Strony

wtorek, 31 marca 2015

Chrzan domowy

100% chrzanu w chrzanie - tak to tylko można zrobić w domu. Praktycznie wszystkie chrzany dostępne w sprzedaży zawierają sporo innych dodatków jak olej, błonnik, guma ksantanowa, mleko w proszku itp. U nas chrzan domowy ma branie przez cały rok, bo jemy go nawet do kanapek.
Przygotowanie domowego chrzanu jest bardzo proste i sposobów na niego też jest dużo. Ja robię tak, jak podpowiedziała mi mama.
Chrzan można zetrzeć na zwykłej tarce, a równie dobrze można wykorzystać elektryczną maszynkę, która posiada przystawkę do tarcia warzyw czy blender z tarczami . Tarcie na zwykłej tarce niestety wiąże się z łzawieniem oczu i dobrze to robić na świeżym powietrzu – na tarasie czy na balkonie, wtedy tak bardzo nie kręci w nosie, bo intensywny zapach się rozprasza. W przypadku maszynki elektrycznej można założyć woreczek, umocować go gumką recepturką i wtedy jest prościej. Próbowałam zrobić go w młynku blendera, niestety konsystencja nie ta... najlepszy jest po prostu utarty - ręcznie albo mechanicznie.
Chrzan domowy przygotowuję bez dodatku śmietany, ale zawsze przed podaniem można ją dodać, wtedy złagodzi się ostry smak chrzanu. Babcia dodawała wiejską śmietanę, lekko ukwaszoną. 
Chrzan domowy to idealny i niezastąpiony dodatek np. do schabu pieczonego w ciemnym piwie czy domowego pasztetu.


Chrzan domowy

Składniki na około 500 ml chrzanu:

1 – 2 korzenie chrzanu o wadze około 400 g (ja miałam jeden duży)
100 ml wrzącej wody (można dać trochę więcej)
sok z 1 małej albo ½ dużej cytryny
1 płaska łyżeczka cukru
¼ łyżeczki soli


Chrzan domowy - przygotowanie:

Chrzan obrać, zawinąć w folię i włożyć do zamrażarki na 2 – 3 godziny, aby się dobrze schłodził, wtedy łatwiej go utrzeć i tak bardzo nie piecze. Schłodzony chrzan zetrzeć na tarce (ręcznie albo mechanicznie). Do wrzącej wody wsypać cukier i sól, wymieszać, dodać sok z cytryny i wlać do chrzanu, aby go zaparzyć. Dokładnie wymieszać, jeśli jest zbyt suchy można dolać jeszcze trochę gorącej wody. Zostawić na 2 – 3 godziny pod przykryciem, następnie wymieszać, spróbować i ewentualnie doprawić jeszcze solą czy cukrem wg własnego smaku.
Do tak przygotowanego chrzanu można dodać 2 – 3 łyżki ukwaszonej, gęstej śmietany, jednak wtedy trzeba go w miarę szybko zjeść, bowiem szybciej się zepsuje. Można go również wymieszać z żurawiną albo wykorzystać do przygotowania ćwikły. 



piątek, 27 marca 2015

Łosoś z piekarnika z imbirem i pieprzem cytrynowym

Kolejny, banalny i bardzo szybki przepis na smaczny, lekki, zdrowy obiad. Ryb jadam sporo, ale nie ukrywam, że jestem monotematyczna w sposobie ich przygotowania. Nie jestem fanką sosów do ryb, ale lubię smażone, gotowane na parze albo pieczone. Na blogu jest już łosoś cytrynowy z patelni, łosoś z parowaru, łosoś pieczony z warzywami w piekarniku, szaszłyki z łososia z teriyaki a dziś najprostsza forma z możliwych – po prostu łosoś pieczony, za to bardzo aromatyczny. 


Składniki na 4 porcje:

4 kawałki łososia (każdy 150 – 180 g) – mogą być filety, mogą być dzwonka
1 łyżka soku z cytryny
½ łyżeczki mielonego imbiru
pieprz cytrynowy (u mnie zawsze Kotanyi, bo nie zawiera innych przypraw oprócz pieprzu i cytryny)
sól
2 łyżeczki klarowanego masła
2 gałązki świeżego koperku


Kawałki ryby oczyścić, opłukać i osuszyć dokładnie papierowym ręcznikiem. Każdy kawałek skropić sokiem z cytryny, oprószyć mielonym imbirem, pieprzem cytrynowym i bardzo delikatnie solą. Można zostawić rybę na godzinę czy dwie w lodówce (ale nie ma takiej konieczności). Naczynie żaroodporne posmarować masłem, ułożyć przyprawionego łososia, a między kawałki ryby włożyć gałązki świeżego koperku.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni (góra - dół) i piec około 15 -20 minut do lekkiego zrumienienia – czas pieczenia zależy od naszych preferencji wypieczenia ryby.
Podawać z ulubionymi dodatkami. U nas ryż na sypko i brokuły gotowane na parze. 


sobota, 21 marca 2015

Pikantne stripsy czyli kurczak a'la KFC

Nie należymy do osób żywiących się w fast foodach, ale raz na jakiś czas, przy okazji wyjazdów zatrzymujemy się, aby zjeść kurczaka w KFC. Przeważnie w podróż zabieramy ze sobą domowe sałaki czy tortille z warzywami i kurczakiem, które fajnie sprawdzają się podczas wyjazdów. Ale czasem po prostu mamy ochotę na zapiekankę czy hot-doga na stacji benzynowej albo właśnie na kurczaka. I nie będę udawała, że jest inaczej, bo i po co?
W domu takie dania przygotowuję bardzo sporadycznie, ale wczoraj za Zielonookim chodziły frytki, a że kupiłam filety z kurczaka, to pomyślałam, że można jakoś fajnie to połączyć. Do tego surówka colesław, sos jogurtowy i obiad gotowy.
Użyłam dwóch dużych filetów z kurczaka i wyszło 12 sporych kawałków, zjedliśmy po trzy i byliśmy najedzeni. Ale oczywiście ilość składników trzeba dostosować do apetytów domowników.
Przepisów na tego typu kurczaka jest wiele, ja jakiś czas temu dostałam od koleżanki plik z przepisami na dania z fast foodów. Jednak po pierwszej próbie, nie do końca ten przepis przypadł mi do smaku, więc poszperałam, poszukałam na forach różnych rad i z kilku przepisów wzięłam coś dla siebie. Oczywiście zestaw przypraw można dobrać indywidualnie, dodać takie, które się lubi. U nas kawałki kurczaka wyszły dosyć pikantne, więc jeśli ktoś woli łagodniejsze smaki, to proponuję zmniejszyć ilość chili o połowę. 


Składniki na 12 kawałków:

2 duże filety z kurczaka (moje ważyły 450 g)
½ łyżeczki soli
½ łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
½ łyżeczki mielonego chili
1 łyżeczka słodkiej mielonej papryki

Ciasto:
1 duże jajko albo 2 małe (moje ważyło 80 g)
1/3 szklanki mleka (u mnie 2 %)
¾ szklanki mąki pszennej – użyłam wrocławskiej typ 500
½ łyżeczki soli
½ łyżeczki mielonego pieprzu
¾ łyżeczki mielonego chili
1 łyżeczka słodkiej mielonej papryki
½ łyżeczki mielonego imbiru

Dodatkowo:
1 szklanka mąki pszennej (u mnie wrocławska typ 500) + 2 łyżki skrobi kukurydzianej albo ziemniaczanej
około 1- 1,5 l oleju do smażenia (ja użyłam niedużego rondla, więc wlałam 700 ml oleju rzepakowego) 


Filety z kurczaka opłukać, osuszyć papierowym ręcznikiem, pokroić na dowolnej wielkości kawałki – ja każdy filet pokroiłam na 6 części. Włożyć do miski, wsypać sól, pieprz, chili i słodką czerwoną paprykę. Dokładnie wymieszać, aby każdy kawałek mięsa był pokryty przyprawami. Przykryć miskę folią spożywczą i wstawić do lodówki na kilka godzin (może spokojnie stać całą noc).
Jajko, mleko, mąkę i przyprawy wsypać do miski (ja użyłam pojemnika od blendera) i wszystko razem dobrze zmiksować. Ciasto powinno być dosyć gęste. Wlać je do miski z kawałkami kurczaka i wymieszać. Każdy kawałek mięsa musi być obtoczony w cieście.
Do miski albo plastikowego pojemnika wsypać mąkę pszenną i skrobię kukurydzianą albo ziemniaczaną, dokładnie wymieszać. Wkładać po 3 – 4 kawałki kurczaka i potrząsać miską (pojemnikiem) tak, aby każdy kawałek kurczaka był dobrze obtoczony mąką.
W rondlu rozgrzać olej, musi być go na tyle dużo, aby kawałki kurczaka swobodnie w nim pływały. Temperatura oleju musi być dosyć wysoka (około 175 stopni) aby panierka nie nasiąknęła tłuszczem, ale też zbyt gorący olej może spowodować, że panierka się szybko zrumieni, a mięso w środku dobrze nie usmaży. Wkładać po kilka kawałków i smażyć na dosyć wolnym ogniu przez kilka minut, obserwując stopień zrumienienia. Usmażone kawałki przełożyć na ręcznik papierowy, aby odsączyć nadmiar tłuszczu. I od razu przełożyć na talerz, im dłużej będą leżały na ręczniku, tym będą mniej chrupiące.
Przy większej ilości kawałków dobrze jest przygotować sobie blaszkę i nagrzać piekarnik do 80 - 100 stopni i te już usmażone kąski trzymać w cieple.
Podawać z ulubionym sosem – np. z czosnkowym, jogurtowym czy pomidorowym, surówką np. colesław i frytkami albo pieczonymi ziemniakami. 



wtorek, 17 marca 2015

Piwny kurczak na pikantnie

Niezbyt często piekę kurczaka w całości, bo Zielonooki zje nóżkę, ja kawałek piersi, a pozostałości muszę jakoś zagospodarować. Niby nie jest to problem, bo sałatka czy kanapka z pieczonym kurczakiem jest zawsze dobrym rozwiązaniem, ale wygodniej mi przygotowywać kawałki kurczaka. Jednak  nie tym razem. Po raz kolejny zostałam zaproszona przez Lorda Somersby do poznania nowego smaku napoju piwnego, a że piwo w połączeniu z drobiem, to zawsze dobry pomysł, to ja go wcieliłam w życie. Było smacznie, pikantnie i bardzo aromatycznie.
Tak przygotowanego kurczaka spokojnie można jeść, bowiem alkohol podczas obróbki cieplnej odparowuje, zostaje tylko smak.


Składniki na 4 duże porcje:

1 kurczak o wadze około 1,6 kg
250 ml piwa – ja użyłam Somersby o smaku kwiatu bzu i limonki
1 łyżka oleju
1 gałązka rozmarynu
½ małej ostrej papryczki
5 malutkich cebulek
sól, czarny pieprz
pieprz cayenne (można pominąć, jeśli ktoś lubi łagodne smaki)
słodka czerwona papryka
majeranek


Kurczaka oczyścić, włożyć do miski. 2 – 3 łyżki piwa wymieszać z 1 łyżką oleju, wsypać 1 płaską łyżeczkę soli, ½ łyżeczki czarnego pieprzu, ½ łyżeczki pieprzu cayenne, 2 łyżeczki słodkiej czerwonej papryki, 1 łyżkę roztartego w dłoniach majeranku. Przygotowaną mieszanką posmarować kurczaka na zewnątrz i wewnątrz, dobrze wmasować w niego przyprawy. Przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na całą noc.
Cebulki obrać, przekroić na pół. Papryczkę pokroić w plasterki, a gałązkę rozmarynu podzielić na mniejsze kawałki. Kurczaka przełożyć do naczynia żaroodpornego piersią do góry (można wykorzystać blaszkę), z pomocą nitki związać nóżki, obok wrzucić cebulki, obłożyć plasterkami chili i rozmarynem. Wlać resztę piwa, niczym nie przykrywać. Całość wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Po 15 minutach temperaturę zmniejszyć do 140 stopni i piec 2 godziny (w niskiej temperaturze mięso będzie się piekło dłużej, ale pozostanie soczyste). Na koniec zwiększyć temperaturę ponownie do 200 stopni i piec jeszcze kilka minut, aby kurczak się przypiekł – od nas zależy jak mocno chcemy mieć wypieczoną skórkę.
Upieczonego kurczaka wyciągnąć z piekarnika i pozwolić mu kilka minut odpocząć (ja przykrywam folią aluminiową i zostawiam na 5 minut).
Na bazie płynu, który został w naczyniu można przygotować sos. Płyn przelać do rondelka, zagotować, dodać żółtko roztrzepane z 1 łyżeczką mąki i 2 łyżkami słodkiej śmietanki (najlepiej kremówki). Spróbować i ewentualnie doprawić solą, pieprzem czy odrobiną cukru. 
Podawać z ulubionymi dodatkami - u nas ziemniaki z koperkiem i brukselka z bułką tartą. 



Osobom do lat 18 alkoholu nie podajemy.

niedziela, 15 marca 2015

Żeberka i biodrówka w sosie cydrowo – cebulowym

Zielonooki lubi żeberka, ja niespecjalnie. Ale zawsze znajdzie się jakiś kompromis, bo przecież w jednym garze można przygotować dwa rodzaje mięsa. Tak było i tym razem. Do żeberek dołożyłam biodrówkę z niewielką kostką, ale to sprawiło, że sos wyszedł naprawdę doskonały. Zresztą biodrówka jest idealnym mięsem właśnie do duszenia, rzekłabym, że daje najsmaczniejszy mięsny sos. Oczywiście można użyć tylko żeberek, biodrówkę pominąć. Bardzo fajnym dodatkiem do tak przygotowanego mięsa są wszelkie kasze i np. surówka z pieczonych buraczków albo buraczki zasmażane. Choć i surówka z kiszonego ogórka sprawdzi się świetnie.


Składniki na około 6 porcji:

850 g mięsnych żeberek
400 g biodrówki z kością (moja miała malutką kostkę)
3 duże cebule
około 350 - 400 ml cydru (dowolnego, ja użyłam półsłodkiego)
2 gałązki rozmarynu
sól, pieprz
mielony imbir
czerwona słodka papryka
ostra papryka
1 łyżka smalcu / oleju/ klarowanego masła


Żeberka i biodrówkę opłukać, osuszyć, oprószyć solą, pieprzem, imbirem, słodką i ostrą papryką. Cebulę pokroić w pół talarki. Na patelni rozgrzać smalec (albo inny tłuszcz) i obsmażyć mięso na mocnym ogniu. Przełożyć do rondla, a na patelnię wrzucić cebulę i delikatnie ją podsmażyć do zrumienienia. Przełożyć do mięsa, dodać gałązki rozmarynu, wlać 350 ml cydru i dusić na małym ogniu około 80 minut. W razie potrzeby dolać jeszcze trochę cydru. Gdy mięso będzie miękkie wyciągnąć je na półmisek, gałązki rozmarynu wyrzucić, a sos zmiksować. Cebula zagęści sos i nie potrzeba go niczym zaciągać. Spróbować i ewentualnie doprawić do smaku pieprzem, solą, odrobiną cukru.
Podawać z ulubionymi dodatkami. U nas niepalona kasza gryczana i surówka z buraczków. 


niedziela, 8 marca 2015

Ptysie... po prostu ptysie

Bardzo dawno już ich nie piekłam i pewnie jeszcze przez jakiś czas by się nie pojawiły, gdyby nie potrzeba zagospodarowania nadmiaru śmietanki i serka (kupiłam za dużo, bo nie wiedziałam ile zużyję do pieczenia babeczek na festyn).
Ptysie są jednym z tych deserów, za którymi moja rodzina przepada i w sumie nie wiem dlaczego robię je tak sporadycznie. Są dosyć szybkie do przygotowania, nie ma z nimi wiele pracy, a i składniki zawsze pod ręką. To niedrogi, a efektowny deser.
Czasem ciasto parzone sprawia niektórym problemy, ale jak zna się swój piekarnik, to nie ma opcji, aby nie wyszło. Niestety trudno określić tę najwłaściwszą temperaturę pieczenia ciasta parzonego. Moja stara książka podaje, aby piec ptysie w temperaturze 250 stopni – dla mojego piekarnika to za dużo, ptysie się mocno spiekają, a w środku są suche. Ja piekę ptysie 25 minut w temperaturze 200 stopni w termoobiegu – to optymalna temperatura dla mojego piekarnika.
Ciasto parzone jest banalnie proste do przygotowania, potrzeba tylko wody, tłuszczu, odrobiny soli, mąki i jajek. Niektórzy część wody zastępują mlekiem – ja spróbowałam i jednak wolę przygotowywać je na samej wodzie. W mące wsypanej do wody zagotowanej z tłuszczem częściowo rozkleja się skrobia, co sprawia, że chłonie wodę w dużych ilościach. Woda podczas wypiekania paruje i jest jednym z czynników spulchniających ciasto. Drugi spulchniacz to jajka, które zostają wtłoczone do ciasta podczas miksowania. I to wszystko sprawia, że płaskie rozetki wyciśnięte na blachę zamieniają się w cudne kule puste w środku.
Z ciasta parzonego przygotowuje się również eklery, a na blogu można znaleźć gniazdka, karpatkę, frittelle di carnevale, które również przygotowuje się na bazie ciasta parzonego. 
Ptysie można wypełnić ubitą śmietaną, kremem bezowym czy każdym innym ulubionym. U mnie krem śmietanowy z mascarpone. 


Składniki na 12 – 18 ciastek (w zależności od wielkości, ja robię mniejsze i wychodzi mi 18 sztuk):

Ciasto:
250 ml zimnej wody
125 g masła
200 g mąki pszennej (ja używam tortowej typ 450)
szczypta soli
4 – 5 jajek (zależy od wielkości – ja dałam 4 duże jajka o wadze 75g)

Krem:
250 g serka mascarpone
500 ml śmietanki kremówki 30 -36 % (u mnie 30%)
2 – 3 czubate łyżki cukru pudru (ja daję 2, ale można więcej jeśli ktoś lubi słodsze kremy)

Dodatkowo:
cukier puder do posypania


Mąkę przesiać. Do garnka wlać wodę, włożyć masło i wsypać szczyptę soli. Zagotować. Na gotującą się wodę wsypać szybkim ruchem mąkę i energicznie mieszać (najlepiej drewnianą łyżką) aż ciasto będzie lśniące, gładkie i będzie odchodzić od garnka tworząc jedną całość. Zestawić z ognia i zostawić do wystygnięcia (ja od razu przekładam do misy robota). Gdy ciasto ostygnie (może być lekko letnie) wbijać po jednym jajku i miksować do uzyskania gładkiej masy (nie dodawać wszystkich jajek naraz, bo ciężko będzie to rozetrzeć). Masę przełożyć do rękawa cukierniczego z ozdobną końcówką (w przypadku braku rękawa można użyć mocnego woreczka do mrożonek z obciętym rogiem). Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia wycisnąć okrągłe rozetki, zachowując spore odstępy między ciastkami.
Wstawić do bardzo gorącego piekarnika – u mnie 200 stopni w termoobiegu, bo piekę od razu dwie blaszki (albo 220 stopni bez termoobiegu, ale wtedy trzeba piec każdą blaszkę osobno). Piec około 25 minut, w połowie pieczenia uchylić lekko na kilka sekund drzwiczki piekarnika, aby wypuścić zgromadzoną parę – wtedy ptysie lepiej się wysuszą. Po 25 minutach wyciągnąć jednego ptysia, przekroić go na pół i sprawdzić, czy w środku jest dobrze wysuszony. Jeśli nie, to jeszcze przez 5 minut zostawić ptysie w piekarniku (moje po 25 minutach były dobrze wysuszone). Wyciągnąć z piekarnika i zostawić do wystygnięcia.
Przygotować krem. Do miski włożyć serek mascarpone, wlać śmietankę kremówkę i ubić na sztywno, pod koniec ubijania dodać cukier puder.
Ostudzone ptysie przekroić na pół, wypełnić kremem i posypać cukrem pudrem. 



środa, 4 marca 2015

Kurczak balti w gęstym sosie kokosowym

Kolejne danie z indyjską nutą. Co oznacza „balti”? Jeszcze kilka temu sama nie wiedziałam, a słysząc określenia „kurczak balti”, „jagnięcina balti” czy „krewetki i warzywa balti” nie miałam pojęcia co się za nimi kryje. Ale w końcu człowiek uczy się całe życie (a i tak głupi umiera). Poszperałam, poczytałam i się dowiedziałam. I od jakiegoś czasu pojawia się na naszym stole.
Dania balti mają swój autonomiczny charakter, choć z genezą nazwy wiąże się ciągle wiele kontrowersji. To sposób przygotowania dań wywodzący się z okolic północnego Pakistanu, choć podobno i Kaszmir się do niego przyznaje, a rozwinięty i udoskonalony przez emigrantów w angielskim Birmingham. 
To, co charakteryzuje dania balti, to to, że wszystkie składniki gotuje się i podaje w jednym rondlu - indyjskim karahi (przez niektórych nazywanych garnkiem balti). Większość dań balti wymaga jedynie prostych dodatków – np. chlebka naan czy czapati. Dania balti są proste do przygotowania, a bazą do nich mogą być ryby, mięso, sery, owoce morza, warzywa. Niektóre z nich są określanie mianem curry i w zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, bo curry to po prostu danie w sosie, a wiele dań balti takich właśnie jest. Kuchnia indyjska jest tak różnorodna, że to co w jednym regionie jest daniem balti, w innym nazywane curry. Sama spotkałam się z wieloma różnymi zdaniami i pewnie nawet wyprawa do Indii nie do końca rozwiałaby całą gamę wątpliwości związanych z tą kuchnią.
Dania balti należą do szybkich, ich przygotowanie nie powinno zająć więcej niż 20 - 30 minut. Mięsa czy ryb nie marynuje się wcześniej (choć w niektórych przepisach znalazłam zalecenie marynowania). Ostrość dania jest kwestią własnych upodobań – my lubimy dania pikantne i to też do łagodnych nie należy.
Inspiracją był przepis z książki „Kuchnia indyjska. Najlepsze przepisy”. Dałam jednak więcej mięsa, bo wg mnie 225 g kurczaka na 4 porcje to zdecydowanie za mało. Wydaje mi się, że wiele tych przepisów jest przygotowana tak, że na stół podaje się kilka potraw, a nie jedną. Wtedy to rzeczywiście ma sens. Ograniczyłam też nieco ilość chili, bo wydawało mi się go dużo. I to było dobre posunięcie, bo zamiast 1 łyżeczki dałam tylko ¼ łyżeczki, a i tak danie wyszło dosyć pikantne. Danie ma długą listę składników, ale robi się je bardzo szybko i sprawnie.


Składniki na 4 porcje:

800 g filetów z kurczaka
200 ml mleka kokosowego
100 g sera twarogowego typu ricotta albo gęstego jogurtu naturalnego
1 łyżka oleju kokosowego
kawałek kory cynamonu (ok 5 cm)
3 ziarna zielonego kardamonu
2 suszone listki curry
1 mały listek laurowy
1 ząbek czosnku (pominęłam)
2 łyżki mielonych migdałów
2 łyżki niesłodzonych wiórków kokosowych
1 i ½ łyżeczki tartego świeżego imbiru
1 i ½ łyżeczki mielonej kolendry
¼ łyżeczki mielonego chili (ostrożnie jeśli wolicie łagodniejsze dania)
1 czubata łyżeczka mieszanki garam masala
½ łyżeczki soli
1 pokruszone chili (dałam dwie malutkie pepperoni – nie kruszyłam)

2 łyżki uprażonych płatków migdałowych
garść posiekanej świeżej kolendry (niestety nie miałam)


Filety z kurczaka pokroić w grubą kostkę. Do rondla albo na patelnię (karahi niestety nie posiadam) wsypać mielone migdały i wiórki kokosowe. Uprażyć je na złoty kolor i przesypać do miski, dodać mleko kokosowe, jogurt, czosnek, imbir, kolendrę, chili, sól i garam masalę. Wszystko wymieszać.
W rondlu rozgrzać olej kokosowy, wrzucić korę cynamonu, ziarna kardamonu, liść laurowy, listki curry i pepperoni. Smażyć 2 – 3 minuty, uważać, żeby się nie przypaliło. Do rondla wrzucić kurczaka i smażyć na mocnym ogniu przez 3 minuty – mięso powinno się ściąć z zewnątrz, ale nie ugotować. Wlać mleko kokosowe z przyprawami, wymieszać, zmniejszyć płomień, przykryć pokrywką i gotować około 15 minut. Odkryć, zwiększyć ogień, aby nadmiar płynu odparował, a sos zgęstniał. I gotowe. Posypać uprażonymi płatkami migdałowymi i posiekaną świeżą kolendrą.
Podawać z chlebkami naan