Strony

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Kaiserschmarrn czyli omlet cesarski

Kaiserschmarrn to danie pochodzące z kuchni austriackiej, ale obecne w wielu innych krajach, również u nas. I jak wiele dań ma swoją legendę, a nawet dwie - na ile prawdziwe trudno ocenić.
Pierwsza z nich mówi, że znana z dbałości o figurę cesarzowa Sisi poprosiła kucharza o przygotowanie lekkiego deseru. Ten do jajek dodał niewiele mąki, trochę mleka, cukru i usmażył puszysty omlet, który jeszcze na patelni porwał na kawałki. Deser podany z kompotem śliwkowym nie bardzo przypadł do gustu cesarzowej, za to zachwycił Franciszka Józefa, który od tej pory kazał przygotowywać sobie omlet regularnie.
Druga z nich głosi, że podobno pewnego wieczoru cesarz Franciszek Józef, nie mając ochoty na wspólną wieczerzę z cesarską rodziną, poprosił o placek naleśnikowy, który miał mu zostać podany do pokoju. Kucharz zajęty przygotowaniami kolacji przypiekł placek, a gdy szybko próbował go odwrócić, ten mu się połamał. Kucharz nie miał czasu na przygotowanie placka jeszcze raz, więc poszarpał go do końca, posypał cukrem pudrem, żeby ukryć przypalenia i podał cesarzowi oznajmiając, że wymyślił nowe danie. I tak oto niedopilnowany placek stał się ulubionym daniem cesarza. Stąd też nazwa Kaiserschmarrn – Kaiser znaczy cesarz, a schmarren – skrawki.
(Historia omletu pochodzi z książki pt. „Przysmaki światowej sławy”)
Pierwszy raz z tym omletem spotkałam się na blogu Hani-Kasi jakieś 4 lata temu. Wcześniej robiłam głównie na wytrawnie. Ale odkąd Hania podzieliła się przepisem, to ten omlet na dobre rozgościł się w moim menu. Nie robię go bardzo często, ale raz na jakiś czas, w niedzielny poranek, gdy jest więcej luzu sięgam po jajka, konfiturę i robię śniadanie na słodko.
Od czasu, gdy znalazłam ten przepis eksperymentowałam z proporcjami, te które podaję są dla mnie idealne – omlet wychodzi puszysty i lekki. Można dodać do niego rodzynki, żurawinę czy orzechy. Do samego omletu nie dodaję zbyt wiele cukru, bo podaję go ze słodkimi domowymi konfiturami truskawkowymi (mogą być każde inne) i mielonym cukrem waniliowym domowej roboty. 
 

Składniki na 2 porcje:
4 duże jajka
1 łyżka cukru waniliowego (u mnie domowy)
100 g mąki pszennej wrocławskiej typ 500 (można zastąpić tortową typ 450)
100 ml mleka (u mnie 2 %)
1 łyżeczka masła klarowanego albo świeżego (klarowane lepsze)
szczypta soli
opcjonalnie 2 łyżki rodzynków namoczonych np. w rumie

Do podania: konfitury (u mnie domowe truskawkowe), świeże owoce, śmietana, jogurt, płatki migdałowe, orzechy itp.


Białka oddzielić od żółtek. Żółtka utrzeć z cukrem waniliowym na kogel mogel, dodać mąkę, ­mleko i zmiksować (w tym momencie wrzucić rodzynki jeśli zdecydujemy się je dodać). Białka ubić na sztywno ze szczyptą soli, dodać do utartej masy żółtkowej i delikatnie wymieszać, aby nie zniszczyć puszystej struktury białek.
Na patelni roztopić masło, przełożyć masę (trudno mówić o przelaniu, bo masa jest gęsta) i smażyć na wolnym ogniu do ładnego zrumienienia od spodu i lekkiego ścięcia na górze. Przełożyć na drugą stronę - ja sobie pomagam płaskim talerzem – zsuwam omlet na talerz, podkładam patelnię i szybko obracam. Po około 30 sekundach od odwrócenia podzielić omlet na kawałki za pomocą drewnianej albo silikonowej łopatki i dosmażyć na złoto.
Przełożyć na talerze i podawać z dowolnymi dodatkami. 


Można usmażyć dwa omlety na małych patelniach (około 20 cm) albo jeden duży na patelni o średnicy 28 – 30 cm. Ważne, aby ciasto nie było rozprowadzone ani zbyt cienko, ani zbyt grubo, bo w pierwszym wypadku będzie podeszwa, a w drugim może być surowy w środku. Ja wolę opcję z dwoma małymi patelniami. 


10 komentarzy:

  1. mi coś swita, że taki prawdziwy omlet z pochodzenia chyba francuski to powinien być lekko plywajacy, no i 100 lat temu sprobowalam, nie zasmakowalo, widzę, że ten austriacki to zupełnie inna bajka i chyba się skusze chociaż brak mi domowej konfitury ;-), ale może bede musiała wskoczyć do piły w te wakacje to się wymienimy! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę powiedziawszy nie spotkałam się jeszcze z pływającym omletem, sama zawsze wysmażam. A ten jest naprawdę niezły, bardzo puszysty, delikatny i rozpływa się w ustach. Dodatki zawsze możesz zmienić :-)
      PS. Nie ma problemu, słoiczek mogę dać... ale tylko jeden ;-)

      Usuń
  2. mniam, pysznie wygląda :) u mnie też w ramach rozpusty niedzielnej będzie na śniadanie :) a ta puszystość + cudny żółciutki kolor, mniam :) rzadko który przepis na słodko tak mnie zachwycił :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pysznie smakuje :-) U nas też w ramach niedzielnej rozpusty... w tygodniu nie ma czasu. A piękny kolor zawdzięcza wiejskim jajkom od kur grzebiących :-)

      Usuń
  3. Moja córcia Hania uwielbia omlety. Kiedyś właśnie podczas przekładania omletu na drugą stronę rozpadł mi się, więc rozdzieliłam na jeszcze kilka i podałam jej mówiąc:"Oto omlet cesarski Franciszka Józefa" - pewnie te słowo "cesarski" spowodowało, że zjadła - w przeciwnym wypadku sama musiałabym go zjeść :))
    Ten przepis przypomniał mi właśnie tę historyjkę, potrawa ta lub cały omlet często gości na naszym stole, jedynie dodatki owoców zmieniają się w zależności jakimi konfiturami dysponuję.
    Ostatnio dostałam od bratowej słoik konfitury z płatków dzikiej róży - omlet z nią smakował przepysznie!
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, to u Ciebie nawet omlet z historią w tle :-) Ale fajnie, że dała się córka przekonać do szarpańca.
      Myślę, że każdy dodatek będzie fajny. A konfitura z płatków dzikiej róży jest obłędna. Ja w tym roku niestety nie nazbierałam i nie utarłam galaretki.

      Usuń
  4. Przyszłam podziękować.Bo gdyby nie Ty i Twój blog,to nigdy bym się nie odważyła zrobić takiego omletu.A to było po prostu niebo w gębie.Takie proste,a takie dobre.Na stałe wchodzi do nazszego jadłospisu,bo mąż,dzieci i ja jesteśmy nim zachwyceni.
    Super patent z talerzem do odwracania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się ciesze, że znalazł uznanie u całej rodzinki. Czasem warto zaryzykować i spróbować, bo przecież nic do stracenia, a do zyskania nowe kulinarne doznania :-)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. ja takie śniadanko mam co niedzielę, ale w postaci małych omlecików (łatwiejsze do pieczenia - takie jak racuszki) i zawsze z własna konfiturą albo dżemem, za to w sobotę - tościki francuskie - też na słodko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie lubię go w takiej postaci. Choć małe omlety też czasem robię. O tosty francuskie - nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłam.

      Usuń

Spodobał Ci się przepis? Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza, dodaj G+.
Ugotowałaś/eś albo upiekłaś/eś coś z przepisu znalezionego na moim blogu? Podziel się swoją pracą, zrób zdjęcie i prześlij je do mnie mnie na adres margarytka75@vp.pl