Gdy Kasia podesłała do konkursu
przepis na włoskie pączki z ciasta parzonego nadziewane kremem od
razu wiedziałam, że je zrobię. Przepis bardzo podobny do gniazdek,
które moja rodzinka bardzo lubi, więc nie miałam żadnych
wątpliwości, że i te ciastka znajdą uznanie.
Są
uzależniające... pyszne i robi się je bardzo przyjemnie, choć
trzeba sobie trochę czasu na ich przygotowanie zarezerwować. Dobrze
jest rozłożyć pracę na 2 dni – jednego dnia wieczorem
ugotować krem, a drugiego przygotować i usmażyć pączki. Czas
studzenia wtedy nie ma znaczenia i cały proces przebiega sprawniej.
Ja robiłam wszystko jednego dnia i zajęło mi to jakieś dwie godziny.
Przepis Kasi wykorzystałam bez
wielkich przeróbek. Jedynie do kremu dodałam odrobinę więcej
mąki, bo wiedziałam, że później rozrzedzę go nieco
ajerkoniakiem. Małych dzieci u nas nie ma, więc mogłam sobie na to
pozwolić. Zrezygnowałam też z rodzynków i wszystkie pączki wypełniłam kremem. Do ciasta nie dodałam cukru, bo zapomniałam. Ale skoro
do gniazdek nie dodaję to tu również nie był potrzebny. Ciastka z
dodatkiem cukru szybciej się rumienią, bo cukier się karmelizuje,
a tak wyszły jaśniutkie i w sumie moje zapominalstwo zrobiło
pączkom dobrze. Przepis podaję w takiej wersji w jakiej ja
zrobiłam, a po oryginał odsyłam na blog Kasi.
Składniki na dwa spore talerze pączków:
ciasto:
200 g mąki pszennej (użyłam
tortowej)
250 ml wody
50 g masła
szczypta soli
¾ łyżeczki proszku do pieczenia (można pominąć, choć w przepisie Kasi jest)
½ łyżeczki ekstraktu cytrynowego
(można dać olejek cytrynowy)
4 – 5 jajek (dałam 4 duże jajka o
wadze 75 g)
krem:
2 żółtka z dużych jajek
1 całe duże jajko
125 g drobnego cukru do wypieków
80 g mąki pszennej (dałam wrocławską typ 500)
500 ml mleka (dałam 2 %)
skórka otarta z 1 cytryny albo kilka
kropli olejku cytrynowego
5 – 7 łyżek adwokata albo
bombardina (dałam ten drugi, bo adwokat wyszedł)
dodatkowo:
cukier puder do oprószenia pączków
olej do smażenia (u mnie 1 l oleju
rzepakowego)
Przygotować ciasto. Mąkę przesiać i
wymieszać ją z proszkiem do pieczenia. Do garnka wlać wodę,
włożyć masło i wsypać szczyptę soli. Zagotować. Na gotującą
się wodę wsypać szybkim ruchem mąkę z proszkiem do pieczenia i
energicznie mieszać (najlepiej drewnianą łyżką) aż ciasto
będzie lśniące, gładkie i będzie odchodzić od garnka tworząc
jedną całość. Zestawić z ognia i zostawić do wystygnięcia (ja
od razu przełożyłam do misy robota Chef Titanium Kenwood). Gdy ciasto ostygnie
dodać ekstrakt cytrynowy, wbijać po jednym jajku i miksować do
uzyskania gładkiej masy (nie dodawać wszystkich jajek naraz, bo
ciężko będzie to rozetrzeć). Ciasto powinno być dosyć gęste.
Olej rozgrzać do temperatury 175
stopni (jeśli nie mamy termometru to wrzucić odrobinę ciasta –
jeśli od razu zacznie skwierczeć i wypłynie to olej jest
wystarczająco rozgrzany). Z pomocą 2 małych łyżeczek formować
nieduże kuleczki i wkładać je na rozgrzany olej (można łyżeczkę
zanurzyć w gorącym oleju, będzie łatwiej). Kuleczki muszą być
naprawdę niewielkie, bo bardzo mocno rosną. Ja pierwszą partię
zrobiłam w wersji big, bo choć wydawało mi się, że daję
niewielkie porcje ciasta, to bardzo szybko rosły i po kilku chwilach
wypełniły mi cały garnek. Pączki smażyć około 6 minut na złoty
kolor. W trakcie smażenia same się powinny przewracać, ale jeśli
są oporne to trzeba im pomóc np. patyczkiem do szaszłyków.
Usmażone przełożyć na bibułę albo ręcznik papierowy, odsączyć
z tłuszczu, wystudzić.
W czasie gdy ciasto stygnie przygotować
krem (o ile nie zrobiło się tego dzień wcześniej). Do mleka
wrzucić skórkę cytrynową i mocno je podgrzać na wolnym ogniu, ale nie
doprowadzać do wrzenia. Z jajka, żółtek i cukru utrzeć kogel
-mogel, cukier powinien się całkowicie rozpuścić. Można to
zrobić w salaterce albo od razu w garnku (ja wykorzystałam pojemnik
blendera, bo tak było mi wygodnie). Utarte jajka przełożyć do
garnka, wsypać mąkę i wymieszać. Mleko przecedzić przez gęste
sitko, aby usunąć skórkę cytrynową i wlać je wolnym strumieniem
do masy jajecznej, cały czas mieszając. Postawić ganek na gazie i
gotować, ciągle mieszając, na wolnym ogniu przez około 5 minut,
aż masa zgęstnieje. Początkowo może się wydawać, że robią się
kluski, ale gdy całość zgęstnieje będzie gładka i aksamitna.
Gdy masa będzie wystarczająco gęsta zostawić do wystygnięcia. Można ten proces przyspieszyć wstawiając garnek do zlewu albo miski z bardzo zimną wodą. W czasie stygnięcia masę trzeba kilka razy wymieszać, aby nie zrobił się twardy kożuch. Do ostudzonego kremu dodawać po 1 łyżce adwokata i ucierać, aż do uzyskania pożądanej konsystencji – krem nie może być zbyt gęsty, bo będzie problem z nadziewaniem gotowych pączków, ale nie może być też lejący. Ja dałam 6 łyżek alkoholu. Jeśli nie używamy alkoholu to krem należy rozrzedzić ciepłym mlekiem dokładnie w ten sam sposób (można dodać trochę soku z cytryny).
Gdy masa będzie wystarczająco gęsta zostawić do wystygnięcia. Można ten proces przyspieszyć wstawiając garnek do zlewu albo miski z bardzo zimną wodą. W czasie stygnięcia masę trzeba kilka razy wymieszać, aby nie zrobił się twardy kożuch. Do ostudzonego kremu dodawać po 1 łyżce adwokata i ucierać, aż do uzyskania pożądanej konsystencji – krem nie może być zbyt gęsty, bo będzie problem z nadziewaniem gotowych pączków, ale nie może być też lejący. Ja dałam 6 łyżek alkoholu. Jeśli nie używamy alkoholu to krem należy rozrzedzić ciepłym mlekiem dokładnie w ten sam sposób (można dodać trochę soku z cytryny).
Usmażone, ostudzone pączki nadziewać
przygotowanym kremem – idealna będzie szpryca z długą końcówką.
Gotowe oprószyć cukrem pudrem.
Ja do smażenia wykorzystałam garnek ceramiczny Eala firmy Neoflam (muszę go przetestować na wszelkie możliwe sposoby) - sprawdził się bardzo dobrze, nic mi się nie przypalało i wszystkie pączki usmażyły równo. Można oczywiście wykorzystać rondel albo głęboką patelnię z grubym dnem, czyli to co mamy pod ręką.
Mówiąc o szprycy z długą końcówką mam na myśli coś takiego:
Mówiąc o szprycy z długą końcówką mam na myśli coś takiego:
Gdy zobaczyłam te pączki u Ciebie w konkursie to już wiedziałam, że je zrobię, bo trudno się oprzeć. Świetnie pomyślałaś z tym kremem. My też właśnie wybywamy z domu, bo dziś Kraina Kinder Niespodzianki w Lublinie. Buziaki!
OdpowiedzUsuńAgnieszko, wiedzę, że kilka osób te pączki zaczarowały. Są naprawdę świetne, więc rób, rodzinka będzie zachwycona. O, z pewnością dobrze się bawiłyście z Julcią :-)
Usuńzrobię zrobię i to na dniach, bo dziś właśnie produkuje się pizza i szarlotka stygnie więc nie dam rady. Impreza była superowa, zrobiłyśmy sobie z Julcią babski wypad - tylko my obie :) Szkoda, że mi nikt nie chciał buzi pomalować i nie dali mi pojeździć na kucyku Ponny . Ale za to poszalałyśmy razem w innych atrakcjach . Chłopaki mają inne zajęcia, bo Kuba w weekendy gra w halowym turnieju piłki nożnej.
UsuńAgnieszko, fanie, że zabawa Wam się udała - takie babskie wyjście to jest to. I pewnie nawet nikomu do głowy nie przyszło, że to babcia z wnuczką... jakoś ciągle nie mogę sobie tego wyobrazić :-)
UsuńNo to ładna produkcja - pizza i szarlotka, niezły duet :-)
Margatytko, jak wygląda ta szpryca do napełnienia pączków.Mam ochotę je zrobić ale nie dysponuję takim przyrządem, więc chętnie go kupię. Pzdr.
OdpowiedzUsuńZaraz dodam fotkę. Można ją kupić praktycznie w każdym sklepie z artykułami gospodarstwa domowego i kosztuje niewiele, ja chyba za moją zapłaciłam 12 zł.
UsuńWitam, mogłaby Pani napisać jakiej firmy jest ta szpryca? Niestety u mnie w sklepach takiej nie mają, może uda się kupić przez internet. Pączki wyglądają bardzo apetycznie 😋
UsuńNie wiem jakiej firmy, bo kupiłam ją bardzo dawno temu i opakowania nie mam.
UsuńAleż one są apetyczne, takie jaśniutkie. I ten krem musi być obłedny. Idę do kuchni i zrobię, bo narobiłaś mi smaku. Nawet mam ajerkoniak.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to piękne zdjęcia robisz, z dnia na dzień coraz ładniejsze. Gratuluje rozwoju.
Pozdrawiam
Basia
Basiu, mam nadzieję, że się udały i smakowały.
UsuńDziękuję, ciągle się uczę i małymi kroczkami do przodu - jeśli to widać, to bardzo się cieszę.
Serdeczności przesyłam.
Margarytko i coś Ty narobiła? Zrobiłam te pączusie i już nie ma ani jednego. Jak się do nich w czwórkę dopadliśmy to nie został ani jeden. Dzieciaki moje, dorosłe konie, spod ręki mi wyjadały, gdy nadziewałam. Syn uprosił i na jutro zrobię drugą porcję. Są idealne, a krem boski.
UsuńCałuję i dziękuję pięknie za to, że się podzieliłaś tym przepisem,
Basia
Basiu, bardzo się cieszę, że Wam posmakowały... ale nie zwalaj na mnie, sama zrobiłaś :-)
Usuńale pyszności !
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak.
Usuńsmacznie wyglądają, pyszny pomysł:)
OdpowiedzUsuńA takie coś innego, ale równie pysznego jak nasza rodzime słodkości.
UsuńZnam ten przepis gdzieś z lat 80-tych pod nazwą ptysie smażone i bez nadzienia. Muszę zrobić z nadzieniem "alkoholowym". Pozdrawiam Zofia
OdpowiedzUsuńProszę spróbować, krem jest rewelacyjny. W przepisie Kasi też są takie bez nadzienia, ale za to z rodzynkami.
Usuńcudo po prostu...
OdpowiedzUsuńola
Zrób, nie będziesz żałować.
UsuńNie mam niczego, w czym dałoby się usmażyć takie pączusie ale podeśle przepis szanownej rodzicielce, na pewno skusi się a potem zamrozi dla jedynej córeczki i ulubionego zięcia, hihi. A właśnie, Margarytko myślisz, że można je mrozić?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam bardzo serdecznie!
Pandka
Głęboka patelnia wystarczy :-) A jeśli chodzi o te pączusie, to one raczej do mrożenia się nie nadają, to ciasto parzone. Po rozmrożeniu będzie gumowate. Próbowałam kiedyś mrozić gniazdka i jednak nie był to najlepszy pomysł. Jasne, da się, ale to takie ciastka, które są najsmaczniejsze tego samego dnia.
Usuńnajbardziej podoba mi się krem, może da się do czegoś innego wykorzystać
OdpowiedzUsuńJak najbardziej można, ja nawet mam już swój pomysł, ale na razie nie zdradzę :-)
UsuńKilka razy przygotowywalam ciasto parzone,ale zawsze bez proszku do pieczenia.Czy jest on konieczny w tych paczuszkach?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Robiłam zgodnie z przepisem, tym razem nie eksperymentowałam, więc nie wiem jak się ciasto będzie zachowywało bez proszku. Ja gniazdka i ptysie z parzonego ciasta też robię bez dodatku proszku. W tym przepisie był, więc go dodałam, następnym razem spróbuję pominąć i zobaczymy.
Usuńmoje byly opite tłuszczem, ale i tak wszystkim smakowały. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńaga
To za zimny tłuszcz był :-) Moje były lekkie jak piórko.
UsuńPyszne! Polecam przepis. Wspaniałe i proste w wykonaniu. Ciut czasochłonne, ale mnie to zupełnie nie zniechęca. Raczej stawia wyzwanie, które warto podjąć :-)
OdpowiedzUsuńSuper, że się udały i smakowały. Rzeczywiście są nieco pracochłonne, ale warto :-)
UsuńNapisz prosze co można dodać do kremu zamiast alkoholu by miało właściwą konsystencje? U mnie dzieciuchy się dobiorą do tych pyszności :)
OdpowiedzUsuńKasia, z której przepisu skorzystałam, do swojego kremu nie dodaje alkoholu, więc po prostu możesz go pominąć. Ja miałam taką małą fanaberię :-)
UsuńJa dodałam mleko :)
UsuńMargarytko, a czy to ciasto mięknie na następny dzień?
OdpowiedzUsuńJak każde ciasto ptysiowe - mięknie, gdy jest nadziane kremem.
UsuńA co zamiast adwokatury? Bo jestem w ciąży a chciałabym bardzo spróbować :)
OdpowiedzUsuńPominąć po prostu, a jeśli krem będzie za gęsty dodać trochę śmietany.
UsuńJestem początkująca w wypiekach ale te paczusie jutro zrobię. Wszystkie Pani przepisy mnie zachwycają. :) Czy krem jak zrobię dzisiaj to trzeba go do lodówki wstawić? Czy lepiej nadziewac jeszcze ciepłym?
OdpowiedzUsuńLepiej zrobić krem na świeżo, a nadziewać ostudzonym, ale nie takim z lodówki.
UsuńAsiu ten krem będzie dobry do nadziewani pączków?
OdpowiedzUsuńPodpowiedz mi jeszcze gdzie mogę kupić taki garnek jak Ty smażysz te pączusie?
Pozdrawiam serdecznie😊
Monika
Będzie dobry.
UsuńTakiego garnka już raczej nie kupisz, bo z tego co wiem firma niestety przestała istnieć. Kiedyś miała swoją siedzibę w Radomiu, sprowadzała te garnki gdzieś ze wschodu - dokładnie nie pamiętam. Mnie się ostała patelnia do naleśników, właśnie ten garnek i nóż ceramiczny.
Niebo w gębie!!! A krem... chyba zrobię jeszcze jeden - bez pączków :D
OdpowiedzUsuńPrawda, że krem pyszny? Ja robiłam z nim tartę.
UsuńZrobilam dzis w tlusty czwartek te wloskie paczki o pieknej nazwie,po dwoch latach przygladaniu sie przepisowi😱no i sa/juz niewiele/bardzo smaczne,proste w smazeniu,dzieki Twojemu Margarytko dokladnemu opisowi/male kulki wrzucac.../bo rosly i pekate byly,jedna partia wyszla troche plasko-to wina temp.oleju-zmniejszylam.Co sprawilo mi klopot to krem,juz nie wiem ile naczyn zuzylam,opis wykonania jest troche zakrecony,/robilam dzien wczesniej/jakbys to nie ty pisala,ale ostatecznie byl pyszny i nawet szpryca bez dlugiej tylki dala rade.
OdpowiedzUsuńDziekuje Margarytko i pozdrawiam
Iwona
Ps.zrobilam fotke,ale coz malo na nich di Carnevale,bo szybko znikaly,przesle na maila
Byc może pisze po raz drugi ten komentarz,bo widzę pierwszego nie ma.Tym razem krótko:pączki włoskie super się smażą , fajnie rosną w garnku i z kremem szybko znikają z talerza.Opis wykonania jak zawsze Margarytko dokładny z jednym wyjątkiem dotyczy on kremu/moim zdaniem trochę zakręcony/ ale w sumie mi wyszedł i był pyszny/dużo naczyń użyłam do jego wykonania:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Margarytko i przesłałam ci zdjęcia moich pączusiów/mało ich na talerzu bo zrobiłam zdjęcie w ostatniej chwili/
pozdrawiam
Iwona
Iwona, cieszę się, że w efekcie wszystko się udało.
UsuńPo Twoim komentarzu przeczytałam ten opis jeszcze raz i kurcze, dla mnie wszystko jest jasne, nie wiem jak jeszcze dokładniej mogłabym go opisać. Ale najważniejsze, że dałaś radę.
Za zdjęcie dziękuję, jest w galerii :-)
Pozdrawiam.
Pączki są pyszne i robię je co roku. Pszenną mąkę zastępuję bezglutenową, bo niestety taką mam dietę i w związku z tym są trochę cięższe i "gęstsze", ale rodzinie i tak smakują :) Pytanie odnośnie do przechowywania - gdzie trzymać pączusie, jeśli wszystkie jednego dnia nie zejdą? Lodówka? Szafka? Do tej pory trzymałam w lodówce, ale nagle naszła mnie wątpliwośc ;) Dzięki za ospowiedź! A.
OdpowiedzUsuńMożna je trzymać w lodówce :-) W temperaturze pokojowej krem może się rozpłynąć.
Usuń