Kilkakrotnie przejeżdżaliśmy obok
tej restauracji, która znajduje się w Celbowie k/Pucka, na trasie z
Trójmiasta na Hel i za każdym razem parking przed nią był pełen.
Zastanawialiśmy się, czy to po prostu modna, snobistyczna
restauracja czy doskonałe jedzenie. Obiecaliśmy sobie, że przy
okazji powrotu z Helu zajrzymy i sami się przekonamy. Najpierw
zerknęliśmy na stronę restauracji, aby poznać menu i zobaczyć,
czy nie zbankrutujemy. Cen niestety nie było, ale stwierdziliśmy,
że raz kozie śmierć.
I w sylwestrowe popołudnie, wracając
już z Helu do domu zatrzymaliśmy się przed restauracją, na
wyjątkowo pustym parkingu. Ale w sumie trudno się dziwić, aby w
Sylwestra o godzinie 13.00 w restauracji był tłum. Specjalnie nas
to nie zmartwiło, bo oznaczało, że nie będziemy bardzo długo
czekać na nasz obiad, co przy pełnej restauracji pewnie nie byłoby
takie oczywiste.
Wnętrze jest trochę secesyjne, ale bardzo przytulne, ciepłe i przyjazne.
Przywitała nas bardzo sympatyczna pani kelnerka, a po zajęciu przez nas miejsc przy stoliku, podała nam karty i zaprosiła do zajrzenia do kącika obok, w którym można było wybrać sobie czekadełko. Oprócz pysznego świeżego chleba był też smalec, kiszone ogórki i patera pełna domowych wędlin – wędzona szynka przepyszna. Można było sobie wybrać to, na co miało się ochotę i spróbować, ale także kupić domowe wyroby i zabrać do domu.
Jak już skosztowaliśmy tych domowych
specjałów przyszedł czas na decyzję i zamówienie obiadu.
Zielonooki zdecydował się na żurek w gburskim chlebie, na domowym
zakwasie, z chrzanem, wędzonym boczkiem, białą kiełbasą i
ziemniakami, a na drugie danie wziął smażoną wątróbkę z gęsi
podaną z cebulką i jabłkiem, z ziemniakami puree i zestawem
surówek. Ja zdecydowałam się na Placek Kaszuba, czyli placek
ziemniaczany z gulaszem polany śmietaną, przy czym ze śmietany
zrezygnowałam, bo nie lubię. Poprosiłam też o zestaw surówek,
ale pani chyba zapomniała, więc skonsumowałam surówki
Zielonookiego.
Gdy przed Zielonookim pojawił się żurek w cudownie pachnącym chlebie to ciężko było się oprzeć i skubnęłam mu kawałek pokrywki. Chlebek był przepyszny, żurek podobno też (ale nie kosztowałam). Co ciekawe, chlebek nie był z pszennej jasnej mąki, bardziej smakował jak z mąki żytniej czy graham. Ogromny plus, a i cena całkiem przystępna – 15 zł za niemałą porcję.
Gdy przed Zielonookim pojawił się żurek w cudownie pachnącym chlebie to ciężko było się oprzeć i skubnęłam mu kawałek pokrywki. Chlebek był przepyszny, żurek podobno też (ale nie kosztowałam). Co ciekawe, chlebek nie był z pszennej jasnej mąki, bardziej smakował jak z mąki żytniej czy graham. Ogromny plus, a i cena całkiem przystępna – 15 zł za niemałą porcję.
Drugie danie zaskoczyło nas ogromnymi porcjami, tak ogromnymi, że po zjedzeniu połowy placka spasowałam i nie dałam rady. Mój placek (24 zł/porcja) był dobrze wysmażony, w środku mięciutki, na zewnątrz chrupiący, gulasz dobrze doprawiony, z dużymi kawałkami chudego mięsa – bardzo smaczny. Surówki też jak najbardziej w porządku.
Zielonooki znalazł na
talerzu też niemałą porcję wątróbki z dodatkami (28 zł/porcję)
i stwierdził, że całość jest bardzo smaczna, odpowiednio
doprawiona, a wątróbka dobrze wysmażona i miękka i z pewnością
przygotowana na świeżo, a nie odgrzewana.
Jednym słowem cały obiad bardzo
pozytywnie nas zaskoczył, był smaczny, pachnący, ładnie i dosyć
szybko podany, a przy tym nie zrujnował naszego budżetu. Jeśli
będziemy jeszcze tamtędy przejeżdżać, a na pewno będziemy,
wszak lubię odwiedzać foki w helskim fokarium, to z pewnością
zahaczymy o Nordowi Mol i spróbujemy innych specjałów kuchni
kaszubskiej.
Za drugim razem (dokładnie po roku) wybraliśmy się do tej restauracji w Nowy Rok na świąteczny obiad. I co? I było równie pysznie.
Kącik z pysznymi czekadełkami był jeszcze lepiej zaopatrzony, aż ciężko było wybrać to, czego chciałoby się spróbować.
Zaczęliśmy od zup. Zielonooki zdecydował się na rybną z Nordy (pełną kawałków łososia, dorsza i pstrąga), a ja na dyniową.
Obie przepyszne, dobrze doprawione i co najważniejsze - gorące, czyli takie jakie być powinny.
Drugie danie to również przyjemność jedzenia. Na talerzu Zielonookiego znalazły się Kaszubskie Frikasy, czyli udko kurczaka gotowane w sosie słodko kwaśnym z rodzynkami i zestaw surówek.
Ja zdecydowałam się na filet drobiowy z nadzieniem borowikowo - serowym.
Porcje były spore i oboje przy drugim daniu wymiękliśmy. Ale było pysznie.
Kącik z pysznymi czekadełkami był jeszcze lepiej zaopatrzony, aż ciężko było wybrać to, czego chciałoby się spróbować.
Zaczęliśmy od zup. Zielonooki zdecydował się na rybną z Nordy (pełną kawałków łososia, dorsza i pstrąga), a ja na dyniową.
Obie przepyszne, dobrze doprawione i co najważniejsze - gorące, czyli takie jakie być powinny.
Drugie danie to również przyjemność jedzenia. Na talerzu Zielonookiego znalazły się Kaszubskie Frikasy, czyli udko kurczaka gotowane w sosie słodko kwaśnym z rodzynkami i zestaw surówek.
Ja zdecydowałam się na filet drobiowy z nadzieniem borowikowo - serowym.
Porcje były spore i oboje przy drugim daniu wymiękliśmy. Ale było pysznie.
Restauracja serwuje kuchnię polską, z
naciskiem na kuchnię kaszubską. Można zjeść ryby, dania mączne,
mięsne (łącznie z dziczyzną) i pyszne zupy.
Jeśli chcecie się wybrać tam w sobotę albo w niedzielę, to warto zadbać o wcześniejszą rezerwację stolika, bo można się zdziwić.
Na rybkę kaszubska to bym tam zajechała, bo nigdzie mi tak ryby nie smakują jak nad morzem i Kaszubach. Fajny klimacik w tej restauracji, a takie czekadełko to coś w moim stylu
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, że ryby najlepiej smakują nad morzem. Ale ja w domu też dosyć często je przygotowuję.
UsuńA restauracja fajna, bardzo nam się podobało.
Jak będziesz w Krakowie Margarytko, to polecam Jadłodajnię u Stasi na Mikołajskiej. Niech Cię nie zrazi niemodny, peerelowski wystrój, bo jedzenie pyszne, domowe. Na wolny stolik trzeba czasem poczekać, a spotkać tam można znanych i lubianych. Miejsce to odwiedzają bowiem i aktorzy, i dziennikarze, i znamienici profesorowie krakowskich uczelni. Niestety, jadłodajnia jest czynna tylko od pn do pt, a bywa, że po południu menu jest już bardzo ograniczone.
OdpowiedzUsuńIwona
Dziękuję za rekomendację. Jeśli będziemy w Krakowie to chętnie zajrzymy, jeśli rzeczywiście jedzenie jest takie dobre. Akurat znane osoby mnie nie kręcą, ale skoro bywają to pewnie jedzenie jest smaczne.
UsuńRaz jeszcze dziękuję i pozdrawiam.
Widzę Margaretko,że bywasz w moich rodzinnych stronach:)Ja pochodzę znad morza, Chłapowo-koło Władysławowa,albo koło Rozewia,jeśli coś więcej by Tobie to mówiło:)Nordowi Mol też bardzo mi przypadł do gustu,ale chciałabym Tobie polecić restaurację Beka,po kuchennych rewolucjach,byłam tam oczywiście,aby obejrzeć efekty działań Gessler no i super,pyszne jedzonko,przemili właściciele.Od rewolucji chyba ze dwa lata minęły a oni trzymają poziom!POZDRAWAIM!Agnieszka(od babki gotowanej hehe;D)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że polecana przez Ciebie Beka nie zrobiła na nas najlepszego wrażenia, więc po raz kolejny wylądowaliśmy w Nordowi Mol. Jakoś trudno mi zaufać restauratorowi, który ma mega bałagan przed restauracją. Może to było incydentalne, ale nas skutecznie odstraszyło.
UsuńByłam ostatnio w tej restauracji- pyszne jedzenie, naprawdę polecam. Dowiedziałam się, że to miejsce podlega projektowi Pomorskie Prestige- nawet można zobaczyć na stronie http://pomorskie-prestige.eu- polecają tu najlepsze restauracje na Pomorzu i Nordowi Mól jest wśród najlepszych :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, że jest wśród najlepszych, bo jedzenie jest tam przepyszne. Będziemy wracać ilekroć zawitamy w tamte strony.
UsuńWitam organizowaliśmy w tej restauracji Wesele w Piątek polecam każdemu, super klimat, pięknie udekorowane stoły, klimat jak z bajki, dużo miejsca, jedzenie doskonałe świeże, smacznie, bardzo dużo, obsługa super sympatyczne kelnerki, Pani manager w trakcie organizacji całego wesela bardzo dostępna, miła, dla niej nic nie było niemożliwe, bardzo pomocna, Polecam i na pewno będę organizowała tam wszystkie rodzinne imprezy
OdpowiedzUsuń