Jasiek wydał książkę, a ja przeczytawszy kilka
opinii o niej postanowiłam, że chcę tę pozycję zobaczyć,
przejrzeć, że chcę ją mieć. Poszłam do jednej księgarni –
nie było, potem do drugiej, gdzie okazało się, że na stanie
powinny być trzy egzemplarze, a pan sprzedawca przeszukał sklep i
nie znalazł ani jednego, a oprócz mnie jeszcze jedna pani była
gotowa na ten zakup. No cóż... pomyślałam, że jeśli nie znajdę,
to zamówię i po prostu odbiorę w Empiku. Aż tu któregoś dnia
trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno – jeden jedyny egzemplarz
wpadł mi w ręce i już go nie puściłam. Kupiłam i po wieczorze w
towarzystwie Jaśka, wiedziałam, że to były najlepiej wydane
pieniądze tego dnia.
Oczywiście mogłam napisać do wydawnictwa
i pewnie nie byłoby kłopotu z egzemplarzem recenzenckim. Ale ja już
tak mam, że jak chcę książkę, to idę do księgarni i kupuję.
Bardzo sporadycznie przyjmuję egzemplarze recenzenckie, bo wtedy w
jakiś sposób czuję się zobligowana do napisania dobrze albo
przynajmniej neutralnie. Owszem, zdarzyło mi się kilka razy coś
zrecenzować, ale żadnego wyboru nie żałowałam, tylko jednego
tekstu nie puściłam na prośbę wydawnictwa. No cóż, o gustach
trudno dyskutować... A tak, jak zapłaciłam, to i mogę napisać,
co mi w duszy gra.
A w przypadku „Sprytnej kuchni” mi gra, oj gra...
To najlepsza pozycja jaką w ciągu ostatnich miesięcy miałam w rękach - naprawdę świetna. Dobrze zredagowana, pięknie wydana, a przede wszystkim doskonale napisana. Większość książek kulinarnych po prostu przeglądam, czasem na czymś się zatrzymam i pomyślę: „o, to wypróbuję” i często wypróbowuję, ale chyba nigdy nie zdarzyło mi się przeczytać książki kulinarnej jak dobrej powieści (no może poza Julią Child, której książkę chłonęłam jak gąbka wodę).
A w przypadku „Sprytnej kuchni” mi gra, oj gra...
To najlepsza pozycja jaką w ciągu ostatnich miesięcy miałam w rękach - naprawdę świetna. Dobrze zredagowana, pięknie wydana, a przede wszystkim doskonale napisana. Większość książek kulinarnych po prostu przeglądam, czasem na czymś się zatrzymam i pomyślę: „o, to wypróbuję” i często wypróbowuję, ale chyba nigdy nie zdarzyło mi się przeczytać książki kulinarnej jak dobrej powieści (no może poza Julią Child, której książkę chłonęłam jak gąbka wodę).
„Sprytna kuchnia” to nie tylko książka kulinarna, to kawałek życia i jednocześnie sposób na życie, które w dużej mierze kręci się dookoła kuchni.
Od wielu lat stosuję w swojej kuchni kulinarną ekonomię, więc nie mogę powiedzieć, że wiele rad Jaśka to dla mnie coś nowego, ale z pewnością przypomnienie i utrwalenie znanych zasad. Jednak dla osób, które zaczynają swoją przygodę z gotowaniem albo najzwyczajniej w świecie nie ogarniają nadprogramowych zakupów i korzystania z produktów, które mają w domu, to świetny przewodnik w drodze do ekonomicznej kuchni i oszczędzania. Jasiek zaczyna od podstaw, czyli od sprzętu jaki w kuchni jest niezbędny (dla młodych gospodyń wiedza jak znalazł), ale również w kapitalny sposób pokazuje jak kupować i przechowywać żywność, jak planować posiłki i wykorzystywać w potrawach to, co nam zostaje. Poza tym przypomina o tym, że kupowanie lokalnie sezonowych produktów to jest to, o co w sprytnej kuchni chodzi.
Oprócz dobrych rad,
których naprawdę w książce nie brakuje, jest też sporo
ciekawych, prostych przepisów, które są przygotowane z łatwo
dostępnych produktów. A same przepisy są napisane tak jak lubię –
prostym językiem, w sposób zrozumiały, jasny i klarowny. W jednym
z przepisów na pasztet z kaczki z żurawiną i porto, zabrakło w
składnikach kaczki... ale to pewnie mały błąd edytorski. Wiadomo,
że w pasztecie z kaczki, kaczka musi być.
Co prawda ja wolę przepisy podawane w formie bezokolicznika: np. zagotować, obrać, umyć, pokroić itp. Ale to akurat moja fanaberia i ani trochę nie umniejsza jakości tej książki. Ona jest po prostu ŚWIETNA.
Co prawda ja wolę przepisy podawane w formie bezokolicznika: np. zagotować, obrać, umyć, pokroić itp. Ale to akurat moja fanaberia i ani trochę nie umniejsza jakości tej książki. Ona jest po prostu ŚWIETNA.
Ostatnia część książki – ta słodka, jest przygotowana
przez Anetę – żonę Jasia. Podstawowe przepisy na klasykę, czyli
coś, czego brakuje wielu osobom zaczynającym swoją przygodę z
gotowaniem i pieczeniem. Dobrze opanowane podstawy są przepustką do
dalszego, świetnego gotowania.
Jeśli ktoś chce nauczyć się oszczędniej gospodarować, mniej wydawać na jedzenie i go nie marnować, a przy okazji poznać naprawdę fajne przepisy, to niech zrobi sobie prezent... Z pewnością kwota wydana na tę pozycję zwróci się podczas tygodniowych/miesięcznych zakupów.
Wg mnie taką pozycję powinna dostawać w prezencie każda osoba, która rozpoczyna życie na swoim, aby od razu szła dobrą drogą i zrozumiała fenomen kulinarnej ekonomii. Po co uczyć się na swoich błędach, skoro można na cudzych?
Brawo Jasiek, brawo Aneta - dobra robota.
Teraz książki kucharskie są tak pięknie wydane, że aż chce się je brać do ręki i gotować, piec....Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZgadza się, dziś wydawniczo można zrobić bardzo dużo... a ta książka oprócz tego, że ładna to jeszcze wartościowa :-)
Usuńwartościowa, przyjemnie się czyta, wszystko opisane jasno i pomysłowo, świetne inspiracje
Usuńprzepis na pasztet z kaczki bez kaczki ... padłam. Takie błędy nie powinny się zdarzać ale niestety są wszechobecne. Czytuję artykuły i ciągle wyłapuję literówki i to całkiem sporo. Zaglądam wtedy ilu było edytorów i w głowę zachodzę, że taki np. Twój Styl ma ich kilku a takie błędy daje do druku.
OdpowiedzUsuńNo ale ja nie o tym powinnam. Książka w takim razie świetna na prezent dla kogoś kto się powoli usamodzielnia :D
Masz rację... nie powinny, a mimo wszystko się zdarzają. Braki w przepisach naprawdę trudno wyłapać, mnie samej czasem zdarza się coś zgubić.
UsuńAle nie zmienia to faktu, że książka naprawdę dobre i godna uwagi.
Wyszukana i zakupiona w księgarni internetowej :) Za kilka dni powinnam ją dostać :) Na pewno bardzo ciekawie, będzie się czytać. I już pierwsze zdjęcie do mnie przemówiło, łosoś na parze ze spaghetti z cukinii :) To musi być pycha :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa Twoich wrażeń. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.
UsuńWydaje mi się że w tym tygodniu w biedronce widziałam tę ksiaz
OdpowiedzUsuńMożliwe :-)
UsuńWygląda to tak pięknie, że aż robię się głodny od samego patrzenia.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście przeglądając tę książkę można zgłodnieć.
UsuńZ okazji tego nadchodzącego i jedynego święta w roku, przyszłam złożyć Ci życzenia – szczęśliwości, zdrowotności i wszystkiego najlepszego. Niech się święci…
OdpowiedzUsuńWesołych i zdrowych Świąt Bożego Narodzenia.
A książka jest super!
Dziękuję JaGo, wzajemnie, życzę wszystkiego, co najlepsze.
UsuńPozdrawiam.
wesołych Świąt Margarytko ! na Twoim stole na pewno same pyszności goszczą ... :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Poluśka... wszystkiego dobrego dla Was w Nowym Roku.
UsuńBardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń