W
ramach akcji Blogerzy Smakują organizowanej przez portal Uroda i Zdrowie mieliśmy okazję odwiedzić restaurację La Mancha, która
mieści się w piwnicy jednej z kamienic, na pięknej toruńskiej
starówce. Restauracja serwuje dania kuchni hiszpańskiej i
marokańskiej, a jej niewątpliwym atutem jest to, że gotuje w niej
przesympatyczny kucharz pochodzący z Maroka Yassinowi Outtaleb.
Idąc do restauracji
zakładaliśmy, że spędzimy w niej około godziny... a spędziliśmy
prawie dwie. A wszystko dlatego, że dania są przygotowywane na
bieżąco, ale o tym za chwilę.
Gdy przyszliśmy (godz.
14.00) w restauracji nie było zbyt wielu osób, dzięki czemu mogłam
pstryknąć kilka fotek. Miejsce jest przytulne i klimatyczne,
zdecydowanie w moim guście.
Od razu po wybraniu
stolika i rozgoszczeniu się otrzymaliśmy menu i kartę win i bardzo
sympatyczna, ale i rzeczowa pani kelnerka zaproponowała coś do
picia. Rzadko pijamy do posiłków, ale tym razem się skusiliśmy –
ja wybrałam lampkę czerwonego wytrawnego wina (19 zł), a
Zielonooki sok ze świeżych pomarańczy (12 zł)
Poprosiliśmy też o
przystawkę – wybraliśmy zestaw tapas (15 zł), w skład którego
wchodziły kanapki z ogórkiem i chorizo, oliwki, suszone owoce,
plastry jamon (szynka hiszpańska) i kawałki kiszonej cytryny.
Całość była ładnie podana, świeżo przygotowana i smaczna.
Kiszone cytryny nieco zaskakują smakiem – trudno go do czegoś
porównać.
Oboje zdecydowaliśmy
się na zupy i dania marokańskie, bo tę kuchnię znamy dosyć
słabo. Ja wybrałam marokańską zupę z kurczaka i warzyw (10 zł),
a Zielonooki pikantną zupę z pieczonych pomidorów (10 zł). Obie
zupy były bardzo smaczne, dobrze doprawione, a zupa z pomidorów
rzeczywiście była bardzo pikantna. Nie było się do czego
przyczepić.
Kolejnym daniem, które
spróbowaliśmy było tagine z kurczakiem i warzywami (35 zł). Było
przygotowane na świeżo, warzywa nie były rozciapane, a kurczak
pachnący i mięciutki. Jednak oboje zgodnie stwierdziliśmy, że
danie mogłoby być trochę intensywniej przyprawione, bo zabrakło w
nim wiodącej nuty.
Kuskus z kurczakiem i
warzywami (35 zł) był ciekawszy, bardziej aromatyczny i w sumie
chyba smaczniejszy niż tagine. Nie wiem dlaczego, ale kuchnia
marokańska zawsze kojarzyła mi się z mocniej doprawionymi daniami.
Te, które jedliśmy były trochę za łagodne, choć smaczne.
Obiad zakończyliśmy
filiżanką kawy po marokańsku, bo na deser już niestety siły nie
wystarczyło, a szkoda, bo miałam wielką ochotę na krem po
katalońsku – może innym razem.
Kawa jest parzona w
tradycyjny sposób, cudownie pachnie przyprawami, jest mocna i
bardzo aromatyczna, idealna na zwieńczenie pysznego obiadu.
Spędzony w restauracji
czas pozwala mi na subiektywną ocenę jedzenia i obsługi. Pani
kelnerka, oprócz tego, że była miła, życzliwa i uśmiechnięta
posiadała również wiedzę na temat serwowanych w restauracji dań,
potrafiła odpowiedzieć na każde pytanie, a także zachęcić do
spróbowania dania, którego pierwotnie próbować nie zamierzałam.
Od razu po podaniu kart zapytała o to, czy mamy ochotę na coś do
picia i dała nam czas na zapoznanie się z kartą i dokonanie
wyboru - jednym słowem pełen profesjonalizm.
Dania, których
próbowaliśmy były przygotowywane na świeżo, więc czas
oczekiwania nieco się wydłużył, ale zostaliśmy o tym uprzedzeni
i świadomie się na to zgodziliśmy, a dzięki temu otrzymaliśmy
świeże i smaczne potrawy.
Podsumowując, mogę
napisać, że wizyta w restauracji okazała się udana, a my
wyszliśmy syci i zadowoleni. Może kiedyś uda nam się wrócić i
spróbować deseru, na który miałam ochotę, ale po sycącym
obiedzie nie mieliśmy już na niego siły.
La Mancha
ul. Mostowa 19
87-100 Toruń
Drogo!!!! nawet bardzo!!! kogo stać na taki obiad ? Malwina
OdpowiedzUsuńDla jednego drogo, dla drugiego normalnie, dla trzeciego tanio. Punkt widzenia zawsze zależy od zasobności portfela.
UsuńKuchnia marokanska jest barwna,dziś u Marthy byla tez taka kuchnia i pokazał marokańczyk jak kisić vytryne
OdpowiedzUsuńJa w sumie mało znam kuchnię marokańską, ale zawsze kojarzyła mi się z kolorami i aromatycznymi przyprawami.
UsuńA pamiętasz jak to było z tymi cytrynami? Co prawda trudno u nas dostać niewoskowane, ekologiczne cytryny, ale czasem w Lidlu się trafiają. Spróbowałabym kilka zakisić.
z zaciekawieniem patrzyłam nakrawasz cytrynę na 4 cz. (tak od wąskiej strony nacinasz nie do końca)i dużo gruboziarnistej soli wpychasz i ciasno do słoika (taki szczelny odrazu ze szklaną pokrywką) też bardzo sciskasz wpychasz na siłezamykasz a po 3 dniach dolewasz soku z cytryny do pe łna i odstawiasz na miesiac ..każda częsc tej cytryny wykorzystywana jest do czego innego facet pokazywał jak pod skórkę kurczaka wkłada się skórki tych cytryn i piecze ..wyglądało pysznie,,
OdpowiedzUsuńFajny pomysł, jeśli uda mi się kupić ekologiczne cytryny to zrobię na próbę. Dzięki Brygida za informacje :-)
UsuńAle wiesz co ?nic nie wspominali o eko cytrynach ..ale zapewne tamte lepsze choćby prze to że tych smarowideł tyle na skórce mieć zapewne nie będa ..szukałam w internecie przepisu ale osoby podające przepisy dodają różne przyprawy -tam ich nie było ..i jakby co nie przejmuj sie że kapie sok i naprawdę na siłę wcisnać trzeba dość ciasno do słoika nie jak ogórki niech nawet sok zlatuje ,słoik zamknąć i potem sok ale z wyciśniętej cytrynki -Martha miała takie słoiki- http://winnica.bazarek.pl/opis/2108098/sloik-szklany-450ml.html mam nadzieje że wejdzie link ..i zastanawiałam się bo przeciez u nas jak sie cos kisi to nie zamykamy szczelnie np. kapusta w beczce ale jednak -ogórki w słoiki (oo myśle że takie słoiki z gumką też były by dobre )
UsuńA jeszcze a propo cen ..no u mnie restauracje są dwie ..w jednej ceny podobne w drugiej niższe najdroższa potrawa nie przekracza 40zł ale byłam teraz w Szczecinie w wekend i tam wziełam prawie najtańszą potrawe roladki z kurczaka faszerowane szpinakiem w sosie kurkowym(miodzio!!) za 32zł dodam że to jedna pierś albo i nie po prostu 3 plasterki tak po około pół cm do tego osobno surówki(nie znam ceny ) i osobno płatne np. ziemniaki ryż kluski po 6zł na zupy nie patrzyłam -deser najtańszy szarlotka z gałką loda -16zł -i poszłam do Sowy i tam oczy wyszły mi na wierzch bo u nas w sowie deser najdroższy 13zł a tam 20!
UsuńNo i sama widzisz, że wystarczy większe miasto i od razu ceny wyższe... ale ma to związek z różnymi czynnikami, takimi jak choćby czynsz za wynajem lokalu, wszelkiego rodzaju opłaty związane z utrzymaniem tych lokali. Mniejsze miejscowości mają te ceny często sporo niższe.
UsuńCeny faktycznie z kosmosu. Jedzenie jeszcze jak cie moge, ale 19 zł za lampkę wina, to już przegli pałkę :).
OdpowiedzUsuńCeny z kosmosu? Toż to nie bar mleczny, a restauracja. Nic dziwnego w tych cenach dla mnie nie ma, są przeciętne - ani niskie, ani wysokie. A wino jak to wino - jedno jest tańsze, drugie droższe - zupełnie jak w sklepie. Można kupić butelkę za 15 zł, a można i za 120 zł. Więc nie bardzo rozumiem w czym restauracja przegięła? Wybrałam dobre wino, więc cena jest jaka jest. Można sobie wybrać inne, tańsze.
UsuńOoo, jak ja lubię takie smaki.
OdpowiedzUsuńKuchnia marokańska u nas jest bardzo droga w porównaniu z Marokiem Najczęsciej nie ma nic wspólnego oprócz nazwy) Kto kiedykolwiek był tam a ja miałam okazje gościć w tym roku w Marrakeszu to będzie zdziwiony i uwierz mi tam jedzenie jest taniutkie taki cały posiłek jak ty tu opisałaś plus deser i napiwek to ok 10 euro i w dobrej restauracji nie w przydrożnym barze gdzie tam już najesz się za 2 euro. Pozdrawiam Agnieszka
OdpowiedzUsuńTo, że jedzenie w Maroku czy Tunezji jest znacznie tańsze niż u nas nie jest żadnym zaskoczeniem. Jednak takie porównania są o tyle bez sensu, że trzeba by robić je całościowo i porównywać wszystkie inne czynniki mające wpływ na cenę posiłku (czynsze, podatki, koszty pracy, ceny produktów podstawowych, prądu, gazu, drewna itp).
UsuńNp. Indiach za kilka złotych można zjeść porządny posiłek, u nas w restauracji indyjskiej zostawiamy minimum 100 zł... a produkty do przygotowania (no może poza przyprawami, jagnięciną i baraniną) nie są jakieś kosmicznie drogie. A restauracje japońskie? Ceny za porcję sushi wcale nie niskie.
Dlatego to, że restauracja marokańska, indyjska, japońska w Polsce nijak się ma to tych w Maroku, Indiach czy Japonii wcale nas dziwić nie powinno.
U nas na niskie ceny można liczyć w zasadzie w barach mlecznych i to też tylko dlatego, że są one dotowane przez nas wszystkich czyli z budżetu - w tym roku 22 miliony złotych.
I nie chodzi tu o to, że bronię cen w restauracjach, daleka jestem od tego, ale jestem realistką - potrafię na to spojrzeć jak na biznes, który oprócz zysków generuje też ogromne koszty.
O! Pojęcia nie miałem, że bary mleczne dotowane są z budżetu. Co do świętego oburzenia, jakoby strasznie drogo - przecież nikt nie stołuje się tam codziennie, a raz na jakiś czas. Nie wiem, czy to typowo polskie podejście, ale na pewno spotykane bardzo często, tj. coś w stylu: "po co iść do restauracji, gdy w domu to samo trzy razy taniej wyjdzie". Wydaje mi się, że są w życiu ważniejsze rzeczy niż obsesyjne oszczędzanie pieniędzy ;)
OdpowiedzUsuńA no bary mleczne są dotowane, inaczej nie byłby w stanie utrzymać tak niskich cen.
UsuńA jeśli chodzi o restauracje to trudno się dziwić, że restauracja mieszcząca się w centrum starówki będzie miała ceny barowe. I dokładnie tak jak mówisz - nie chodzi się tam codziennie, a raz na jakiś czas.
W domu zawsze można wszystko przygotować mniejszym kosztem, ale trzeba doliczyć prąd, gaz i pracę. Ja, choć bardzo lubię gotować, mam ochotę raz na jakiś czas spróbować innej kuchni.
Uwielbiam oliwki i surowe mięso, ryby itp. po prosut to jest mega smak, naprawdę polecam wszystkim gorąco!
OdpowiedzUsuń