Przy
okazji naszego pobytu na Wybrzeżu, w ramach akcji „Blogerzy smakują” organizowanej przez portal Uroda i Zdrowie, mieliśmy okazję odwiedzić włoską restaurację
Cozzi, która mieści się w
Gdyni.
To była nasza druga wizyta
związana z tą akcją i tym razem po wejściu do restauracji okazało
się, że nikt nic nie wie, a naszej rezerwacji po prostu nie ma.
Chwila konsternacji, ale szybki telefon (chyba do menadżera)
uratował sytuację. Zostaliśmy przeproszeni i zaproszeni do stolika
(na szczęście wolnych nie brakowało, bo byliśmy około 14.00 i
jeszcze restauracja nie była pełna).
Ale tak sobie myślę, że może
i dobrze, że nasze przybycie jakoś umknęło obsłudze, bo to
pozwoliło nam ocenić kuchnię taką jaka jest. A jaka jest? O tym
postaram się opowiedzieć na tyle, na ile to możliwe po
skosztowaniu tylko kilku dań z karty. Oczywiście są to moje
subiektywne opinie, bo smaki są różne.
Wiedząc, że będziemy w tej
restauracji przejrzeliśmy sobie menu wcześniej i w zasadzie byliśmy
zdecydowani, że chcemy skosztować konkretnych dań – czyli
kolejne zaskoczenie dla kuchni, bo nie mogła się przygotować
„specjalnie”. Karta nie jest mocno rozbudowana, ale dosyć
urozmaicona. Można w niej znaleźć zupy (dwie stałe + zupa dnia), sałatki, makarony, dania główne, pizze i kilka deserów. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ciekawostką jest to, że codziennie pojawia się
wkładka z daniami dnia i propozycją na lunch, który jest serwowany
od poniedziałku do piątku (12.00 - 16.00) w cenie 20 zł.
Sama restauracja jest miejscem
bardzo przytulnym, a stoliki tak usytuowane, że spokojnie można
przy nich nie tylko zjeść, ale i porozmawiać. Jasne kolory, kanapy, białe krzesła z różowo - czerwonymi dodatkami
nastrajają bardzo optymistycznie.
Bardzo sympatyczny i zdecydowanie
kompetentny pan kelner zaproponował nam specjalność restauracji –
rozgrzewającą herbatę z korzenną nutą, pomarańczami, miodem i
goździkami (12 zł za 330 ml). Herbata okazała się tak dobra, że
po przyjeździe do domu Zielonooki namówił mnie na zrobienie
podobnej. Zdecydowanie warto ją zamówić w chłodny zimowy dzień,
bo nie tylko dobrze smakuje, ale również świetnie rozgrzewa.
Jako czekadełko na stole
pojawiła się focaccia, do której była dobrej jakości
oliwa i choć ja aż taką amatorką oliwy nie jestem, to ta była
bardzo dobra i dosyć delikatna, przynajmniej w połączeniu z tym
włoskim pieczywem.
Zastanawialiśmy się nad
przystawką. Na początku w planach była bruschetta con Cipolla e
Balsamico czyli włoskie chrupiące pieczywo z konfiturą z czerwonej
cebuli, balsamico, mozzarellą i rukolą (3szt. - 15 zł), ale w
końcu zdecydowaliśmy się na Antipasto per due (dla dwóch osób –
39 zł), czyli deskę przystawek, na której znalazły się: szynka
parmeńska, salami Spianata Piccante, szynka Speck, oliwki zielone i
czarne, suszone pomidory, marynowane karczochy, melon, grillowana
cukinia i bakłażan, sery, pieczywo. Całość pięknie się
prezentowała i smakowała równie dobrze, wędliny były przepyszne,
mozzarella również. Sos balsamiczno – miodowy dopełniał
całości.
Jedyną rzeczą, która nie do końca mi odpowiadała to
to, iż cukinia i bakłażan nie były ciepłe i chrupiące, a zimne
i sklapciałe. Nie wiem czy takie miały być z założenia, być
może tak. Osobiście jednak uważam, że chrupiący i ciepły
cukiniowo – bakłażanowy akcent byłby fajnym rozwiązaniem.
Po przystawce przyszedł czas na
danie główne. Zielonooki zdecydował się na: Garganelli della
Casa, czyli makaron garganelli z kurczakiem, bakłażanem i cukinią
w sosie pomidorowym zapiekany pod mozzarellą, z dodatkiem parmezanu
i rukolą (25 zł).
A ja wybrałam Filetto con Funghi, czyli
polędwiczki wieprzowe w sosie borowikowo – kurkowym z dodatkiem
gnocchi i sałatką (34 zł).
Oba dania zostały podane w
bardzo ładny sposób, choć moim skromnym zdaniem dodawanie tak
dużej ilości rukoli potrzebne nie jest – jeśli ma pełnić rolę
dekoracji to wystarczyłoby kilka listków. Ale czepiać się nie
będę, bo ja akurat rukolę bardzo lubię.
Makaron zapiekany, który zamówił
Zielonooki był bardzo smaczny, dobrze doprawiony, podany w naczyniu,
w którym był zapiekany (gorące, trzeba uważać), więc doskonale
trzymał temperaturę. Zdecydowanie danie na piątkę z plusem, to
danie się obroniło bez żadnego „ale”.
Jednak z moim daniem już
tak różowo nie było. Nie powiem, że mi nie smakowało, bo bym
skłamała. Smakowało, choć mięso nieco się ciągnęło pod nożem
(Darek mówi, że to nóż był tępy), ale żucia nie wymagało. Sos
borowikowo – kurkowy był bardzo smaczny, aromatyczny, dobrze
doprawiony, natomiast gnocchi okazały się nieco gumowate, a powinny
rozpływać się w ustach. Wyglądały jakby były robione maszynowo,
a nie ręcznie. Warzywa w surówce były świeżutkie, natomiast sos
vinegrette był niesmaczny- zbyt kwaśny i zdecydowanie za gęsty –
podobno byłam pierwszą osobą, której ten sos nie smakował (a
może po prostu pierwszą, która o tym powiedziała). No cóż, o
smakach trudno dyskutować. Kosztowałam już wielu różnych sosów
vinegrette, ale ten dla mnie był najgorszy, więc sobie oszczędziłam
katowania podniebienia i zjadłam warzywa nie polewając ich większą
ilością sosu. W przypadku sosu zdecydowanym plusem okazało się
to, że był podany w osobnym pojemniczku, więc nie byłam na niego
skazana.
Przyznam się, że trochę żałowałam, że nie
zdecydowałam się jednak na jakiś makaron, bo chyba właśnie w
nich restauracja specjalizuje się szczególnie. Trochę obserwowałam
salę i zamówienia, no i zdecydowanie przeważają makarony, więc
skoro ludzie na nie wracają to muszą być rzeczywiście bardzo
dobre. Przynajmniej ten, który zamówił Zielonooki taki był. W
restauracji cały czas byli goście, widać było, że część z
nich bywa tam częściej, więc chyba jest po co wracać.
Na deser już się nie
skusiliśmy, bo ja nie dojadłam nawet dania głównego. Porcje są
naprawdę spore i spokojnie można się najeść jednym daniem, bez
wcześniejszej przystawki.
Restauracja jest warta tego, aby
ją odwiedzić, bo serwuje świetne makarony i widać, że produkty,
które wykorzystuje są naprawdę dobrej jakości. Ja chętnie
spróbowałabym jeszcze któregoś z makaronów i pizzy, bo po jednym
daniu tak naprawdę bardzo ciężko restaurację ocenić.
Cozzi
Ristorante
ul.
Władysława IV 49F
81-384 Gdynia
cozzi@cozzi.pl
81-384 Gdynia
cozzi@cozzi.pl
fajnie czyta sie takie recenzje :) Moim skromnym zdaniem, skoro to restauracja wloska to napewno specjalizujaca sie w daniach makaronowych I pizzach. Ale skoro maja rowniez inne dania w menu to moze warto byloby miec kucharza, ktory w tym temacie sie specjalizuje :) Cos musi w tym byc, skror zauwazylas, ze makaronowe dania byly wybierane przez wiekszosc :) Ale tak jak napisalas, kazdy ma inne smaki.
OdpowiedzUsuńAnia
Aniu, tak jak napisałam - o smakach trudno dyskutować, ale rzeczywiście makarony mają chyba powodzenie :-) Choć kuchnia włoska to nie tylko makarony i pizza, również doskonałe dania mięsne. Ja przedstawiłam to z naszego punktu smakowania :-)
UsuńMargarytko, mieszkam w Gdyni, ale w Cozzi jeszcze nie byłam, myślę że przy okazji warto tam zajrzeć:)
OdpowiedzUsuńChciałam Ci tylko powiedzieć, że WIDZIAŁAM CIE :D widziałam jak siedziałaś z zielonookim w Cozzi, stanęłam patrzyłam na was kilka sekund, aż mój M mnie zabrał :) Powiem Ci że byłam taka zadowolona cały dzień.., w końcu z Tobą stawiałam pierwsze kroki w kuchni, a teraz coraz większe i dalej z Tobą:)
Pozdrawiam i życzę szczęśliwego nowego roku :)
*Monia
No proszę, to trzeba było wejść, albo choć zapukać przez szybkę i pomachać :-) Kręciło się tam sporo osób, więc nawet specjalnie nie zwracaliśmy uwagi :-)
UsuńTeraz żałuje, ale i tak cieszę się że mogłam Cię zobaczyć:-)
UsuńWitaj Margarytko,
OdpowiedzUsuńNie znam restauracji a pochodzę z Gdyni :) Ale dobrze przeczytać recenzję - ciepło pozdrawiam
Miejsce fajne, klimatyczne, ma swoje dobre strony, warto zajrzeć :-)
Usuńoj w Nowym Roku i tak od Włoskiej restauracji zaczynamy ???? mrrrrr :D
OdpowiedzUsuńDo Siego Roku Margarett !! szkoda, że nie mogę tak sobie testować restauracji ;D
Dziękuję Poluśka, Wam też wszystkiego dobrego życzę...
UsuńA restauracji chętnie bym odwiedziła więcej, ale w mojej dziurze żadna się nie chce do programu zgłosić, więc czasem "przy okazji" udaje się :-)
Wszyskiego co naj w Nowym Roczku! Nie mogę patrzeć na te kulinarne szaleństwa ;-) bardzo zachęcające to wszytsko a i wnętrze ładne, co dla mnie szczególnie istotne.
OdpowiedzUsuń<3
Dziękuję :-)
UsuńA restauracja faktycznie jest przytulna, ciepła i jasna... dobrze się człowiek w niej czuje.
Margarytko, a na tej desce, to nie jest czasem gorgonzola miast mozzarelli?
OdpowiedzUsuńWiem, co jadłam ;-) Na desce były dwa sery - mozzarella i pleśniowy :-)
UsuńNajbardziej mi się podoba salatka do Twojego dania porcje wygladają na spore-jak piszesz ..a gnocchi nie jadłam jeszcze- sama nie brałam się nigdy a paczkowane ...hm..a swoją drogą ponieważ jestem dość wścibska nie popuściłabym i weszłabym do środka z Wami poplotkować ..Wszystkiego dobrego w Nowym Roku jeszcze więcej" zaglądaczy-podglądaczy"!!
OdpowiedzUsuńBrygida, porcje niemałe, spokojnie można się najeść głównym daniem. Na szczęście od razu po obiedzie poszliśmy na spacer :-)
UsuńGnocchi to w zasadzie nic innego jak nasze kopytka, nieco inaczej formowane. Można je robić z różnymi dodatkami. Nawet prosiłam brata, aby mi kupił deseczkę do gnocchi, gdy byli w październiku w Rzymie, ale niestety nie udało się nigdzie dostać.
Dziękuję i dla Ciebie również wszystkiego, co najlepsze.
No kopytka ale jakoś tam ciut inne ciasto i widelcem się formuje jajowate pasiaste kluseczki..widziałam na kuchni tv.w jakimś programie..a ty inny patent
Usuńhttp://www.restaurants.pl/przepisy/jarskie/gnocchi.htm
Ciasto dokładnie takie samo :-) tylko formowanie nieco inne. Sposobów jest kilka, ale we Włoszech najpopularniejsza jest deseczka do gnocchi.
UsuńTeż jak przybyliśmy to nikt nic nie wiedział, nawet menadżer (jest dwóch i musieli się zdzwonić)... zresztą inne blogerki też z tym problem miały. Przystawka robi furorę wszystkie ją zamówiłyśmy - ja za cukinią i bakłażanem nie przepadam, ale faktycznie mogłyby być ciepłe. Jedliśmy dwa dania makaronowe bardzo dobre :) Skusiliśmy się na deser, ale nie do końca nam pasował
OdpowiedzUsuńNo to widzę, że z organizacją pracy kiepsko :-) Czytałam Twoją opinię, ale chyba nie odczytałam o tym, że nikt nic nie wiedział, a może nie pisałaś?
UsuńJa bardzo lubię grillowane warzywa, ale nie takie sklapciałe i zimne. Zdecydowanie powinny być przygotowane na świeżo - grillowanie warzyw na patelni trwa chwilę i zdecydowanie smaczniejsze byłby ciepłe.
Makaron Darka był pyszny, choć jak napisałam moje danie było dobre, choć pewne rzeczy zdecydowanie do poprawki.
I bardzo dobrze, że wpadliście bez zapowiedzi, bo nie mieli szansy się przygotować. Przynajmniej widać, co i jak. Bardzo spodobał mi się ten makaron. Zjadłabym. ;) A co do rukoli, w pełni się zgadzam. Królikiem się nie czuję, a tych liści jest zdecydowanie zbyt dużo. ;)
OdpowiedzUsuńMoże i dobrze, ale wiesz, w sumie denerwujące, bo skoro się robi rezerwację to powinna być odnotowana w kajecie. Bo gdybyśmy tak trafili na pełną restaurację i nie byłoby stolika dla nas to bym się wkurzyła.
UsuńMakaron był świetny, zdecydowanie wart polecenia.
W sumie masz rację, nie popatrzyłam na to od tej strony. No, ale załapaliście się i bez udziwnień zobaczyliście co i jak. :)
UsuńAno, się przekonaliśmy jak jest :-)
UsuńFajny blog, dobrze się czyta, bardzo ładne zdjęcia. Jedyne co mnie razi to - Zielonooki. Jakbyś z kotem po knajpach chodziła. Niech by się nazywał Jan Maria, czy Marek Jurek, ale Zielonooki - to jak Krzywousty - jak dla mnie zbyt wydumane.
OdpowiedzUsuńKażdemu z nas coś przeszkadza, każdego z nas coś razi, ale to nie jest problem reszty świata, a nasz. W tym przypadku Twój problem nie jest moim i nie zamierzam się nim przejmować :-)
UsuńPozdrawiam i życzę miłego wieczoru.
Oczywiście Złotousta, to mój własny problem. Pozwoliłem sobie zwrócić Ci uwagę, by blog może ulepszyć, ale jeśli się nie da - to trudno, jest przecież tyle innych ciekawych blogów nikt mnie nie zmusza do czytania Twojego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gruboskórny
Po pierwsze, to ja o dobre rady i opinie w sprawie ulepszania bloga nie prosiłam, więc to takie trochę oderwane od rzeczywistości. Konstruktywną krytykę przyjmuję i doceniam, ale krytykanctwu i czepialstwu mówię stanowcze NIE.
UsuńPo drugie, dawno mnie rodzice nauczyli, że jeszcze się taki nie urodził, coby każdemu dogodził. Nie jestem złotą rybką.
Po trzecie - rzeczywiście masz rację, żadnego przymusu czytania mojego bloga nie ma.
Mimo wszystko pozdrawiam (szczerze) i życzę więcej dystansu do świata, bo on nie jest taki, jak byśmy chcieli, aby był.
Przypadkiem trafiłam bo szukałam jakiejś dobrej knajpki na weekendowy obiad, dziękuję Margarytko za ten wpis :) Mam już dwa typy czyli polecaną przez Ciebie Cozzi i Szafarnia10 w Gdańsku na kolejny weekend. A w temacie ostatnich komentarzy to pan (?) chociaż się ładnie oreślił jako gruboskórny, powinien jeszcze dodać bez taktu.. :) Gorące pozdrowienia dla Zielonookiego i Zuzy!
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać jak smakowało w jednym i drugim miejscu.
UsuńPozdrawiam ciepło.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń6 lat minęło, nie wiem jak jest teraz :-)
Usuń