Te ciastka zawsze będą kojarzyły mi się ze szkolnymi latami, bo
wtedy amerykanki zwane przez niektórych amoniaczkami rządziły. Skąd ta nazwa? Nie mam bladego pojęcia.
Tak się nazywały od zawsze i pod tą nazwą są u nas sprzedawane
po dziś dzień.
Kilka lat temu mama mojego kolegi, pani Krysia poczęstowała mnie
domową amerykanką i podzieliła się przepisem. Przepis włożyłam
do zeszytu i jakoś o nim zapomniałam. Co jakiś czas bratowa
wspomniała, że mogłabym spróbować upiec amerykanki, bo ona
chętnie by zjadła. No i w końcu nadszedł ten dzień – upalna
niedziela. A ja mimo upału zakasałam rękawy i upiekłam amerykany.
I nawet zostałam za nie ucałowana.
Nie do końca są takie jak były te sprzed wielu lat. Tamte były cięższe, bardziej zbite i mocniej czuć je było amoniakiem, a moje wyszły bardzo puszyste i rozpływają się w ustach. Ale ja popracuję jeszcze nad tym przepisem, gdy zrobi się nieco chłodniej i znajdę ten smak sprzed 30 lat. Być może jest to kwestia rodzaju mąki i ilości amoniaku. Potrenuję i z pewnością odkryję tajemnicę.
Nie do końca są takie jak były te sprzed wielu lat. Tamte były cięższe, bardziej zbite i mocniej czuć je było amoniakiem, a moje wyszły bardzo puszyste i rozpływają się w ustach. Ale ja popracuję jeszcze nad tym przepisem, gdy zrobi się nieco chłodniej i znajdę ten smak sprzed 30 lat. Być może jest to kwestia rodzaju mąki i ilości amoniaku. Potrenuję i z pewnością odkryję tajemnicę.
Przy pieczeniu tych ciastek pojawia się niezbyt przyjemny zapach,
trzeba uważać przy wyciąganiu blachy z piekarnika, żeby się nie
sztachnąć amoniakiem. No i otwarte okna mile widziane.
A teraz już przepis na pyszne, delikatne amerykanki. Z przepisu wyszło mi 20 całkiem sporych ciastek. Pierwszą partię zrobiłam nieco za dużą, ale przy kolejnych nakładałam mniejsze porcje ciasta i wyszły takie jak trzeba.
Mnie osobiście najbardziej smakują bez lukru, ale ja nie przepadam za bardzo słodkimi wypiekami.
A teraz już przepis na pyszne, delikatne amerykanki. Z przepisu wyszło mi 20 całkiem sporych ciastek. Pierwszą partię zrobiłam nieco za dużą, ale przy kolejnych nakładałam mniejsze porcje ciasta i wyszły takie jak trzeba.
Mnie osobiście najbardziej smakują bez lukru, ale ja nie przepadam za bardzo słodkimi wypiekami.
Składniki na 20 ciastek:
530 g mąki pszennej tortowej typ 450
250 ml mleka (używam 2 %)
3 duże jajka (moje o wadze 75 g)
125 g roztopionego, ostudzonego masła
200 g drobnego cukru do wypieków (niepełna szklanka)
20 g (2 czubate łyżeczki) wodorowęglanu amonu (amoniaku
spożywczego)
Lukier:
cukier puder – zużyłam trochę ponad 2 szklanki o pojemności
250 ml
1 łyżka soku z cytryny
gorąca woda - ilość trudna do określenia, ale nie jest jej
wiele
Piekarnik nagrzać do 175 stopni (góra – dół, bez
termoobiegu)
Mąkę przesiać razem z wodorowęglanem amonu. Jajka wbić do
miski, dodać cukier i zmiksować do rozpuszczenia się cukru, wlać
mleko i wymieszać. Dodać mąkę i zmiksować. Dolać rozpuszczone
masło i ponownie zmiksować do uzyskania jednolitej masy. Ciasto
powinno być dosyć gęste.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, który posmarować lekko olejem (pierwszej partii nie posmarowałam i ciężko się odlepiały). Na blachę wykładać po łyżce ciasta w dużych odstępach, bo ciastka bardzo mocno rosną – najlepiej wykorzystać dużą blachę z piekarnika i wykładać po 5 porcji ciasta. Pozostałe ciasto spokojnie może stać na blacie, nic mu się nie dzieje.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, który posmarować lekko olejem (pierwszej partii nie posmarowałam i ciężko się odlepiały). Na blachę wykładać po łyżce ciasta w dużych odstępach, bo ciastka bardzo mocno rosną – najlepiej wykorzystać dużą blachę z piekarnika i wykładać po 5 porcji ciasta. Pozostałe ciasto spokojnie może stać na blacie, nic mu się nie dzieje.
Blachę wstawić do gorącego piekarnika (mniej więcej w połowie
wysokości) i piec amerykanki przez około 15 minut – powinny się
tylko bardzo delikatnie zrumienić z wierzchu (od spodu będą nieco bardziej brązowe). Wyciągnąć, przełożyć na
kratkę o zostawić do wystygnięcia. Przy otwieraniu piekarnika
uważać, bo wydobywa się dosyć intensywny zapach amoniaku, który
znika po wystudzeniu ciastek.
Przygotować lukier. Do cukru pudru wlać sok z cytryny i łyżkę
gorącej wody, rozmieszać. Jeśli lukier jest zbyt gęsty wlać
jeszcze odrobinę wody – ja leję prosto z czajnika, więc trudno
mi dokładnie to określić. Lukier powinien być gęsty.
Na każde ciasto (na płaską stronę) wlać mniej więcej
łyżeczkę lukru i rozsmarować – mnie najlepiej wychodzi to z
pomocą zwykłego noża. Zostawić do zastygnięcia i gotowe.
Zastanawiam się gdzie zakupić amoniak? W sklepie raczej zwykłym nie...
OdpowiedzUsuńZwykły spożywczak. U mnie jest od zawsze w osiedlowym sklepie pod blokiem. Wiem, że robi Appetitta, bo ten na zdjęciu jest właśnie z tej firmy. Poprzednio miałam firmy Edal. Robi chyba też Ziołopex.
UsuńWłaśnie robię.Otworzyli Kaufland w Toruniu i przez przypadek znalazłam.
UsuńSmacznego :-)
Usuńno wiesz dawniej na pewno do wyników nie dodawał się masła bo go nie było , mąka pewnie tylko krupczatka, zamiast jajek też pewnie jakiś zamiennik - ale to był ten smak!
OdpowiedzUsuńjak tylko zdobede amoniak to będę eksperymentować, tylko nie wiem czy dzisiaj komuś one mogą smakować?!
No nie, masło to było. Moja babcia wszystko na maśle piekła :-) Ale masz rację, cukiernie niestety głównie na margarynie bazują. Ja w przypadku amerykanek jakoś tak intuicyjnie obstawiam mąkę chlebową, bo one miały nieco ciemniejszy miąższ, ale się poeksperymentuje, to się zobaczy. Może i z tą krupczatką będzie nieźle.
UsuńU nas smakowały wszystkim, dorosłym dzieciakom też :-)
Amoniak bez problemu można dostać u Piotra i Pawła. U mnie już pierwsze amerykanki w piekarniku aż się nie mogę doczekać😉 Pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuńO widzisz, kolejne miejsce, gdzie go można kupić :-) Dziękuję, może komuś to pomoże.
UsuńMam nadzieję, że smakowały.
Amerykanki wyglądają bardzo smakowicie!
OdpowiedzUsuńJak wyglądają, tak smakują :-) Bardzo dobrze.
UsuńMój mąż uwielbia amoniaczki, ale ja jeszcze ani razu mu ich nie upiekłam.
OdpowiedzUsuńPiekła je moja Mama - mam ten przepis, choć konfrontując z Twoim jest troszkę inny - z dodatkiem śmietany i bez białek. Gdyby nie te upały, to pewnie zabrałabym się za pieczenie, bo tak apetycznie zachęciłaś do tych ciasteczek, a i zrobiłabym niespodziankę mojemu mężowi w sam raz na jego urodziny:))
Serdecznie pozdrawiam:))
Małgosiu, a podzielisz się ze mną przepisem swojej Mamy? Chętnie wypróbuję.
UsuńA te polecam, bo robi się szybko i są naprawdę smaczne.
Oczywiście, że się podzielę - podaję przepis mojej Mamusi: 2 szklanki mąki, 1 szklanka cukru pudru, 2 żółtka, 1 margaryna (w przepisie jest margaryna, pewnie osobiście robiłabym z masła, ale ponieważ nigdy nie piekłam tych ciastek, nie wiem, czy ma to jakiekolwiek znaczenie) 4 łyżek śmietany, 1/2 łyżki amoniaku rozkruszonego w mące.
UsuńZagnieść ciasto i rozwałkować na "pół palca". Wykrawać gwiazdki, serduszka lub kółka. Smarować białkiem rozbełtanym i maczać w grubym cukrze. Piec w piekarniku na blado-złoty kolor.
Podaję przepis mojej Teściowej :
3 żółtka i 2 całe jajka, 1 szklanka śmietany 1 szklanka cukru - ubić trzepaczką w garnku, dodać małą torebeczkę amoniaku ( niestety, nie mam w przepisie podanej wagi amoniaku), 3 łyżki mąki - wymieszać i zostawić na dwie godziny. Na stolnicę przesiać 7 szklanek mąki i rozetrzeć z 1 kostką smalcu i 1 kostką masła. Wlać rozczyn z amoniakiem, dodać dowolny zapach - cytrynowy, waniliowy lub pomarańczowy. Wyrobić ciasto. Rozwałkować, wykrawać kółka, posmarować białkiem i posypać grubym cukrem. Część ciastek można upiec bez cukru. Piec na złoty kolor w rozgrzanym piekarniku. W tym przepisie również nie mam podanego czasu pieczenia. Zapewne prędzej wypróbujesz te przepisy niż ja, toteż ciekawa jestem czy Ci posmakują. Jak sięgnę pamięcią to zarówno ciastka mojej Mamusi jak i Teściowej smakowały wybornie i wcale się nie dziwię mojemu mężowi, że wciąż marzy o amoniaczkach swojej Mamy.
Serdecznie pozdrawiam:))
Dziękuję Małgosiu :) Widzę, że to bardziej ciasteczka niż takie poduchy jak te moje, ale nie omieszkam skorzystać z przepisu i wypróbować :-)
UsuńPozdrawiam ciepło.
Jadłam takie "ciasteczka" ale pod inna nazwą :)
OdpowiedzUsuńA pod jaką? Ja innej nie słyszałam, więc ciekawa jestem.
UsuńW moim rejonie - w Wielkopolsce nazywane są amerykanami. Po męsku ;)
UsuńNo cóż, ja też z Wielkopolski i u nas to babska odmiana :-) Amerykanki ;-)
UsuńJa piekę amoniaczki jak nikogo w domu nie ma, bo nie lubią pierwszej fazy zapachu. Amerykanek jeszcze nie robiłam i chętnie wypróbuję
OdpowiedzUsuńNo ja się im nie dziwię, bo to zapach przyjemny nie jest... ale ciastka dobrze wchodzą :-) Zrób amerykany, polubią :-)
UsuńWłaśnie upiekłam, są przepyszne!!!! Wszystkim bardzo smakowały 😊
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się udały i smakują.
UsuńMój Tatko je uwielbia i zjada nawet gdy się przypala nieco. Przepis mam od mojej Babciuni. Bardzo lubię Twój blog i często korzystam z porad 😊.
OdpowiedzUsuńMówisz, że wcina nawet lekko przypieczone? Ja najbardziej lubię takie bladziochy :-)
UsuńPozdrawiam ciepło.
Pyszne,mięciutkie,słodkie i nie lepią się tym lukrem jak te kupne i są bardzo lekkie.Zajadaliśmy się dzisiaj z rodzinką. a w wersji na bogato co niektórzy z rodzinki smarowali konfiturą malinową , którą dzisiaj zrobiłam.Dziękuję za przepis i na pewno jeszcze nie raz zrobię
OdpowiedzUsuńIwona
Bardzo się cieszę, że zasmakowały :-) O, z konfiturą malinową musiały smakować bosko :-)
UsuńJa jeszcze spróbuję poszukać tego smaku sprzed lat. Ostatnio rozmawiałam z moim klientem - piekarzem i wspólnie doszliśmy do tego, dlaczego tamte były cięższe i bardzie było je czuć amoniakiem.
Twoje Margarytko są lepsze,od tamtych bo w młodości za często ich nie jadłam,z uwagi na ich ciężkość i zapach amoniaku,a Twoich nie czuć i dziś w poniedziałek jeden się uchował /piekłam w sobotę/ i nie czuć było starością,fajny miękki ,puszysty.Do powtórzenia na pewno właśnie z konfiturami,których w lecie naprodukujemy
OdpowiedzUsuńIwona
No właśnie moja bratowa zatęskniła za takim sprzed lat, dlatego chciałam jej takie upiec. Te oczywiście są pyszne i dla mnie też znacznie lepsze. Ale wiesz jak jest :-) Podobnie jak z lodami bambino, nie mogę odtworzyć tego smaku.
Usuńrobiłam już 3 razy amerykanki z Twojego przepisu i za każdym razem wyszły dużo lepsze niż w ciastkarniach - rewelacja! niestety miałam duży problem ze zdobyciem amoniaku, nie było ani w PiP, ani w Auchan ani Tesco, udało mi się znaleźć babuleńkę na targowisko, która sprzedała mi 3 ostatnie opakowania (Wzięłam na zapas). Pozdrawiam Ola
OdpowiedzUsuńOlu, cieszę się bardzo, że smakują. Są rzeczywiście bardzo delikatne.
UsuńA jeśli będziesz potrzebowała amoniaku, to daj znać - u mnie w sklepie pod blogiem jest w stałej sprzedaży, mogę podesłać kilka paczuszek :-)
W końcu upiekłam :) Zapomniało mi się a dziś chodziło za mną coś dobrego…. Maciek zadowolony, ja też :) Pychotka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aniu, w takim razie cieszę się, że Wam smakowały :-) Czasem tak jest, że za człowiekiem coś chodzi i w końcu wychodzi :-)
Usuńsa przepyszne,a przepis na jakies ciasteczka amoniaczki ?pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam, ale nie na blogu i chwilowo nie planuję pieczenia.
Usuń:( o szkoda,chetnie bym sprobowala Twojego przepisu na ciasteczka z amoniaku,mam nadzieje moze kiedys...pozdrawiam
UsuńKiedyś z pewnością. Niestety nie da się od razu spełnić wszystkich waszych życzeń... musiałabym nie wychodzić z kuchni ;-) Poza tym ile można dokarmiać sąsiadów? ;-)
Usuńsuper przepis....bardzo wszystkim smakowały...będę częściej piekła....jestem z Torunia i to mój smak młodości...DZIĘKUJE
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że smakują. Pozdrawiam Toruniankę (studiowałam w Toruniu) :-)
UsuńBosze jaki smród w domu :-)! No i faktycznie to nie ten smak sprzed lat, ale ani moje dziecko ani narzeczony nigdy nie próbowali tych oryginalnych więc byli zachwyceni, są leciusienkie i puszyste( tak między nami, myślę, że te oryginalne by in nie podeszły), faktycznie rosną niewiarygodne, zrobiłam z połowy porcji i wyszło 10 ogromnych! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńTe stare amerykanki były chyba z innej mąki i z większą ilością amoniaku, ale te nam bardzo smakują i cieszę się bardzo, że i Wam podeszły i smakowały :-)
UsuńA smród amoniaku... no cóż, trzeba to przeżyć :-)
bardo fajny przepis :) nie jadłam jeszcze czegoś takiego :)
OdpowiedzUsuń