz już nie zaliczam takich wpadek( przynajmniej z babeczkami:)) moi faceci uwielbiają babeczki Twojego przepisu z pomarańczami,zjadają je jeszcze ciepłe:)Pozdrawiam serdecznie:)
    Wiolinek

    OdpowiedzUsuń
  33. Ja nie mam jeszcze wspomnień z babeczkami, ale bardzo chętnie nabędę materiał, który do posłuży do przyrządzania wspomnień :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Moje wspomnienia z babeczkami są związane z moją babcią.
    Piekła zawsze dużo pieknych babeczek małych i duzych a ja jako pilna wnuczka pomagałam i obserwowałam.
    Babcia zawsze mówiła jak byłam jeszcze mała że nasze małe zgrabne paluszki lepiej wysmaruja masłem wnętrze babeczek niż jej już niemłode.
    No i ja dzielnie smarowałam babeczki które babcia napełniała ciastem.
    Potem je razem pięknie dekorowaliśmy, każdy miał swoja porcję i tak to było.Tęsknię za tymi wieczorami z babcią:-)
    Dorota Owczarek

    OdpowiedzUsuń
  35. Wspomnienia z babeczką? Pamiętam moje drugie pieczenie. Już byłam tak pewna siebie, kiedy je piekłam, że totalnie pofolgowałam sobie. Niestety niektórych zasad trzeba się trzymać. Teraz już o tym wiem. Ale wówczas stwierdziłam, że przecież ... co by mi miały nie wyjść.

    Tymczasem kiedy otworzyłam piekarnik, okazało się, że wyglądają naprawdę dobrze, tylko smakują plastikowo. W sumie do dziś nie wiem, co mi się nie udało, ale chyba za dużą dałam sobie swobodę... Tak czy siak, smak "plastiku" przyćmiewał całkowicie smak, jaki miały one mieć... Nie chciałam ich nikomu podać. Lecz kiedy akurat rozważałam możliwość podania ich psu czy ewentualnie wyrzucania ich do kosza, pojawił się mój R. i mówi - "O, babeczki! I jak pachną!" A pachniał całkiem przyzwoicie. Ostrzegłam go jednak słowami: "Ale nie wyszły mi, wiesz...? Chyba muszę je dać psu... Albo wyrzucić". A on, niezrażony: "Tobie przecież zawsze wychodzi, nie może być tak źle." I chwycił za babeczkę. Skrzywiłam się, bo to oznaczało upadek mojego autorytetu w kuchni (w jego oczach). Patrzyłam, jak je. A on żuł coraz wolniej. Uśmiechnął się przepraszająco i powiedział: "Wiesz, co..? Może rzeczywiście damy psu...". O mało nie wybuchłam śmiechem, bo zabrzmiało to bardzo zabawnie. Ale padłam, jak zobaczyłam, kiedy jeszcze domlaskiwał ten kęs, który miał w ustach i wybudziwszy się z zamyślenia dodał: "Nie. Wiesz... Nie dajmy tego psu. Licho wie, czy nie padnie po tym". :D Dziś wspominamy to z uśmiechem, ale wtedy chciałam go palnąć :)

    Pozdrawiam,
    mollisia

    mollisia@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  36. Wieki temu ( tak mi się wydaje ) , w zupełnie innym kraju ( szczera prawda ) i w kompletnie innym towarzystwie , żyła dziewczynka. Ta dziewczynka miała tylko jedno marzenie, mieć prawdziwego przyjaciela, takiego od serca. Dziewczynka dorastała, koleżanki przychodziły i odchodziły, aż pewnego dnia ta dziewczynka, która była już całkiem dużą pannicą, poznała ją - Zuzę :) Dziewczyny poznały się w szkole i postanowiły wspólnie pouczyć się do matury. Zuza dysponowała zdecydowanie większym domem z pięknym ogrodem i cudną kuchnią ( przekąski to istotny element nauki przecież ), więc spotkanie zorganizowały u niej. W końcu po kilku ( a wydawało im się że po kilkunastu ) godzinach nauki mama Zuzy zarządziła przerwę :) a żeby maturzystkom się nie nudziło zaproponowała wspólne pieczenie .... BABECZEK :) Wyciągnęła blachę, kolorowe papierki ( teraz wiem, że to papilotki, ale wtedy to były po prostu papierki ), mikser i mnóstwo innych składników. Wszystkie razem mieszałyśmy, dosypywałyśmy a w końcu wylewałyśmy gotowe ciasto do papierków :). Oczywiście czas dłużył się niesamowicie, a babeczki piekły się i piekły aż w końcu .... są !! zawołała mama Zuzy, jemy, jemy wrzeszczały zadowolone przyjaciółki, ale jeszcze nie teraz .... powiedziała mama. I znowu dekoracje, śmiechy, wspaniała zabawa i na reszcie .. pałaszowanie przy herbatce ( dziewczyny jeszcze wtedy nie piły kawy ) :) Oczywiście dziewczyny zdały bez problemu maturę, potem dostały się na studia.... a dzisiaj ? Dzisiaj pomimo tego, ze mieszkamy 1500 km od siebie, dalej się przyjaźnimy, nasi mężowie też ( po prostu nie mieli innego wyjścia ), nasze chłopaki traktują się jak bracia a my ... jak się spotykamy to zawsze pieczemy babeczki :) Dlatego pamiętajcie o tym, że babeczki to najlepszy sposób na babską przyjaźń :)

    Tami
    tami_dj@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  37. anka_porcelanka9 marca 2012 20:01

    Moje wspomnienia z babeczką do najmilszych nie należą...:) Jak byłam w wieku 10 lat uwielbiałam dużo jeść, nie wspominając już o słodkościach. Może to dlatego, że wyglądałam jak pączek ;) Któregoś dnia moja mama upiekła babkę z wiśniami w środku. Przyszła do mnie koleżanka i podczas zabawy mama ukroiła nam po kawałku babki. Ugryzłam kawałek i poszłam po mleko bo to połączenie jest niesamowite. Talerzyk z babką położyłam na kanapie. Jak wróciłam zapomniałam się i usiadłam na kanapie. Niestety los spłatał mi figla i usiadłam właśnie na talerzyk z babką :)Wiśnie z babki ładnie komponowały się na moich jasnych ogrodniczkach:) do dziś jak widzę babkę o niczym innym nie mogę myśleć :)

    OdpowiedzUsuń
  38. O psia kość :) babeczki Delekty no nie moge...nie wziąć udziału w konkursie :DDDD

    Babeczka w wersji mało cukierniczej ...kojarzy mi się nieodłącznie z moja mama :)))bo fajna z niej babeczka ot tak poprostu :))
    Jesli zas chodzi o babeczke popelniona z ciasta to pamietam jak w dziecinstwie chciałam oswoic karpia wigilijnego ....jakos tak nie specjalnie namietnie degustowałam ww ;) a ojciec (jako że surowym tata był:) nie cierpiał grymaszenia przy stole i niestety swoja czesc znienawidzonej ryby musiałam skonsumowac :)) pewnego wigilijnego wieczoru roku Pańskiego nie pamietam którego (ale wieki temu bo jeszcze pacholęciem byłam) mama zrobiła babeczki lekko słodkie drożdżowe z makiem ....Jasminka korzystając z okazji że mama wybyła na chwile z kuchni wpadła na szatański pomysł zeby wepchnąc jeszcze w te babki karpia.Pomyślec nie problem gorzej z wykonaniem ,karp był w dzwonkach trzeba było go jeszcze zminimalizowac :) no cóz cięzko rzec ze pokroiłam rybke ,raczej poszatkowałam i ....wiem wiem łobuz był ze mnie wepchnełam tego karpia w te babeczki ....ale nie we wszystkie.....mama mnie przyłapała.....swoją drogą do tej pory zastanawiam się jak smakowałyby babeczki z makiem i karpiem :DDDDD

    OdpowiedzUsuń
  39. Kiedy ja widzę babeczki mam tylko jedno skojarzenie ... :) i zawsze na mojej twarzy pojawia się uśmiech :D
    Pamiętam, parę dobrych lat temu mój chłopak zaprosił mnie do siebie na kolację, widziałam że bardzo się stara a zarazem stresuje, na deser przyniósł całą tacę czekoladowych babeczek, a na każdej jedna literka K-O-C-H-A-M C-I-Ę ! To było jego własnoręczne dzieło, bardziej koślawych literek nie widziałam, ale byłam zachwycona :)) oczywiście to było to pierwsze "Kocham Cię" :D


    Dzisiaj jesteśmy małżeństwem z 6 letnim stażem a niedługo będziemy obchodzić 10 rocznice naszego związku :))) Mamy 4 letnią córę :)


    Jak widać babeczki zbliżają :)

    Babeczka Ania

    akkka99@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  40. Byam dzisiaj na uczelni i koleanka mi o tym przypomniala . Kiedys zrobilam muffinki z kawaleczkami czekolady w srodku dalam jej kilka , ona wiozla je autem do domu a ze wlaczyla ogrzewanie w samochodzie to mufiny zrobily sie cieple i czekolada sie rozpuscila . Sprbowal je jej brat i z ucieszona minal powiedzial "jej jeszcze cieple sa". Chlopak myslal ze dopiero zostaly upieczone , a mialy juz 2 dni. Haha jego mina byla bezcenna:)
    W ogole 2 dni z muffinkami to rekord, bo u mnie moj chlopak tak je uwielbie ze jedna porcja w jeden wieczor znika :D

    OdpowiedzUsuń
  41. Mi także babeczki kojarzą się z moim mężem. Na pierwszą randkę wybraliśmy się do kina, oglądaliśmy Kołysankę. Genialny film, w kinie (jako, ze to był piątek - środek dnia) byliśmy tylko we dwoje, zaśmiewaliśmy się do rozpuku. Po filmie Robert wymyślił, że pójdziemy na inny film, ale w małym miasteczku jakim jest Gniezno nic ciekawego nie grali. To żadna przeszkoda dla mojego męża, upał się i w końcu pojechaliśmy do Poznania na Avatara. Kolejny super film, ale mniejsza o to, bo miało być o babeczkach:) trochę przez drogę zgłodnieliśmy, więc przed seansem doczłapaliśmy się resztkami sił do bufetu. Oczywiście taka para łasuchów jak my zamówiła coś słodkiego. Pani kelnerka poleciła nam muffinki, zamówiliśmy - były pyszne, choć czułam że to nie do końca ten smak, ale nie chciałam na pierwszej randce marudzić :) Na pytanie Roberta czy smakują odpowiedziałam, ze owszem. Ale jako, ze jest dobrym obserwatorem zorientował się, ze może jestem zadowolona, ale mogłoby być lepiej. Przyjrzał mi się i powiedział: wiesz co ? zamówię Ci coś ekstra, będziesz wniebowzięta. I zamówił, wielki kawałek sernika z malinami i polewą - zupełnie nie wiedząc o tym, że uwielbiam właśnie serniki:) potem się przyznał, ze wybierał trochę pod siebie, bo sam jest jeszcze większym fanem sernika niż ja;) dziś jesteśmy małżeństwem, strzała amora trafiła nas gdy jedliśmy muffiny ... no i sernik:) pobraliśmy się po miesiącu znajomości, 26 marca - w dzień jego urodzin. Niedługo bedziemy świętować 2 rocznice ślubu. I jak co roku z tej okazji upiekę sernik rosa i babeczki oczywiście z przepisy Margarytkowego.
    P.S. 14 miesięcy temu pojawiła się na świecie cudna istotka imieniem Zosia, która jest jeszcze wiekszą fanką słodkości niż ja i mąż. Choć jest trochę za mała, żeby objadać się słodyczami, zawsze gdy upiekę babeczki jedna nalezy się właśnie Jej i uwielbiamy patrzeć jak ją zajada klepiąc sie po brzuszku i mówiąc: mnam mnam....:)
    kruszyna

    OdpowiedzUsuń
  42. Moja babeczkowa historia, będzie o nie byle jakiej babeczce, bo o najzacniejszej babie wielkanocnej!

    A wszystko działo się, kiedy jeszcze byłam podlotkiem i do kuchni za bardzo się nie garnęłam, co najwyżej pomagałam kroić warzywa do sałatki tradycyjnej. Tak więc wszystkie wypieki świąteczne spadły na moją mamę, a trzeba tu zaznaczyć, że mama nie lubi za bardzo piec (dzisiaj to ja na wszystkie święta piekę ciasta).

    Jednak te święta wielkanocne miały być inne niż wszystkie, ponieważ w moją mamę wstąpiła jakaś niesamowita, czarodziejska moc i mama postanowiła upiec pierwszą w swoim życiu babkę piaskową.

    Dopytała się o przepis u babci i pełna chęci, przekonana o niedalekim cukierniczym sukcesie wzięła sie za robienie ciasta. Wszystko szło pięknie i gładko, baba w "babowej" formie trafiła do piekarnika, a po przepisowym czasie siedzenia w nim, została wyciągnięta i... wszyscy przecieraliśmy oczy ze zdumienia!
    Czyżby zła ciasteczna passa mamy się skończyła?
    Babka była niesamowita, piękna, żółciutka i tak apetycznie pachniała...

    Oczywiście jako rodzina łasuchów chcieliśmy od razu ją skonsumować, ale mama zabroniła, bo przecież miała być to świąteczna baba, a nie przedświąteczna. Dlatego oblała ją czekoladową kuwerturą i schowała, żebyśmy jej nie znaleźli.

    W wyczekiwany świąteczny dzień, po wielkanocnym śniadaniu, dumna mama wyciągnęła swoją babę, ukroiła pierwszy kawałek i dała tacie do spróbowania. Tata zrobił pierwszy gryz i... na tym gryzie się skończyło! Babka była wizualnie prześliczna, ale w smaku... okropna. Szczypała w język i była gorzka (podobno, bo nie próbowałam).
    Zrozpaczona mama szukała przyczyn swojej babkowej porażki. I co się okazało? W przepisie był proszek do pieczenia, a mama w ferworze walki z ciastem pomyliła się i wsypała sodę oczyszconą.

    Babka za smaczna nie była, ale jako wielkanocna ozdoba sprawdziła się przez całe święta doskonale, a wszyscy goście wchodząc i widząc okazałą babkę na stole chcieli jej próbować. Jacy byli smutni, kiedy okazywało się, że mama upiekła tylko atrapę:)

    Byłą to pierwsza i ostatnia babka mojej mamy, ale do dziś z każdymi świętami ją wspominamy... :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Babeczki....?
    Pierwszy raz miałam styczność w dość późnym wieku, zawsze królowały ciasta. Jakoś 2 czy 3 lata temu postanowiłam upiec babeczki. Nie mam formy, ale miałam papierowe papilotki i pomyślałam ,że to wystarczy. Zrobiłam ciasto wlałam do papilotek, wstawiłam do piekarnika i ....i wyjęłam całkiem płaskie babkowe placki na spłaszczonych papilotkach:)
    Nie zrażając się znalazłam ciekawy sposób na upieczenie babeczek bez użycia formy.Po prostu zbierałam pojemniczki po pasztetach, wykładałam papilotkami i tak piekłam babeczki, wychodziły idealne:) Formy nie mam do tej pory i dalej kombinuję raz z pojemnikami po pasztetach, a raz z folią aluminiową.Bo kto kombinuje ten ma:)A babeczki wychodzą pyszne:):):)

    OdpowiedzUsuń
  44. Kiedy słyszę słowo "babeczka" od razu przypomina mi się moja postać, w wieku 5 - 8 lat, kiedy wyglądałam jak kluseczka, a na samą myśl o tym słowie ciekła mi ślinka. Zawsze, kiedy chodziłam na spacer z dziadkiem, musiałam zajść do cukierni na rogu i poprosić o 2 babeczki. Kiedy rodzice wspominają o tym i mówią, że zawsze prosiłam o 2 babeczki, pytałam się, czy 1 była dla mnie, a druga dla dziadka - odpowiadali, że nie, 2 były dla mnie ;D. Teraz kiedy piekę babeczki, zawsze biorę 2 dla siebie :) - taka tradycja :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Moje wspomnienia odnośnie babeczek..
    Babeczki od zawsze kojarzą mi się z czymś, małym , delikatnyn a zarazem puszystym;) Czasem z dodatkiem słodkim(budyń) bądź czymś kwaśniejszym(powidła)albo z owocami.. jest tyle połączeń ile kolorów na tęczy . Każde połączenie jest idealne,ponieważ babeczka pod każdą postacią jest wyśmienita a zarazem wyjątkowa!! :)

    Pozdrawiam, Asia z Małą pomocnicą;)

    OdpowiedzUsuń
  46. moje wspomnienia z babeczkami sięgają czasów dzieciństwa...Miałam wówczas lat około 5-6 i moja babcia Jasia piekła dla mnie takie właśnie babeczki.Tradycyjnie,w metalowych foremkach,bowiem o silikonowych nikt wówczas nawet nie marzył (czyli jakieś 35 lat temu). Babcia sama robiła oczywiście ciasto i razem wyklejałyśmy nim foremki.Uwielbiałam taką naszą współpracę,dzięki której połknęłam bakcyla i zakochałam się w gotowaniu i pieczeniu.Babeczki piekły się w piekarniku węglowego pieca i pachniało na cały dom.W międzyczasie jako pomocnica trzymałam babci drewnianą miskę,w której ręcznie za pomocą pałki babcia ucierała masło z cukrem i żółtkami na krem tortowy.Tymczasem babeczki upieczone i wyjęte z foremek,studzą się.Do ostudzonych babeczek babcia nakładała krem za pomocą rękawa cukierniczego kręcąc fajne ścieżki.Potem na wierzchu układała wiśnie z kompotu,kawałki gruszek konserwowych i kawałki galaretki wcześniej zrobionej i pokrojonej na małe kawałki.Babeczki były pyszne,nie za słodkie,takie-w sam raz.Do dziś pamiętam ich smak i takie same robię teraz czasem dla swojej rodziny.Oczywiście,z pomocą nowoczesnych sprzętów kuchennych :)

    Joanna Paszkowska mail: jane125ster@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  47. Gdy Paulinka była mała
    I znów w domu rozrabiała
    (A diabełek był to wielki,
    Budził wszędzie zamęt wielki)
    Rodzina odrzekła "Dość!
    Chochlik znowu daje w kość!"
    Mama ręce załamała,
    Ale Babcia pomysł miała.
    Dziecię to, świata ciekawe
    Miało swą ulubioną "zabawę".
    Wcześnie się nauczyło czytać,
    Żeby samemu wiedzę schwytać.
    Babcia chwilę pomyślała,
    Dziecku książkę wnet podała.
    Czy to były jakieś czary
    Czy od początku jej zamiary
    Zamiast bajki Calineczka
    Podała książkę "Ciasteczka".
    Zanim błąd swój naprawiła
    Chmura pyłu ją spowiła
    Struś Pędziwiatr już uciekał
    Skarb bezcenny w łapkach ściskał.
    Zaniósł go do swojej "bazy",
    Miejsca czytelniczej oazy.
    Gdy Paula książkę otworzyła
    Całkiem nowy świat odkryła.
    Zdjęcia piękne, kolorowe,
    Dla dziewczynki wręcz bajkowe
    Sprawiły, że się zmieniła-
    Nową pasję wnet odkryła.
    Chciała upiec coś pysznego,
    A dla dziecka dość łatwego.
    Gdy znalazła więc babeczki
    W oczach zatliły jej się świeczki.
    Jak huragan do kuchni pognała
    Babciny fartuch kuchenny przywdziała.
    Mąką, olej, jajka, mleko
    Mama stoi niedaleko.
    "Chyba mnie teraz pilnuje,
    Zdziwi się, jak babeczek spróbuje!
    Będą one dla kochanej Mamusi,
    Więc czekolada w nich być musi".
    Dziewczynka łyżką składniki wymieszała
    Następnie do foremek wlała.
    Lecz piekarnika już nie włączy-
    Jest dzieckiem-tu jej rola się kończy.
    I choć to Babcia do pieca babeczki wsadzała,
    Paulinka przez cały czas ich pilnowała.
    A kiedy były już upieczone,
    Z radością krzyknęła "Mamo, skończone!"
    Babeczki, z pieca wyciągnięte
    Okazały się pięknie wyrośnięte
    A zapachniały tak smakowicie,
    Że spowodowały rodziny przybycie
    I chociaż miały być wystudzone
    Zostały prawie natychmiast zjedzone
    W smaku okazały się wyborowe-
    Słodkie, miękkie i czekoladowe.
    Oczy dziewczynki ze szczęścia błyszczały
    Kiedy słyszała rodziny pochwały,
    Wiedziała, że odtąd wypiek słodkości
    Będzie jej sprawiał mnóstwo radości.
    I choć od tego czasu minęły już lata,
    A dorosłość zmieniła jej podejście do świata,
    Jej pasja do pieczenia nigdy się nie zmieniła,
    Razem z nią przez całe życie kroczyła.
    I gdy ma ochotę na chwilę wytchnienia,
    Możliwość smutków zapomnienia.
    Czyta książkę, zapala świeczki,
    Lub-tak jak wtedy- piecze babeczki.

    :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  48. Od małego pchałam się do kuchni, żeby pomagać Mamie. Mama nie miała nic przeciwko temu i była zadowolona, że mały brzdąc chce pomagać. I dzięki temu w tą dziecięcą główkę wpajały się różne kuchenne czary-mary. Gdy byłam już trochę starsza wiedziałam, że umiem już co nieco ugotować, ale pieczenie to jest dopiero to co uwielbiam robić. Co tydzień z Mamą piekłyśmy jakieś ciasto i wszyscy byli zachwyceni, o zakalcu nie było mowy. Aż pewnego razu, gdy na swoje urodziny zaprosiłam najbliższe koleżanki, postanowiłam wyczarować coś innego. Wtedy nie było jeszcze mody ani przepisów na muf finki, a w szufladzie z akcesoriami kuchennymi leżały sobie metalowe foremki na babeczki. Po kolei zrobiłam więc po połowie porcji ciasta z trzech różnych przepisów. Były babeczki ciemne kakaowe z przepisu na wz-tkę z dodatkiem rodzynek. Polałam je polewą czekoladową zrobioną własnoręcznie i posypałam kolorową posypką. Drugie babeczki zrobiłam z przepisu na placek tzw. amerykański, tylko zamiast bakalii i jabłek dodałam do nich mak. Zwieńczeniem był lukier. A trzeci rodzaj babeczek był zrobiony ze zwykłego ciasta proszkowego z owocami, posypane po wierzchu cukrem pudrem. Koleżanki, które przyszły razem ze mną świętować dzień moich urodzin nie chciały uwierzyć, że babeczki robiłam sama, bo myślały że są z cukierni. Smak tych babeczek pamiętam do dziś i najbardziej smakowały mi te ciemne z kolorową posypką, wyglądały tak dostojnie. Te z makiem zaskakiwały smakiem, a owocowe były bombowe.

    I tak oto do dziś robię w kuchni czary-mary i zachwycam Rodzinę słodkościami. Choć kuchnia już inna, a foremki na babeczki silikonowe, to jednak wciąż nie brak mi zapału do tworzenia czegoś od siebie z różnych przepisów. Lubię po prostu eksperymentować i modyfikować przepisy, gdy coś mi w nich nie pasuje lub gdy wydaje mi się, że można by było coś w nich ulepszyć. Tworzenie to moja pasja.

    Evelina

    OdpowiedzUsuń
  49. były walentynki , mój wspaniałomyślny mąż postanowił zorganizowac kolację niespodziankę w sypialni ,a raczej na sypialni (łóżku)
    przygotowania pewnie pochłoneły sporo jego pracy, przygotował babeczki (oczywiście te z kartonika ale liczy się gest) udekorował je bitą śmietaną na wierzchu , były również truskawki w czekoladzie i szampan,przygotował wszystko pięknie na łożu jak na pikniku, no wszystko było by pięknie ale jego mniej wspaniałomyślna żona nie spodziewała się niespodzianki , zmęczona po pracy wziełam przysznic i czym prędzej udałam się do łóżka przyzwyczajona nie zapalałam światła w sypialni i położyłam się na jego kolacji,a dokładniej na babeczkach - ale miałam ubaw, on też ale żal mu było że nie zobaczyłam jakie piękne babeczki mu wyszły, w ramach rekompensaty za zniszczoną kolacje niespodziankę zaprosiłam go do wspólnego prysznicu, no bo przeciez trzeba było zmyc bitą śmietanę,później został nam tylko szampan i truskawki ale i tak było pięknie.
    Ten dzień zapamiętam do końca życia ,walentynki jakich mało ,dziękuje mojemu mężowi za to miłe wspomnienie


    pozdrawiam Angelika S.

    OdpowiedzUsuń
  50. Moje wspomnienia z babeczkami prowadzą do Świąt Wielkanocnych, a dokładniej do przygotowań: malowania pisanek, sprzątania, ale przede wszystkim... pieczenia babek. Było to dość dawno, mieszkałem jeszcze w domu rodzinnym. U nas w pieczeniu placków, a zwłaszcza babek pionierem był tata (który w ogóle był-jest dobrym kucharzem, nie umniejszając umiejętności mamy). Tata zawsze na święta piekł kilka rodzajów babek: piaskową, drożdżową, małe kruche babeczki i jeszcze dwa rodzaje innych. Z dwoma braćmi nie mogliśmy się doczekać kiedy będą gotowe. Zamiast sprzątać, zajadaliśmy się ciepłymi, wręcz gorącymi babeczkami, ledwo wyjętymi z piekarnika. Tata zawsze nam mówił żebyśmy zostawili coś na święta... Tata, żebyśmy mu nie zjedli wszystkich babek, specjalnie dla nas piekł dodatkowe - trochę mniejsze. Najbardziej lubiłem babkę drożdżową posmarowaną świeżym masełkiem i dżemem, najlepiej truskawkowym. Pychota!! I tak przyjęła się u nas tradycja, że w Wielką Sobotę jemy właśnie drożdżową babkę (z czasem brakowało foremek i "drożdżówka" pieczona była też na zwykłej blasze). Teraz na święta planuję sam upiec kilka babek, "zarażony" zamiłowaniem ojca do pieczenia. Na razie będziemy zajadać się tylko z żoną (puki co nie ma nam kto podkradać babeczek, ale kto wie... ).

    Maciek
    m_wilq@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  51. będę szczera i wcale nie chcę się podlizywać, ale moje pierwsze mufinkowe wspomninie wiąże się z Twoim blogiem i Tobą, pamiętam jak dziś, był wtedy dzień Muffina, pamiętam jak dziś, że tego dnia pojawiły się na Twoim blogu dwa wpisy, przepis na babeczki z truskawkami, a potem przepis na babeczki cappuccino,pamiętam, że chyba z 15 razy wchodziłam na Twoją stronę w oczekiwaniu na drugi wpis, a potem... np cóż zakochałam się w muffinkach, kupiłam formę papilotki, a teraz muszę się przyznać że od prawie roku jestem osobą totalnie uzależnioną od babeczek i muszę się pochwalić że uzależnieniem zaraziłam całą rodzinę

    OdpowiedzUsuń
  52. Hmm moje pierwsze babeczki były.. z torebki:D haha i właśnie Delecty:D zanim założyłam bloga i zaczęłam eksperymenty w kuchni częściej chodziłam na łatwiznę.. no cóż- młodość, studia, chęć zrobienia czegoś dobrego a szybkiego:) Z deserów sięgałam wtedy po muffiny i czasem sernik na zimno(ale to naprawdę od wielkiego dzwonu). Muffinki robiło mi się wspaniale- nic tylko wsypać, dodać kilka rzeczy, miksować, wlać do foremek i piec:) Świetny, szybki deser a ile pochwał się zawsze dostało:)
    Teraz bardzo rzadko już korzystam z gotowców, ale jeśli chodzi o babeczki- mogę z całym sercem polecić te z "torebki", dla każdego kto twierdzi, że sam nie da rady ich zrobić:)

    OdpowiedzUsuń
  53. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  54. Mi babeczki kojarza sie z najukochańszą osobą na świecie, moją babcią której niestety już ze mną nie ma. Babcia była niesamowita i jej wypieki także. Nikt nie piekł takich ciast, bab i babeczek jak ona. Smakowały tak wyśmienicie chyba dlatego, że babcia wkładała całe swoje serce w pieczenie ich dla nas . Pamietam, że zawsze po cichutku podbieraliśmy ciepłe jeszcze wypieki i chowalismy się pod stołem :) Babcia nigdy sie na nas nie złościła a wręcz przeciwnie, sprawiało jej to wiele radości. Codzień raczyła nas czymś pysznym. Ja najbardziej lubiłam kruche z budyniem i tak mi zostało do dziś. Pidejrzewam, że większosć z nas ma podobne pierwsze skojarzenie. Potwierdza to tylko jedno- BABCIE są najwspanialszymi babeczkami na świecie :))
    Katarzyna Napiórkowska k.napiorkowska1@gmail.com

    OdpowiedzUsuń

Spodobał Ci się przepis? Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza, dodaj G+.
Ugotowałaś/eś albo upiekłaś/eś coś z przepisu znalezionego na moim blogu? Podziel się swoją pracą, zrób zdjęcie i prześlij je do mnie mnie na adres margarytka75@vp.pl