Wróciliśmy z urlopu i chce mi
się zwykłego domowego jedzenia... Zatęskniłam za moją kuchnią i
garami a Zielonooki za domowym ciastem (chodzi i przegląda puszki w poszukiwaniu ciasteczek :-)) Przez pierwszy tydzień urlopu miałam jeszcze okazję
gotować u teściowej, która oddała mi we władanie swoją
kuchnię... i stwierdziła, że mimo swoich 82 lat może się jeszcze
czegoś ode mnie nauczyć... a przy tym wcinała wszystko co
ugotowałam, a to dla mnie największa przyjemność. Kolejne dwa
tygodnie urlopu to było jedzenie „na mieście”, bo ani warunków
(pensjonat), ani czasu (zwiedzanie) na gotowanie nie było. I choć
wszystko było smaczne to jednak szybko mi się znudziło.
Po powrocie do domu spotkała nas niemiła niespodzianka – okazało się bowiem, że lodówka padła – na szczęście miała dwa agregaty i to, co było w zamrażarce ocalało. Ale nie ma zmiłuj, trzeba było kupić nową lodówkę – tak więc nowa już stoi i chłodzi.
Po powrocie do domu spotkała nas niemiła niespodzianka – okazało się bowiem, że lodówka padła – na szczęście miała dwa agregaty i to, co było w zamrażarce ocalało. Ale nie ma zmiłuj, trzeba było kupić nową lodówkę – tak więc nowa już stoi i chłodzi.
Przy okazji wymiany lodówki
zrobiłam przegląd zamrażarki i znalazłam jeszcze ładny
egzemplarz pstrąga łososiowego (zalegał od Bożego Narodzenia).
Rozmroziłam i zrobiłam go na cytrynowo... bardzo prosto, bez
żadnych udziwnień a jednak pysznie. Po raz drugi wykorzystałam
ekstrakt cytrynowy, o którym pisałam przy okazji babki jogurtowej. I po raz drugi stwierdzam, że to jeden z najlepszych
produktów jaki ostatnio pojawił się w mojej kuchni. I
zagości w niej już na dobre.
Składniki na 4 porcje:
1 kg pstrąga łososiowego pokrojonego
w dzwonka
1 mała łyżeczka ekstraktu
cytrynowego (albo 2 łyżeczki soku z cytryny)
½ łyżeczki soli
1 łyżeczka pieprzu cytrynowego (ja
użyłam pieprzu Kotanyi)
mąka pszenna
masło klarowane albo olej do smażenia
Pstrąga opłukać, dobrze osuszyć (ja
to robię ręcznikiem papierowym), pokroić na kawałki (ja lubię
formę dzwonków). Kawałki ryby skropić ekstraktem
cytrynowym, oprószyć solą i pieprzem cytrynowym. Przykryć
folią spożywczą i wstawić do lodówki na godzinę.
Na patelni rozgrzać masło (olej).
Każdy kawałek pstrąga obtoczyć w mące i wkładać na dobrze
rozgrzany tłuszcz. Smażyć do ładnego zrumienienia na wolnym ogniu
kilka przez minut z każdej strony. Podawać na gorąco w
towarzystwie ulubionych warzyw. U nas były młode ziemniaki i sałata
z sosem winegret.
Nawet nie wiesz Margarytko jak się cieszę, że już wróciłaś! Codziennie zaglądałam czy czasem nie ma już jakiś nowych pomysłów... Z pewnością miło spędziłaś wolne dni ale ja jakoś chyba się uzależniłam od Twoich opowieści o kuchni i jedzeniu :D
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu w kuchni królują u mnie rybki więc chętnie skorzystam z przepisu. Może w przyszłym tygodniu bym zrobiłam, bo przyjeżdżają rodzice i teściowie, hmmmm. Ten ekstrakt strasznie mnie kusi choć ilość trochę onieśmiela - nie wiem czy dałabym sama zużyć, myślisz, że mogłabym do czegoś przesypać czy przelać? Na dwie osoby w domu to trochę szkoda całej butelki...
A propos jeszcze cytryny - piekłam we wtorek ciasto cytrynowe z ostatniego posta i chociaż nadal nie potrafię dobrze ustawić piekarnika, to wyszło wspaniałe (połowa blaszki zniknęła w niewiadomych okolicznościach). Całe szczęście zresztą, że upiekłam we wtorek, bo od wczoraj leżę z anginą i kuchnię oddałam Panu Chomikowi. Nie ma to jak mieć moje szczęście, załatwić się taką chorobą w maju i leżeć z gorączką gdy upał na dworze, ech!
A no wróciłam :-) Urlop był cudowny, dużo zwiedziliśmy ale wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej i ja jestem tego przykładem :-)
UsuńDziękuję Ci za miłe słowa, fajnie wiedzieć, że ktoś czeka na te moje wypociny :-)
Pstrąg tak przygotowany jest pyszny, nie trzeba mu bajeranckich przypraw, w tej wersji czuć smak ryby.
A jeśli chodzi o ekstrakt cytrynowy to te buteleczki nie są duże, to raptem 100 ml, a okres przydatności dosyć długi. Jest w postaci płynnej, w buteleczce, więc sądzę, że spokojnie można go przelać i się podzielić z kimś drugim. Ja dosyć często piekę cytrynowe wersje ciast, więc z pewnością niebawem będę się musiała zaopatrzyć w kolejny :-)
Cieszę się, że ciacho się udało i smakowało. Moja teściowa była nim zachwycona :-)
Kuruj się i zdrowiej szybko... wiem, co to znaczy angina w środku lata, więc nie zazdroszczę.
Pozdrawiam ciepło.
a propos pieprzu cytrynowego... ostatnio piekłam pstrągi w folii aluminiowej i dodatek pieprzu cytrynowego Kotanyi (zdobytego w Twoim konkursie)dodał im charrrrrrrrrrrrakteru:)! Polecam:)
OdpowiedzUsuńIza, bo on jest naprawdę świetny. Już od dawna dodaję do ryb i już sobie nie wyobrażam, że mogłabym go nie mieć. Kiedyś miałam innej firmy (zanim odkryłam, że Kotanyi też go ma w ofercie), ale nie był tak aromatyczny. Cieszę się bardzo, że trafiłam z przyprawami (a przynajmniej z tą jedną) w Twój smak :-)
UsuńFajnie, że już jesteś Margarytko :) brakowało Twoich przepisów :)
OdpowiedzUsuńRzadko się trafia teściowa, która nie krytykuje kulinarnych umiejętności swojej synowej, no ale akurat Twoja ma szczęście i nie ma się czego doczepić ;-)
Mimo, że mam kilka zaległych przepisów to jakoś nie miałam na urlopie ani weny ani czasu na pisanie :-) Ale już jestem :)
UsuńA teściową mam naprawdę fajną i oprócz tego, że mówi, że moje dania są trochę za mało słone (soli w kuchni używam bardzo mało, więc dla kogoś, kto soli normalnie faktycznie jest jej za mało) to i tak wszystko je i chwali. Ale po dwóch dniach już nie czuła, że soli za mało. Ponoć nasz organizm od soli odzwyczaja się bardzo szybko.
No nareszcie wróciłaś i znów będzie dużoooo przepisów ;)
OdpowiedzUsuńA to pstrąg czy łosoś ? :)
Ciekawe czy wyszedł by ten pstrąg też na patelni grilowej, próbowałaś może ?
Pozdrawiam
Majemi, to pstrąg ale łososiowy - ma takie pomarańczowe mięso jak łosoś i wg mnie jest dużo smaczniejszy.
UsuńA na patelni grillowej też wychodzi pysznie, tylko wtedy nie obtaczam go w mące. Robiłam też na elektrycznym grillu i był smaczny.
ooo jeszcze nie spotkałam takiego pstrąga w takim kolorze, muszę się za nim porozglądać :)
UsuńJa w sklepie też nie widziałam, ale też nie szukałam, bo zawsze kupujemy w gospodarstwie rybackim.
UsuńMargarytko nie sądziłam,ze ten ekstrakt wykorzystam także do przyrządznia ryb. Ja często robię łososia na oliwie z oliwek ale teraz zrobie wg Twojego przepisu na pewno bedzie to miła odmiana;))
OdpowiedzUsuńNo to teraz Kasiu będziesz mogła poszaleć :) Ja lubię ryby z cytrynową nutą, a ten ekstrakt jest fantastyczny. No i smażę na klarowanym maśle - smak warty grzechu :-)
UsuńMiałam wielkiego pstrąga, usmażyłam całego, więc Zielonooki nawet na zimno wcinał na kolację.
Super Margarytko, że jesteś, i znów można coś poczytać na Twoim blogu. Co prawda urlop Ci się jak najbardziej należy, ale co niektóre z nas są chyba od Twoich przepisów uzależnione (a ja napewno!!!). Zawsze podsuniesz jakiś ciekawy przepis, dzięki któremu mogę zabłyszczeć.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam. Beata.
(nieskromnie przypominam się o przepis na gofry) dziekuję:)
No ładnie, niebawem trzeba będzie jakiegoś odwyku :-) A tak naprawdę bardzo się cieszę, że zaglądacie i czekacie na kolejne przepisy :-)
UsuńPrzepis na gofry poszedł mailem :-) Muszę je w końcu znowu zrobić i wstawić na bloga :-)
Mnie też po wyjazdach jedzenie domowe smakuje cudownie. A pstrąga to i ja wczoraj miałam dla Gosi, kiedy wróciła wiezcorem po całodziennym zmaganiu się z j. angielskim. Pstrąg łososiowy to pewnie znowu jakaś krzyżówka hodowlana, nie jadłam jeszcze.
OdpowiedzUsuńAla
Alu, bo to chyba tak jest, że restauracja jest dobra raz na jakiś czas... ja bym nie mogła się w nich żywić :-)
UsuńI jak Gosi idą egzaminy? Mam nadzieję, że wszystko z górki :)
A pstrąga łososiowego kupujemy od jakiś 10 lat w gospodarstwie rybackim jakieś 10 km od Piły. Pewnie jest to jakaś krzyżówka, niespecjalnie się na tym znam. Zresztą inne ryby też tam nabywamy. Kiedyś nie bardzo chciałam jeść karpia, ale odkąd kupujemy go tam to zawsze jest pyszny. W ubiegłym roku koleżanka mojej bratowej "sprzedała" nam fajny sposób na karpia z piekarnia. Piecze się go dwie godziny, ale w niskiej temperaturze. Wychodzi bardziej chrupiący niż z patelni. No i jest to fajny sposób na Wigilię, gdy jest wiele innych rzeczy do przypilnowania, nie trzeba stać i pilnować ryb, bo pieką się same. Wystarczy je tylko raz obrócić :-)
Osobiście nie przepadam za pstrągiem, ale ten Twój... kusi i kusi i mówi "zjedz mnie". Ach, pięknie wygląda :)
OdpowiedzUsuńDomi, ja kiedyś też nie przepadałam, ale ten łososiowy smakuje mi bardzo :-)
UsuńWitaj Margarytko! Tęsknilim :)
OdpowiedzUsuńJa za Wami też :-)
UsuńTy zatęskniłaś za swoją kuchnią, a my za Tobą:) Codziennie zaglądałam z nadzieją, że może się pojawiłaś, ale dopiero dzisiaj się doczekałam:)
OdpowiedzUsuńTaką rybkę to mąż na pewno by wciągnął raz dwa:)
Szkoda, że ten ekstrakt można kupić tylko w Internecie, bo nie lubię za bardzo zakupów przez Internet. Jak już jestem zmuszona coś kupić to zawsze wykorzystuje do tego męża.
Ja wolę tradycyjne sklepy:)
Cieszę się, że już jesteś, ale także, że wypoczęłaś sobie trochę. Fajnie mieć fajną teściową:)
Olu, bardzo mi miło, że chcecie tu zaglądać :-) Już jestem i postaram się pisać na tyle, na ile czas pozwoli :-)
UsuńRybka jest pyszna, a ekstrakt nie jest konieczny, można użyć soku z cytryny :-)
Ja osobiście lubię zakupy robić przez internet, a ten sklep to dla mnie raj... czasem szperam i godzinę :-))
Oj wypoczęłam, ale przede wszystkim psychicznie. Trafił mi się dobry egzemplarz teściowej, ale i Zielonooki nie może narzekać na swoją :-)
Ale ślinka leci do takich pyszności :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po wyróżnienie :)
Dziękuję bardzo, to miłe :-)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Hollo Margarytka, ciesze sie , ze juz jestes na miejscu i znowu moge na Twoja strone zagladac. Pstrag pycha , nie panierowalam , ale smakowal tez super z sokiem cytrynowym. Pozdrawiam cieplutko pa Ewa
OdpowiedzUsuńJestem, jestem :-) Czas odpoczynku już za nami.
UsuńJa też nie zawsze pstrąga panieruję, ale mąka sprawia, że robi się taka delikatna chrupiąca skórka.
uwielbiam takie domowe obiadki, a po powrocie z dłuższej podróży tęsknię za domowym jedzeniem i swoimi garami jak nigdy ;)... ps. A pstrąg to jedna z moim ulubionych ryb :) pozdrawiam ciepluko i witaj po przerwie :)
OdpowiedzUsuńKasiu, bo w domu to jednak w domu :-) Ja już też się stęskniłam, więc co dzień coś gotuję. Rano kupiłam dwa pęczki pięknych zielonych szparagów...
UsuńMoją ukochaną rybą jest dorsz, ale pstrągiem też nie gardzę - ten łososiowy smakuje mi bardzo.
Nigdy nie jadłam pstrąga. Chętnie bym spróbowała, choć dodałabym na pewno więcej soli. ;) Rybkę z cytryną wyobrażam sobie zwykle obłożoną plasterkami cytryny, ale sprawdziłam na stronie aledobre- ekstrakt jest z naturalnych cytryn, więc ok. ;) Wiesz, mam od zawsze takie dziwne "zboczenie"- z ciekawości czytam etykiety. Czasami reklamy producentów są dość zabawne. ;) Rybkę pewnie wypróbuję, jak dorwę gdzieś pstrąga w rozsądnej cenie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulina, jeśli nie jadłaś to polecam. Ja lubię bardzo, ale ja generalnie bardzo lubię ryby i jadam często.
UsuńHihihi... ja też czytam etykiety i już przy babce jogurtowej wspomniałam, że to całkowicie naturalny produkt :-) Gdyby było inaczej używałabym dalej cytryn do ryby :-)
No popatrz, skleroza nie boli. ;) Ja w sumie rzadko jadam ryby, a jak już to takie zwyczajne, "podstawowe"-mintaj, panga, śledź, czasem tuńczyk. Muszę to zmienić, bo ryby są nie tylko pyszne, ale i zdrowe, tylko że ja tak już planuję od dłuższego czasu... Trzeba się w końcu zebrać. ;)
UsuńNo proszę, a ja pangi i śledzi nie ruszam a tuńczyka tylko od czasu do czasu, bo za nim nie przepadam. Za to często bywa u mnie dorsz, łosoś, miruna, morszczuk, karmazyn, dorada, pstrąg, czasem karp czy amur, czasem flądra (ciężko ją u nas kupić, a bardzo lubię), do tego wędzona makrela i szprotki itd... Ale ja ryby przeważnie smażę albo piekę w folii, nie kombinuję z nimi zbyt dużo, bo lubię je w prostej formie, więc trudno tu z przepisami szaleć :-)
UsuńWitam jestem Twoją stałą czytelniczką, zarówno tu jak i na starym blogu. Wiele z Twoich przepisów wykorzystałam i jak dotąd nigdy się nie zawiodłam. Pierwszy mój chleb był wg Twojego przepisu i oczywiście "wyszedł", mogłabym tak wyliczać bez końca. Myślę, że każdy u Ciebie znajdzie coś dobrego dla siebie. Ale mam jedno pytanie do Ciebie. Ponieważ jestem z okolic Piły czy możesz mi podać gdzie kupujesz tego pstrąga chętnie sama bym kupiła i przygotowała dla mojej rodzinki?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
truskawa
Cieszę się, że przepisy się przydają :-) Miło mi, że zaglądasz. A jeśli chodzi o pstrąga to kupujemy go w Stobnie - przeważnie jeździ po ryby mój brat i tata - zawsze mi przywiozą jakiś ładny "egzemplarz".
UsuńTu masz link do ich strony: http://ryby-stobno.pl/sprzedaz-ryb/
Cieszę się z Twojego powrotu, też nie mogłam się doczekać i ciągle zaglądałam czy jest już coś nowego :) przez ostatnie parę dni wprawdzie nie mogłam zaglądać, bo przygotowywałam się do Pierwszej Komunii mojej córci (zakupy, gotowanie i te wszystkie inne zawirowania), ale jest już po więc zajrzałam znowu, a tu taka miła niespodzianka i tyle przepisów :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, tu faktycznie występuje jakieś zbiorowe uzależnienie :-) Bardzo się cieszę, że chętnie do mnie zaglądacie, to dla mnie wiele znaczy :-)
UsuńMam nadzieję, że Komunia córci się udała, że pogoda dopisała a jedzonko smakowało... Wczoraj (13 maja) minęło 28 lat od mojej Pierwszej Komunii :-)
Zjadłoby się taki obiadek oj zjadło!!
OdpowiedzUsuńAsia
Asiu, jest na to rada - trzeba zakasać rękawy i ugotować :-)
UsuńRewelacyjny pstrąg,dzisiaj kupiłam spory filet w Lidlu i zrobiłam go wg.twojego przepisu,wyszedł super:)a sama ryba jest rewelacyjna.
OdpowiedzUsuńZawsze mówiłam, że w prostocie siła. Cieszę się, że smakowało.
Usuń