Obiad bez warzywnych dodatków u mnie nie przejdzie, muszą być i już. I to wcale nie w ilości symbolicznej, bo często warzywa stanowią połowę całego posiłku. Tak zostałam nauczona przez rodziców i warzyw zabraknąć nie może. Jako, że mieliśmy działkę, to w okresie letnim często jadaliśmy na obiad samą fasolkę, gotowany z koperkiem bób, czy kalafiora - czasem w towarzystwie jajka sadzonego, czasem z bułką tartą. I niczego więcej nie trzeba było. I zostało mi to po dziś dzień. Nie muszę mieć mięsa, nie muszę mieć ryb, ale warzywa mieć muszę i już.
Tę surówkę robię często, bo oprócz tego, że bardzo ją lubię, to jest też szybka i awaryjna. Bo jeśli nie mam w domu kapusty, marchewki, pora (zdarza się to bardzo rzadko) to ogórki i cebulę mam zawsze. I w zasadzie tylko te dwa składniki są do niej potrzebne, do tego odrobina oliwy i pieprzu. Zawsze to lepsze niż zwykły ogórek na talerzu.
Tę surówkę robię często, bo oprócz tego, że bardzo ją lubię, to jest też szybka i awaryjna. Bo jeśli nie mam w domu kapusty, marchewki, pora (zdarza się to bardzo rzadko) to ogórki i cebulę mam zawsze. I w zasadzie tylko te dwa składniki są do niej potrzebne, do tego odrobina oliwy i pieprzu. Zawsze to lepsze niż zwykły ogórek na talerzu.
Małosolne, które już
małosolnymi być przestają też się doskonale do surówki nadają.
Polecam, bo zdrowa i pyszna, a taka banalnie prosta.
Składniki na 4 porcje:
10 - 12 średnich twardych ogórków
kiszonych albo małosolnych
1 duża cebula (teraz używam już
młodej)
1 łyżka oliwy/oleju – u mnie
słonecznikowy (można dać więcej, ale uważam, że nie ma takiej potrzeby)
świeżo mielony pieprz do smaku (u mnie z młynka Kotanyi)
Ogórki pokroić w plasterki, cebulę w
kostkę. Oprószyć pieprzem, wlać 1 łyżkę oliwy i całość
wymieszać, zostawić na 10 minut, aby cebula zmiękła. I gotowe.
O widzisz, a ja walę ogóra na talerz jeśli nic nie mam przygotowane. A to takie proste rozwiązanie. Nieoceniona jesteś. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńBasia
Basiu, to teraz już wiesz, że można inaczej.
Usuńzgadzam się obiad bez surówki, to nie obiad :)
OdpowiedzUsuńa ta to jedna z moich ulubionych w ciąży :D:D
tylko na przełamanie smaku dodaję łyżeczkę cukru, ale to już indywidualne upodobania :)
Cukier dodaję do kapusty, do ogórków mi go nie trzeba. Raz spróbowałam i uznałam, że zbędne kalorie :-)
Usuńuwielbiam tę surówkę z kotletami mielonymi ,czasem dodaję również pomidorki :) Aneta
OdpowiedzUsuńJa również czasem dodaję pomidora, a czasem pomidora i paprykę. Ale taka wersja sprawdza się zawsze, również wtedy, gdy pomidory raczej już są mało jadalne.
UsuńJeszcze w tym roku nie robiłam małosolnych -uwielbiam je!! ciekawa sałatka -ja w takim okresie upałowym robię z dodatkiem pomidorka np. na kolację-ale wiesz samych ogórków nie robiłam..i nie dodaję oliwy muszę zrobić gdy tylko ukiszę ogórki (jeśli dotrwają do tak mocno ukiszonych bo ja potrafię zjadać drugiego dnia gdy całkiem zielone)
OdpowiedzUsuńJa już robiłam dwa razy. Też wyjadam takie na drugi i trzeci dzień. Mocniej ukiszone wykorzystuję raczej do sałatki czy na zupę. Próbowałaś ogórkowej z małosolnych? Pyszna jest.
UsuńA pomidor z ogórkiem kiszonym też się pojawia na moim stole, z papryką też. Wszelkie takie mieszanki bardzo lubię.
nie robiłam ogórkowej z małosolnych..nigdy..a wiesz moja córa mówiła ze jadła u koleżanki ogórkowa gdzie ogórkibyły podsmażane na patelce i takowe dodane do wywaru -ponoć pycha!!
UsuńTo polecam, pyszna jest. Wiesz, ze aż się uśmiechnęłam, bo gdy zajrzysz do mojej zupy ogórkowej to zobaczysz, że ja też podsmażam ogórki na klarowanym maśle - tak robiła już moja babcia. Taka ogórkowa jest najlepsza :-)
UsuńJa bardo lubię taką surówkę z ogórków małosolnych. Z tych innych też robię ale to już nie jest to :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Margarytko jeszcze Ci dopisałam u siebie w temacie tego kompotu - jakbyś nie wiedziała.
UsuńBuziole.
Jaguś, z małosolnych najlepsza.
UsuńZaraz biegnę zobaczyć - byłam w pracy.
Dodaję jeszcze starte jabłko, które świetnie podkreśla smak :)
OdpowiedzUsuńOgórek tak, jabłko tak, ale razem mi nie wchodzi. Miałam okazję próbować już u koleżanki właśnie w wersji z jabłkiem i choć kocham jabłka to w tym połączeniu mi nie pasowało. Ale może ktoś wykorzysta ten pomysł, dziękuję :-)
UsuńPanie kucharki z przedszkola, podają taką surówkę z plasterkami gotowanej marchewki+ reszta składników jak u Ciebie Asiu. Smak naprawdę ciekawy:)
OdpowiedzUsuńMarta
O takim połączeniu nie słyszałam. Bardzo jestem ciekawa jak te smaki się przenikają - chrupiący ogórek i ugotowane marchewka? Hmmm, trzeba będzie spróbować. Dziękuję za podpowiedź :-)
Usuńlubię tę sałatkę :-)
OdpowiedzUsuńTo jest nas dwie :-)
Usuńo widzisz a u mnie z reguły ogórasy od razu wędrują na talerz a teraz sobie dodam cebulkę ;D
OdpowiedzUsuńI słusznie, bo to zawsze jakaś odmiana. Bardzo smaczna odmiana.
UsuńPs. Znowu się naczytałam o Waszych włoskich wojażach i zatęskniłam...
zaczekaj na posta o jedzeniu !!!!!! ;D
UsuńZaczekam... pewnie się będziesz nade mną znęcać :-)
UsuńPs. Nadrobiłam wszystkie zaległości u Ciebie i jestem na bieżąco :-)
właśnie mamy Twoją sałatkę ogóreczkową dziś na obiad ;D
UsuńI co, w takiej wersji smakowała?
Usuńno pytanie ... OCZYWIŚCIE !!! :)
Usuń:-))
UsuńNo, tym razem Joasiu mnie nie zaskoczyłaś. Robię też taką surówkę, Jest bardzo dobra.Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDanusiu, fajnie, że jest coś co robimy tak samo :) Wszak nie zawsze muszę zaskakiwać.
UsuńCiepło pozdrawiam.
ja zamiast oliwy dodaję łyżkę jogurtu naturalnego, czasem śmietany.
OdpowiedzUsuńHmm, jakoś sobie tego nie wyobrażam, ale nie mówię nie :-)
UsuńU mnie w domu też się robi taką surówkę, tylko ogórki kroimy w taką drobną kosteczkę jak cebulę.
OdpowiedzUsuńTeż fajnie, tylko dłużej ;-)
Usuńa u nas trzecim skladnikiem jest starta na duzych oczkach marchewka - jak widze co dom to inna wersja :-)
OdpowiedzUsuńW sumie taka różnorodność jest bardzo fajna :-)
UsuńHue hue, ja ostatnio okupuję w Tesco beczkę z małosolnymi. Nie zdziwię się, jak któregoś dnia Mama przywita mnie testem ciążowym. :P Ale najbardziej lubię kiszone. Mogłabym je jeść słoikami. To jest dopiero ogórek, a nie jakaś tam mizeria. :P Ostatnio też jadłam przygotowane przez Ciocię marynowane w musztardzie. Pyszne były, muszę wziąć przepis.
OdpowiedzUsuńHehehe, a może Ty sama ten test kup :-) Też lubię małosolne, ale wolę domowe. Nie kupuję. Ja dla odmiany lubię takie dwudniowe.Gdy są za mocno ukiszone to ścieram i wekuje, potem mam na zupę ogórkową.
UsuńMusztardowe robiłam, ale nie znalazły uznania rady starszych i zaprzestałam :-) Za to robię takie z curry.
Nie muszę kupować, jestem wyjątkowa, ale na pewno nie wiatropylna. A cudu sprzed 2000 lat też nie zamierzam powtarzać. ;)
UsuńOj, kiedyś w podstawówce mogłam mieć problem przez tę historię. Ksiądz nam opowiadał, że Maryja miała prawdopodobnie około 12 lat, kiedy objawił jej się Anioł. No i nieszczęsny musiał mnie oczywiście zapytać, co ja bym zrobiła na miejscu Maryi.
"Gdybym miała 12 lat i Anioł chciałby, żebym teraz urodziła dziecko, to chyba bym uciekała".
Dobrze, że Ksiądz miał poczucie humoru... ;)
Hahaha, dobre :-) Ubawiłaś mnie do łez, bo mi się przypomniała moja włoska przygoda.
UsuńByliśmy akurat w San Marino na nocnym zwiedzaniu. Trzymaliśmy się w czwórkę: ja z przyjaciółką i dwóch chłopaków poznanych wcześniej u naszego wspólnego znajomego. Strasznie mnie bolał brzuch i P. zapytał: a może Ty w ciąży jesteś? Na co ja oburzona odrzekłam, że wiatropylna to nie jestem. Chłopaki zaczęli się śmiać i okazało się, że M. ma na nazwisko Wiatr ;-))
Ha ha, nieźle. Kolega mógłby pomyśleć, że go podrywasz czy coś. ;)
UsuńZ nazwiskami nieraz bywa baardzo zabawnie. Moja Mama miała znajomą o nazwisku Owca, która wyszła za Barana. Poważnie. :P
A na rekolekcjach ksiądz nie pozwalał nam śpiewać piosenki Arki Noego, coś o ziarnie, w każdym razie refren leciał "sieję je, sieję je, sieję je (i tak kilka razy)". Miejscowy proboszcz się nazywał Sieja i ponoć kiedyś się za to obraził. :)
Śmiechu było, bo ja nie wiedziałam jak on się nazywa - wystarczyły nam imiona :-) Ale szybko się polubiliśmy i złapaliśmy kontakt.
UsuńDobre, Owca wyszła za Barana. Takich kwiatków też mam kilka w swoim otoczeniu. Np. koleżanka o nazwisku Marchewka po mężu nazywa się Burak i śmieje się, że wszystko zostało w ogródku :-)
Ekologiczna rodzina, nie powiem... ;)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńW naszym domu tą sałatkę robi się "od zawsze", z tym, że dodaje się do niej sporo pieprzu ziołowego. Jest pyszna!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za ziołowym, więc dodaję czarny albo kolorowy :) Też jest u nas "od zawsze" :-)
UsuńPytanie : Czy ta sałatka ma wogóle jakąś nazwe? Może by jej jakąś nadać. Bo tak bez nazwy to głupio brzmi.
OdpowiedzUsuńNadałbym też nazwe sałatce z ogórków, pomidorów i cebuli.
Jak widać nazwę ma. A Ty sobie nazwij jak chcesz, ja nic nie zamierzam tu zmieniać, bo nazwa określa zawartość i wystarczy.
UsuńPyszna sałatka robię często i ścieram marchewkę na tarce + olej lniany :). Ale sie uśmiałam z opowieści o nazwiskach :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Basiu, z marchewką też pyszna :-)
UsuńPozdrawiam.