Strony

środa, 1 stycznia 2014

Restauracja Cozzi w Gdyni


Przy okazji naszego pobytu na Wybrzeżu, w ramach akcji „Blogerzy smakują” organizowanej przez portal Uroda i Zdrowie, mieliśmy okazję odwiedzić włoską restaurację Cozzi, która mieści się w Gdyni.


To była nasza druga wizyta związana z tą akcją i tym razem po wejściu do restauracji okazało się, że nikt nic nie wie, a naszej rezerwacji po prostu nie ma. Chwila konsternacji, ale szybki telefon (chyba do menadżera) uratował sytuację. Zostaliśmy przeproszeni i zaproszeni do stolika (na szczęście wolnych nie brakowało, bo byliśmy około 14.00 i jeszcze restauracja nie była pełna).
Ale tak sobie myślę, że może i dobrze, że nasze przybycie jakoś umknęło obsłudze, bo to pozwoliło nam ocenić kuchnię taką jaka jest. A jaka jest? O tym postaram się opowiedzieć na tyle, na ile to możliwe po skosztowaniu tylko kilku dań z karty. Oczywiście są to moje subiektywne opinie, bo smaki są różne.
Wiedząc, że będziemy w tej restauracji przejrzeliśmy sobie menu wcześniej i w zasadzie byliśmy zdecydowani, że chcemy skosztować konkretnych dań – czyli kolejne zaskoczenie dla kuchni, bo nie mogła się przygotować „specjalnie”.  Karta nie jest mocno rozbudowana, ale dosyć urozmaicona. Można w niej znaleźć zupy (dwie stałe + zupa dnia), sałatki, makarony, dania główne, pizze i kilka deserów. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ciekawostką jest to, że codziennie pojawia się wkładka z daniami dnia i propozycją na lunch, który jest serwowany od poniedziałku do piątku (12.00 - 16.00) w cenie 20 zł. 


 
Sama restauracja jest miejscem bardzo przytulnym, a stoliki tak usytuowane, że spokojnie można przy nich nie tylko zjeść, ale i porozmawiać. Jasne kolory, kanapy, białe krzesła z różowo - czerwonymi dodatkami nastrajają bardzo optymistycznie. 


 
Bardzo sympatyczny i zdecydowanie kompetentny pan kelner zaproponował nam specjalność restauracji – rozgrzewającą herbatę z korzenną nutą, pomarańczami, miodem i goździkami (12 zł za 330 ml). Herbata okazała się tak dobra, że po przyjeździe do domu Zielonooki namówił mnie na zrobienie podobnej. Zdecydowanie warto ją zamówić w chłodny zimowy dzień, bo nie tylko dobrze smakuje, ale również świetnie rozgrzewa. 

 
Jako czekadełko na stole pojawiła się focaccia, do której była dobrej jakości oliwa i choć ja aż taką amatorką oliwy nie jestem, to ta była bardzo dobra i dosyć delikatna, przynajmniej w połączeniu z tym włoskim pieczywem. 

 
Zastanawialiśmy się nad przystawką. Na początku w planach była bruschetta con Cipolla e Balsamico czyli włoskie chrupiące pieczywo z konfiturą z czerwonej cebuli, balsamico, mozzarellą i rukolą (3szt. - 15 zł), ale w końcu zdecydowaliśmy się na Antipasto per due (dla dwóch osób – 39 zł), czyli deskę przystawek, na której znalazły się: szynka parmeńska, salami Spianata Piccante, szynka Speck, oliwki zielone i czarne, suszone pomidory, marynowane karczochy, melon, grillowana cukinia i bakłażan, sery, pieczywo. Całość pięknie się prezentowała i smakowała równie dobrze, wędliny były przepyszne, mozzarella również. Sos balsamiczno – miodowy dopełniał całości. 


Jedyną rzeczą, która nie do końca mi odpowiadała to to, iż cukinia i bakłażan nie były ciepłe i chrupiące, a zimne i sklapciałe. Nie wiem czy takie miały być z założenia, być może tak. Osobiście jednak uważam, że chrupiący i ciepły cukiniowo – bakłażanowy akcent byłby fajnym rozwiązaniem. 

 
Po przystawce przyszedł czas na danie główne. Zielonooki zdecydował się na: Garganelli della Casa, czyli makaron garganelli z kurczakiem, bakłażanem i cukinią w sosie pomidorowym zapiekany pod mozzarellą, z dodatkiem parmezanu i rukolą (25 zł). 


A ja wybrałam Filetto con Funghi, czyli polędwiczki wieprzowe w sosie borowikowo – kurkowym z dodatkiem gnocchi i sałatką (34 zł). 


 
Oba dania zostały podane w bardzo ładny sposób, choć moim skromnym zdaniem dodawanie tak dużej ilości rukoli potrzebne nie jest – jeśli ma pełnić rolę dekoracji to wystarczyłoby kilka listków. Ale czepiać się nie będę, bo ja akurat rukolę bardzo lubię.
Makaron zapiekany, który zamówił Zielonooki był bardzo smaczny, dobrze doprawiony, podany w naczyniu, w którym był zapiekany (gorące, trzeba uważać), więc doskonale trzymał temperaturę. Zdecydowanie danie na piątkę z plusem, to danie się obroniło bez żadnego „ale”. 


Jednak z moim daniem już tak różowo nie było. Nie powiem, że mi nie smakowało, bo bym skłamała. Smakowało, choć mięso nieco się ciągnęło pod nożem (Darek mówi, że to nóż był tępy), ale żucia nie wymagało. Sos borowikowo – kurkowy był bardzo smaczny, aromatyczny, dobrze doprawiony, natomiast gnocchi okazały się nieco gumowate, a powinny rozpływać się w ustach. Wyglądały jakby były robione maszynowo, a nie ręcznie. Warzywa w surówce były świeżutkie, natomiast sos vinegrette był niesmaczny- zbyt kwaśny i zdecydowanie za gęsty – podobno byłam pierwszą osobą, której ten sos nie smakował (a może po prostu pierwszą, która o tym powiedziała). No cóż, o smakach trudno dyskutować. Kosztowałam już wielu różnych sosów vinegrette, ale ten dla mnie był najgorszy, więc sobie oszczędziłam katowania podniebienia i zjadłam warzywa nie polewając ich większą ilością sosu. W przypadku sosu zdecydowanym plusem okazało się to, że był podany w osobnym pojemniczku, więc nie byłam na niego skazana. 


Przyznam się, że trochę żałowałam, że nie zdecydowałam się jednak na jakiś makaron, bo chyba właśnie w nich restauracja specjalizuje się szczególnie. Trochę obserwowałam salę i zamówienia, no i zdecydowanie przeważają makarony, więc skoro ludzie na nie wracają to muszą być rzeczywiście bardzo dobre. Przynajmniej ten, który zamówił Zielonooki taki był. W restauracji cały czas byli goście, widać było, że część z nich bywa tam częściej, więc chyba jest po co wracać.
Na deser już się nie skusiliśmy, bo ja nie dojadłam nawet dania głównego. Porcje są naprawdę spore i spokojnie można się najeść jednym daniem, bez wcześniejszej przystawki.
Restauracja jest warta tego, aby ją odwiedzić, bo serwuje świetne makarony i widać, że produkty, które wykorzystuje są naprawdę dobrej jakości. Ja chętnie spróbowałabym jeszcze któregoś z makaronów i pizzy, bo po jednym daniu tak naprawdę bardzo ciężko restaurację ocenić. 

 
Cozzi Ristorante
ul. Władysława IV 49F
81-384 Gdynia
cozzi@cozzi.pl

tel.: (58) 719 01 04




31 komentarzy:

  1. fajnie czyta sie takie recenzje :) Moim skromnym zdaniem, skoro to restauracja wloska to napewno specjalizujaca sie w daniach makaronowych I pizzach. Ale skoro maja rowniez inne dania w menu to moze warto byloby miec kucharza, ktory w tym temacie sie specjalizuje :) Cos musi w tym byc, skror zauwazylas, ze makaronowe dania byly wybierane przez wiekszosc :) Ale tak jak napisalas, kazdy ma inne smaki.

    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, tak jak napisałam - o smakach trudno dyskutować, ale rzeczywiście makarony mają chyba powodzenie :-) Choć kuchnia włoska to nie tylko makarony i pizza, również doskonałe dania mięsne. Ja przedstawiłam to z naszego punktu smakowania :-)

      Usuń
  2. Margarytko, mieszkam w Gdyni, ale w Cozzi jeszcze nie byłam, myślę że przy okazji warto tam zajrzeć:)
    Chciałam Ci tylko powiedzieć, że WIDZIAŁAM CIE :D widziałam jak siedziałaś z zielonookim w Cozzi, stanęłam patrzyłam na was kilka sekund, aż mój M mnie zabrał :) Powiem Ci że byłam taka zadowolona cały dzień.., w końcu z Tobą stawiałam pierwsze kroki w kuchni, a teraz coraz większe i dalej z Tobą:)

    Pozdrawiam i życzę szczęśliwego nowego roku :)
    *Monia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, to trzeba było wejść, albo choć zapukać przez szybkę i pomachać :-) Kręciło się tam sporo osób, więc nawet specjalnie nie zwracaliśmy uwagi :-)

      Usuń
    2. Teraz żałuje, ale i tak cieszę się że mogłam Cię zobaczyć:-)

      Usuń
  3. Witaj Margarytko,

    Nie znam restauracji a pochodzę z Gdyni :) Ale dobrze przeczytać recenzję - ciepło pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce fajne, klimatyczne, ma swoje dobre strony, warto zajrzeć :-)

      Usuń
  4. oj w Nowym Roku i tak od Włoskiej restauracji zaczynamy ???? mrrrrr :D

    Do Siego Roku Margarett !! szkoda, że nie mogę tak sobie testować restauracji ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Poluśka, Wam też wszystkiego dobrego życzę...
      A restauracji chętnie bym odwiedziła więcej, ale w mojej dziurze żadna się nie chce do programu zgłosić, więc czasem "przy okazji" udaje się :-)

      Usuń
  5. Wszyskiego co naj w Nowym Roczku! Nie mogę patrzeć na te kulinarne szaleństwa ;-) bardzo zachęcające to wszytsko a i wnętrze ładne, co dla mnie szczególnie istotne.
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-)
      A restauracja faktycznie jest przytulna, ciepła i jasna... dobrze się człowiek w niej czuje.

      Usuń
  6. Margarytko, a na tej desce, to nie jest czasem gorgonzola miast mozzarelli?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, co jadłam ;-) Na desce były dwa sery - mozzarella i pleśniowy :-)

      Usuń
  7. Najbardziej mi się podoba salatka do Twojego dania porcje wygladają na spore-jak piszesz ..a gnocchi nie jadłam jeszcze- sama nie brałam się nigdy a paczkowane ...hm..a swoją drogą ponieważ jestem dość wścibska nie popuściłabym i weszłabym do środka z Wami poplotkować ..Wszystkiego dobrego w Nowym Roku jeszcze więcej" zaglądaczy-podglądaczy"!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brygida, porcje niemałe, spokojnie można się najeść głównym daniem. Na szczęście od razu po obiedzie poszliśmy na spacer :-)
      Gnocchi to w zasadzie nic innego jak nasze kopytka, nieco inaczej formowane. Można je robić z różnymi dodatkami. Nawet prosiłam brata, aby mi kupił deseczkę do gnocchi, gdy byli w październiku w Rzymie, ale niestety nie udało się nigdzie dostać.
      Dziękuję i dla Ciebie również wszystkiego, co najlepsze.

      Usuń
    2. No kopytka ale jakoś tam ciut inne ciasto i widelcem się formuje jajowate pasiaste kluseczki..widziałam na kuchni tv.w jakimś programie..a ty inny patent
      http://www.restaurants.pl/przepisy/jarskie/gnocchi.htm

      Usuń
    3. Ciasto dokładnie takie samo :-) tylko formowanie nieco inne. Sposobów jest kilka, ale we Włoszech najpopularniejsza jest deseczka do gnocchi.

      Usuń
  8. Też jak przybyliśmy to nikt nic nie wiedział, nawet menadżer (jest dwóch i musieli się zdzwonić)... zresztą inne blogerki też z tym problem miały. Przystawka robi furorę wszystkie ją zamówiłyśmy - ja za cukinią i bakłażanem nie przepadam, ale faktycznie mogłyby być ciepłe. Jedliśmy dwa dania makaronowe bardzo dobre :) Skusiliśmy się na deser, ale nie do końca nam pasował

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to widzę, że z organizacją pracy kiepsko :-) Czytałam Twoją opinię, ale chyba nie odczytałam o tym, że nikt nic nie wiedział, a może nie pisałaś?
      Ja bardzo lubię grillowane warzywa, ale nie takie sklapciałe i zimne. Zdecydowanie powinny być przygotowane na świeżo - grillowanie warzyw na patelni trwa chwilę i zdecydowanie smaczniejsze byłby ciepłe.
      Makaron Darka był pyszny, choć jak napisałam moje danie było dobre, choć pewne rzeczy zdecydowanie do poprawki.

      Usuń
  9. I bardzo dobrze, że wpadliście bez zapowiedzi, bo nie mieli szansy się przygotować. Przynajmniej widać, co i jak. Bardzo spodobał mi się ten makaron. Zjadłabym. ;) A co do rukoli, w pełni się zgadzam. Królikiem się nie czuję, a tych liści jest zdecydowanie zbyt dużo. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i dobrze, ale wiesz, w sumie denerwujące, bo skoro się robi rezerwację to powinna być odnotowana w kajecie. Bo gdybyśmy tak trafili na pełną restaurację i nie byłoby stolika dla nas to bym się wkurzyła.
      Makaron był świetny, zdecydowanie wart polecenia.

      Usuń
    2. W sumie masz rację, nie popatrzyłam na to od tej strony. No, ale załapaliście się i bez udziwnień zobaczyliście co i jak. :)

      Usuń
    3. Ano, się przekonaliśmy jak jest :-)

      Usuń
  10. Fajny blog, dobrze się czyta, bardzo ładne zdjęcia. Jedyne co mnie razi to - Zielonooki. Jakbyś z kotem po knajpach chodziła. Niech by się nazywał Jan Maria, czy Marek Jurek, ale Zielonooki - to jak Krzywousty - jak dla mnie zbyt wydumane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdemu z nas coś przeszkadza, każdego z nas coś razi, ale to nie jest problem reszty świata, a nasz. W tym przypadku Twój problem nie jest moim i nie zamierzam się nim przejmować :-)
      Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.

      Usuń
  11. Oczywiście Złotousta, to mój własny problem. Pozwoliłem sobie zwrócić Ci uwagę, by blog może ulepszyć, ale jeśli się nie da - to trudno, jest przecież tyle innych ciekawych blogów nikt mnie nie zmusza do czytania Twojego.
    Pozdrawiam Gruboskórny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, to ja o dobre rady i opinie w sprawie ulepszania bloga nie prosiłam, więc to takie trochę oderwane od rzeczywistości. Konstruktywną krytykę przyjmuję i doceniam, ale krytykanctwu i czepialstwu mówię stanowcze NIE.
      Po drugie, dawno mnie rodzice nauczyli, że jeszcze się taki nie urodził, coby każdemu dogodził. Nie jestem złotą rybką.
      Po trzecie - rzeczywiście masz rację, żadnego przymusu czytania mojego bloga nie ma.
      Mimo wszystko pozdrawiam (szczerze) i życzę więcej dystansu do świata, bo on nie jest taki, jak byśmy chcieli, aby był.

      Usuń
  12. Przypadkiem trafiłam bo szukałam jakiejś dobrej knajpki na weekendowy obiad, dziękuję Margarytko za ten wpis :) Mam już dwa typy czyli polecaną przez Ciebie Cozzi i Szafarnia10 w Gdańsku na kolejny weekend. A w temacie ostatnich komentarzy to pan (?) chociaż się ładnie oreślił jako gruboskórny, powinien jeszcze dodać bez taktu.. :) Gorące pozdrowienia dla Zielonookiego i Zuzy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie daj znać jak smakowało w jednym i drugim miejscu.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  13. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Spodobał Ci się przepis? Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza, dodaj G+.
Ugotowałaś/eś albo upiekłaś/eś coś z przepisu znalezionego na moim blogu? Podziel się swoją pracą, zrób zdjęcie i prześlij je do mnie mnie na adres margarytka75@vp.pl