Strony

sobota, 27 czerwca 2020

Stripsy z piekarnika (ostre)

Kawałki kurczaka w złotej panierce… któż ich nie lubi? No pewnie kilka osób się znajdzie, ale jednak w moim otoczeniu jest sporo amatorów tego typu kąsków.  Na blogu jest już jedna wersja stripsów, dużo bardziej kaloryczna, bo smażona. Te dzisiejsze w niczym im nie ustępują, choć nie użyłam do ich przygotowania tłuszczu, a upiekłam w piekarniku. Zmieniłam również panierkę, wykorzystując płatki kukurydziane. No i roboty też mniej, bo nie trzeba stać przy rondlu i pilnować, robią się „same” w piekarniku.
Podałam je z warzywami i dipem przygotowanym na bazie skyru i domowego ajwaru
Mnie więcej od 2 lat w mojej lodówce skyr, czyli beztłuszczowy jogurt typu islandzkiego rozgościł się na dobre. W zasadzie nie kupuję już zwykłych jogurtów, bo na korzyść skyru przemawia nie tylko brak tłuszczu, ale również smak (mniej kwaśny niż zwykły jogurt), konsystencja (gęsty jak serek mascarpone) i to co najistotniejsze - duża zawartość białka. 



Składniki na 15 kawałków:

15 „polędwiczek” z kurczaka albo 3 – 4 całe filety
1 opakowanie (150 g) skyru (beztłuszczowy jogurt typu islandzkiego, wysoko białkowy) albo gęstego jogurtu naturalnego
¾ łyżeczki soli
¾ łyżeczki pieprzu
1 łyżeczka mielonego chili (ilość można zmniejszyć albo zwiększyć – wg uznania)
½ łyżeczki pasty harissa (można pominąć)
około 80 -100 g płatków kukurydzianych (ja zużyłam 80 g)

Dip:
150 g skyru
2 łyżeczki ajwaru
½ łyżeczki pasty harissa (można ją zastąpić chili w proszku)
opcjonalnie ulubione zioła



Stripsy z piekarnika (ostre) - przygotowanie:
Kawałki kurczaka oczyścić (jeśli są to całe filety, to pokroić je na kawałki). Skyr wymieszać z przyprawami, przełożyć do kurczaka i bardzo dokładnie wymieszać, tak aby każdy kawałek mięsa był obtoczony w marynacie. Przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na 24 godziny.
Płatki kukurydziane rozdrobnić (ja wsypałam do woreczka i użyłam wałka do ciasta, aby pokruszyć płatki, można użyć malaksera, ale trzeba uważać, aby nie zmielić na pył, powinny zostać grubsze kawałki). Każdy kawałek kurczaka obtoczyć w pokruszonych płatkach i ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni, wstawić blaszkę i piec około 30 minut.
W tak zwanym międzyczasie przygotować dip: skyr wymieszać z ajwarem i pastą harissa, można dodać ulubione zioła. Oczywiście można podać z sosem czosnkowym, sosem chili czy po prostu z ketchupem. Wszystko wg uznania. 


niedziela, 7 czerwca 2020

Cukinia faszerowana mięsem, kaszą bulgur i warzywami

Uwielbiam cukinię chyba w każdej postaci i jak tylko uda mi się kupić ładne, nieduże warzywa, to z przyjemnością je faszeruję na różne sposoby. Na blogu już jest cukinia faszerowana mięsem, cebulą i papryką. Tym razem proponuję farsz z dodatkiem kaszy i marchewki. Do przygotowania farszu potrzeba jednej patelni, a sam farsz można przygotować wcześniej i wykorzystać na drugi dzień do przygotowania szybkiego obiadu. 

 

Składniki na 2 porcje:

2 małe albo 1 duża cukinia
300 g mięsa (ja użyłam tym razem własnoręcznie zmielonego schabu, ale może być każde inne mięso)
50 g kaszy bulgur (mniej więcej 2 czubate łyżki)
1 cebula
1 marchewka
1 łyżeczka klarowanego masła albo łyżka oleju
30 g sera (u mnie tarta mozzarella)
2 łyżki ajwaru albo pikantnego ketchupu
sól, pieprz, chili
oregano albo inne ulubione zioła



Cukinia faszerowana mięsem, kaszą bulgur i warzywami – przygotowanie:

Mięso zemleć na drobnych oczkach (można użyć gotowego mielonego, ale ja takiego nie kupuję, wolę sama mielić). Cukinie dobrze umyć w gorącej wodzie, przekroić wzdłuż na pół i wydrążyć miąższ – jeśli ma pestki to je wyrzucić, a resztę miąższu pokroić w drobną kostkę. Cebulę obrać pokroić w drobną kostkę, marchewkę obrać i zetrzeć na tarce na grubych oczkach.
Na patelni rozgrzać 1 łyżeczkę masła klarowanego albo olej, wrzucić pokrojoną cebulę i delikatnie ją podsmażyć. Dodać pokrojony miąższ z cukinii i marchewkę, podsmażyć aż marchewka lekko zmięknie. Dodać mięso, wsypać ¾ łyżeczki soli, ½ łyżeczki pieprzu i ¼ łyżeczki chili (można dać mniej albo pominąć, bo farsz wychodzi dosyć pikantny). Smażyć około 5 minut. Wsypać kaszę, wymieszać, wlać około 150 ml wody. Przykryć pokrywą i gotować na najmniejszym ogniu około 10 minut. Wyłączyć i zostawić pod przykryciem jeszcze na około 15 minut. Wsypać 1 łyżkę ulubionych ziół i wymieszać. Spróbować i ewentualnie doprawić jeszcze solą czy pieprzem wg własnego uznania.
Naczynie żaroodporne albo blaszkę posmarować olejem albo masłem. Każdą połówkę cukinii posmarować w środku ajwarem, wypełnić przygotowanym farszem i ułożyć w naczyniu. Wstawić bez przykrycia do piekarnika nagrzanego do 180 – 190 stopni (u mnie 180 w termoobiegu) i zapiekać 20 minut. Po tym czasie wyciągnąć z piekarnika, posypać tartym serem i wstawić ponownie do piekarnika na kilka minut (u mnie 5 minut), aby ser się ładnie rozpuścił (można go lekko zapiec, ja wolę tylko rozpuszczony).
U mnie podana ze skyrem, ajwarem, tartą marchewką i ogórkiem małosolnym. 



sobota, 6 czerwca 2020

Krem z liści rzodkiewki podany z jajkiem, karmelizowanym porem i olejem rydzowym zimno tłoczonym


Dzisiaj zapraszam Was na zieloną zupę. Wykorzystałam do jej przygotowania liście rzodkiewki. Rzodkiewkę mam ze sprawdzonego źródła, więc bez wahania wykorzystałam nie tylko to, co rośnie pod ziemią, ale również liście.
Bardzo często liście rzodkiewki lądują u mnie w porannym koktajlu, czasem robię z nich pesto albo zupę – właśnie taką jak dzisiejsza. W zasadzie zbyt urokliwa to ona nie jest, pewnie dlatego dotychczas nie trafiła na blog. Jednak w końcu zdecydowałam, że przyszła na nią pora.
Zupę robi się bardzo szybko i z prostych składników, które każdy ma w domu. Podstawą jednak jest bulion warzywny, taki domowy, aromatyczny, ugotowany na sporej ilości warzyw (zawsze gotuję duży garnek, zamrażam w porcjach i wykorzystuję właśnie do tego typu zup).
A podrasować i uczynić ją pełnowartościowym posiłkiem można z pomocą dodatków. U mnie to jajko ugotowane na twardo, karmelizowany z odrobiną miodu por i olej zimno tłoczony z naszej lokalnej tłoczni.
Liście rzodkiewki nie mają jakiegoś specjalnie wyrazistego smaku, ale są niesamowitym źródłem składników odżywczych. Są bogate w składniki mineralne i są zdrowsze niż same rzodkiewki. Zawierają dużo witaminy C, fosfor, żelazo i wapń. Odtruwają organizm, pomagają pozbyć się toksyn, przyspieszają przemianę materii, wspomagają trawienie, są świetnym antyoksydantem. 



Składniki na 2 porcje:

liście rzodkiewki – z 2 pęczków
2 średnie ziemniaki
500 ml bulionu warzywnego (najlepiej domowego - przepis TUTAJ)
2 cebulki dymki z niewielką ilością szczypiorku
5 cm kawałek białej części pora
1 mała łyżeczka masła klarowanego albo dowolnego oleju do smażenia
sól, pieprz, chili

Do podania: por podsmażony na klarowanym maśle z odrobiną miodu, jajko ugotowane na twardo i olej tłoczony na zimno – u mnie rydzowy z lokalnej tłoczni, płatki chili



Krem z liści rzodkiewki podany z jajkiem, karmelizowanym porem i olejem rydzowym zimno tłoczonym – przygotowanie:

Cebulkę i por pokroić w kostkę. Ziemniaki obrać i również pokroić na kawałki. W rondelku rozgrzać masło, wrzucić cebulę ze szczypiorkiem i por, delikatnie podsmażyć. Dodać pokrojone ziemniaki i jeszcze chwilę razem podsmażać, aż cebula i por lekko się zaczną rumienić. Wlać bulion, doprowadzić do wrzenia i gotować około 10 minut – ziemniaki powinny być prawie miękkie. Następnie dodać liście rzodkiewki i bez przykrycia gotować 3 – 4 minuty. Całość zmiksować (można zrobić to blenderem żyrafą, ja przelałam do blendera kielichowego, który jest przystosowany do miskowania gorących potraw), doprawić do smaku solą, pieprzem i chili.
Gorącą zupę wlać na talerze, dodać ugotowane jajko i skarmelizowany por, skropić dobrym olejem tłoczonym na zimno – rydzowym, lnianym, konopnym, dyniowym – wg własnego smaku i uznania.




W przepisie pojawił się olej rydzowy z naszej lokalnej tłoczni Oleoteka… Półtora roku temu poznałam współwłaścicielkę lokalnej tłoczni Magdę, a dzięki niej ich wspaniałe oleje. W moim klubie zdrowego odżywiania zorganizowałam warsztaty olejowe, na które zaprosiłam właśnie Magdę z jej płynnymi skarbami natury. Listę na warsztaty musiałam zamknąć po kilku godzinach, bo zainteresowanie przerastało nasze możliwości lokalowe. I w sumie się nie dziwię. Te, czego wtedy dowiedziałam się o olejach i ich właściwościach, dziś wykorzystuję w swojej kuchni. Wiedza wiedzą, ale najważniejsza była degustacja. Mogliśmy spróbować wszystkich olejów w towarzystwie pysznego domowego chleba i różnych warzywnych past. I spośród całej gamy różnych olejów każdy mógł wybrać te, które smakują mu najbardziej.
Ja zakochałam się w oleju z wiesiołka – nie dość, że pyszny, to jeszcze wspaniale działa na kobiecy organizm wspierając nasz układ hormonalny. Ale również rydzowy i rzepakowy okazały się dla mnie tymi, które na dobre zagościły w mojej kuchni. Po jakimś czasie pojawił się również olej konopny, który razem z olejem z wiesiołka ląduje w moim porannym koktajlu (po małej łyżeczce).
Tłocznia jest mała, działa głównie lokalnie, ale posiada sklep internetowy, w którym można zamówić oleje z dostawą prosto do domu (zapakowane w bezpieczny sposób do transportu).
Tłoczna nie robi zapasów, oleje są tłoczone na zamówienie, więc są tak świeże jak to tylko możliwe. Od chwili wytłoczenie do momentu dostarczenia do klienta mija zaledwie kilka dni (oleje rozlewa się do butelek po odstaniu, dzięki temu nie ma w nich osadu). Dlaczego polecam? Bo od półtora roku używam w swojej kuchni, bo znam właścicielkę i wiem jak ważna jest dla niej jakość ziarna, z którego tłoczą oleje, a to się przekłada na końcową jakość produktu. Myślę, że jeszcze nie raz oleje pojawią się w moich potrawach, bo używam ich na co dzień.
Na stronie tłoczni Oleoteka jest bardzo dużo informacji o poszczególnych olejach, ich właściwościach zdrowotnych ( w życiu nie przypuszczałam, że w olejach tkwi taka siła), o sposobach ich wykorzystania także kuchni i w kosmetyce. Sama miałam się okazję przekonać o mocy peelingu z czarnuszki i oleju stosowanym na buzię zamiast kremu - osobiście jestem zachwycona rezultatami.
Jeśli będziecie mieli ochotę, to w sklepie Oleoteka czeka na Was rabat 5% na hasło Margarytka (trzeba je wpisać w pole „kod promocyjny” - tylko taka pisownia), który będzie się naliczał automatycznie przy składaniu zamówienia.