I niewątpliwie taki jest ten
barszcz. Mnie co prawda nie chciało się już gotować dodatkowo
ziemniaków, ale gęstość samego barszczu sprawiła, że się
spokojnie nim nasyciłam na kilka dobrych godzin.
Barszcz nie
zawiera mięsa, a cudownie podkręca go wędzona papryka, która jest
takim idealnym dopełnieniem smaku. Niewątpliwie dobrą robotę
czyni tu też ocet malinowy, który gości w mojej kuchni już od
dawna i bardzo go lubię.
Buraki już od wielu lat kupuję od
rolnika, który paruje je na polu, więc odpada mi gotowanie czy
pieczenie, ale Wy możecie użyć jakie chcecie.
Składniki na całkiem spory garnek (około 5 – 6 porcji):
600 -700 g buraczków (ugotowanych albo upieczonych – ja miałam uparowane)
1 duża cebula
1 średnia pietruszka
2 średnie marchewki
½ selera
kawałek pora (około 5 cm)
¼ małej białej kapusty (ja miałam stożkową, może być też włoska)
puszka białej fasoli (można użyć suchej fasoli, którą uprzednio należy namoczyć i ugotować)
2 – 3 liście laurowe
3 - 4 ziarna ziela angielskiego
10 ziaren czarnego pieprzu
sól
pieprz mielony
ostra papryka
wędzona papryka
ocet (u mnie malinowy + łyżka spirytusowego)
cukier / erytrol – wg uznania, ale jakieś słodzidło musi być
1 czubata łyżeczka masła klarowanego albo 2 łyżki oleju (w wersji wegańskiej)
opcjonalnie: 1 łyżka przecieru pomidorowego
około 2 litry wody
Barszcz a’la ukraiński w wersji wegetariańskiej, podany z jajkiem - przygotowanie:
Cebulę obrać, pokroić w kostkę. Por pokroić w kostkę.
Marchew, seler, pietruszkę obrać i zetrzeć na tarce albo pokroić
w cieniutkie małe paseczki. Kapustę pokroić w paski, fasolę
odsączyć z zalewy. 2/3 buraczków zetrzeć na grubych oczkach albo
pokroić w paseczki, pozostałe buraczki pokroić w drobną kostkę.
W garnku rozpuścić masło klarowane albo rozgrzać olej. Cebulę
wrzucić na rozgrzany tłuszcz i delikatnie posmażyć. Dodać por,
starte warzywa, wrzucić liście laurowe, ziele angielskie, pieprz w
ziarnach, 1 łyżeczkę soli, ½ łyżeczki wędzonej papryki i razem
podsmażyć, aż warzywa zmiękną.
Wlać około 1,5 litra
wrzącej wody, gotować 5 minut. Dodać fasolę i kapustę, gotować
kolejne 10 minut. Dodać buraczki, wlać 2 łyżki octu i 1 łyżkę
cukru albo innego słodzidła. Gotować kolejne 5 minut. Jeśli zupa
jest zbyt gęsta dolać jeszcze trochę wody. I na końcu doprawić
do smaku pieprzem, solą, wędzoną papryką, octem i cukrem. Tak
naprawdę ciężko podać ilość przypraw, bo każdy z nas ma inne
preferencje. Po prostu trzeba spróbować i jak mawiała moja babcia
- „dosmaczyć” wg uznania. Można na końcu dodać łyżkę przecieru pomidorowego.
Tak przygotowany barszcz można podać z ugotowanym jajkiem albo z
ziemniakami (podsmażonymi albo duszonymi i okraszonymi podsmażoną
cebulą). Kleks śmietany też może być, jeśli ktoś lubi wersję zabielaną.
Moooje smaki :-)))) Mięcha nie potrzebuję, ale warzyw musi być sporo. Mąż lubi tylko barszcz czysty :-( bez "farfocli". Więc zanim zacznę gotować pytam się czy będzie jadł. Jeśli nie ma ochoty gotuję dla siebie z całym mnóstwem pływających farfocli (czyli warzyw) i jem zazwyczaj ... 2-3 dni :-)))
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam... ukraińskiego nie da się ugotować mało. Ja dwa słoiki zawekowałam, będzie na szybki obiad, gdy czasu braknie.
UsuńJa zdecydowanie wolę takie zupy na bogato :-) Czysty barszczyk to ewentualnie do popicia krokietów albo pasztecików :-)
Witaj. Kiedy weszłam dziś na twojego bloga i zobaczyłam jakie danie serwujesz to zaczęłam się śmiać. Dokładnie to samo przygotowałam dla siebie, tylko że u mnie w wersji z ziemniakami. Uwielbiam barszcz ukraiński, z mnóstwem warzyw i przypraw i wolę go nawet w wersji wege, niż gotowany na wędzonce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo to wygląda na to, że barszcz rządzi :-) Ja lubię w wersji z tłuczonymi ziemniakami, ale czasem nie chce mi się gotować :-)
UsuńWersja wege jest pyszna.
Uwielbiam buraki w każdej postaci i tak jak Ty - uwielbiam gęste zupy. Za takimi wodnistymi niezbyt przepadam :) W rodzinie się ze mnie śmieją, że moje zupy to czasami w ogóle ich nie przypominają (takie gęste). Dziękuję za przepis, jedynie wyeliminowałam z niego fasolę, coś nie mogę się do niej przekonać a barszcz i tak wyszedł pyszny.
OdpowiedzUsuńWiesz, u mnie przeważnie jest obiad jednodaniowy, więc gdy robię zupę, to musi być pożywna i treściwa, tak aby się nią najeść. Rosół to przeleci i za godzinę jestem głodna :-)
Usuń