Bardzo rzadko przygotowuję kurczaka w
takiej formie, częściej jest pieczony czy duszony. Ale dawno
obiecałam Basi, że podam przepis na dewolaje i czynię zadość tej
obietnicy.
Różne są szkoły przygotowywania
tego dania, ja robię je w najbardziej klasycznej i podstawowej
wersji – z masłem i natką pietruszki. Jeśli nadziejemy je czymś innym (serem, pieczarkami) to otrzymamy równie pyszne dania, ale będą to roladki, a nie dewolaje.
Dewolaj powinien mieć podobno kształt
wrzeciona, choć spotkałam się też z teorią, że raczej stożka - z jednej strony powinien być szerszy, z drugiej
węższy, a kawałek mięsa użyty do zwinięcia dewolaja, powinien mieć kawałek kostki. Prawdę powiedziawszy nie doszukałam się nigdzie jak
faktycznie być powinno – u mnie zawsze jest to kształt wrzeciona.
I choć nazwa może sugerować, że danie pochodzi z Francji, to jednak jest to danie kuchni wschodniej, gdzie nazywa się go kotletem po kijowsku.
Składniki na 4 porcje:
4 średnie filety z kurczaka (mniej
więcej po 130 – 150 g)
2 jajka
bułka tarta
2 łyżki mąki pszennej (u mnie
wrocławska)
sól, pieprz
opcjonalnie chili – ja dodaję, bo my
lubimy ostrzejszą wersję
4 paseczki masła o boku około 0,5 cm
natka pietruszki albo koperek – u mnie natka, ilość wg uznania
masło klarowane olej do głębokiego smażenia
Filety z kurczaka umyć, osuszyć i
delikatnie rozbić (najlepiej między dwoma kawałkami folii
spożywczej) na dosyć cienki płat. Oprószyć solą, pieprzem i
ewentualnie odrobiną chili. Na każdym płacie mięsa rozłożyć
pietruszkę i ułożyć paseczek masła. Boki złożyć do środka i
zwinąć roladkę. Uformować dłońmi w kształt wrzeciona, ale nie
zostawiać szpiczastych końców, bo podczas smażenia szybko się
spalą. Przygotowane roladki włożyć na godzinę do lodówki –
mięso się schłodzi i nie będzie problemu z panierowaniem w
uformowanym kształcie.
Jajka roztrzepać w miseczce, dodać
szczyptę soli i szczyptę pieprzu (panierka nie będzie jałowa),
mąkę wysypać na jeden, a bułkę na drugi talerzyk. Uformowane
dewolaje obtaczać najpierw w mące, następnie w jajku, a potem w
bułce tartej.
W rondelku rozgrzać tłuszcz do głębokiego smażenia (używam małego rondelka, aby nie zużywać ogromnych ilości masła czy oleju). Włożyć dewolaje (jeśli mały rondelek to po 2 sztuki naraz), zmniejszyć ogień i smażyć na bardzo wolnym ogniu przez 10 – 12 minut, w trakcie smażenia obrócić. Po usmażeniu odsączyć na papierowym ręczniku. Dewolaje trzeba smażyć wolno, aby mięso w środku nie było surowe. Można to zrobić na patelni, ale głęboki olej sprawia, że są usmażone równomiernie i bardzo dobrze można je odsączyć z tłuszczu. Wbrew pozorom piją go mniej niż smażone na patelni.
W rondelku rozgrzać tłuszcz do głębokiego smażenia (używam małego rondelka, aby nie zużywać ogromnych ilości masła czy oleju). Włożyć dewolaje (jeśli mały rondelek to po 2 sztuki naraz), zmniejszyć ogień i smażyć na bardzo wolnym ogniu przez 10 – 12 minut, w trakcie smażenia obrócić. Po usmażeniu odsączyć na papierowym ręczniku. Dewolaje trzeba smażyć wolno, aby mięso w środku nie było surowe. Można to zrobić na patelni, ale głęboki olej sprawia, że są usmażone równomiernie i bardzo dobrze można je odsączyć z tłuszczu. Wbrew pozorom piją go mniej niż smażone na patelni.
Podawać z ulubionymi dodatkami. Wg mnie marchewka pasuje do niego idealnie, ale równie dobra będzie sałatka z rzodkiewką i szczypiorkiem.
WOW ale apetycznie wygląda:)chyba się wproszę na obiad :)
OdpowiedzUsuńJolu, żeby nie skłamać - to obiad z 1 listopada :-)
Usuńkocham ten soczek z masełka w środku!
OdpowiedzUsuńNiemożliwa jesteś, ale wiesz co dobre.
UsuńPysznosci, dziekuje za pomysl i przypomnienie ze taki kotlet istnieje :) jutro zrobie
OdpowiedzUsuńIzabela
Bardzo proszę :-)
Usuńbardzo lubię devolaye i roladki drobiowe również :-) Bardzo apetyczne są te Twoje :-)
OdpowiedzUsuńJa przyznam się, że wolę wersje pieczoną niż smażoną, podobnie z roladkami... ale raz na rok można zrobić inaczej :-)
UsuńI to jest prawdziwy de volaille.Kiedyś pamiętam,obowiązkowo musiała wystawać kostka.Teraz już rzadko kiedy widuję.
OdpowiedzUsuńO, to mnie zaskoczyłeś - o kostce nie słyszałam. I przyznam, że wszystkie dewolaje, które widziałam wyglądały podobnie.
UsuńMusze je napewno zrobic!
OdpowiedzUsuńDaj znać jak wyszły.
UsuńMargarytko. Robilam te kotleciki, ale niestety w środku byly niedopieczone. Trzymałam nawet ciut dłużej w oleju i tylko nasze psy sie zalapaly na surowe srodki... co spartolilam?
OdpowiedzUsuńP.s. mój mężczyzna jak Zielonooki powiedzial ze zepsulam JEGO hihihi pierniki tym polukrowaniem (3 godziny ozdabiania) więc dziś nowa porcja bez lukru :-)
Pozdrawiam Olimpia
Wg mnie za krótko je smażyłaś. Trzeba dosyć długo, ale na wolnym ogniu, aby się nie spaliły, a dopiekły w środku.
UsuńZielonooki lubi pierniczki z czekoladą, z lukrem też zje... ja wolę suche :) No, ale czasem trzeba poozdabiać.
A taka porcja bez lukru pójdzie szybko :-)
witam serdecznie;) a kiedy bédà uszka??????
OdpowiedzUsuńNo właśnie przed świętami już nie będzie. Bratowa mnie uprzedziła i zrobiła przy okazji lepienia pierogów. Ale jeśli bardzo Ci zależy to wyślij do mnie maila, a napiszę Ci wiadomość.
Usuńdam rade nie chce zawracac glowy ,bo pracy przed Swietami i tak jest duzo:)ale dziekuje za dobre chéci Pozdrwiam Kamila
UsuńTo moja ulubiona wersja dewolaja :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej klasyczna :-)
UsuńOjej kocham :) Tyle że póki co cieżko mi ocenić kiedy będą gotowe i robilam tylko z serem, masła nigdy u nas nie ma, a chyba margaryna to nie to samo ;) A taka marcheweczka obok, co do niej dodajesz? masło tylko?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zuzia
Za żadne skarby masła nie zamieniać na margarynę, bo to wszystko zepsuje... A jeśli chodzi o marchewkę to sól, cukier, masło i odrobina mąki.
UsuńDla mnie bez tego zielonego paskudztwa poproszę:)
OdpowiedzUsuńJa Ci dam paskudztwo - toż to zdrowa i pyszna natka pietruszki :-)
UsuńLubię, chociaż ja dewolaja (czy tam roladę drobiową) najbardziej lubię z nadzieniem pieczarkowym :)
OdpowiedzUsuńWażne, aby smakowało... a dodatki zawsze wg własnego smaku i uznania :-)
UsuńPychotka!
OdpowiedzUsuńNa te święta co nadchodzą,
życzę szczęścia i radości.
Niech Cię ludzie nie zawodzą
i niech uśmiech w sercu gości
Dziękuję Marylko :-)
UsuńZ okazji Świąt Bożego Narodzenia, życzę Tobie i Twojej rodzinie, Świąt z barszczem, grzybami i karpiem. Życzę zwykłego ludzkiego szczęścia, odpoczynku, zwolnienia oddechu i chwil roziskrzonych kolędą, śmiechem i wspomnieniami. Aby przy świątecznym stole nie zabrakło światła i ciepła rodzinnej atmosfery, a Nowy Rok niósł ze sobą szczęście i pomyślność. Christopher
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i również ślę moc serdeczności na ten szczególny czas... i niech to dobro, ciepło, radość i miłość rozciągną się na kolejny rok.
UsuńW mojej rodzinie jestem pionierem, jeśli chodzi o wszelakie wypieki, więc uczę się z przepisów. Polecono mi Twoje bloga, gdy szukałam przepisu na pierniczki. Wypiekłam ich cztery porcje (!), potem sięgnęłam po przepis na szarlotkę. Wspaniałe! Zarówno pierniczki, jak i szarlotka. Pięknie dziękuję za przepisy!
OdpowiedzUsuńNapisane prostym językiem, a do tego arcy-smaczne :)
Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego najlepszego w nowym roku.
Bardzo proszę. Miło mi, że przepisy się przydają.
UsuńDziękuję i również życzę wszystkiego, co najlepsze.
Ja jestem fanką tradycyjnej kuchni a to wygląda mi na niezłą pyszotę!
OdpowiedzUsuńJa akurat fanką kurczaka w takiej postaci nie jestem... choć raz na jakiś czas robię :-)
UsuńAsiu no ja już tyle razy próbowałam ale niestety nie potrafię tak uformować piersi aby dobrze się trzymało ..a z masłem nie lubię tylko z pieczarkami i serem
OdpowiedzUsuńSpróbuj uformować i włożyć do lodówki - gdy się schłodzi to nie powinno być problemu. Z pieczarkami i serem też dobre :-)
UsuńWczoraj też miałam devolaya, jednak inaczej go panieruję. Obtaczam w mące, ubijam białko i jak już się ubije, dodaję żółtko i jeszcze przez chwilkę ubijam, aby to połączyć. Potem obtaczam grubo kotlecika w tej piance i rzucam na tłuszcz. Opiekam na bardzo wolnym ogniu (tak przez 12-15 min w zależności od wielkości), obracając i "nawijając" tą piankę na kotlecie. Może jest to bardziej tłuste, ale mnie bardziej smakuje. Ale każdy ma swoje gusta kulinarne, więc nie narzucam się z moją propozycją.
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakąś swoją ulubioną wersję. I dobrze, przynajmniej nie jest nudo :-)
Usuńpysznie wygląda Margarytko :-) już zapomniałam jak kiedyś to było popularne danie u nas na rodzinnych imprezach. Mam pytanie - czy można by sobie zrobić takiego kurczaczka na zapas? tzn. usmażyć w oleju tak do połowy, przestudzić i zamrozić, a potem rozmrozić i dosmażyć jak wiem, że czasu na gotowanie nie będzie. Albo, czy można by było przed panierowaniem zamrozić? Nie jestem dobrą kucharką, więc z góry przepraszam za profanację przepisu ;-) Gosia
OdpowiedzUsuńMyślę, że spokojnie można przygotować je w wersji surowej, zamrozić, a przed smażeniem rozmrozić, zrobić panierkę i usmażyć. Takich wstępnie smażonych nie robiłam, więc nie wiem jak będzie się mięso zachowywało.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Witaj,potrzebuję je zrobić na rodzinną imprezę jako jedno z dań. Powiedz,czy mogę je przygotować wcześniej i jak je pòzniej odgrzac by smakowały równie wspaniale? Julita
OdpowiedzUsuńWitaj,potrzebuję je zrobić na rodzinną imprezę jako jedno z dań. Powiedz,czy mogę je przygotować wcześniej i jak je pòzniej odgrzac by smakowały równie wspaniale? Julita
OdpowiedzUsuńNo cóż, najsmaczniejsze są świeżo usmażone. Odgrzewane już tak dobrze nie smakują. Ale możesz je sobie przygotować wcześniej, a usmażyć krótko przed podaniem. Jeśli jednak musisz zrobić wcześniej, to najlepiej będzie je odgrzać w piekarniku. Jednak takie chrupiące już niestety nie będą.
UsuńWitaj! Zrobilam devolaye i je zamroziłam kazdy w oddzielnym woreczku ;) czy moge je smazyc bez odmrazania czy bardziej bys radzila odmrozic ? pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzed smażeniem zdecydowanie je trzeba rozmrozić. Jeśli wrzucić zamrożone na głęboki tłuszcz, to spieką Ci się na zewnątrz, a w środku będą surowe, bo zanim środek się rozmrozi, to panierka się spali.
UsuńDewolay wygląda mega :-) Ale te ziemniaczki ... takie piękne ... żółciutkie ... mmmm ... u nas takich nie ma :-( I chociaż pyra poznańska nie jestem, to za każdym razem jak jestem u mamy na urlopie nie mogę się najeść naszych rodzimych ziemniaków, bo zupełnie inaczej wyglądają i smakują niż te angielskie.
OdpowiedzUsuńWcale Ci się Helenko nie dziwię, ale ja myślę, że wszystko jest kwestią gleby i pewnie dlatego angielskie ziemniaki smakują inaczej. My na ziemniaki narzekać rzeczywiście nie możemy. Jeszcze te pierwsze sprowadzane nie są zbyt dobre, ale gdy pojawiają się polskie,to aż chce się jeść... Ja uwielbiam młode ziemniaki. I tak jak zimną jem więcej kasz i ryżu, tak od czerwca do września królują u mnie ziemniaki :-)
Usuń