Jakiś czas temu, za przyczyną firmy Russell Hobbs (przy okazji organizowania konkursu dla Was) pojawił się w mojej
kuchni wolnowar. Stał, nabierał mocy i sama nie wiem, dlaczego od
razu go nie użyłam. Mięso wyszło dużo smaczniejsze niż
gotowane w tradycyjny sposób. Jednak zanim pozwolę sobie na opinię
o tym urządzeniu, to zrobię w nim kilka klasycznych dań, które
dotychczas przygotowywałam w normalny sposób, a nie poprzez długie
gotowanie w niskiej temperaturze.
Dziś zapraszam na pulpeciki w sosie
pomidorowym, wykonanym z domowego przecieru –
ten zapach nie ma sobie równych, żaden koncentrat mu nie dorówna.
Oczywiście do przygotowanie tego dania
nie jest niezbędny wolnowar i można ugotować je w sposób
tradycyjny, o czym też napiszę w przepisie.
Mięso i sos przyprawiłam ziołami
toskańskimi z suszonymi pomidorami Kotanyi, co fantastycznie podkręciło
smak. Jeśli nimi nie dysponujecie można zamienić na inne
ulubione zioła.
Składniki na 4 porcje:
Pulpety:
500 g mięsa z indyka (użyłam udźca
bez skóry)
1 rozkłócone jajko
1 malutka cebula
3 – 4 łyżki zmielonych otrębów
żytnich
1 łyżka zimnej wody
1 łyżeczka ziół toskańskich
½ łyżeczki soli (nie dawałam więcej
soli, bo zioła w młynku też ją zawierają)
½ łyżeczki pieprzu
szczypta chili
Sos:
600 ml przecieru pomidorowego domowej
roboty albo 500 ml tomatery +100 ml wody
1 duża cebula
1 ząbek czosnku
2 łyżeczki ziół toskańskich (soli
nie dodaję, bo jest w młynku z ziołami) albo innych ulubionych
¼ łyżeczki pieprzu
½ łyżeczki soli (jeśli używamy ziół bez dodatku soli)
½ łyżeczki soli (jeśli używamy ziół bez dodatku soli)
szczypta chili
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka oleju (użyłam
rzepakowego)
1 łyżeczka mazeiny albo mąki
ziemniaczanej + 2 łyżki zimnej wody
Mięso zemleć w maszynce razem z
cebulą, dodać jajko, otręby, wodę, przyprawy i wyrobić na gładką
masę. Zwilżonymi zimną wodą dłońmi uformować niewielkie
pulpeciki (powinno wyjść około 16 sztuk).
Cebulę obrać i pokroić w drobną kostkę, czosnek posiekać i rozgnieść. W rondelku rozgrzać olej, wrzucić cebulę i delikatnie podsmażyć, dodać rozgnieciony czosnek i smażyć jeszcze pół minuty, wlać przecier, dodać przyprawy i cukier. Doprowadzić do wrzenia. Spróbować i ewentualnie dosmaczyć wg własnego uznania.
Cebulę obrać i pokroić w drobną kostkę, czosnek posiekać i rozgnieść. W rondelku rozgrzać olej, wrzucić cebulę i delikatnie podsmażyć, dodać rozgnieciony czosnek i smażyć jeszcze pół minuty, wlać przecier, dodać przyprawy i cukier. Doprowadzić do wrzenia. Spróbować i ewentualnie dosmaczyć wg własnego uznania.
Wolnowar rozgrzać (przez 20 minut na 2 stopniu), włożyć
uformowane pulpety, wlać sos, przykryć i gotować na 1 stopniu
przez trzy godziny. Jeśli nie posiadamy wolnowaru to pulpeciki
wrzucić do sosu pomidorowego i na małym gazie gotować około 30
minut. Mazeinę rozrobić w 2 łyżkach zimnej wody i pod koniec
gotowania wlać do sosu, aby go zagęścić i gotować jeszcze 2 –
3 minuty.
bardzo smacznie wygląda:)
OdpowiedzUsuńI równie dobrze smakuje.
UsuńMargarytko dzięki za zwrócenie uwagi w proporcjach do pierogów... mój błąd. Przekopiowałam swój przepis na ciasto z pierogów z kapustą i nie podniosłam proporcji w stosunku do mięsa. Dzięki za czujność:)
OdpowiedzUsuńPS. Apetyczne pulpety :)
No nijak mi się ilościowo zgodzić nie chciało, dlatego pozwoliłam sobie na komentarz :-) Jeśli to tylko błąd to zawsze do naprawienia :-)
UsuńPozdrawiam.
Ładne obrazki. Ale powiedz mi Margarytko jaki jest sens gotowania przez kilkanaście godzin w wolnowarze? Nijak nie mogę tego pojąć. To zabija cały sens kucharzenia, pichcenia, doprawiania, próbowania, zbija pasję i przyjemność. Jak już amerykanie cos wymyslą, to tylko siąść i płakać. Szybkowar, wolnowar, czas na średniowar, aby tylko ogłupiały tłum to kupował nie wiedzieć po co.
OdpowiedzUsuńLena, po pierwsze nie jest to post o wolnowarze, ot mam taką zabawkę i używam (ale nikomu nie narzucam zakupu i równocześnie podaję przepis na klasyczne gotowanie). Po drugie nie widzę tu żadnego zabijania sensu kucharzenia, bo robię dokładnie to samo, co gotując w zwykłym garnku, jedynie czas samego gotowania jest dłuższy. Po trzecie, zalety wolnego gotowania czy pieczenia w niskich temperaturach są znane nie od dziś (wystarczy o nich poczytać)
UsuńA po czwarte, tak zupełnie na marginesie, to przykre jest to, że każdy Twój komentarz, który tu zostawiasz to krytykanctwo albo czepianie się i to nie przepisów, a bzdur jakimi są garnki, patelnie czy inne gadżety.
Bo do przepisów przyczepic się nie można :), sa po prostu doskonałe.
UsuńJedyne co może irytować, to lokowanie produktu albo reklama podprogowa w Twoim prywatnym blogu. I sądzę, że nie tylko mnie to irytuje, bo w innym przypadku nie wprowadziłabyś moderacji postów na blogu. Cos jest na rzeczy.
Wy chcecie mieć treści za darmo, chcecie z nich korzystać praktycznie bez ograniczeń, a jeszcze niejedna osoba sobie bierze przepis i sprzedaje do gazety (tak, tak, to nie jest nic niezwykłego, bo tak się dzieje). A ja mam to wszystko robić charytatywnie, czy tak? Pasją jeszcze nikt rodziny nie nakarmił. A blog to kawał pracy, przyjemnej ale jednak pracy.
UsuńJak słusznie zauważyłaś, jest to mój blog, więc jeśli chcę coś, albo kogoś reklamować to wolno mi i nie ma znaczenia, czy robię to na umowę (wpisy oznaczone jako sponsorowane) czy po prostu o czymś wspominam, bo uważam, że jest dobre i warto to promować.
Jeśli kogoś to irytuje to proponuję, żeby założył własny blog i zobaczył ile pieniędzy i czasu kosztuje jego prowadzenie, wtedy pięć razy się zastanowi zanim odmówi podpisania umowy na reklamę. Prowadziłam blog bez jednej reklamy przez 5 lat i nie widzę powodu, aby teraz nie korzystać jeśli firmy chcą mi płacić za reklamę. Zapracowałam na to, podpisuję umowy, uczciwie się rozliczam i płacę podatki, więc czepianie się reklamy jest po prostu głupie. Bo domniemam, że reklamy na portalach takich jak Onet, WP Ci nie przeszkadzają?
Wiesz, dotąd nie robiłam pulpecików z indyka. Tylko wieprzowe. W ogóle, Twój post przypomniał mi, że miałam zrobić kotlety Pożarskiego... Kompletnie o tym zapomniałam. U nas w Almie widziałam takie mięso mielone indyka z Indykpolu. Kiedyś muszę spróbować. W sumie to dobry pomysł, bo dawno pulpetów nie robiłam. :)
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze zajrzeć, bo przypominają się niektóre pomysły :-) Kotletów Pożarskiego nie robiłam całe wieki, mielone przeważnie w wersji wieprzowej, albo wieprzowo - wołowej. Dzięki za przypomnienie.
UsuńIndykpol nawet swego czasu proponował mi współpracę, ale się nie zdecydowałam, bo nie używam gotowego mielonego mięsa - wolę widzieć co mielę, dlatego robię to sama.
A powiedz mi, polecasz te kotlety? Słyszałam, że dobre, ale ciekawa jestem Twojej opinii. :)
UsuńJa w sumie nie mielę sama. U nas w jednym sklepie mogą zmielić od razu to, co się kupiło, ale jeszcze nie skorzystałam. Niby kupuję takie "mielone w sklepie", ale co tam wrzucili... U nas w Almie wiem, co mielą, więc pewnie kiedyś sobie kupię. Z wieprzowych szynka, więc mięso jest raczej chude.
Ja bym chyba skorzystała z ich oferty... Zawsze można coś ciekawego odkryć. Ale rozumiem, o co Ci chodzi...
Wiesz, to praktycznie jak mielone, tyle, że drobiowe. Są smaczne i raz na jakiś czas lubię je zrobić.
UsuńU nas w wielu sklepach mielą mięso, nawet w moim osiedlowym, ale te przemysłowe maszynki dla mnie mielą zbyt grubo, wolę to zrobić sama w domu. Przez wiele lat używałam maszynki elektrycznej, teraz przystawki do robota, więc nie trwa to długo, a jednak wiem co mam. Często mielę od razu np dwa kilo mięsa, dzielę na porcję do pudełek i zamrażam. Też przeważnie używam mięsa od szynki, rzadziej łopatki.
U nas w Almie nie mielą drobiu. W sumie nie wiem, dlaczego... Może kiedyś zrobię te kotlety. A z tym zamrażaniem to dobry pomysł, jeśli mięso jest chude. Tłuste mi się raz tak zepsuło w zamrażarce. Niestety, tłuszcze psują się również w temperaturach chłodniczych...
OdpowiedzUsuńA to u nas mielą. Nawet w piątek widziała jak pani za lada mieliła filet z indyka.
UsuńPoważnie? Zepsuło Ci się zamrożone mięso? Mi się to nigdy nie zdarzyło, choć prawda jest taka, że tłustego praktycznie nie kupuję. No i mięso staram się jednak zużywać w ciągu miesiąca od zamrożenia, żeby nie zalegało za długo.
Zepsuło... W sumie leżało trochę dłużej. To było mięso mielone z jakiejś tłustszej części, na pewno nie z szynki. Łopatka czy coś... W każdym razie zmieniło kolor i nie pachniało zachęcająco.
UsuńTo rzeczywiście zaskakujące dla mnie. Moi rodzice kupują co jakiś czas świnkę i czasem np. boczek czy inne mięso leży dwa miesiące i nigdy mama nie wspominała, żeby coś się jej zepsuło. Mrożą też surową białą kiełbasę i nigdy nic się nie działo.
UsuńWydawało mi się, że zamrożone mięso nie powinno się zepsuć. Ale człowiek uczy się całe życie.
W naszych zamrażarkach owszem, bo ta temperatura jest jeszcze za niska, żeby zatrzymać wszystkie procesy życiowe bakterii. Są drobnoustroje, które są w stanie działać w tak niskich warunkach. I to też zależy od rodzaju tłuszczu. Najszybciej psują się tłuste ryby, w domowych zamrażarkach długo nie poleżą. Tłuszcze podlegają właśnie w tych temperaturach jełczeniu, bodajże ketonowemu. Gdyby wszystko było pakowane próżniowo, byłby mniejszy problem, ale odrobina tlenu i już... Poza tym często zamrażarki są bardzo skażone.
UsuńZa niska, w sensie, że za wysoka. xD "Za mało niska" :P
UsuńRozumiem, choć w życiu bym nie pomyślała. Ale człowiek uczy się całe życie, a dzięki Tobie i ja się sporo nauczyłam :-)
UsuńCieszę się, że mogłam się na coś przydać. :)
Usuń:-)
UsuńWłaśnie zabieram się za robienie takich pulpecików. Pomocny przepis :)
OdpowiedzUsuńaby niczego nie ominąć -obserwuję! :)
Mam nadzieję, że się udały i smakowały.
UsuńPozdrawiam.
Faktycznie 3 godziny gotowania może trochę zniechęcić do przepisu, szczególnie, że takie pulpeciki to kwestia 20 minut. Ponad to nigdy z "wolnowarem" się nie spotkałam. Wręcz przeciwnie, moja babcia gotuje bardzo dużo w "szybkowarze" :)
OdpowiedzUsuńJest podany również sposób bez wolnowaru - czyli w przysłowiowe 30 minut. Ja lubię gotować w wolnowarze, bo jedzenie smakuje lepiej, szczególnie jeśli chodzi o mięso. Rosół z wolnowaru nie ma sobie równych.
UsuńMoja mama też całe swoje życie używała szybkowaru i on też ma swoje zalety. Ale wolne gotowanie w niskich temperaturach jest świetnym pomysłem i mnie bardzo pasuje. Wstawiam, nie martwię się, że się przypali, po prostu się gotuje.
Zrobiłam dziś te pulpeciki. Wyszły pyszne!!!! Nawet moje małe niejadki zajadały się nimi :) Ugotowałam je w wolnowarze (to moja pierwsza potrawa w tym urządzeniu). Dziękuje za przepis i proszę o więcej :)Poszukam jeszcze w Pani przepisach tych, które wykonuje się w tym urządzeniu i je wypróbuje. Serdecznie pozdrawiam. Justyna.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że smakowały. Wielu przepisów na blogu z wolnowaru nie mam, ale często robię w nim mięsa i gotuję rosół.
UsuńPozdrawiam.
Margarytko w jakich sklepach kupujesz przyprawy Kotanyji w młynkach? Widzę sporadycznie z większych supermarketach lecz zawsze jest niewielki wybór :( tych toskańskich jeszcze nigdzie nie widziałam...
OdpowiedzUsuńKaufland, Tesco, InterMarche. Można je czasem dostać również w mniejszych sklepach. U nas np. spory wybór ma Stogrosz czy sklep masarniczy, który ma całą gamę produktów Kotanyi.
UsuńDziś robiłam na obiad:) wszystkim smakowało a szczególnie dzieciom:) Marta
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że smakowało.
UsuńPozdrawiam.
Czym mogę zastąpić otręby żytnie? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBułką tartą albo np. zmielonymi płatkami owsianymi czy orkiszowymi.
UsuńNasz dzisiejszy obiadek :) Pycha😋
OdpowiedzUsuńSuper, że smakują :-)
Usuń