Ten tort, a właściwie dwa
torty zrobiłam na październikowe urodziny Zielonookiego i zupełnie
zapomniałam, że obiecałam Wam przepis. Niestety, pracowałam nad tortem pod
presją czasu (wieczorem) i nie obeszło się bez przygód i praktycznie nie mam
zdjęć z etapu przygotowania i składania tortów. A z pewnością nieprędko powtórzę
coś takiego, więc proszę o wybaczenie, ale postaram się w miarę
dokładnie wszystko opisać.
Tort składa się z dwóch tortów.
„5” to tort czekoladowo – miętowy, a „0” to tort
czekoladowo – mandarynkowy. Oba wyszły pysznie i smakowały
świetnie. Szczególnie czekoladowo - miętowy zdobył uznanie, bo był inny.
Miałam małą przygodę, bo pierwszy raz w życiu masa czekoladowa mi się zwarzyła i do teraz nie wiem, co było tego przyczyną, bo wszystko robiłam „jak zawsze”. No i niestety nie dało się jej nijak uratować. Tak więc po 20.00 jeszcze jechałam do sklepu po mascarpone i śmietanę. Druga masa, zrobiona dokładnie w ten sam sposób wyszła już bez najmniejszego problemu, czyli jak zawsze. Tort nie jest trudny, jest tylko czasochłonny, bo tak naprawdę przygotowuje się dwa osobne torty. Ale jak się rozłoży pracę i biszkopty upiecze dzień wcześniej to idzie szybko.
Miałam małą przygodę, bo pierwszy raz w życiu masa czekoladowa mi się zwarzyła i do teraz nie wiem, co było tego przyczyną, bo wszystko robiłam „jak zawsze”. No i niestety nie dało się jej nijak uratować. Tak więc po 20.00 jeszcze jechałam do sklepu po mascarpone i śmietanę. Druga masa, zrobiona dokładnie w ten sam sposób wyszła już bez najmniejszego problemu, czyli jak zawsze. Tort nie jest trudny, jest tylko czasochłonny, bo tak naprawdę przygotowuje się dwa osobne torty. Ale jak się rozłoży pracę i biszkopty upiecze dzień wcześniej to idzie szybko.
Nie dodawałam tym razem do kremu żelatyny, bo tort nie był robiony w pełni lata, więc temperatura nie zmuszała do zastosowania tego dodatku.
Ja piekłam biszkopty
okrągłe, bo miałam takie cyfry, które dobrze się w okrąg
wpisywały, ale równie dobrze można upiec biszkopty kwadratowe,
jeśli mamy inne cyfry do wycięcia. Np. "4" czy "7" lepiej będzie
się wycinać z biszkoptu kwadratowego.
Składniki
na biszkopt czekoladowy (tortownica o średnicy 26 cm):
6
dużych jajek
1
szklanka drobnego cukru do wypieków (nie pudru)
½
szklanki mąki ziemniaczanej
½
szklanki mąki pszennej tortowej
½
szklanki dobrego ciemnego kakao
1
czubata łyżeczka proszku do pieczenia
2
łyżeczki octu (daję zwykły spirytusowy 10%)
Składniki
na biszkopt jasny (tortownica o średnicy 26 cm):
6
dużych jajek
1
szklanka drobnego cukru do wypieków (nie pudru)
¾
szklanki mąki pszennej tortowej
½
szklanki mąki ziemniaczanej
1
czubata łyżeczka proszku do pieczenia
2
łyżeczki octu (zwykły, spirytusowy 10 %)
Składniki
na krem czekoladowo – miętowy:
500 g
schłodzonego serka mascarpone
350 ml
schłodzonej śmietanki kremówki (30 – 36%)
200 g
gorzkiej czekolady (zawartość kakao 70%)
10
listków miętowych after eight (ja miałam prostokątne czekoladki, ale mogą
być okrągłe)
2
łyżki likieru albo syropu miętowego
opcjonalnie
2 łyżki cukru pudru
Składniki
na biały krem czekoladowy:
500 g
schłodzonego serka mascarpone
350 ml
schłodzonej śmietanki kremówki (30 – 36%)
200 g
białej czekolady
opcjonalnie
2 łyżki cukru pudru
Poncz
do tortu ciemnego:
125
gorącej ml wody
2
łyżeczki cukru
1
łyżka soku z cytryny
2
łyżki likieru miętowego (można zastąpić syropem, ale wtedy nie
dodawać cukru)
Poncz
do tortu jasnego:
125 ml
gorącej wody
2
łyżeczki cukru
1
łyżka soku z cytryny
2
łyżki koniaku
Dodatkowo:
1
słoik kwaskowatego dżemu (u mnie domowy przecierany dżem agrestowy)
100 g
płatków migdałowych
1
puszka mandarynek
płatki
z białej i ciemnej czekolady
perełki
cukrowe do ozdoby
Biszkopty najlepiej upiec
dzień albo dwa wcześniej, aby lekko obeschły, będą się lepiej
kroić i przekładać (wszak i tak będą nasączone).
Biszkopt ciemny:
Dno
tortownicy o średnicy 26 cm wyłożyć papierem do pieczenia
albo wysmarować masłem i oprószyć mąką. Oba rodzaje mąki i
kakao przesiać przez sito i wymieszać.
Białka oddzielić od żółtek
(białka do dużej miski, żółtka do mniejszej). Do białek dodać
szczyptę soli i ubić na sztywną pianę (mnie wyręczył w ubijaniu
robot Chef Titanium Kenwood) dodając partiami cukier (nie wszystko
na raz). Gdy piana będzie dobrze ubita, to do miseczki z żółtkami
wsypać proszek do pieczenia i wlać 2 łyżeczki octu. Szybko
wymieszać – żółtka zrobią się prawie białe i będą
„pączkować” (zwiększy się ich objętość, więc miseczka nie
może być za mała). Od razu przełożyć żółtka do białek i
ubijać mikserem około 2 minuty – aż masa będzie jednolita i
gęsta. Wsypać mąkę (partiami – na 2 – 3 razy) i delikatnie
połączyć z masą jajeczną mieszając delikatnie od spodu (nie robię tego już mikserem, a szpatułką).
Ciasto przelać do
tortownicy, wstawić do lekko nagrzanego piekarnika. Piec około 40
minut w 160 -175 stopniach (u mnie termoobieg 160 stopni) do tzw
suchego patyczka. Wyciągnąć, zostawić na 5 minut. Odwrócić
spodem do góry i wyłożyć na deskę, po 5 minutach przełożyć na
kratkę i zostawić na kratce do wystygnięcia.
Biszkopt jasny:
Dno tortownicy o średnicy
26 cm wyłożyć papierem do pieczenia albo posmarować masłem i
posypać mąką. Oba rodzaje mąki przesiać przez sito i wymieszać.
Żółtka oddzielić od białek. Białka ubić z cukrem na sztywną
pianę. Do żółtek dodać proszek do pieczenia i ocet, szybko
wymieszać (masa spieni się i odbarwi) i dodać do białek. Ubić, a
na końcu dodać obie mąki na 2 - 3 razy i delikatnie wymieszać szpatułką.
Ciasto przelać do tortownicy. Piec około 40 minut, 160 - 170 stopni
(ja piekę w termoobiegu na 160 stopni). Wyciągnąć z piekarnika,
zostawić na 5 minut. Odwrócić spodem do góry i wyłożyć na
deskę, a po 5 minutach przełożyć na kratkę i zostawić do
wystygnięcia.
Każdy z biszkoptów
przeciąć na trzy równe krążki (ja to robię nitką – dokładnie
opisałam to TUTAJ).
Z dwóch kartek białego papieru przygotować szablon cyfr 5 i 0 – cyfry muszą być dosyć szerokie, ale powinny mieć zachowane proporcje (tu wykazał się Zielonooki, w końcu jego techniczne wykształcenie przydało się w kuchni – a tak naprawdę po po prostu ja zrobiłam w tym czasie coś innego, więc bardzo mi pomógł przygotowując szablon).
Przyłożyć szablon papierowy do biszkoptu (można przypiąć szpilkami) i wyciąć cyfry z poszczególnych krążków biszkoptu – łatwiej to zrobić, gdy biszkopt już jest pokrojony na krążki, niż gdy jest w całości (wtedy zistnieje ryzyko, że boki będę krzywe). Ja z ciemnego biszkoptu wycięłam „5”, a z jasnego „0”.
Z dwóch kartek białego papieru przygotować szablon cyfr 5 i 0 – cyfry muszą być dosyć szerokie, ale powinny mieć zachowane proporcje (tu wykazał się Zielonooki, w końcu jego techniczne wykształcenie przydało się w kuchni – a tak naprawdę po po prostu ja zrobiłam w tym czasie coś innego, więc bardzo mi pomógł przygotowując szablon).
Przyłożyć szablon papierowy do biszkoptu (można przypiąć szpilkami) i wyciąć cyfry z poszczególnych krążków biszkoptu – łatwiej to zrobić, gdy biszkopt już jest pokrojony na krążki, niż gdy jest w całości (wtedy zistnieje ryzyko, że boki będę krzywe). Ja z ciemnego biszkoptu wycięłam „5”, a z jasnego „0”.
Przygotować poncz do obu
tortów:
Przygotować 2 filiżanki. Do każdej wlać 125 ml wody i wsypać po 2 łyżeczki cukru i rozmieszać. Zostawić do wystygnięcia i dodać sok cytrynowy. Do jednej wlać likier miętowy, do drugiej koniak.
Przygotować 2 filiżanki. Do każdej wlać 125 ml wody i wsypać po 2 łyżeczki cukru i rozmieszać. Zostawić do wystygnięcia i dodać sok cytrynowy. Do jednej wlać likier miętowy, do drugiej koniak.
Płatki migdałowe wsypać
na suchą patelnię i uprażyć – ale uważać, aby ich nie połamać i
nie przypalić, a jedynie lekko zrumienić. Mandarynki dobrze odsączyć
z zalewy.
Przygotować krem ciemny:
Do miseczki wlać 2 łyżki śmietany kremówki, 2 łyżki likieru albo syropu miętowego, wrzucić połamaną na małe kawałki ciemną czekoladę i pokruszone miętowe czekoladki. Miseczkę ustawić na garnuszku z gorącą wodą i rozpuścić w kąpieli wodnej. Odstawić do przestygnięcia (w tym czasie od razu rozpuszczam białą czekoladę do jasnego kremu).
Serek mascarpone przełożyć do miski (u mnie misa robota), wlać śmietanę kremówkę i ubić razem na puszystą, gęstą masę. Dodać rozpuszczoną, przestudzoną, ale ciągle płynną czekoladę i dokładnie wymieszać z masą serowo – śmietanową. Spróbować i ewentualnie dosłodzić cukrem pudrem (ja nie dodawałam już cukru, bo wg mnie czekoladki dały dosyć słodyczy). I krem gotowy. Wstawić do lodówki i przygotować drugi krem.
Do miseczki wlać 2 łyżki śmietany kremówki, 2 łyżki likieru albo syropu miętowego, wrzucić połamaną na małe kawałki ciemną czekoladę i pokruszone miętowe czekoladki. Miseczkę ustawić na garnuszku z gorącą wodą i rozpuścić w kąpieli wodnej. Odstawić do przestygnięcia (w tym czasie od razu rozpuszczam białą czekoladę do jasnego kremu).
Serek mascarpone przełożyć do miski (u mnie misa robota), wlać śmietanę kremówkę i ubić razem na puszystą, gęstą masę. Dodać rozpuszczoną, przestudzoną, ale ciągle płynną czekoladę i dokładnie wymieszać z masą serowo – śmietanową. Spróbować i ewentualnie dosłodzić cukrem pudrem (ja nie dodawałam już cukru, bo wg mnie czekoladki dały dosyć słodyczy). I krem gotowy. Wstawić do lodówki i przygotować drugi krem.
Przygotować krem jasny:
Do miseczki wlać 3 łyżki kremówki, wrzucić połamaną białą czekoladę i rozpuścić w kąpieli wodnej. Odstawić do przestygnięcia.
Do miseczki wlać 3 łyżki kremówki, wrzucić połamaną białą czekoladę i rozpuścić w kąpieli wodnej. Odstawić do przestygnięcia.
Serek mascarpone przełożyć
do miski, wlać śmietanę kremówkę i ubić razem na puszystą, gęstą
masę. Dodać rozpuszczoną, przestudzoną, ale ciągle płynną
białą czekoladę i wymieszać. Można dosłodzić cukrem pudrem, jednak wg mnie nie ma takiej potrzeby, bo czekolada jest dosyć słodka. I drugi krem gotowy. Jasny krem wstawić do
lodówki, a ciemny wyciągnąć.
No i teraz czas na składanie
tortów. Najlepiej zrobić to po kolei, najpierw jeden tort, potem
drugi. Ja zaczęłam od ciemnego. Dobrze jest przygotować sobie
podkładki z grubej tekturki (wykorzystałam białe krążki tortowe, które trochę bokami przycięłam)
– będzie potem łatwiej przenieść na paterę.
Krem podzielić na trzy
części – dwie równe, jedną trochę większą, bo musi
wystarczyć na górę i boki.
Pierwszy blat tortu ułożyć na podkładce, nasączyć ponczem (można to zrobić za pomocą pędzla – ja wykorzystuję zwykłą małą łyżeczkę), posmarować cienką warstwą dżemu. Wyłożyć jedną część kremu, wyrównać i przykryć drugim blatem biszkoptu, który również nasączyć i pokryć warstwą kremu. Przykryć ostatnią częścią biszkoptu, nasączyć i posmarować kremem górę i boki tortu.
Pierwszy blat tortu ułożyć na podkładce, nasączyć ponczem (można to zrobić za pomocą pędzla – ja wykorzystuję zwykłą małą łyżeczkę), posmarować cienką warstwą dżemu. Wyłożyć jedną część kremu, wyrównać i przykryć drugim blatem biszkoptu, który również nasączyć i pokryć warstwą kremu. Przykryć ostatnią częścią biszkoptu, nasączyć i posmarować kremem górę i boki tortu.
Boki tortu obsypać płatkami
migdałowymi (jest z tym przyklejaniem trochę roboty), a górę
udekorować perełkami – środek wypełnić płatkami z ciemnej
czekolady. Tort wstawić do lodówki.
Wyciągnąć z lodówki
jasny krem i złożyć drugi tort. Krem, podobnie jak w przypadku
tortu ciemnego podzielić na trzy części. Jeden blat biszkoptu
ułożyć na podkładce i skropić przygotowanym ponczem, posmarować
warstwą dżemu. Wyłożyć jedną część kremu, rozsmarować. Przykryć drugim blatem biszkoptu, który nasączyć,
posmarować warstwą kremu, ułożyć dobrze odsączone mandarynki, wcisnąć je delikatnie w krem i
przykryć trzecim blatem biszkoptu, nasączyć i posmarować kremem
górę i boki tortu (również w środku „0”). Boki obłożyć
płatkami migdałowymi, górę udekorować perełkami cukrowymi i
posypać płatkami z białej czekolady. I gotowy tort wstawić do
lodówki.
Tort powinien postać w lodówce kilka godzin, aby krem się zespolił, a perełki cukrowe zmiękły (nabiorą wilgoci z kremu, będą miękkie i nikt zębów nie połamie).
Tort powinien postać w lodówce kilka godzin, aby krem się zespolił, a perełki cukrowe zmiękły (nabiorą wilgoci z kremu, będą miękkie i nikt zębów nie połamie).
Wygląda super!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuńpodziwiam za ten tort! podziwiam! jest obłędny :-) mistrzostwo! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, był bardzo smaczny.
UsuńSame biszkopty idealnie równe :-))) Tort wspaniały :-)))
OdpowiedzUsuńNo w końcu jestem królową biszkoptów ;-) a tak poważnie mówiąc to rzeczywiście nie mam problemu z biszkoptami, fajnie mi się przeważnie pieką.
Usuńpodziwiałam i nadal podziwiam. Cudny tort. Korzystam namiętnie z Twoich mas czekoladowej ciemnej i jasnej, ale nigdy nie przyszło mi do głowy dać nutkę mięty. Dzięki za nowy pomysł. Przyda się. To Ci masa numer wycięła! widocznie miała taki kaprys. Grunt, że dałaś sobie radę. Buziaki
OdpowiedzUsuńAgnieszko, klęłam jak szewc, bo nie miałam w domu zapasu mascarpone i kremówki, a nie chciałam wysyłać Zielonookiego, bo jakbym miała mu tłumaczyć co ma kupić i gdzie to znaleźć, to chyba by mi nerwy puściły, a po co miałam jeszcze jego denerwować?... A tak się przejechałam, złość mi przeszła (jazda samochodem to dla mnie relaks, wsiadam i wszystko odpuszcza). Nie wiem, może po prostu dałam za ciepłą czekoladę, spieszyłam się, więc wszystko możliwe. Niewątpliwie coś było nie tak :-)
UsuńNuta mięty sprawdza się rewelacyjnie, niewątpliwie dodaje charakteru :-)
No ja bym też klęła jak szewc, bo nie lubię takich sytuacji i jeszcze gdy czegoś ze składników mi brakuje bo jakieś krasnoludki podjadły nie wiedząc, że do ciasta :)
UsuńU mnie na szczęście nie ma problemu z krasnoludkami :-) Ale mam nauczkę, żeby się nie spieszyć :-)
UsuńPiękny:-) mistrzostwo:-)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńWow, czapki z głów, exra tort;)) Dla Zielonookiego dużo zdrówka i szczęścia;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, a urodziny Zielonookiego były w październiku, tylko ja opóźniona z tym tortem :-)
UsuńPiękny tort, a krem który lepszy w smaku, ten z czekoladą czy bez?
OdpowiedzUsuńZależy co kto lubi :-) Zielonooki powie, ze czekoladowo - miętowy, ja że biały z mandarynkami, bo ja nie lubię czekoladowych wypieków ;-)
UsuńJestem pod ogromnym wrażeniem, nie pierwszy zresztą raz, wyglądają rewelacyjnie, smak na pewno też, miałam kiedyś bardzo podobną przygodę kilkanaście lat temu z sernikiem na zimno, robiłam wielokrotnie, przenosiłam i przewoziłam do pracy nie bardzo na niego uważając, wszystko ok. Niewypał nastąpił na przyjazd koleżanki, która od naszej wspólnej znajomej nasłuchała się o tym serniku, po prostu nic się nie zsiadło, wszystko wypłynęło na stół przed podaniem, nie zaglądałam do tortownicy wcześniej, przecież robiłam to już tyle razy
OdpowiedzUsuńNo to ja jeszcze miałam szansę na uratowanie masy, ale Twój rozpływający się sernik to rzeczywiście musiało być zaskoczenie. No, ale pewnie był tak dobry, że rozpływał się nie tylko w ustach, ale i na stole :-)
UsuńEch, te kulinarne przygody.
Cudo ! Piękny tort!
OdpowiedzUsuńIlona
Dziękuję.
UsuńWow! I nic więcej nie napiszę, bo szczęka mi opadła na podłogę i muszę ją pozbierać :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że już jest na miejscu? ;-)
UsuńTeż bym chciał tort taki pyszny z tą cyfrą.
OdpowiedzUsuńTrzeba zrobić :-)
UsuńTort super, też bym taki chciała na moją 40 tkę. Ale ja mam inne pytanie. Zamierzam kupić robot i chciałam zapytać jaki masz model? Obserwuję blog od dawna i widzę że bardzo często go wykorzystujesz. Takiego pomocnika mi potrzeba. Chętnie dowiem się czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńZośka
Zosiu, chcieć to móc. On nie jest trudny, a jedynie czasu trochę potrzeba.
UsuńA jeśli chodzi o robot to jest to model Chef Titanium KMC 010 z zestawem przystawek. Rzeczywiście korzystam z jego pomocy bardzo często, niemal codziennie, a czasem nawet kilka razy dziennie. Przymierzam się do opisania go szerzej, może już niebawem. To dobry sprzęt.
Zielonooki to szczęściarz :)))
OdpowiedzUsuńtort cudo
A no szczęściarz :-) Podobnie jak ja szczęściara :-)
UsuńKazdy facet marzy o geniszu kulinarnym zony, musisz byc bardzo pracowita i zorganizowana. Ze mnie len, plakac sie zachcialo, ze tak nie umiem, ze nie chce mi sie itd. zazdroszcze.
UsuńGeniuszem kulinarnym to z pewnością nie jestem, ale z organizacją rzeczywiście problemu nie mam. A z tą pracowitością to bym nie przesadzała, po prostu robię to co lubię.
Usuńo matko ... szczęka mi opadła ... Margarett nie przestajesz mnie zadzwiać. To ja wczoraj zrobiłam placek po węgiersku z Twojego przepisu w myślach błogosławiąc Cię za robota jakiego mi doradziłaś nabyć bo mi myknął ziemniaczki w 3 minutki a tu taki tort ???????????????????? OMG do tego nie dojdę nigdy, żeby coś podobnego samodzielnie zrobić .... matko szok ... no przecudny ...
OdpowiedzUsuńPrzy okazji spóźnione mega bardzo życzenia wszystkiego najpiękniejszego dla Zielonookiego i w ogóle szok, że skończył 50 lat !!! nie wygląda dałabym mu 40-42 maksymalnie ... wow ...
Zielonooki niech Ci Margarett nadal tak piecze i gotuje !!!!!!!!!!!!! szczęściarzu :)
Poluśka, to zbieraj ją szybko, bo jak będzie wyglądać Twoja buzia z opadniętą szczęką? :-)
UsuńA tak poważnie, to dziękuję bardzo, starałam się zrobić coś smacznego i się udało. Może sama dekoracja nie do końca mnie zadowala (nie jestem w tym dobra), ale w smaku był super.
A torty wbrew pozorom są jednymi z łatwiejszych ciast, więc spokojnie zrobisz sama taki torcik, tylko trochę czasu potrzeba :-)
O, to cieszę się bardzo, że robot dobrze Ci służy, taki sprzęt bardzo ułatwia życie.
W imieniu Zielonookiego dziękuję... no on rzeczywiście "nie wygląda", ale to dobrze :-)
Cieszę się na widok kremu miętowego, na pewno go wykorzystam w najbliższym czasie. Uwielbiam miętowe :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Zielonookiego :)
Basiu, spróbuj, jest naprawdę świetny, a intensywność mięty można sobie regulować ilością czekoladek i likieru (likieru nie za dużo, żeby krem nie był rzadki).
UsuńPiękny! I widać, że bardzo praco- i czasochłonny. No ale dla kochanego męża na pewno warto!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto.
UsuńWitam! Dzięki Pani wszystkie moje dania zmieniły się nie do poznania:) O ile z obiadem dawałam radę (chociaż wiało nudą) o tyle pieczenie ciast KAPLICA:) Kiedyś trafiłam na Pani bloga i gotowanie i pieczenie stało się teraz przyjemnością. Mam jednak prośbę. Ostatnio zgrzeszyłam-zabrałam się za przepis nie z Pani bloga. Byłam u znajomych, poczęstowali mnie plackiem z pepsi. Zajrzałam do internetu, zrobiłam i kaplica powróciła. To co jadłam u znajomych to nie to samo co moje wykonanie:) Mam pytanie, czy może kiedyś wcześniej robiła Pani taki placek i czy dysponuje Pani przepisem?Pozdrawiam, Asia
OdpowiedzUsuńAsiu, ogromnie się cieszę, że przepisy się przydają. Po to je piszę i naprawdę miło mi, że są osoby, które z nich korzystają.
UsuńNie bardzo wiem, o jakim cieście mówisz. Żadnego z pepsi nie robiłam, więc chyba tym razem nie pomogę. A może Twoi znajomi, u których je jadłaś, podzielą się przepisem? Wypróbujemy obie :-)
Torcik jest super! Ogrom pracy ze wspaniałym efektem! :)
OdpowiedzUsuńAż tak dużo pracy z nim nie było, tylko opis długi :-)
UsuńPiękny tort i taki sobie sprawię na 52 urodziny,a co!!!
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o zwarzenie kremu to u mnie często się to zdarza...właśnie z czekoladowym i nie wiem dlaczego?
Ratuję go roztopionym masłem,ale w przypadku mascarpone pewnie nie da rady. Mam nadzieję,że przy wypieku tego tortu do tego nie dojdzie:)
Pozdrawiam
Teresa
A pewnie, że sobie spraw. W końcu urodziny są raz w roku :-)
UsuńNo właśnie mnie się zdarzyło po raz pierwszy, a robię tych kremów bardzo dużo. Chyba pewność siebie i pośpiech mnie zgubiły w tym przypadku. Wydaje mi się, że dałam za ciepłą czekoladę, ale tak to jest, jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy.
Mam nadzieję, że u Ciebie nic takiego nie nastąpi i wszystko pięknie się uda.
Pozdrawiam.
Margarytko- nie zarobimy na dentystę -jak tak będą nam te szczęki wypadać !
OdpowiedzUsuńMistrzostwo Swiata !
Oj nie zarobicie :-)
UsuńDo mistrzostwa to jeszcze daleko, bo te moje dekoracje pozostawiają jeszcze wiele do życzenia, ale uczę się i małymi kroczkami do przodu :-)
piękne torcisko (!) wygląda jak milion dolarów :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńWidzę, że nie jestem jedyną, która kompletowała uzębienie po opadzie szczęki, ale naprawdę jestem pod wrażeniem tego tortu. Podoba mi się i forma jak i to z czego został zrobiony. Jak dożyję mojej kolejnej "osiemnastki" to sobie taki upiekę. Chociaż masę czekoladową z miętą wypróbuję wcześniej, bo mnie intryguje bardzo.
OdpowiedzUsuńAle może nie piszcie pozwu zbiorowego, bo się nie wypłacę ;-)
UsuńMnie tort też się podobał, choć tak jak wyżej napisałam - dekoracje jeszcze nie są moją mocną stroną i improwizuję. Najważniejsze, że wyszedł pyszny i wszystkim smakował. A masa czekoladowa z miętą wyszła tak dobra, że nawet mnie samą zaskoczyła.
Niesamowity!!! Jestes mistrzynia kulinarna Margarytko ;)
OdpowiedzUsuńDo mistrzyni to mi daleko, ale dziękuję za dobre słowo :-)
UsuńMargarytko, a co zrobiłaś z tymi skrawkami biszkoptu?
OdpowiedzUsuńOd kiedy wykorzystuję twoje przepisy przytyłam 4 kilo, ratunku!
A to zależy. Czasem biszkopt suszę, wrzucam do malaksera i mam "ciasteczka" na spód np. do sernika na zimno (dodaję trochę rozpuszczonego masła, aby całość związała). A innym razem robię bajaderki - nic się nie marnuje :-)
Usuńwygląda miażdżąco, mniam!
OdpowiedzUsuńSuper, ja szukam inspiracji na tort dla siostry na 30-ste urodziny i chyba już znalazłam. Tort piękny
OdpowiedzUsuńTort wspaniały, już chyba go "skopiuje" na 30-ste urodziny mojej siostry
OdpowiedzUsuńTo pstryknij fotkę i podeślij na maila :-)
UsuńKurczę, taki tort to najlepszy dowód miłości. :) Tak się postarać... Rozmarzyłam się myśląc o kremie z białej czekolady.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Troszkę się postarałam :-)
UsuńŻyczę Zielonookiemu następnej 50- tki w zdrowiu. Będziesz musiała Joasiu upiec trzy blaty.
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię takich przygód z masami, na maśle to jeszcze da się uratować. Też kiedyś tak miałam- byłam u córki w Krakowie i piekłam dla niej tort. Miała go zabrać do akademii na uroczystość i było za mało czasu, więc z konieczności zrobiłam maślaną. Jakoś udało mi się wyjść z opresji, tak rzucałam mięsem, że sama siebie nie poznawałam.
Pozdrawiam wieczornie!!!
Danusiu, no to rzeczywiście miałaś niezłą przygodę z tym tortem. Ale masę maślaną rzeczywiście łatwiej uratować. Ja niestety nie mogłam już nic zrobić. Musiałam jechać do sklepu.
UsuńNie robię od lat mas maślanych, bo moja rodzinka niespecjalnie chce takie torty jeść, a na serku i śmietanie wcinają :-)
Jejku jest fantastyczny ;) wygląda przepięknie i na sam widok już mi ślinka cieknie...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńMargarytko nie dość,że ściągam Twoje przepisy to jeszcze polecam innym twoj blog.O dziwo wszystko wychodzi.Tort wygląda super i pewnie tak smakuje.Pozdrawiam Mariola
OdpowiedzUsuńO, w takim razie ogromnie mi miło, że i wychodzi i dzielisz się moim blogiem z innymi. Wszak reklama zawsze mile widziana. Dziękuję i ciepło pozdrawiam.
UsuńAsiu a może śmietana lub serek były kwaśne czasem partia ta sama a coś nie tak ja tak mialam z jogurtem -otworzyłam (było dobrze zamknięte) a tu pleśń! Torty już podziwiałam cudne ja wcinam oczami ten bez mięty
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć, wszystko możliwe. Choć wydaje mi się, że wtedy już na etapie łączenia serka ze śmietaną coś byłoby nie tak. Ja po prostu niewystarczająco ostudziłam czekoladę i zrobiła się taka kaszka.
UsuńPs. Też mi się zdarzyła pleśń w jogurcie naturalnym. Kupiłam, przyniosłam do domu, wstawiłam do lodówki, a kilka godzin później chciałam dodać do sałaty... No i nie dodałam, bo cały pojemnik do wyrzucenia.
Jestem pod wrażeniem! A te biszkopty! CUDOWNE!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńJak długo ubija Pani białka z żółtkami? Czy wie Pani może co może być przyczyną opadania ciasta biszkoptowego po dodaniu mąki oraz po wyjęciu z piekarnika? Biszkopt wyrasta, ale po wyjęciu opada a do tego jest strasznie zbity, a nie taki sprężysty jak te, które Pani robi (zawsze biszkopt robię z Pani przepisów o stosuję te same proporcje).
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Ilona
Ubijam tak długi, aż masa będzie gęsta, czasu nie mierzyłam. Jeśli biszkopt opada to być może jajka są za słabo ubite - powinny być gęste. Mąkę trzeba delikatnie wmieszać do masy jajecznej, wtedy nie opadanie. Proszę spróbować też zwiększyć temperaturę o 10 stopni - niestety piekarniki są różne i jeden drugiemu nierówny.
UsuńZrobiłam dziś 51, troszkę zmodyfikowałam, bo moi nie lubią mięty, a ja mandarynek w cieście. Biszkopty oczywiście nie wyrosły jak należy, ale kremy są super i ratują każde ciasto. Efekt mam nadzieję zadowoli szwagra. Dzięki za przepis. Kaśka Mróz
OdpowiedzUsuńWkrótce 18-stka córki - "na pewno" wyrosną na 100% ;)
Grunt to dopasować przepis do własnych upodobań smakowych :-) A biszkopty kiedyś z pewnością wyrosną, trzeba do nich z sercem :-)
UsuńPozdrawiam.
Chyba zrobię taki na swoje 30ste urodziny :) Tylko nie wiem czy mi się uda.
OdpowiedzUsuńAga, a co ma się nie udać :-) Zdolna jesteś, poradzisz sobie :-)
UsuńWitaj Asiu, jestem stałą bywalczynią na Twoim blogu :) świetne przepisy, chciałabym zrobić tort na wzór Twojego, zastanawia mnie jednak czy 125 ml płynu do nasączenia tortu to nie za mało? nie jest za suchy? pozdrawiam Basia
UsuńAle jak do 125 ml dolejesz jeszcze łyżkę soku i 2 łyżki alkoholu to będzie dodatkowo ok 45 ml (każda łyżka to 15 ml), więc w sumie 170 ml na jeden tort. To nie jest mało, mnie jeszcze trochę z każdego zostało.
UsuńBardzo fajny pomysł, pozwólcie, że z niego skorzystam i zrobię swojej mamie coś podobnego :-)
OdpowiedzUsuńA bardzo proszę, przepis po to jest, aby z niego spokojnie korzystać. Mam nadzieję, że będzie smakował.
UsuńZrobiłam 5 na urodziny siostry. Świetny pomysł na urozmaicenie tradycyjnego czekoladowego kremu. Jeśli doda się dobrą czekoladę (z dużą ilością kakao), to tort nie jest słodki, a likier miętowy i czekoladki dają uczucie świeżości. Tort nie jest ciężki i zapychający. Polecam :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że pomysł na krem się przydał i sprawdził. To zawsze jakaś odmiana od klasyki :-)
UsuńAsiu czy jesteś w stanie napisać na ok. Ile kawałków te dwa torty by starczyly? Muszę zrobić na ok. 50 osób i zastanawiam się czy starczy szablon z 1 kartki czy dana cyfrę z 2 kartek i nie upiec 4 biszkopt i złożyć cyfry Góra dół.pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy nie liczyłam, ale myślę, że spokojnie na 25 -30 porcji.
UsuńZamiast piec 4 biszkopty upiecz dwa na dużych blaszkach, wtedy bez problemu wytniesz cyfry w całości i będzie Ci łatwiej złożyć tort.
Piekłam biszkopty na ort nie raz i zawsze było ok. A teraz ostatnie dwa razy nie wiem co robię nie tak jak ściągam obręcz to biszkopt bokami mi się rwie..:( Chcę zrobić miętowy mam nadzieję, że mi wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńBasiu, a objeżdżasz nożem po obręczy? Bo to dziwne, że się rwie.
UsuńAsiu w tym miętowym kremie czekolada ma być płynna? Mi wyszła taka gęsta bryja i dolewam śmietanę..
OdpowiedzUsuńBasieńko, tak, czekolada powinna być płynna. Jeśli jest gęste breja, to za mocno ją podgrzałaś. Gorąca śmietanka uratuje sytuację.
UsuńTak objeżdżam nożem dookoła inaczej bym biszkopta nie wyciągnęła :) A tort wyszedł pyszny.Trochę się bałam, że będzie gorzki, bo nie dałam cukru, ale nie potrzebnie. do godziny już go nie było :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asiu :)
To się cieszę, że tort smakował :-)
UsuńPozdrawiam ciepło.
Witam Margarytko, robiłam już ten tort ale w wersji klasycznej. Jest świetny. Jednak teraz chciałam zrobić tort na "4" urodziny oczywiście w kształcie 4. Chciałam go upiec w blaszce o wymiarach jak na ORZECHOWCA ale zastanawiam się czy jedna porcja ciasta i kremu wystarczy czy lepiej 2. Normalnie nie kombinowałabym z z takim kształtem z powodu braku czasu ale na takie "urodziny" znajdę czas. Nie jestem akurat mistrzem w pieczeniu ale dzięki Tobie wszystkie moje wypieki zyskują uznanie. Czasami z innych przepisów dublowałam składniki ale nie było to co w pierwotnej wersji. Bardzo prosiłabym Cię o podpowiedź. Pozdrawiam serdecznie, Iza
OdpowiedzUsuńNa duża blaszkę wzięłabym dwie porcje ciasta (czyli biszkopt z 12 jajek) i również dwie porcje kremu. Cyfra 4 ma dużo boków do obsmarowania, więc kremu będzie potrzeba trochę więcej.
UsuńMam nadzieję, że wszystko pójdzie po Twojej myśli. Powodzenia i daj znać jak wyszło.
OK, dziękuję za odpowiedź. Mam nadzieję, że się uda i na pewno dam znać. Pozdrawiam, Iza
UsuńWitam, tort "4" wyszedł wyśmienicie, oczywiście z 2 porcji ciasta. Chociaż mam takie wrażenie, że jak piekę w tortownicy wychodzi wyższy. Ale też nie pofatygowałam się przeliczyć objętości blaszki i tortownicy żeby to potwierdzić. Jednak ja dla pewności, zrobiłam w ten sposób, że nie zmieszałam od razu 12 jaj itd., tylko zrobiłam 2 oddzielne ciasta i dopiero je zmieszałam razem. Krem od razu zrobiłam z 2 porcji i było OK. Pozdrawiam Cię serdecznie Margarytko, Iza P.S. Mam jeszcze pytanie do Ciebie; czy jadłaś może "Placek Świętojański" z cukierni SOWA? Próbowałam upiec coś podobnego, bo sezon na rabarbar, ale to ich jest bardziej lekkie. Myślę, że to zasługa gotowych mieszanek... Muszę wypróbować Twoje ciasto na maślance z rabarbarem. Gdybyś jednak miała możliwość skosztować tego ciasta to daj znać. Pozdrawiam
UsuńCieszę się, że się udał :-)
UsuńNie jadłam tego ciasta, ale ja od lat do cukierni nawet nie zaglądam. Teraz z pewnością nie spróbuję, bo ograniczyłam słodkie do zera. Ale może kiedyś :)
Pozdrawiam ciepło.