Aby tradycji uczynić zadość upiekłam
kolejne rogale marcińskie. Skorzystałam z przepisu, który
dopracowałam w ubiegłym roku, a który możecie znaleźć TUTAJ,
ale tym razem zamiast małych rogalików upiekłam duże, można by
rzec wymiarowe.
Są przepyszne i choć bardzo
pracochłonne to warto raz do roku ten czas poświęcić na
pieczenie.
W tym roku zaprosiłam też do
wspólnego pieczenia osoby z Facebooka. Zgłosiło się 50 osób,
zobaczymy ile zdjęć trafi do galerii, którą już można obejrzeć
TUTAJ. Mam nadzieję, że za rok uda się nam powtórzyć akcję
„rogalową” i wtedy przyłączy się do nas jeszcze więcej
zwolenników domowych wypieków.
A tak wyglądają moje tegoroczne
rogale... niestety zapachu i smaku nie da się przenieść na drugą
stronę monitora.
też upiekłam!!!!!!! rewelacja;)nawet fotki wrzuciłam na swój profil. DZIĘKI za przepis i motywację! ALEKSANDRA
OdpowiedzUsuńBardzo proszę i cieszę się, że smakowały.
UsuńWitam, uwielbiam Twoje przepisy i przyznam szczerze, że często z nich korzystam.
UsuńPonieważ jesteś z Wielkopolski - a najlepszy taki tort był w cukierni poznańskiego Hotelu Polonez - postanowiłam zapytać Cię czy znasz może przepis. Jest to ulubiony tort mojego Taty i chciałam zrobić na Jego 70 urodziny.
Nie znam tej cukierni, ani jej wypieków, więc nie mam pojęcia o jaki tort chodzi :-)
UsuńWyobrażasz sobie mnie, jak zalizuję się na śmierć? to właśnie objawy uzależnienia gdy patrzę na te fotki. Ja niestety w tym roku odpuszczam sobie rogale. Pracuję od kilku dni non stop prawie cały dzień i nie mam kiedy poświęcić się dla tych pyszności. Potem też nie zrobię bo zaczęły mi się już zamówienia na uszka wigilijne, więc lepię na zabój w wolnej chwili. Twój przepis już wypróbowany,mam od roku i rozdaję go każdemu kto szuka wśród znajomych. Może w tym roku ktoś mnie poczęstuje buuu.
OdpowiedzUsuńCałusy- wygłodniała wilczyca
No nieźle Agnieszko, próbuję sobie to wyobrazić :-) Mam nadzieję, że za rok przyłączysz się do wspólnego pieczenia... gdybyś tylko bliżej mieszkała to z pewnością bym Cię poczęstowała.
Usuńja je zrobię z opóźnieniem za pewne na dniach ,bo sobie nie wydaruję. A za rok to z miłą chęcią się dołączę, bo nie będę miała wolne :)Oj chciałabym bliżej mieszać, i to baaaardzo !!!!
UsuńAgnieszko, zrób, bo naprawdę są warte pracy :-)
Usuńups...napisałam, że chciałabym bliżej mieszać , a powinno być mieszkać :) sorki. Te rogale są warte grzechu!!!
UsuńWyglądają tak,że chce się po jednego sięgnąć.No ale niestety...tego też przez monitor się nie da :(
OdpowiedzUsuńNo niestety, tego też się nie da... ale może i dobrze, bo w kilka chwil byłoby po rogalach :-)
UsuńSą prześliczne i napewno przesmaczne. Obiecuję, że w przyszłym roku będę gotowa do pieczenia. Dziś też nie próżnowałam upiekłam murzynka serowego i tort tiramisu dla teścia na imieniny. Pozdrawiam serdecznie. Beata
OdpowiedzUsuńTrzymam za słowo. Rzeczywiście są przepyszne, dużo lepsze niż z cukierni, bo włożyłam w nie dużo miłości.
UsuńAle widzę, że działałaś i nie próżnowałaś, a to się chwali :-)
Właśnie się zorientowałam,że dokładnie rok temu trafiłam na Twój blog. Wtedy właśnie zachwyciły mnie Twoje rogale. I choć pewnie nie będę fanką ich smaku ( bo nie cierpię obecności maku w niczym, nawet na chlebie),podziwiam ich wygląd i podtrzymywanie tradycji pieczenia ich na św. Marcina. Natomiast Tobie i temu blogowi jestem wierna nieustannie... znaczy się równiutki roczek:)
OdpowiedzUsuńNo proszę, to już rok? Ale ten czas leci. Iza, a ja jestem przekonana, że w tych rogalach byś się zakochała, bo ten mak nie jest jak mak - on jest zupełnie inny w smaku, delikatniejszy i słodszy. Po zmieleniu nie włazi tak w zęby, a w połączeniu z bakaliami można go łyżką wyjadać. Ech, żebyś tylko bliżej mieszkała to nie omieszkałbym Ci podrzucić.
UsuńSkoro tak kusisz, to do zobaczenia za rok ;)
UsuńNie ma sprawy, zapraszamy :-)
UsuńP R Z E P I Ę K N E !!!!! Wyglądają przepysznie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Rzeczywiście są przepyszne.
UsuńTeż zrobiłam, ale nie mam szans zamieszczenia na blogu, bo... zjedzone :-)
OdpowiedzUsuńUps i ani jednej fotki nie udało Ci się zrobić?
Usuń:))) jadłam dziś Marcińskie rogale w dodatku robione własnoręcznie przez Marcina :))
OdpowiedzUsuńNo i to się nazywa świętowanie :-)
UsuńMniam! Jadłam takiego rogala tylko raz w życiu i śmiało mogę powiedzieć, że to są najlepsze rogale na świecie :) Może kiedyś skuszę się na własnoręczne wykonanie.
OdpowiedzUsuńSkuś się, bo trudne nie są, najwyżej czasochłonne. Ale tak pyszne, że warto się skusić.
UsuńMam na nie straszną ochotę ale czuję się fatalnie i nie mam sił wyjść i kupić a co dopiero zrobić. Chociaż popatrzę na Twoje cudeńka, wyglądają tak smakowicie!
OdpowiedzUsuńNastępne szansa za rok... choć w Poznaniu można je kupić częściej :-)
Usuńwyglądają pięknie!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńWyglądają jak z cukierni, a smakują pewnie jeszcze lepiej.
OdpowiedzUsuńDziękuję, a pyszne są bardzo.
Usuńwczoraj dostałam do posmakowania zupełnie inne rogale z ciasta które odpoczywa ok. 2 godz. w lodówce ..a drożdze zasypuje się tylko cukrem bez mleka i mąki..ach i nie rozpuszcza się margaryny(nie może być to ani msło ani Kasia bo są za miękkie..były pyszne sąsiadka na Marcina od lat piecze..Twoje zeszłoroczne i te wyglądają smacznie!!
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy to nie wyobrażam sobie drożdżowego ciasta z margaryną, ale cóż, człowiek uczy się całe życie :-) No i do półfrancuskiego tylko masło :-)
Usuńsąsiadka robi takie ciasto ponoć od lat i margaryna najlepsza bo masło czy kasia są miekkie -ale tylko do tych rogalików przepis takowy ma bo drożdżowce inne piecze z normalnego tradycyjnego..nie wyrastającego w lodówce ..a co ciekawe na 1kg. mąki tylko 2jaja!!
UsuńNo z miłą chęcią bym spróbowała, ale nie dałam rady w tym roku zrobić sama, a w sklepach nie widziałam :( a wyglądają tak pysznie i smakowicie, że mimo, że nie jadam zbyt dużo słodkości, to na takiego rogala bym się skusiła - raczej nie na całego, ale na gryza na pewno... albo dwa... albo nawet trzy ;) Aż mi ślinka cieknie :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Julka
Julka, moja bratowa też chciała tylko kawałek, nawet wzięła nóż i przekroiła... w efekcie zjadła całego :-)
Usuńhihihih przyznam się, że i mi się to czasem zdarza przy bardzo dobrych ciastach, całe szczęście bardzo rzadko :))) żeby nie kusiło, to jak już sobie odkroję kawałek z kawałka, to resztę szybciutko podrzucam dla męża - i nawet jak zamaskowało, to przecież po drugi cały sięgać nie będę.... :>
UsuńNiezła aparatka z Ciebie... ale to w sumie niezły sposób :-)
UsuńPrzepysznie wyglądają. Zamierzałam zrobić według Twojego przepisu ale nie doczytałam,że tyle czasu wymaga zrobienie ciasta i dałam spokój. Zrobiłam ciasto zwykłe drożdżowe i do środka oczywiście czarny mak. Wyszły bardzo dobre chociaż Twoje były na pewno lepsze, bardzo intryguje mnie ten mak biały.
OdpowiedzUsuńW przyszłym roku postaram się zrobić takie.
Pierwszy raz zwijałam rogale według Twojego przepisu i kształt był świetny. Akurat też widziałam program w tv jak cukiernik objaśniał jak zwijać prawidłowo rogale marcińskie i dokładnie tak jak u Ciebie :)
Pozdrawiam
Rzeczywiście pracy jest z nimi sporo, ale jeśli rozłoży się ją na dwa dni to nie jest tak źle. Poza tym samo wałkowanie ciasta nie trwa długo, tylko ten czas chłodzenia jest długi. No, ale w końcu nie stoję przy lodówce i nie patrzę jak rośnie :-)
UsuńZachęcam do spróbowania kiedyś takiej wersji, są naprawdę pyszne.
O proszę, to widać, że przy innych rogalach sposób zwijania też się sprawdza :-)
Margarytko !
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twój blog kulinarny i pasję gotowania. Masz tu pełno fajnych przepisów, które kuszą, by je wypróbować. Niestety gotowanie i pieczenie nie są moją pasją, ani też mocną stroną. Jesteś młodą osobą, a tyle już potrafisz w tej materii. Niejedna 60- latka (nią właśnie jestem) mogłaby się wiele od Ciebie nauczyć. Życzę, aby gotowanie i prowadzenie tego blogu nadal sprawiały Ci tyle satysfakcji jak dotychczas (to się czuje ), a odwiedzający Cię internauci nadal byli tak liczni. Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo :-) Gotuję już od ponad 20 lat, więc zdążyłam się już nauczyć tego i owego. Ja po prostu bardzo to lubię. I powiem, że moja mama (ma 65 lat) też się pewnych rzeczy ode mnie uczy :-)
UsuńKurczę, żeby w tych z cukierni, które dziś znowu kupiłam, było tyle nadzienia, co w Twoich... Mniam. Może za rok będę piekła razem z Wami. :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, można pomarzyć :-) A do pieczenia za rok oczywiście zapraszam, choć mnie kusi, aby upiec je znowu i nie czekać do przyszłego roku :-)
UsuńWitam Pani Joasiu.Przyjmuję zaproszenie do pieczenia rogali marcińskich.Mak biały mam,nie mam masy marcepanowej,ale jest jeszcze trochę czasu więc zdążę kupić.Pani Joasiu bardzo dziekuję za propozycję podzielenia się ze mną mietą czekoladową,ale u mnie się w domu nie uchowa przez zimę bo ja z pielegnacją domowych roślin zawsze mam tyły i z reguły co roku dokupuję kwiaty.Jest Pani "Wielka".
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że nie będziemy piekły dzień przed św.Marcinem.
Pozdrawiam cieplutko!!!
Super Pani Danusiu, bardzo się cieszę. Gdyby co to mam masy marcepanowej więcej, więc mogę się podzielić. Widziałam ostatnio w Piotrze i Pawle.
UsuńRozumiem, nic na siłę, więc całą mięta zostanie u mnie :-)
Pieczenie rogali będzie dłuższe, tak aby każdy jakoś się wpasował w termin.
Witam Pani Joasiu.Przez to całe zawirowanie z moimi kotkami dopiero się dzisiaj odzywam.Nie mam masy marcepanowej w dalszym ciągu,ale pojadę do Piotra i Pawła-myślę ,że będzie,gdybym nie dostała to skorzystam z Pani propozycji.Pani Joasiu tak się zastanawiam czy my możemy używać nazwy tych rogali,bo czytałam dzisiaj,że nazwa jest wpisana do rejestru nazw chronionych .Po drugie czytałam,że w tym roku wprowadzono również drugą wielkość rogala-mniejszą,co byłoby chyba wygodne.Ale to jest tylko moja sugestia,ja się podporzadkuję w pieczeniu do wszystkich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Zastrzeżoną nazwą są "Rogale Świętomarcińskie" - takie są wpisane do rejestru nazw chronionych, dlatego ja moje nazywam Marcińskimi, aby nikt nie miał zastrzeżeń :-)
UsuńA masa marcepanowa, tak jak mówiłam przez telefon - dostępna od soboty w Aldim :-)
A rogaliki oczywiście mogą być mniejsze - nie ma to wpływu na ich smak :-)
Pozdrawiam ciepło.
To już za miesiąc :)) Kolejna odsłona wypieku tych .... "pysznych pyszności" :)) Czytam Asiu Twój przepis co kilka dni, ale i wszystkie komentarze, które czasem bywają pomocne buuu... mam nadzieję, że nie dam plamy przy wypieku, bo to mój debiut - a debiuty niestety bywają różne. W każdym razie jutro ruszam do PL po biały mak, resztę produktów już mam :) Oczywiście w Poznaniu gdzie ląduję, nie omieszkam połechtać swoje kubki smakowe i kupić sobie do schrupania rogalika marcińskiego ... zawsze tak robię;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHelenko, dokładnie tak... jeszcze tylko miesiąc i będzie rogalowe szaleństwo. Ja planuję w weekend przygotować sobie już masę do rogali i ją zamrozić, bo prawdopodobnie będziemy mieli gości i sama zabawa z ciastem mi wystarczy.
UsuńPowiem Ci, że odkąd zaczęłam sama piec rogale, to te z cukierni już mi tak nie smakują.
i co? w końcu się dałam namówić!!! i dzięki Ci za to! rogale są wspaniałe!!!!!
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, że dałaś się namówić :-)
Usuń