Ubiegłoroczny urlop
spędziliśmy w Bieszczadach. Jednym z miejsc, które chętnie
odwiedzaliśmy była Chata Wędrowca w Wetlinie. Jedzenie smaczne,
świeżo przygotowane. Co prawda opinie są różne, ale my
trafiliśmy na sam początek sezonu w Chacie, więc w zasadzie do
niczego nie można było się przyczepić (za trzecim razem
Zielonooki trafił na lekko niedopieczone kotleciki jagnięce, ale
cała reszta była pyszna). Zielonooki zajadał się combrem, a ja
zdecydowałam się na legendę jaką jest Naleśnik Gigant i choć
nie przypomina tradycyjnego płaskiego naleśnika, to przygotowany
jest z podobnego ciasta i wygląda jak olbrzymi racuch. Jego nazwa i
receptura są zastrzeżone w Urzędzie patentowym, więc siłą
rzeczy tajemnej receptury poznać nie sposób. Naleśnik jest
sprzedawany w dwóch rozmiarach – jako Gigant i jako połówka
Giganta, która czasem też jest okrągła.
Zobaczywszy jak
kelner niesie giganta miałam przerażenie w oczach, więc po
konsultacji zamówiłam go w wersji mini, która i tak okazała się
na tyle ogromna, że nie dałam rady zjeść całości. Ale bez
problemu zapakowano mi resztę do pudełka i mieliśmy jeszcze z
Zielonookim kolację.
Niestety, Bieszczady mamy daleko, więc trzeba było pokombinować i stworzyć choć namiastkę tego cudownego naleśnika. Szukałam, szukałam i w zasadzie nic do końca mi nie pasowało. Aż wreszcie trafiłam na tę recepturę i trochę ją przerobiłam (produkty są podane wg innej objętości, ale szklanki też sprawdziły się doskonale). I cóż mogę powiedzieć? Wyszło przepysznie i z przyjemnością dzielę się z Wami tym przepisem, choć pewnie odstaje od tego oryginalnego z Chaty Wędrowca.
Funnel cake, to nic innego jak lany chrust z ciasta podobnego do naleśnikowego, choć trochę gęściejszego. Ciasto wylewa się na gorący, dosyć głęboki tłuszcz przy użyciu zwykłego kuchennego lejka albo dzbanka z dzióbkiem (kiedyś babcia taki miała), tworząc różne, nieregularne formy, które pod wpływem gorącego tłuszczu rosną. Ważne, aby w tym przypadku nie zostawiać zbyt dużych przerw.
Niestety, Bieszczady mamy daleko, więc trzeba było pokombinować i stworzyć choć namiastkę tego cudownego naleśnika. Szukałam, szukałam i w zasadzie nic do końca mi nie pasowało. Aż wreszcie trafiłam na tę recepturę i trochę ją przerobiłam (produkty są podane wg innej objętości, ale szklanki też sprawdziły się doskonale). I cóż mogę powiedzieć? Wyszło przepysznie i z przyjemnością dzielę się z Wami tym przepisem, choć pewnie odstaje od tego oryginalnego z Chaty Wędrowca.
Funnel cake, to nic innego jak lany chrust z ciasta podobnego do naleśnikowego, choć trochę gęściejszego. Ciasto wylewa się na gorący, dosyć głęboki tłuszcz przy użyciu zwykłego kuchennego lejka albo dzbanka z dzióbkiem (kiedyś babcia taki miała), tworząc różne, nieregularne formy, które pod wpływem gorącego tłuszczu rosną. Ważne, aby w tym przypadku nie zostawiać zbyt dużych przerw.
Wszystkie przepisy, które
znalazłam (ten na którym bazowałam także) zawierają proszek do
pieczenia albo sodę, a ja chciałam przygotować funnel cake
całkowicie naturalnie, więc po prostu postanowiłam ubić białka,
które sprawiają, że ciasto rośnie. Gazowana woda też pomoże.
Ale oczywiście jeśli ktoś chce może dodać ½ łyżeczki proszku
do pieczenia. Alkohol dodany do ciasta sprawia, że nie pije on za
wiele tłuszczu i placki nie są bardzo tłuste.
Składniki na 4 duże albo 6 średniej wielkości placków:
480 g (około 3 szklanki) mąki pszennej - do smażonych ciast świetnie sprawdza się mąka wrocławska typ 500 i ja takiej użyłam
250 ml (1 szklanka) mleka
250 ml (1 szklanka) wody (może
być gazowana)
2 duże jajka (używam jajek o
wadze około 75 g)
¼ łyżeczki soli
2 pełne łyżki drobnego
cukru do wypieków (nie pudru)
1 łyżka esencji waniliowej
(dałam domową na wódce) albo wódki czy spirytusu i kilka kropel
olejku waniliowego – oczywiście lepsza naturalna esencja niż
sztuczny olejek, ale wybór należy do Was
opcjonalnie ½ łyżeczki
proszku do pieczenia
tłuszcz do smażenia: olej
albo smalec – ja podobnie jak pączki i faworki smażyłam funnel
cake na smalcu (nie czuć go w smaku)
Do podania:
jagody, truskawki, maliny,
poziomki czy inne drobne owoce (wg smaku i uznania)
kwaśna gęsta śmietana
miód albo syrop klonowy
cukier puder
Funnel cake – naleśnikowe
ciasto lane, smażone na głębokim tłuszczu - przygotowanie:
Mąkę przesiać (wymieszać z
proszkiem jeszcze zdecydujecie się go dodać). Białka oddzielić od
żółtek. Do białek wsypać sól i ubić na sztywną pianę, dodać
cukier i żółtka i ubijać razem przez chwilę, aż masa jajeczna
będzie jednolita. Dodawać partiami mąkę, mleko i wodę, miksując
na średnich obrotach. Gdy ciasto będzie jednolite dodać esencję
waniliową (albo alkohol i odrobinę olejku).
Na patelni albo w rondlu (patelnia sprawdza się lepiej, bo łatwiej się obraca placki) rozgrzać tyle tłuszczu, aby ciast mogło swobodnie pływać (około 2 cm od dna). Średnica naczynia nie ma większego znaczenia, bo można zrobić placki dowolnej wielkości, ale na dużą patelnie potrzeba więcej tłuszczu, więc jeśli chcecie średnie placki to patelnia o średnicy 22 – 24 cm wystarczy (ja smażyłam na 30 cm, ale placki nie były na całej powierzchni). Temperatura tłuszczu powinna oscylować w granicach 175 – 180 stopni, wtedy ciasto nie opije się tłuszczu ani się nie przypali podczas smażenia.
Do kuchennego lejka wlać porcję ciasta - u mnie to było około 1 i ½ łyżki wazowej do zupy, przed wlaniem ciasta dół lejka oczywiście należy zatkać palcem, aby ciasto nie wypłynęło.
Nad patelnią odsłonić otwór lejka i spiralnym ruchem wlać ciasto na gorący tłuszcz. Ciasto smażyć na średnim ogniu do ładnego zrumienienia, a następnie odwrócić i dosmażyć z drugiej strony. Przewracanie nie jest takie proste, dobrze jest wykorzystać łopatkę i pomóc sobie długim patyczkiem do szaszłyków (metoda sprawdza się w 100 %).
Gotowe funnel cake przełożyć na ręcznik papierowy, aby odsączyć ewentualny nadmiar tłuszczu – moje naleśniki nie napiły się go wiele i nie były tłuste.
Przełożyć na talerze, posypać cukrem pudrem i podawać z ulubionymi dodatkami. Może to być sam cukier puder (samo ciasto nie jest słodkie, więc zdecydowanie należy ja oprószyć czymś słodkim), ale wg mnie najlepiej smakuje z kwaśną, dobrą śmietaną albo jogurtem naturalnym, polanym miodem i z owocami.
Całość jest bardzo sycąca i niestety kaloryczna, ale smak jedyny w swoim rodzaju.
Na patelni albo w rondlu (patelnia sprawdza się lepiej, bo łatwiej się obraca placki) rozgrzać tyle tłuszczu, aby ciast mogło swobodnie pływać (około 2 cm od dna). Średnica naczynia nie ma większego znaczenia, bo można zrobić placki dowolnej wielkości, ale na dużą patelnie potrzeba więcej tłuszczu, więc jeśli chcecie średnie placki to patelnia o średnicy 22 – 24 cm wystarczy (ja smażyłam na 30 cm, ale placki nie były na całej powierzchni). Temperatura tłuszczu powinna oscylować w granicach 175 – 180 stopni, wtedy ciasto nie opije się tłuszczu ani się nie przypali podczas smażenia.
Do kuchennego lejka wlać porcję ciasta - u mnie to było około 1 i ½ łyżki wazowej do zupy, przed wlaniem ciasta dół lejka oczywiście należy zatkać palcem, aby ciasto nie wypłynęło.
Nad patelnią odsłonić otwór lejka i spiralnym ruchem wlać ciasto na gorący tłuszcz. Ciasto smażyć na średnim ogniu do ładnego zrumienienia, a następnie odwrócić i dosmażyć z drugiej strony. Przewracanie nie jest takie proste, dobrze jest wykorzystać łopatkę i pomóc sobie długim patyczkiem do szaszłyków (metoda sprawdza się w 100 %).
Gotowe funnel cake przełożyć na ręcznik papierowy, aby odsączyć ewentualny nadmiar tłuszczu – moje naleśniki nie napiły się go wiele i nie były tłuste.
Przełożyć na talerze, posypać cukrem pudrem i podawać z ulubionymi dodatkami. Może to być sam cukier puder (samo ciasto nie jest słodkie, więc zdecydowanie należy ja oprószyć czymś słodkim), ale wg mnie najlepiej smakuje z kwaśną, dobrą śmietaną albo jogurtem naturalnym, polanym miodem i z owocami.
Całość jest bardzo sycąca i niestety kaloryczna, ale smak jedyny w swoim rodzaju.
I na koniec jeszcze kilka
fotek z Chaty Wędrowca w Wetlinie, którą my osobiście możemy
polecić z czystym sumieniem.
Słynny Naleśnik Gigant z jagodami podany w Chacie Wędrowca
Comber barani
Kotleciki baranie
Ser smażony
Comber jagnięcy
ten placek z owocami musi być pyszny
OdpowiedzUsuńAga, jest. Zrób dzieciom, będą zachwycone :-)
UsuńNaleśnikowy placek wygląda bardzo apetycznie. Jeśli kiedyś znowu będę w Bieszczadach, nie omieszkam wstąpić na posiłek do Chaty Wędrowca:)
OdpowiedzUsuńZachęcam, bo miejsce naprawdę bardzo smakowite :-)
UsuńNaleśniki wyglądaj tak kusząca że żal by nie było skorzystać z przepisu pozdrawiam i zapraszam na blog w wolne chwilihttp://moje-wyroby.blog.pl/
OdpowiedzUsuńToż to właśnie po to jest, aby z niego korzystać :-)
UsuńPozdrawiam :-)
Pięknie Joasiu to opisałaś. Mam ogromny sentyment do tych stron i lubię tam wracać. Potrawę znam, u mnie to chrusty lane, ale nie wpadłam na pomysł, żeby zrobić duże i z owocami. Na pewno skorzystam jak wnusio przyjedzie na wakacje. Pozdrawiam Joasiu i miłego dnia Ci życzę , mniej deszczowego niż wczoraj :)
OdpowiedzUsuńDanusiu, koniecznie zrób, Bruno będzie zachwycony, bo to jest przepyszne :-)
UsuńPozdrawiam ciepło.
Właśnie Joasiu zrobiłam, bo nie miałam na dzisiaj "pomysła" na obiad. Było pysznie i na słodko i wytrawnie. Dziękuję Joasiu za pomysł. Miłego wieczoru.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę :-) Miałaś pyszny obiad.
UsuńPozdrawiam i dziękuję.
robie te placki z Twojego przepisu od długiego czasu :) przewaznie jak ja i dzieci mamy ochote na cos słodkiego. Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńCieszę się, że smakują :-)
UsuńCiekawy przepis ale nijak ma się do oryginału z chaty wędrowca 😢
OdpowiedzUsuńOwszem, ma się, nawet bardzo :-) Kwestia ilości i grubości ciasta. To proste ciasto naleśnikowe. W tym roku miałam okazję ponownie zjeść ich naleśnik w Chacie Wędrowca i choć nie znam tamtejszej receptury, to wielkiej różnicy nie widzę :-)
UsuńJest bardzo podobny do tego z Chaty Wędrowca,zwłaszcza, gdy dodatki damy te same np.prażone jabłka z cynamonem, czy jagody.
UsuńDzieciaki były zachwycone.
Dziękuję za przepis, nie raz zagości na naszych talerzach...zwłaszcza, gdy zatesknimy za Bieszczadami :))
Przepyszne 😁
OdpowiedzUsuńNie udało nam się wejść do Chaty w tym roku, straszne kolejki były przed wejściem, z 3-4 godz.czekania. Nie do przejścia z 2 dzieci.
A Twój przepis gości u nas w domu już od 2 lat, dzieciom bardzo smakują Twoje "Giganty",nie widzą różnicy...a to najlepsi krytycy kulinarni. Albo coś jest dobre, albo nie 😉
Obserwuję ich na FB, więc rzeczywiście mają oblężenie. My jeździmy przeważnie na początku sezonu (kwiecień / maj), więc nigdy nie mieliśmy problemu ze stolikiem... no, ale też było więcej miejsc, bo nie było pandemii.
UsuńJa prawdę mówiąc też specjalnej różnicy nie widzę między tym z Chaty i moim, choć oczywiście nie znam tajemnicy Giganta ;-)
Cieszę się bardzo, że Twoje dzieci zadowolone i "giganty" w domowym wydaniu im smakują.
Szkoda,że nie można dodać zdjęcia, sama byś oceniła 🥰
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, że nie można dodawać zdjęć w komentarzach, ale zawsze możesz wrzucić na Kulinarne Szaleństwa na FB, jeśli z niego korzystasz :-)
UsuńDziękuję za przepis. Z pewnością wypróbuje po powrocie z Bieszczad. Jak dla nas Chata Wędrowca najlepsza.
OdpowiedzUsuńChata jest super.
UsuńAle polecamy też Pawła nie całkiem świętego w Smereku - przepyszne jedzenie.
Bardzo dobry przepis. Często robię dzieciom.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przepis się przydaje.
Usuń