Kartoflaniki to danie kuchni tatarskiej. Jadłam je po raz pierwszy w Tatarskiej Jurcie w Kruszynianach. Zaskoczyły mnie smakiem i oczywiście bardzo mi smakowały, bo ja jestem pierogowe stworzenie. Postanowiłam je przenieść na domowy grunt. Poszperałam w internecie, przejrzałam kilkanaście przepisów i skleciłam coś na wzór i podobieństwo. Najwięcej „wyciągnęłam” z przepisu Emilki, która jest polską Tatarką, ale od lat mieszka w Turcji i prowadzi bloga, na który trafiłam jakieś 10 lat temu. Podzieliła się też kilkoma przepisami na tatarskie dania i ja ochoczo z tego korzystam.
Ciasto zrobiłam ze swojego sprawdzonego przepisu, który trochę
w ostatnich latach podrasowałam. Natomiast farsz zrobiłam w dużej
mierze zgodnie z recepturą znalezioną u Emilki i podpowiedziami
Dżemili z Tatarskiej Jurty. W niektórych przepisach, które
przeglądałam było dodane do farszu surowe jajko. Ja po wymieszaniu
swoich składników uznałam, że konsystencja farszu jest na tyle
zwarta, że surowe jajko jest zbędne. Jeśli chodzi o zielone
dodatki, to możecie ich dodać tyle ile uznacie za stosowne, mniej
lub więcej. Ponoć w oryginale jest tylko natka pietruszki. U mnie
jest też koperek i szczypiorek, ale trafiłam też na przepis z
dodatkiem świeżej mięty i w przyszłości chętnie wypróbuję.
Kartoflaniki zwyczajowo podaje się ze sporą ilością topionego,
gorącego masła i natką pietruszki. Ja trochę ten dodatek
ograniczyłam. Jeśli nie liczycie kalorii, to możecie poszaleć i
polać masłem obficie.
No, ale do brzegu, bo pierogi stygną.
Składniki na 25 - 30 sztuk (zależy od wielkości):
Ciasto:
2 szklanki (około 320 g) mąki – ja użyłam
orkiszowej jasnej, ale może być pszenna poznańska
¾ szklanki bardzo gorącej wody
1 łyżka bardzo miękkiego masła
½ łyżeczki soli
Farsz:
4 duże jajka ugotowane na twardo
4 duże ugotowane ziemniaki (około 400 - 450 g)
1 duża cebula + 1 łyżeczka klarowanego masła
2 łyżki siekanego koperku
1- 2 łyżki siekanej natki pietruszki
1 łyżka siekanego szczypiorku
sól i pieprz do smaku
Do podania: roztopione masło i coś zielonego
Kartoflaniki – przygotowanie:
Mąkę wymieszać z solą, zaparzyć gorącą wodą i chwilę
odczekać (mąka się zaparzy), dodać miękkie masło i wyrobić na
gładkie ciasto. Ja wyrabiam w robocie, ale jeśli robicie to ręką,
to trzeba odczekać kilka minut po zaparzeniu mąki i uważać, żeby
się nie poparzyć. Ciasto musi być dobrze wyrobione i gładkie,
wtedy jest elastyczne, ładnie się lepi i nie pęka podczas
gotowania. Jeśli w trakcie wyrabiania ciasto się lepi, to podsypać
je niewielką ilością mąki.
Gotowe ciasto zawinąć w
ściereczkę albo włożyć do woreczka i odłożyć na 20 minut.
Cebulę obrać, pokroić w kostkę, usmażyć na klarowanym maśle
aż się ładnie zeszkli i delikatnie zrumieni. Ziemniaki i jajka
pokroić w drobną kostkę albo zetrzeć na tarce o grubych oczkach
(ja wykorzystałam takie kółko do krojenia w kostkę). Dodać
podsmażoną, ostudzoną cebulę, posiekane zioła, doprawić do
smaku solą i pieprzem. Smak farszu powinien być wyrazisty. Farsz
można przygotować dzień wcześniej i wstawić do lodówki, ale dobrze jest go wyjąć godzinę przed lepieniem pierogów.
Ciasto rozwałkować (podsypując delikatnie mąką) na
cienki placek, za pomocą kubka albo dużej szklanki wyciąć kółka.
Na każde kółko nałożyć porcję farszu i zlepić pierogi. W
dużym garnku zagotować wodę z łyżeczką soli. Gotować porcjami
(po 10 -12 sztuk). Od momentu wypłynięcia gotować około 2 minuty.
Wyjąc łyżką cedzakową. Podawać z roztopionym masłem i czymś
zielonym (u mnie szczypiorek). Do tego dowolna surówka.
Ugotowane
pierogi można podsmażyć, smakują równie dobrze jak te z wody.