Ciasto efektowne, pyszne i wbrew
pozorom wcale nie tak bardzo pracochłonne, jakby się mogło
wydawać. Szczególnie, gdy dysponuje się dwoma blaszkami w tym
samym rozmiarze (polecam taki zakup, przyda się wiele razy). Wtedy
pieczenie idzie znacznie szybciej i nie trzeba dwa razy ubijać piany
z białek.
Pani Walewska z pewnością nie należy do ciast
dietetycznych, ale gdy je robiłam wcale nie miałam zamiaru go
odchudzać. Mój mąż marudził, że ostatnio piekę albo serniki w
wersji fit, które mogę spokojnie jeść albo ciasto czekoladowe dla
męża… No to upiekłam na urodziny skubańca i właśnie owo cudo
zwane Panią Walewską.
Trochę pokombinowałam z ilością
składników, aby dopasować ilość do swojej blaszki.
Składniki na blaszkę 25 x 35 cm (jeśli blacha jest większa można zwiększyć ilość składników)
Ciasto:
500 g (ok 3 szklanki) mąki pszennej tortowej typ 400 albo 450 (ja użyłam orkiszowej tortowej)
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
3 pełne łyżki cukru pudru
200 g zimnego masła
6 żółtek
Beza:
6 białek
1,5 szklanki drobnego cukru
1 łyżka skrobi (mąki) ziemniaczanej
Masa budyniowa:
750 ml (3 szklanki) mleka 3,2 %
4 pełne łyżki cukru
5 pełnych łyżek mąki pszennej (u mnie orkiszowa tortowa)
3 pełne łyżki skrobi (mąki) ziemniaczanej
2 żółtka
200 g miękkiego masła
2 łyżki amaretto albo kilka kropel olejku migdałowego
Dodatkowo:
około 400 g dżemu z czarnej porzeczki – najlepiej domowego, żeby nie miał substancji żelujących
120 g płatków migdałowych
Pani Walewska – przygotowanie:
Masa budyniowa: 500 ml mleka wlać do garnka, 250 ml zmiksować z
żółtkami, cukrem i mąkami. Mleko zacząć podgrzewać i do lekko
podgrzanego mleka wlać masę budyniową. Gotować tak długo, aż
masa zgęstnieje – trzeba cały czas mieszać, żeby nie zrobiły
się kluski. Można wlać masę, do gotującego się już mleka, ale
wtedy istnieje ryzyko, że pozostanie posmak nie dogotowanej mąki.
Masę zostawić do wystygnięcia (przykryć folią albo co kilka
minut wymieszać, żeby nie zrobiła się na górze twarda skorupka –
ja mieszam, bo tak masa szybciej stygnie).
W czasie, gdy masa
stygnie przygotować ciasto: wszystkie składniki zagnieść szybko
na gładkie ciasto (ja to robię w robocie) i włożyć na 20 minut
do lodówki.
Ciasto podzielić na dwie części i wylepić dwie
blaszki jednakowej wielkości (posmarować masłem albo wyłożone
papierem do pieczenia). Ciasto nakłuć widelcem, posmarować dżemem
porzeczkowym. Białka ubić na pianę, gdy będzie sztywna dodawać
porcjami cukier i miksować kilka minut, aż cukier się rozpuści.
Pod sam koniec dodać 1 łyżkę skrobi ziemniaczanej i zmiksować.
Bezę podzielić na dwie części i wyłożyć na przygotowane
ciasto posmarowane dżemem. Posypać płatkami migdałowymi (na każdą
bezę po 60 g). Wstawić do piekarnika nagrzanego do 170 stopni (u
mnie termoobieg) i piec około 30 minut uważając, aby płatki się
nie przypaliły – można przykryć po około 20 minutach kawałkiem
folii aluminiowej albo papieru do pieczenia. Upieczone ciasto
zostawić do wystygnięcia.
Jeśli nie dysponujemy dwoma takimi
samymi blaszkami, to ciasto należy podzielić na pół (drugą cześć
włożyć do lodówki) i ubić tylko połowę białek z połową
cukru i skrobi ziemniaczanej. A następnie czynność powtórzyć.
Przygotować masę: miękkie masło utrzeć na puch (ja to robię
w robocie, ale można mikserem albo pałką), dodawać po łyżce
zimnego (!) budyniu i ucierać, aż cała masa będzie gotowa. Na sam
koniec wlać amaretto albo dodać kilka kropli olejku migdałowego i
zmiksować.
Jedną warstwę ciasta umieścić w blaszce (albo w
rancie cukierniczym prostokątnym), wyłożyć na nią krem budyniowy
i przykryć drugą warstwą ciasta, lekko docisnąć.
Wstawić
do lodówki na kilka godzin, żeby dobrze się schłodziło.