Kaszę jaglaną upodobałam sobie już dawno, bardzo lubię ją
jeść na śniadanie w tygodniu, bo przygotowuję sobie wieczorem i
rano nie muszę się martwić o pełnowartościowy posiłek. W
weekendy kaszę zamieniam na inne rzeczy, głównie na jajka, wędliny,
naleśniki czy grzanki.
Kasza jaglana to dobrodziejstwo, czasem
zamieniam ją na bulgur czy komosę ryżową, ale jednak jaglanka
rządzi, bo tańsza, łatwiej dostępna i zawsze pod ręką.
Tym razem kaszę wzbogaciłam łuską gryczaną. I przyznam, że jeszcze kilka dni temu nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle istnieje. Pewnie dlatego, że kupienie jej wcale łatwe nie było. Poczytałam trochę na ten temat i przyznam, że jestem pod wrażeniem dobrodziejstwa zawartego w tych niepozornych szeleszczących łupinkach. I z pewnością na stałe rozgości się w mojej kuchni, podobnie jak ostropest czy nasiona chia.
Co to takiego ta łuska? To jedna z najcenniejszych części ziaren gryki. Gryka jest uprawiania niemal na całym świecie i często jest uznawana za zboże, choć tak naprawdę bliżej jej do rabarbaru niż do pszenicy czy żyta, bowiem należy do rodziny rdestowatych. Doceniana jest przede wszystkim za przerabianą z nasion, bogatą w skrobię, białko, kwasy tłuszczowe i minerały kaszę gryczaną. Dziś zaczyna być doceniana również za łuskę, która przez wiele lat była po prostu produktem ubocznym przy produkcji kaszy i mąki z gryki. Okazało się jednak, że te małe, szeleszczące łupiny zawierają ogrom wartościowych składników odżywczych, gdyż łuska gryki jest bogata w fosfor, potas, magnez, cynk, miedź, mangan. Ale przede wszystkim jest źródłem błonnika (w 100 g mielonej łuski mamy ok. 80 g błonnika), który odgrywa szczególną rolę w regulacji czynności przewodu pokarmowego, a tym samym skutecznie poprawia pracę jelit usuwając zaparcia i wzdęcia. sprzyja redukcji masy ciała, reguluje ciśnienie tętnicze i poziom cholesterolu we krwi. Łuska zawiera również witaminy z grupy B (tiaminę, ryboflawinę, niacynę, pirydoksynę), które biorą udział w przemianie białek, węglowodanów i tłuszczów oraz wielu procesach metabolicznych naszego organizmu i pomagają dbać o stan skóry oraz zapanować nad stresem.
Tym razem kaszę wzbogaciłam łuską gryczaną. I przyznam, że jeszcze kilka dni temu nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle istnieje. Pewnie dlatego, że kupienie jej wcale łatwe nie było. Poczytałam trochę na ten temat i przyznam, że jestem pod wrażeniem dobrodziejstwa zawartego w tych niepozornych szeleszczących łupinkach. I z pewnością na stałe rozgości się w mojej kuchni, podobnie jak ostropest czy nasiona chia.
Co to takiego ta łuska? To jedna z najcenniejszych części ziaren gryki. Gryka jest uprawiania niemal na całym świecie i często jest uznawana za zboże, choć tak naprawdę bliżej jej do rabarbaru niż do pszenicy czy żyta, bowiem należy do rodziny rdestowatych. Doceniana jest przede wszystkim za przerabianą z nasion, bogatą w skrobię, białko, kwasy tłuszczowe i minerały kaszę gryczaną. Dziś zaczyna być doceniana również za łuskę, która przez wiele lat była po prostu produktem ubocznym przy produkcji kaszy i mąki z gryki. Okazało się jednak, że te małe, szeleszczące łupiny zawierają ogrom wartościowych składników odżywczych, gdyż łuska gryki jest bogata w fosfor, potas, magnez, cynk, miedź, mangan. Ale przede wszystkim jest źródłem błonnika (w 100 g mielonej łuski mamy ok. 80 g błonnika), który odgrywa szczególną rolę w regulacji czynności przewodu pokarmowego, a tym samym skutecznie poprawia pracę jelit usuwając zaparcia i wzdęcia. sprzyja redukcji masy ciała, reguluje ciśnienie tętnicze i poziom cholesterolu we krwi. Łuska zawiera również witaminy z grupy B (tiaminę, ryboflawinę, niacynę, pirydoksynę), które biorą udział w przemianie białek, węglowodanów i tłuszczów oraz wielu procesach metabolicznych naszego organizmu i pomagają dbać o stan skóry oraz zapanować nad stresem.
Dając na dosyć długo uczucie sytości, powoduje, że organizm
ogranicza produkcję insuliny, a tym samym zmniejsza ryzyko
występowania cukrzycy. Ma również właściwości probiotyczne,
wspiera rozwój korzystnej flory bakteryjnej w jelicie grubym i
pomaga zapobiegać nowotworom jelita grubego. Łuska gryki jest
bardzo bogata w związki spełniające rolę przeciwutleniaczy, które
oczyszczają organizm z wolnych rodników, zapobiegają występowaniu
miażdżycy, chorobom niedokrwiennym serca, zawałom, alergiom.
Spożywanie łuski gryczanej zaleca się osobom zmęczonym pracą
umysłową i uczącym się, borykającym się pękającymi
naczynkami oraz cierpiącym na schorzenia układu moczowego,
nadciśnienie, obrzęki rąk i nóg, mającym problemy z
mikrokrążeniem i miażdżycą. Mieloną łuskę gryczaną możemy
wykorzystać w kuchni na wiele sposobów, np przygotowywać napary z
dodatkiem cynamonu i suszonych owoców albo dodawać do jogurtów,
kefirów, musli, płatków śniadaniowych, sosów.
Im więcej czytam, tym bardziej fascynuje mnie fakt, że
spożywanie właściwych produktów możne nam pomóc w walce z
wieloma schorzeniami, pomaga utrzymać dobrą formę i wspomóc
organizm w walce z zanieczyszczeniami z zewnątrz.
Składniki na 4 porcje:
200 g (1 szklanka) kaszy jaglanej
250 ml (1 szklanka) wody
250 ml (1 szklanka) mleka kokosowego
¼ łyżeczki soli
2 płaskie łyżki płynnego miodu
1 – 2 łyżeczki mielonej łuski gryczanej Sante
500 g malin i jeżyn
2 łyżki posiekanych orzechów włoskich
Kaszę wsypać na sito, umieścić je w misce i zalać wrzątkiem
na pół minuty. Odcedzić (woda będzie mętna) i przelać wrzątkiem
– ja zużywam mniej więcej 1,5 litra wrzątku. W garnku zagotować
wodę z mlekiem kokosowym i z solą. Do wrzącej wody z mlekiem wsypać kaszę,
zamieszać, przykryć i gotować około 15 minut na bardzo małym
ogniu. Wyłączyć i zostawić jeszcze przez 10 minut w garnku (gdy
robię to dzień wcześniej, to gotuję kaszę tylko 5 minut, zawijam
w gruby ręcznik i wstawiam pod kołdrę w sypialni). Ugotowaną
kaszę przemieszać widelcem, dodać łuskę, miód, wymieszać i gotowe. Przełożyć
na talerz, posypać malinami, jeżynami i orzechami. Dobra i na
ciepło i na zimno. Można zapakować w słoiczek przekładając
warstwami i zabrać sobie takie zdrowe i pyszne śniadanie do pracy.
Tak przygotowana kasza daje uczucie sytości na kilka godzin.
Margarytko proszę doprecyzuj w przepisie ile mleka i ile wody bo bardzo chciałabym przygotować na śniadanie. Monika
OdpowiedzUsuń250 ml wody i 250 ml mleka ;-)
Usuńmniam! ja robię dość często, ale mleka kokosowego i łusek nie dawałam, muszę spróbować, bo robiłam z wiórkami kokosowymi i też to był dobry pomysł :)
OdpowiedzUsuńZ mlekiem kokosowym kasza nabiera fajnego smaku, idealnie pasuje do owoców. A z wiórkami też pyszna :-)
UsuńCzy zamiast kokosowego można dać zwykłe mleko? Pozdrawiam Goga
OdpowiedzUsuńMożna dać każde inne mleko, można też ugotować kaszę na samej wodzie, ale kokosowe nadaje kaszy fajnego smaku.
UsuńI ja po raz pierwszy dowiaduję się o łusce gryczanej. Zapewne rozpocznę poszukiwania jej w sklepach.
OdpowiedzUsuńZawsze gotowałam kaszę jaglaną na wodzie, muszę spróbować na mleku. Dziękuję za przepis.
Serdecznie pozdrawiam:))
Małgosiu, ja też dopiero odkryłam, że coś takiego istnieje. Ale człowiek uczy się całe życie, a ja uczę się chętnie :-)
UsuńTeż przeważnie gotuję na wodzie, ale z mlekiem kokosowym wymiata.
A kiedy i jak dodać tą łuskę?
OdpowiedzUsuńPo ugotowaniu, razem z miodem - po prostu wsypać i wymieszać.
Usuń