Tak przygotowane gruszki były w naszym
domu od zawsze. Robiła je babcia, robi mama, robię i ja. Są
doskonałym dodatkiem do mięsa, ale równie dobrze sprawdzają się
w roli kompotu do obiadu. Mam do nich taką słabość, że potrafię
pół słoika gruszek zjeść np. w ramach kolacji. Uwielbiam i już
:-)
Robię też gruszki w klasycznym, słodkim syropie – ale tylko kilka słoików, bo jednak wolę te słodko – kwaśne :-)
Robię też gruszki w klasycznym, słodkim syropie – ale tylko kilka słoików, bo jednak wolę te słodko – kwaśne :-)
W tym roku gruszki nashi obrodziły w
ogrodzie (u rodziców i brata), więc siłą rzeczy i mnie się
trochę tych pysznych owoców dostało. Lubię je w kompotach, bo nie
ciemnieją, a poza tym świetnie chłoną smaki. Oczywiście można
użyć każdych innych gruszek – ważne, aby były dosyć twarde,
bo inaczej mogą się w trakcie gotowania rozciapać i będę
niesmaczne.
Składniki na 8 słoików o pojemności
500 ml
4 kg dosyć twardych gruszek (u mnie nashi, ale mogą być każde inne)
1,5 l wody
600 – 800 g cukru
3 – 4 łyżeczki kwasku cytrynowego (albo sok z 2 cytryn)
10 goździków
Słoiki i nakrętki dobrze umyć, a
następnie wyparzyć (ja słoiki wstawiam do piekarnika nagrzanego do
125 stopni na 15 – 20 minut, a nakrętki zagotowuję w garnku z
wodą).
Gruszki opłukać, obrać ze skórki,
pokroić w ćwiartki i pozbawić gniazd nasiennych.
W dużym garnku zagotować wodę z
goździkami, wsypać cukier i kwasek cytrynowy. Spróbować i
ewentualnie dosłodzić, albo dosypać kwasku – zalewa po prostu ma
nam smakować (ja wsypuję 600 g cukru i 3 łyżeczki kwasku). Zalewę
gotować 10 minut, następnie wrzucić do niej obrane gruszki i od
chwili wrzucenia owoców (nie od chwili wrzenia) gotować 3 - 5
minut. Z zalewy usunąć wszystkie goździki, gruszki przełożyć do
słoików, zalać syropem z garnka, zakręcić. Zakręcone słoiki
wstawić do dużego garnka wyłożonego ściereczkę, do 2/3
wysokości słoików wlać gorącej wody i zagotować. Od chwili
wrzenia pasteryzować 15 – 20 minut – czas pasteryzacji zależy
od tego jak twarde były nasze gruszki. Ja gruszki nashi
pasteryzowałam 20 minut. Słoiki wyciągnąć z garnka, przykryć
kuchenną ściereczką, zostawić do całkowitego wystygnięcia i
dopiero wtedy wynieść do piwnicy albo spiżarni.
nie przepadam za ich smakiem ale takie robi się też u nas ..a w mięsie nie robiłam może byłyby smakowite??
OdpowiedzUsuńTo podobnie jak moja bratowa - ona też takich nie lubi. Reszta rodzinki chętnie je je. A do pieczonego indyka czy kurczaka są super.
Usuńja się piszę na takie smakołyki!!!
OdpowiedzUsuńAgnieszko, a też takie robisz?
Usuńgruszki robię w occie, zalewa taka jak do śliwek: 3 szkl wody, 1 szkl octu i 3/4 szkl cukru. Do tego goździki i cynamon. Ośmieliłam się także raz dodać kwiaty bzu- było pycha, ale w tym roku przegapiłam kwiatuszki. Gruszki są extra jako dodatek do mięs zimnych ale także opiekam w nich kurczaka z żurawiną. Ta Twoja odmiana gruszek jest bardzo ciekawa :)
UsuńA takich w occie nie robię, ale tymi kwiatami bzu mnie zaciekawiłaś. Niewątpliwie smak musiał być ciekawy. O tak, gruszki do mięsa są super.
UsuńA te gruszki są bardzo ciekawe, bo chłoną smaki - a surowe, obrane i maczane w wiśniówce są przepyszne.
hmm... w wiśniówce powiadasz...mmm...no to ja muszę to wypróbować. Kwiaty bzu dają uczucie bardzo wyjątkowego smaku. Nie da się tego opisać, bo nie jest podobne do niczego, na tym polega wyjątkowość z dodatkiem kwiatów
UsuńNo widzisz, czasami można samego siebie zaskoczyć :-) Spróbuję z tym bzem za rok, jak nie zapomnę :-) A to ma być ten zwykły bez, czy może jakiś specjalny?
UsuńJa daję zwykły bez z działkowego ogrodu i w niczym to nie przeszkadza. To tak jak z kwiatami lawendy do mięs, też fajna sprawa. Przepyszna jest także naleweczka z kwiatów bzu. W takim razie musimy obie pamiętać za rok.
UsuńMiłego dzionka :)
Normalnie jakbym miała już kalendarz na 2013 to bym sobie zapisała, a tak chyba wkleję kartkę do terminarza, żeby potem przepisać do nowego :-)
UsuńJakby co Ty przypomnij mi, a ja Tobie :)))
UsuńCo dwie głowy to nie jedna :-)
Usuń:)
UsuńJa też tak zajadam się gruszkami. Zanim wrzucę do kompotu potrafię pochłonąć połowę zawartości słoika. A że sezon na gruszki był w tym roku naprawdę udany, to będzie czym delektować się w zimie. A pochwalę ci się, że robiłam wczoraj rydze w marynacie miodowo-korzennej i w sosie pomidorowym. Jakie to było dobre. Dobrze że wreszcie grzyby w okolicznych lasach się pojawiły i dałam upust swojej pasji. Jeszcze marzą mi się marynowane opieńki i gąski. Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńNo to pięknie :-) Ja podjadam, ale nie aż tak :-) Rzeczywiście gruszek w tym roku zatrzęsienie - nawet po cenach na targu to widać - są dużo tańsze niż w roku ubiegłym.
UsuńO, za takie rydze to mój brat dałby wiele :-) Ja akurat fanką nie jestem, choć chętnie bym spróbowała wydania korzennego, bo o ile w pomidorach próbowałam to w marynacie miodowo - korzennej jeszcze nie. U nas z rydzami bieda - nie ma. Ale innych grzybów nawet sporo.
Dziękuję i również życzę miłego dnia.
U mnie zawsze były gruszki w occie na słodko, idealne do obiadu :) Robione z gruszek konferencji z dziadkowej działki na zawsze pozostaną w mojej pamięci :)
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie zamiast octu używam kwasku cytrynowego, ale masz rację - do obiadu świetne. Konferencja rzeczywiście świetnie nadaje się do wekowania. U nas klapsa i nashi. Ja jeszcze bardzo lubię lukasówkę.
UsuńNa zdjęciu są gruszki czy jabłka?
OdpowiedzUsuńNa zdjęciu są gruszki nashi.
Usuńuwielbiam takie gruszki, są rewelacyjne!! i tez mogę je jeść, jeść i jeść :))
OdpowiedzUsuńJa może nie aż tak, ale lubię bardzo :-)
UsuńNie powiem, ale chętnie zakradłabym się do Twojej spiżarni :)
OdpowiedzUsuńNo to już :-) Co prawda do piwnicy trudniej się dostać niż do domu, ale zawsze można próbować :-)
UsuńSama nie robiłam, ale bardzo lubię :) świetne do deserów ;)
OdpowiedzUsuńJa mogę i bez deseru :-) Ale masz rację - świetnie się w nich sprawdzają :-)
UsuńFajne te gruszki. Nigdy nie jadłam tej odmiany. Znalazłam je u nas w Tesco, ale kosztowały kilka zł za sztukę...
OdpowiedzUsuńSprawdzę, czy jeszcze są u rodziców w garażu, jeśli są to zapakuje Ci kilka sztuk w kartonik i wyślę, bo one są bardzo trwałe.
UsuńBardzo Ci dziękuję, ale nie kłopocz się, nie trzeba. :)
UsuńJa wiem, że nie trzeba, ale jak będą to co mi szkodzi :-)
UsuńMialam pare gruszek, ktorych juz nie bylam w stanie przejesc i zastanawiama sie cozrobic, zeby ich nie zmarnowac. No i oczywiscie na moje "klopoty" Margarytka :D Fakt, ze zrobilam tylko 2 sloiczki,ale zawsze cos :) Jako, ze gruszki uwielbiam, to pewnie do konca tygodnia znikna :) A w domu pachnialo jak gotowalam i Maciek chcial juz wyjesc z garczka :D
OdpowiedzUsuńAniu, widzę, że nawet kilka gruszek potrafisz świetnie zagospodarować :-) Wcale się Maćkowi nie dziwię, że miał na nie ochotę od razu :-)
UsuńU nas gruszki też zawsze zjedzone. Mam już zrobione, na trochę wystarczy.
Gruszki w marynacie octowej robiłem we wrześniu 2013, jeszcze dwa duże słoiki stoją w piwnicy na półce (niestety bardzo pociemniały, bo nie usunąłem goździków; w smaku pewnie OK, jednak wizualnie katastrofa) ;)
OdpowiedzUsuńO, to ładnie Ci się trzymają. A goździki rzeczywiście sprawiają, że zalewa ciemnieje, ja je zawsze wyciągam z zalewy.
UsuńJa mam jeszcze kilka słoików z ubiegłego roku. Właśnie myślę nad jakimś mięsem z ich dodatkiem :-)
ja do zalewy dodaję słoiczek syropu smakowego - z płatków dzikiej róży lub kwiatu bzu lilaka, albo (jak w tym roku) z kwiatu czarnego bzu. Gruszki smakują wyśmienicie, a jeszcze lepiej zalew, którą ja uwielbiam. Zawsze te syropy staram się mieć w zapasie, co uniezależnia mnie od pory na gruszki.
OdpowiedzUsuń