Bardzo dawno już ich nie piekłam i pewnie jeszcze przez jakiś
czas by się nie pojawiły, gdyby nie potrzeba zagospodarowania
nadmiaru śmietanki i serka (kupiłam za dużo, bo nie wiedziałam
ile zużyję do pieczenia babeczek na festyn).
Ptysie są jednym
z tych deserów, za którymi moja rodzina przepada i w sumie nie wiem
dlaczego robię je tak sporadycznie. Są dosyć szybkie do
przygotowania, nie ma z nimi wiele pracy, a i składniki zawsze pod
ręką. To niedrogi, a efektowny deser.
Czasem ciasto parzone sprawia niektórym problemy, ale jak zna się
swój piekarnik, to nie ma opcji, aby nie wyszło. Niestety trudno
określić tę najwłaściwszą temperaturę pieczenia ciasta
parzonego. Moja stara książka podaje, aby piec ptysie w
temperaturze 250 stopni – dla mojego piekarnika to za dużo, ptysie
się mocno spiekają, a w środku są suche. Ja piekę ptysie 25
minut w temperaturze 200 stopni w termoobiegu – to optymalna
temperatura dla mojego piekarnika.
Ciasto parzone jest banalnie proste do przygotowania, potrzeba tylko wody, tłuszczu, odrobiny soli, mąki i jajek. Niektórzy część wody zastępują mlekiem – ja spróbowałam i jednak wolę przygotowywać je na samej wodzie. W mące wsypanej do wody zagotowanej z tłuszczem częściowo rozkleja się skrobia, co sprawia, że chłonie wodę w dużych ilościach. Woda podczas wypiekania paruje i jest jednym z czynników spulchniających ciasto. Drugi spulchniacz to jajka, które zostają wtłoczone do ciasta podczas miksowania. I to wszystko sprawia, że płaskie rozetki wyciśnięte na blachę zamieniają się w cudne kule puste w środku.
Z ciasta parzonego przygotowuje się również eklery, a na blogu można znaleźć gniazdka, karpatkę, frittelle di carnevale, które również przygotowuje się na bazie ciasta parzonego.
Ciasto parzone jest banalnie proste do przygotowania, potrzeba tylko wody, tłuszczu, odrobiny soli, mąki i jajek. Niektórzy część wody zastępują mlekiem – ja spróbowałam i jednak wolę przygotowywać je na samej wodzie. W mące wsypanej do wody zagotowanej z tłuszczem częściowo rozkleja się skrobia, co sprawia, że chłonie wodę w dużych ilościach. Woda podczas wypiekania paruje i jest jednym z czynników spulchniających ciasto. Drugi spulchniacz to jajka, które zostają wtłoczone do ciasta podczas miksowania. I to wszystko sprawia, że płaskie rozetki wyciśnięte na blachę zamieniają się w cudne kule puste w środku.
Z ciasta parzonego przygotowuje się również eklery, a na blogu można znaleźć gniazdka, karpatkę, frittelle di carnevale, które również przygotowuje się na bazie ciasta parzonego.
Ptysie można wypełnić ubitą śmietaną, kremem bezowym czy każdym innym ulubionym. U mnie krem śmietanowy z mascarpone.
Składniki na 12 – 18 ciastek (w zależności od wielkości, ja
robię mniejsze i wychodzi mi 18 sztuk):
Ciasto:
250 ml zimnej wody
125 g masła
200 g mąki pszennej (ja używam tortowej typ 450)
szczypta soli
4 – 5 jajek (zależy od wielkości – ja dałam 4 duże jajka o
wadze 75g)
Krem:
250 g serka mascarpone
500 ml śmietanki kremówki 30 -36 % (u mnie 30%)
2 – 3 czubate łyżki cukru pudru (ja daję 2, ale można więcej
jeśli ktoś lubi słodsze kremy)
Dodatkowo:
cukier puder do posypania
Mąkę przesiać. Do garnka wlać wodę, włożyć masło i wsypać
szczyptę soli. Zagotować. Na gotującą się wodę wsypać szybkim
ruchem mąkę i energicznie mieszać
(najlepiej drewnianą łyżką) aż ciasto będzie lśniące, gładkie
i będzie odchodzić od garnka tworząc jedną całość. Zestawić z
ognia i zostawić do wystygnięcia (ja od razu przekładam do misy
robota). Gdy
ciasto ostygnie (może być lekko letnie) wbijać po jednym jajku i miksować do uzyskania
gładkiej masy (nie dodawać wszystkich jajek naraz, bo ciężko
będzie to rozetrzeć). Masę przełożyć do rękawa cukierniczego
z ozdobną końcówką (w przypadku braku rękawa można użyć
mocnego woreczka do mrożonek z obciętym rogiem). Na blachę
wyłożoną papierem do pieczenia wycisnąć okrągłe rozetki,
zachowując spore odstępy między ciastkami.
Wstawić do bardzo gorącego piekarnika – u mnie 200 stopni w
termoobiegu, bo piekę od razu dwie blaszki (albo 220 stopni bez
termoobiegu, ale wtedy trzeba piec każdą blaszkę osobno). Piec
około 25 minut, w połowie pieczenia uchylić lekko na kilka sekund
drzwiczki piekarnika, aby wypuścić zgromadzoną parę – wtedy
ptysie lepiej się wysuszą. Po 25 minutach wyciągnąć jednego
ptysia, przekroić go na pół i sprawdzić, czy w środku jest
dobrze wysuszony. Jeśli nie, to jeszcze przez 5 minut zostawić
ptysie w piekarniku (moje po 25 minutach były dobrze wysuszone).
Wyciągnąć z piekarnika i zostawić do wystygnięcia.
Przygotować krem. Do miski włożyć serek mascarpone, wlać śmietankę kremówkę i ubić na sztywno, pod koniec ubijania dodać cukier puder.
Ostudzone ptysie przekroić na pół, wypełnić kremem i posypać cukrem pudrem.
Przygotować krem. Do miski włożyć serek mascarpone, wlać śmietankę kremówkę i ubić na sztywno, pod koniec ubijania dodać cukier puder.
Ostudzone ptysie przekroić na pół, wypełnić kremem i posypać cukrem pudrem.
Jesoo, te zdjęcia zwalają z nóg, a ten sypiący się cukier....poezja. U mnie jedna porcja to na mnie samą, więc muszę razy trzy przynajmniej zrobić
OdpowiedzUsuńHehehe, dobra jesteś. Dałabyś radę zjeść 18 takich ciastek?
UsuńLubię ptysie, ale wolę jak ktoś je zrobi ;) lubię tez nietypowe ptysie - bo na wytrawnie, np. z pastami rybnymi czy jajecznymi
OdpowiedzUsuńAle one w sumie proste do zrobienia. Wytrawne też lubię, ale raczej w takiej wersji mini :-)
UsuńWyglądają cudownie!
OdpowiedzUsuńI tak też smakowały :-)
UsuńTo są niestety rzeczy, których ja nie robię... Zjadłabym wszystko, a przynajmniej połowę i to za jednym posiedzeniem / Ptysie na słodko (bez dodatku soku cytrynowego do śmietany) to moje ukochane ciastka!
OdpowiedzUsuńNo proszę, kolejna fanka ptysiów. Ja dwa dałam sąsiadce, a z pozostałymi rozprawiła się 6 osobowa rodzinka :-) 18 ptyśków dla 7 osób... to tak w sam raz ;-)
UsuńJa pitole ale ptysieee muszę zrobić, bo nie wytrzymam! :)
OdpowiedzUsuńBasiu, koniecznie zrób, mąż będzie zachwycony, bo z tego co widzę, to łasuch z niego :-)
UsuńA ile tego proszku do pieczenia? W składnikach brak, a w opisie jest. Jutro z rana biegnę na zakupy, trzeba sobie dogadzać. A co!
OdpowiedzUsuńA nie ma proszku :-) Poszłam na łatwiznę i skopiowałam sobie sposób wykonania z firttelle, które mam na blogu i przeoczyłam ten proszek. Już poprawiony opis :-)
UsuńDziękuję za uważne czytanie :-)
I takie wielkie wyrosły bez proszku? Aż nie wierzę. Teraz to już na pewno muszę upiec, bom niedowiarek ;) Zobaczymy jak mnie się udadzą. Dam znać.
OdpowiedzUsuńTak :-) Karpatka też ładnie wyrasta bez proszku :-)
UsuńZrobiłam dziś dopiero, ale opłaciło się zaczekać. Wyszły pyszne. Nie przyznam się ile zjadłam, ale tłumaczę sobie, że w ciąży można sobie od czasu do czasu pozwolić :) I faktycznie robi się je błyskawicznie, najdłużej trwało pieczenie.
UsuńOj tam, raz nie zawsze :-) W ciąży na odrobinę szaleństwa można sobie pozwolić :-)
Usuńpo prostu uwielbiam ptysie! :)
OdpowiedzUsuńKolejna fanka :-)
UsuńMusza być pyszne :)
UsuńPtysie to moja słabość :) Właśnie zrobione i zjedzone :D Ja idąc na łatwiznę zrobiłam 8 dużych :) I jednym takim się zapchałam, Maciek już 2 pochłonął :D Mega pyszne, łatwe i szybkie w robieniu :)
OdpowiedzUsuń8 sztuk zrobiłaś? Łał, to musiały być naprawdę duże, wcale się nie dziwie, że się jednym zapchałaś :-)
UsuńCieszę się, że smakowały.
Dokładnie 8 sztuk :) Wiesz, bo jak bym zrobiła mniejsze to musial1abym zjeść conajmniej 2 , a tak to mam czyste sumienie, bo twierdzę że zjadłam jednego :) Nie ważne, że ten jeden to prawie jak 2 albo i 3 mniejsze hihihi
OdpowiedzUsuńHihihi, jesteś niemożliwa :-) Ale tak sobie tłumacz :-)
UsuńMatko kochana! I jak tu się zabrać za odchudzanie?
OdpowiedzUsuńPtysie to zaraz po karpatce moje ulubione słodkości, którym nie potrafię się oprzeć...
Ja aż taką fajną ciastek z kremem nie jestem, raz na jakiś czas mogę zjeść. Zdecydowanie wolę babki ;-)
UsuńAle widzę, że wielbicieli ptysiów jest sporo :-)
Asiu właśnie się zajadamy pysznymi ptysiami. Rosną bardzo duże wyszło nam 36 sztuk z podwójnej porcji, bo przecież u mnie są małe łakomczuchy :-) Krem delikatny, niesłodki do kawki jak znalazł. Polecam wszystkim - naprawde warto!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że smakowały :-) Noooo, z podwójnej porcji to szaleństwo. Super, że przepis się przydał i sprawdził.
UsuńPtysie są przepyszne, goszczą u Nas bardzo często, ale nie tylko one. Jestem uzależniona od Pani bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agnieszka
Agnieszko, cieszę się się bardzo, że ptysie smakują, no i oczywiście bardzo mi miło, że przepisy się przydają i sprawdzają.
UsuńPozdrawiam.
Ale pyszności. Zjadłabym, a potem miałabym wyrzuty sumienia z powodu ilości kalorii, bo na jednym bym nie skończyła. ;)
OdpowiedzUsuńOj tam, raz nie zawsze :-)
UsuńIle mogą być przechowywane upieczone ptysie?
OdpowiedzUsuńSuche, bez kremu kilka dni. Nadziane jakieś 2 dni, potem rozmiękną.
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńRobiłam dwa razy, ale ciasto mi opada . jeszcze w piekarniku już po wyłączeniu. Co może być przyczyną?
Ptysie po upieczeniu wyciąga się od razu z piekarnika, aby jak najszybciej odparowały. Nie zostawia się ich w wyłączonym piekarniku, bo wilgotnieją.
UsuńDobrze wysuszone ptysie nie mają prawa opaść. Może za krótko je pieczesz - piekarnik piekarnikowi nierówny i po prostu trzeba sprawdzać, czy są wysuszone.
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Będę próbować dalej i napiszę jak wyszło. Pozdrawiam.
UsuńTo trzymam kciuki :-)
UsuńW końcu wyszło☺ kilka prostych lecz niezbędnych informacji. Baaaaardzo dziękuję za szczegółowe porady. Cudny blog !!
UsuńBardzo proszę, cieszę się, że wreszcie sukces :-)
UsuńPozdrawiam.
Bardzo apetyczne ptysie :) A zdjęcie naprawdę piękne. Obserwuję Twojego bloga Margarytko od bardzo dawna i jestem zachwycona Twoimi coraz piękniejszymi zdjęciami :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za dobre słowo. Zgodnie z zasadą "kto się nie rozwija, zaczyna się cofać" staram się iść do przodu, choć malutkimi kroczkami... dużo nauki jeszcze przede mną, ale przynajmniej mam motywację :-)
UsuńMargarytko czy można ciasto po prostu wyłożyć łyżką na blachę? czy ma to znaczenie, że ciasto jest wyciskane z worka?
OdpowiedzUsuńTak, można. Sposób nakładania nie ma znaczenia dla samego ciasta, a co najwyżej dla kształtu ciastka.
Usuńco zrobić w przypadku gdy ptysie po upieczeniu nie są suche (chrupiace) tylko takie miękkie? Czy może za krótko były w piekarniku? po rozkrojeniu widać też jajby surowe ciasto - szczególnie na górnej połowie. Piekłam je ok 30 min. dwie blachy jednocześnie 200 stopni termoobieg -ale może powinny byc dłużej...
OdpowiedzUsuńMusisz je dosuszyć, jeśli masz wrażenie, że w środku jest surowe ciasto. Piekarnik piekarnikowi nierówny. Ja np. w nowym piekarniku muszę piec trochę dłużej.
UsuńLekko wilgotne w środku mogą być, ale nie surowe.
Wlasnie pieka sie u mnie. Najgorsze jest ciasto ktore trzeba wlozyc do rekawa strasznie sie klei. Ogolnie mega 😘
OdpowiedzUsuńNo niestety, z ciastem trzeba się ciut potrudzić :-)
UsuńMi wyszło 44 sztuki, są piękne
OdpowiedzUsuńDziękuję za przepis
Bardzo proszę.
UsuńWlasnie sie biorę za robienie ! Tak mi sie zachcialo !
OdpowiedzUsuńA narzeczony bedzie zachwycony jak wroci z pracy :)
Pozdrowienia z Francji 😘
Mam nadzieję, że się udały i smakowały :-)
UsuńTen przepis jest mistrzostwo świata i jest w moim telefonie na pulpicie od 2 lat �� Właśnie zaraz biorę się za robotę �� Pozdrowionka��
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przepis się sprawdza. Pozdrawiam.
UsuńDzień dobry,
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy zrobiłam ptysie z Pani przepisu. Wyszły bardzo dobre, nie urosły za mocno w górę ale to nic nie szkodzi ;)
Pozdrawiam
Najważniejsze, że wyszły i się fajnie wysuszyły :-) I tak je nadziewamy.
Usuń