Wczoraj dotarły do mnie nowe wafelki
gofrowe z puszystym musem firmy Jutrzenka colian. Nie miałam okazji
ich wcześniej próbować, bo rzadko kupuję ciastka (ale trudno się
dziwić, skoro dosyć często piekę ciasta). Jedna z dziewczyn
pisała na FB, że nic specjalnego, ot zwykłe wafelki.
Otworzyłam i
te z musem waniliowym, i te z musem czekoladowym, aby przekonać się
jak smakują. No i mogę powiedzieć, że smakują :-) Rzeczywiście
są to wafelki, ale bardzo delikatne, kruche i chrupiące, z fajnym,
delikatnym nadzieniem. Mnie oczywiście bardziej do gustu przypadły te z musem waniliowym, ale dla moich stałych czytelników to żadna nowość :-))
Byłam mile zaskoczona ich kruchością, ale podobno odpowiada za to nowoczesne opakowanie w postaci metalizowanej folii, w którą są zapakowane wafle... Czy warto spróbować? Wg mnie warto.
Byłam mile zaskoczona ich kruchością, ale podobno odpowiada za to nowoczesne opakowanie w postaci metalizowanej folii, w którą są zapakowane wafle... Czy warto spróbować? Wg mnie warto.
A teraz czas na obiecany weekendowy
konkurs.
Zasady i nagrody:
1. Aby wziąć udział w konkursie
należy wrócić wspomnieniami do dziecięcych lat, do wakacyjnych szaleństw i rozwinąć
temat:
„Moje najpiękniejsze, dziecięce słodkie wspomnienie”
Można udzielić tylko jednej odpowiedzi i musi ona dotyczyć
jednego, konkretnego wspomnienia. Forma wypowiedzi dowolna:
wierszyki, fraszki, dialogi, proza... jak tylko macie ochotę.
Osoby bez stałego loginu proszę o podpisanie się.
Osoby bez stałego loginu proszę o podpisanie się.
2. Konkurs trwa od dziś tj. 29.06.2012
do 01.07.2012 do godziny 20.00
3. W konkursie biorą udział odpowiedzi
umieszczone tylko pod tą notką.
4. Nagrodami są trzy zestawy na które
składają się:
1 słomiana mata plażowa z logotypem
Familijne wafle Gofrowe
3 opakowania Familijnych wafli
Gofrowych z musem o smaku waniliowym
3 opakowania Familijnych wafli
Gofrowych z musem czekoladowym
5. Rozwiązanie konkursu nastąpi
02.07.2012 roku. Wybiorę (jak zawsze subiektywnie) trzy najciekawsze
wspomnienia. Osoby nagrodzone będą miały trzy dni na przesłanie
danych osobowych, abym mogła przekazać je sponsorowi, który wyśle nagrody.
Zapraszam do udziału i mam nadzieję,
że taki powrót do dziecięcych wspomnień będzie dla Was fajną
zabawą :-)
„Moje najpiękniejsze, dziecięce słodkie wspomnienie...
OdpowiedzUsuńTo raj na na ziemi i niebo w gębie!
Gdy przypomnę sobie smak ulubionego ciasta
To mam ochotę na zabawę i basta!
Cudowny zapach ta lekkość i smak,
To coś wspaniałego mówię wam, od lat!
Towarzyszmy mi zawsze od święta i na co dzień,
gdy przypomnę go sobie: w pracy czy na dworze.
To piernik z orzechami, oblany czekoladą
do tego przekładany smakowitą marmoladą!
Na samą myśl o tym specjale ślinka mi cieknie,
nic mnie nie powstrzyma to chyba nie dziwne?:)
Roma Walkowiak:)
To było dawno,dawno temu.Mieszkałam w domu z mamą,tatą i 2 starszymi braćmi.W niedzielę szliśmy odświętnie ubrani do kościoła,potem obiad u babci.Nasza rodzina była taka grzeczna ,poukladana.Nikt nie biegał,nikt nie krzyczał.Te wakacje miały być takie same jak co roku.Wspólne wczasy od taty lub mamy z zakladu pracy.Nic nowego.Lecz coś jednak było innego.Tata pracował nad wdrazaniem nowego projektu a mama musiała zastąpić koleżankę która poszła na urlop macieżyński.Wakacje już się zaczynały i nagle pada wiadomość; jedziecie do cioci Zosi na wieś na cały miesiąc.
OdpowiedzUsuńTam od pierwszego dnia okazało się,że moje jasne buciki i śliczna sukienka z falbankami całkowicie jest nie przydatna.Krótkie spodenki i koszulka + kapelusz który dostałam od cioci to był mój strój codzienny.Właśnie u cioci na wsi pierwszy raz posmakowałam chleba z wodą (ze studni) i cukrem.Ciocia codziennie na kolację smażyła nam pyszne słodkie racuchy,nalesniki,placki ziemniaczane, gofry w starej niemieckiej gofernicy która nie była na prąd tylko na piecu węglowym takim kuchennym się je piekło.Tam dopiero poznałam smak świeżo zerwanych truskawek z taką iloscią smietany i cukru ile tylko chciałam..to właśnie tam u cioci upiekłam swoje pierwsze pączki nadziewane konfiturą z płatków róży.To były moje najszczęśliwsze wakacje i najsłodsze.
Ze swojego dzieciństwa, które przypadło na lata osiemdziesiąte pamiętam, że nie było dużego wyboru słodyczy - czekolada na kartki, lody tylko latem i też rzadko - właściwie tylko cukierki jakieś i ciasto domowe. Ale pamiętam bardzo dobrze pewną sytuację kiedy Mama przyjechała do mnie w odwiedziny gdy byłam na koloniach - to nie było takie zwykłe wydarzenie jak dzisiaj bo mało kto miał wtedy samochód, ale na tych samych koloniach był syn szefowej biura w którym Mama pracowała i jakoś tak się stało, że ta pani Mamę wzięła ze sobą. Wiadomo było, że dzieciaki na koloniach z głodu nie mrą - mieliśmy tam na prawdę bardzo dobrze, ale ośrodek był z dala od wsi, od jakiegokolwiek sklepu więc ze słodyczy było tylko to co przygotowały panie kucharki czyli jakiś kawałeczek ciasta na podwieczorek albo kubeczek budyniu czy kisielu. Mama o tym wiedziała więc przywiozła mi torbę moich ukochanych czereśni, jakieś cukierki i pudełko - takie plastikowe, zakręcane - kakao granulowanego słodkiego. W pokoju, w którym mieszkałam z trzema koleżankami, byłam tego wieczoru gwiazdą bo każda chciała zanurzyć oblizany paluch w brązowych granulkach a potem wsadzić go do dzioba i delektować się smakiem czekoladowym. To na prawdę był rarytas i zjadłyśmy to kakao tak na sucho (nie licząc śliny na paluchach) we cztery. Upaprałyśmy się oczywiście, ale kto by się przejmował głupotami - ważne, że było suuuper :) i do końca kolonii było co wspominać :)
OdpowiedzUsuńNajsłodsze wspomnienie moje i mojej kuzynki Magdy pamiętamy jak przez mgłę.. w przeciągu 20 lat każda z nas utrwaliła w pamięci swoją wersję. A było to tak... Dawno dawno temu, dziadkowie dostawali paczki z ubraniami i żywnością z Francji - prawdopodobnie był to jakiś program pomocowy dla biedniejszych osób ze wsi. Pewnego razu dostali małe pudełeczko, którego wygląd pamiętam do dziś. Było to żółte pudełko w fioletowo - brązową kratkę, które do dziś mi się śni i które usilnie próbuję znaleźć. W pudełku były czekoladowe jajeczka z białym mlecznym nadzieniem. Według mojej kuzynki Magdy w środku białego nadzienia było jeszcze żółte jajeczne wypełnienie. Smak owych jajeczek był obłędny...do dziś pamiętam smak czekolady - a raczej kawałka raju w moich ustach.. W tej historii nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że tylko raz do roku dostawaliśmy po jednym jajeczku. Każda z nas skrupulatnie przygotowywała się do tego święta, które przysłoniło całkiem Wigilie i Boże Narodzenie. Nie liczyło się nic, oprócz jajeczka po wieczerzy. Po roku jajeczka trzymane w tajemnej skrytce na pewno nie nadawały się do jedzenia... ale cała ta otoczka tajemniczości i mistycyzmu sprawiała że przeterminowany słodycz smakował z roku na rok coraz lepiej :) Do dziś pamiętam smak tych jajeczek, a od tego momentu minęło już przeszło 20 lat.. Bezskutecznie również próbuję odnaleźć te jajeczka, ale wierzę że kiedyś gdzieś we Francji trafię na zakurzone żołto - fioletowe pudełeczko...
OdpowiedzUsuńMoim smakiem z dzieciństwa jest malina i to nie jest zadna kpina!
OdpowiedzUsuńGdy dzieciaki jadły lody ja wolałam owoc młody!
Różowiutki i soczysty, po nim zawsze talerz czysty!
I w jogurtach i w babeczkach, często jem go też w ciasteczkach!
Sok z maliny w zimie pije po nim grypa szybko minie!
Pysznych malin wiadro całe, zaraz zniknie zjem je całe!
Dodam śmietane, lód, cukier i zaraz wypije wszystko w minute!
Jest witamin moc tu cała, mmm aż już zgłodniałam...:)
obserwuje jako: skazana2
skazana@amorki.pl
Wspomnienia natchnęły mój mózg obolały
OdpowiedzUsuńi kruszaniec pachnący przypomniał się cały.
Pyszne kolory, czarne i białe
calusieńkie kruszone i śmiałe.
Śmiałe bo kuszą
po dziś dzień cały.
Kwaśne owocki w język kwaśniły,
tak jakby tylko mnie nie lubiły.
Mama w fartuszku, wstała o świcie
żeby dziecku umilić zycie
Kakao, wanilia
cała familia.
Margarytka kochana, bestyja zdolna
przypomniała, chęci dodała
zatem mykam do kuchni, mąkę wyjmuję
kruszaniec przez nią szykuję.
No, to żem poszalała literacko ;)
Moje najpiękniejsze słodkie dziecięce wspomnienie to chwile które zdarzały się a może raczej taki rytuał, słodki rytuał u mojej babci. Jak przyjeżdżaliśmy do niej (ja i siostra) to robiła nam kogel-mogel. Siadałyśmy w kuchni przy stole i wyciągała mały moździerz - małą miseczką porcelanową i tłuczek i ucierała nam przepyszny kogel-mogel.Czasem dosypywała kakao. Jadłyśmy go małymi łyżeczkami, wylizując miseczki do ostatniej kropelki. Zapach szafki i domu babci towarzyszy mi we wspomnieniach do dziś. Nie pamiętam żeby były u niej kupne ciastka - był kogel-mogel albo murzynek ale to na spotkaniach rodzinnych. Mimo, że od tamtego czasu upłynął szmat czasu ponad 20 lat to nigdy już nie jadłam takiego pysznego kogla-mogla. Było w nim to coś: babcina miłość, szczypta rozpieszczania i smak dzieciństwa. Razem z babcią odszedł ten niepowtarzalny smak, aż łezka się kręci w oku na wspomnienia tych miłych chwil.
OdpowiedzUsuń--Kolecja--
Dużo czasu, gdy byłam mała spędzałam u dziadków. W jednym domu mieszkała babcia z dziadkiem (na piętrze) i prababcia z pradziadkiem (na parterze). Zwykle przebywałyśmy z młodszą siostrą "u góry". Babcia i dziadek słuchali rodziców i nie dawali nam za dużo słodkości, a już na pewno nie przed śniadaniem! Dlatego też często wcześnie rano, zanim wszyscy powstawali, wymykałam się z łóżka i schodziłam do pradziadka, który już nie spał, jakby właśnie na mnie czekał (i pewnie tak było). Dziadek częstował mnie mało dostępnymi wtedy w Polsce kostkami "Domino". Do teraz uwielbiam ich smak! I zawsze kojarzą mi się z tymi dziecięcymi porankami.
OdpowiedzUsuńBeata z Kuchni Beatki
Moje najsłodsze wspomnienie z dzieciństwa? Zdecydowanie krem sułtański z obleganej co niedziela kawiarni "Śnieżka". Pamiętam szklaną ladę i gablotę w której wyeksponowane były desery: galaretka z owocami i bitą śmietaną, kisiel z owocami, krem sułtański, ciastka tortowe i ptasie mleczko(ciastka - żeby nie było :)). No i lody. Pachniało mieloną kawą i papierosami mentolowymi. Zawsze w niedzielę, po spacerze szłyśmy(ja i moje siostry) razem z rodzicami do "Śnieżki" i pamiętam, że ja przeważnie wybierałam krem sułtański - słodki aż do bólu zębów, pełen nasączonych rodzynek, kawowego aromatu i przepysznej bitej śmietany. Chciałabym jeszcze raz spróbować tamtego smaku...
OdpowiedzUsuńA moim najwspanialszym najsłodszym wspomnieniem jest śniadanie które robiła mi mama. a była to chałka z dżemem truskawkowym własnej roboty i do tego pyszne słodziutkie kakao, i choć to już dawno i nie wróci to jednak to śniadanie wspominam najlepiej z łezką w oku, pamiętam do dziś ten brązowy mój ulubiony talerzyk i kubek z pieskiem. Marta Ś (Martini)
OdpowiedzUsuńMoje dzieciństwo to połowa lat sześćdziesiątych w siermiężnej Polsce. Pomimo to wspomnień słodkich nie brakuje i książkę można by o nich napisać.Długo się zastanawiałam, o czym by tu napisać i przypomniały mi się ciastka pieczone przez moją Babcię i Mamę. Ciastka te piekło się przeważnie dwa razy do roku (Wielkanoc i Boże Narodzenie), kiedy to u sąsiadów odbywało się świniobicie i wraz z mięsem w domu pojawiała się duża ilość słoniny (zainteresowanych informuję, że na oleju smażono wtedy tylko rybę i placki ziemniaczane, jak nie wierzycie to popytajcie mamy i babcie). Słoninę przetapiano na smalec do smażenia i do chlebka, a skwarki? No właśnie! Skwarki mielono w maszynce do mięsa (ręcznie, elektrycznych wtedy nie było, nawet radzieckich), zagniatano kruche ciasto i z tego ciasta Mama, albo Babcia piekła pyszne ciastka. Przy czym zagniecione ciasto powtórnie mielono w maszynce, ale do sitka przytwierdzano jakieś takie ustrojstwo, które nadawało tym ciastkom kształt. Ciasta były pyszne tuż po upieczeniu, ale jeszcze pyszniejsze po leżakowaniu w metalowych pudełkach, gdzie czekały podobnie jak i pierniczki na swój świąteczny czas. No co najwyżej mogły sie jeszcze pojawić tylko w niedzielę po obiedzie do popołudniowej herbaty (w tamtych latach zwyczaj picia popołudniowej herbaty w szklance ze spodeczkiem i konfiturami panował w większości domów). Nigdy później już takich ciastek nie jadłam i gdybym nawet chciała je upiec, to ręczną maszynkę do mielenia mięsa może bym jeszcze znalazła, ale ustrojstwa do maszynki już chyba nie. Przepisu też nie znam, niestety.
OdpowiedzUsuńIza, a moja mama do dziś piecze ciasteczka ze skwarek, ale też nie ma tego ustrojstwa do maszynki (gdzieś przepadło) i wycina zwykłymi foremkami... Wszyscy w domu bardzo lubią te ciacha :-)
UsuńMimo że dorastałam w czasach, gdzie w sklepach było wszystko czego dusza zapragnie, to nic nie było w stanie zastąpić domowych wypieków czy też innych słodkości. Pieczenie zawsze było domeną mojej mamy, później siostry,a że "moje poprzedniczki" (mama i siostra) wkładały w to całe serce to i mnie zaraziły tym, że lubię spędzać czas w kuchni. Dla innych pieczenie to katorga dla mnie sama przyjemność. Mleka i cukier zawsze się znalazł pod ręką i z tych prostych składników mama robiła cukierki mleczne, czasami te ciągnące (czyli słynne mordoklejki, które pozbawiały zęby plomb)) jak i kruche, które były tak delikatne, że rozpadały się po włożeniu do ust. Gorąca masa z rondelka trafiała do naczynia z zimną wodą, gdzie w cudowny sposób zamieniała zwykłą wodę w słodkawy płyn w kolorze bawarki. Ze względu na zmieniające się produkty w sklepach itp. nie daje się czasami odtworzyć smaku potraw z dzieciństwa ale takie cukierki wychodzą zawsze i przywołują wspomnienia - „Moje najpiękniejsze, dziecięce słodkie wspomnienie”...
OdpowiedzUsuńMoje najpiękniejsze, dziecięce słodkie wspomnienie to kogel-mogel u mojej babci. Jedzony latem na schodach przed jej domem, bo tam najlepiej smakował:D Zrobiony z własnych jajek, cukru i kakao. Pychotka;))
OdpowiedzUsuńDziewczyny!!! niesamowita twórczośc tu zawitała!!! ale ekstra!!! a ja na razie tylko powiem, że też bym wybrała wafelki waniliowe. Tym czasem pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoje najpiękniejsze, słodkie wspomnienie z dzieciństwa wiąże się z wakacjami u dziadków na południu Polski. A konkretniej, z całymi godzinami spędzonymi z Babcią, w starodawnej, wiejskiej kuchni na lepieniu pierogów z jagodami, które wcześniej wspólnie zbieraliśmy. Nie szkodzi, że nasze małe łapki kleiły krzywo i Babcia musiała każdego pierożka poprawiać, nie szkodzi, że cała kuchnia była w nieładzie. Ważne, że potem było smacznie, a buzie jagodowe :-) Pierogi z prawdziwą, wiejską śmietaną jedzone przez całą rodzinę w ogrodzie. O rany, chcę tam wrócić! :-)
OdpowiedzUsuńskórka chleba i pajda z cukrem
OdpowiedzUsuńSmaczek chleba z babci rąk
co miał zapach wszystkich łąk
niezależnie dziś od wieku
zapamiętaj to człowieku.
Babcia ciasto zagniatała
przy tym pięknie nam śpiewała
Wyrabiała cudnie, gładko
by wyrosło, nie opadło
W piecu ognie już tańczyły
a węgliki się żarzyły
Babcia ciasto dopieściła
i na kamień ułożyła.
Potem w żar gorący SIUP!
niecierpliwy każdy dziub.
Ja w kąciku sobie stałam
i się bacznie przyglądałam.
Cierpliwości było mało
ale wytrwać nam się zdało.
Zapach chleba nosek pieścił
wszystkim wokół o tym wieścił
Że już skórka zrumieniona
zaraz będzie podzielona.
Babcia chlebek wystudziła
Potem równo podzieliła
A Agniesia-wciąż ta mała
całą skórkę oskubała
Pochowała do kieszonek
i uciekła na zagonek.
W zbożu cicho siadła sobie
i chrupała skórki obie.
Babcia wnusię swoją znała
ale nigdy nie krzyczała
Pogłaskała ją po włosach
przytuliła w zbożu kłosach.
Potem wróciły do domu
nie zdradziły nic nikomu.
Ukroiła babcia kromkę
oskubaną jak biedronkę
i masełkiem okrasiła
potem cukrem upiękniła.
Najwspanialszy smak na świecie!
nie wiem czy Wy o tym wiecie
chlebek, cukier, rozkosz w ustach
dla mnie to w smaku rozpusta
no i skórka oskubana
skrzętnie przeze mnie schowana
Z lat beztroski to wspomnienie
na nic go już nie zamienię.
Babci mojej zapach chleba
i cóż więcej mi potrzeba?
„Moje najpiękniejsze, dziecięce słodkie wspomnienie” ... hmm... to taki jakby nasz rodzinny rytuał, gdy wraz z mamą i tatą chodziłam co niedziele do lasu na spacer. Zaczynało się zawsze w sobotę, kiedy mama piekła specjalnie na niedzielę swoją pyszną drożdżówkę z owocami,w końcu przychodził kolejny dzień i z samego ranka wraz z moimi dużo starszymi braćmi podkradaliśmy kawałek drożdżówki, później był obiad (po powrocie z kościoła-prawie zawsze punktualnie o 12, ) a ja z rodzicami po odpoczynku- szliśmy na spacer. Wtedy zawsze braliśmy ze sobą duży kawałek drożdżówki i kompot domowej roboty. W lesie mieliśmy swoje ulubione miejsce- możliwe że ja miałam heh - był to taki niewielkiej głębokości dół, do którego tata zrobił mi z piasku schody. Mama z tatą siadali na kocu a ja bawiłam się, skacząc z góry w piasek- przerywając na chwilę na poczęstunek :) , a gdy już wracaliśmy, tata zawsze brał mnie na "barana" bo ja byłam już zmęczona, a do domu był spory kawałek drogi, i to tyle... chociaż dla mnie aż tyle hehe :)
OdpowiedzUsuńJulka Grz.
Ludek
OdpowiedzUsuńTort na urodziny. Masa ucierana w makutrze, kakao, masło, cukier. Próbowałam palcem, czy już nie czuć cukru. Mama dodawała trochę spirytusu do masy nawet dla dzieci. Żeby nie czuło się tłuszczu. Ale tort mniej ważny. Obok tortu na paterze siedział ze spuszczonymi nogami ludek. Patera miała wysoką nogę. Ludek głowę miał z mandarynki, brzuszek z pomarańczy. Rączki i nóżki z drucików, na które były nawleczone rodzynki. Na stopach miał buciki z migdałów. Nie pamiętam z czego miał dłonie, oczka, nosek, usta. I już się nie dowiem.
Amanda Strumian
najpiekniejsze wspomnienia to te ktorych juz niema. To babciny dom na skraju lasu, gdzie niemozna bylo robic hałasu. A w nim ogrod piekny, jak namalowany. I drzewa z jablkami, sliwkami, gruszkami, i rajki z pysznymi truskawkami. Jednak ten smak niezapomniany to jablka, takich niema na zadnym straganie. Rajskie słodycze z Pewexu- milka i pomaranczowe tic-taki, ktorych dzís pelno... A kiedys? Raj jak poznałes ich smaki. EWA Hoffmann
OdpowiedzUsuńDawno, dawno temu, w czasach, kiedy czas nie biegł tak szybko a data nie miała szczególnego znaczenia, kiedy wakacje trwały wieki całe i dzień po dniu następował bez pośpiechu, oblany promieniami słońca, żyła sobie mała dziewczynka i jak co roku spędzała wakacje z rodzicami w Krynicy Górskiej (i nie miało dla niej znaczenia, że coś takiego, jak Krynica Górska nie istnieje, istnieje natomiast Krynica Zdrój - dla niej już na zawsze to miasto pozostało Krynicą Górską). Na malutkich nóżkach dzielnie zdobywała pierwsze góry i cieszyła się każdym sukcesem, chodziła też z rodzicami na mniejsze spacerki - jednym z celów były pobliskie Słotwiny. Po drodze, już z daleka unosił się w powietrzu wspaniały aromat z malutkiej jak dziupla piekarenki. Dziewczynka i jej rodzice zawsze się tam zatrzymywali i kupowali świeżutkie rogaliki drożdżowe z konfiturą z róży. Oczywiście, zanim doszli do Słotwin, rogaliki znikały spałaszowane... Dziewczynka dorosła, jednak zawsze ilekroć widzi rogaliki z konfiturą, to ożywa w niej wspomnienie. W oblanych słońcem świeżutkich rogalikach z pyszną konfiturą (ech, dziś już takich nie ma!) odnajduje tajemnicę minionego czasu zaklętego w błahym pozornie przedmiocie...
OdpowiedzUsuńDanuta Joanna M-B.
Moje najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa, piękne i zarazem słodkie, to wycieczki do babci na wieś, a z babcią chodziliśmy na jagody, gdy już uzbieraliśmy trochę , przychodziliśmy do domu, wybierałam liście a potem czekałam aż babcia wydoi krówkę , przecedzi mleko, i następnie wcinałam jagody z mlekiem i cukrem, do tego je rozgniatałam żeby mleko zmieniło kolor na fioletowy :) Do dziś czuję zapach jagód i świeżego mleka, a także widzę nasze umorusane buzie i usmiech babci :)
OdpowiedzUsuńa ja mam takie o to "słodkie" wspomnienie :0) Dawno, dawno temu kiedy byłam dzieckiem nie takim już małym, bo umiałam zrobić ciasto- murzynek :0) I tak w wakacje nudziłyśmy się z koleżanka ogromnie i chciało nam się czegoś słodkiego. rodzice byli w pracy a my dwie może 8-9 latki zabrałyśmy się do przygotowywania ciasta. Wszystko nam się udało, pozostało rozpalić piecyk. gazowy piecyk z którym czasem bywały problemy :0) Odkręciłam gaz i zapalam zapalarką, raz, drugi i trzeci i nic. nachylam się żeby sprawdzić co się dzieje, wkładam głowę do piecyka i zaglądam oglądam, a w tym czasie moja koleżanka bierze zapalarkę do ręki i zapala... Gaz bucha ogniem prosto w mą twarz. Spaliły mi się brwi rzęsy i grzywka. Szczęśliwie "tylko" tyle...
OdpowiedzUsuń:0)
Moje słodkie wspomnienie z dzieciństwa to sobotnie pieczenie z Mamą "rogalików z wody" :)Zawsze było to dla mnie i mojego młodszego brata intrygujące wydarzenie, no bo jak to możliwe, że Mama wrzuca ciasto do ogromnego garnka z wodą a ono z czasem z niego wypływa :) I to oczekiwanie kiedy wreszcie wypłynie, zaglądanie do garnka co 3 minuty. A później wspólne smarowanie, krojenie...i ten cudowny zapach roznoszący się po całym domu i pałaszowanie jeszcze ciepłych rogalików :) Najbardziej lubiłam i nadal lubię te nadziewane masełkiem i cukrem, pysznościiii! :) piękne to były chwile :)
OdpowiedzUsuńMaria S.-D.
Nie wiem, czy moje najpiękniejsze, dziecięce wspomnienie wpisuje się w regulamin konkursu. Jest bowiem epizodyczne
OdpowiedzUsuńi dzieli się niejako na dwie części. Ale do rzeczy. Moje najsłodsze wspomnienie to rytuał powrotu z przedszkola.
Użyłam tego słowa celowo- powrót zawsze był taki sam, choć miał dwie "odmiany". Babciną i Dziadkową. :)
Kiedy przychodziła po mnie Babcia, na początku było zwyczajnie. Ot, pojawiała się wtedy, kiedy inni opiekunowie.
A że byłam dzieckiem wygadanym i paszczydło prawie mi się nie zamykało, zdążyłam jej zaśpiewać wszystkie piosenki,
których nauczyłam się tego dnia, póki nie doszłyśmy do cukierni. Zawsze tej samej, zawsze po to samo. Powroty z Babcią nieodmiennie
miały smak świeżo upieczonych makówek. Do dziś smak tych ciastek przypomina mi radosne chwile.
Natomiast powrót z Dziadkiem był bardziej nietypowy. Zazdrościły mi go wszystkie dzieci. Kojarzyły mojego Dziadka jako "pana z kaskiem".
On zawsze przyjeżdżał po mnie swoim motorem. To tego zazdrościli mi koledzy. Do dzisiaj pamiętam, jaka byłam dumna, kiedy jako kilkulatka ze zbyt
dużym kaskiem na głowie pokazywałam razem z Dziadkiem ręką, w którym kierunku skręcamy. :) Siedziałam za nim, trzymałam się mocno i patrzyłam,
jak świat pomyka wokół nas. Ale nie byłoby to słodkie wspomnienie, gdybyśmy wracali prosto do domu, o nie. Razem z Dziadkiem zawsze wstępowaliśmy do
sklepu. Kupował mi baton "Bajeczny" od Wedla, tylko ten... Uwielbiałam go, a właściwie- do dziś uwielbiam. Jednak nie jem go często. Chcę, żeby na zawsze
kojarzył mi się tylko z tamtymi chwilami. Powroty z Dziadkiem, motor i baton "Bajeczny". :)