Ta tarta to połączenie pysznego kruchego ciasta, aromatycznego
buraczkowego nadzienia i pysznej kołderki z sera korycińskiego. We
wtorek kupiłam duży pęczek botwinki, część wykorzystałam do
frittaty, a resztę do tej tarty. Podsmażona z cebulą botwinka
nabrała słodyczy, a delikatnie doprawiona nabrała charakteru.
Sery Korycińskie Bielec pojawiły się w mojej kuchni prawie
rok temu. Podczas naszego urlopu na Podlasiu, nasz kolega Zenek
(obywatel świata, a przy okazji mieszkaniec Białegostoku) zabrał
nas do serowarni państwa Agnieszki i Marcina Bielec, która mieści
się niedaleko Korycina w miejscowości Aulakowszczyzna , której
nazwę niełatwo wymówić. No i przepadłam… sery mnie uwiodły.
Okazało się, że można je zamawiać w sklepie internetowym i nie
trzeba kupić całego ogromnego trzykilogramowego sera, a można
kawałki np. po 300 czy po 500 g. A, że jest do wyboru całkiem
sporo smaków, to takie rozwiązanie wydaje się idealne. To, co jest
fajne, to do każdego zamówienia jest dokładany mały „gratis”,
czyli kawałek sera o innym smaku, aby można było spróbować. Tym
sposobem uwiódł mnie ser z płatkami pomidora i szczypiorkiem,
którego sama z siebie pewnie bym nie zamówiła, a idealnie wpasował
się w mój smak.
Bardzo się cieszę, że nastały czasy, iż
tego typu produkty można kupić przez internet, a nie tylko
lokalnie, bo dzięki temu i w Wielkopolsce można się cieszyć
pysznym smakiem podlaskiego sera korycińskiego.
Sery Korycińskie Bielec są pakowane próżniowo i przesyłka dochodzi na
drugi dzień po wysłaniu. Na opakowaniu jest podany termin pakowania
i datę, do której najlepiej ser zjeść. Jednak to ser
dojrzewający, więc spokojnie po rozpakowaniu może leżeć w
lodówce, gdzie dojrzeje i przemieni się w żółty (jeśli dotrwa).
Ser w zasadzie co kilka dni smakuje inaczej i ma to swój urok. Są
też w sprzedaży sery wędzone, których ja osobiście jestem fanką.
Sery można mrozić, ale najlepiej nie czekać, tylko zamrozić je
od razu, takie świeże – wtedy po rozmrożeniu mają bardzo dobrą
konsystencję i się nie kruszą. To chyba tyle o samych serach. A
teraz zapraszam po przepis na pyszną tartę. Wiem, że zdrowe i
wegetariańskie przepisy nie cieszą się powodzeniem, ale ten jest
warty grzechu, bo ta tarta jest obłędna. Co prawda dosyć
kaloryczna, bo w końcu to kruche ciasto z masłem, ale jest też
bardzo sycąca i jednym kawałkiem z dodatkiem warzyw można się
spokojnie najeść.
Składniki na 6 porcji:
Ciasto:
200 g mąki orkiszowej pełnoziarnistej typ 1850 (ja używam Basi – podaję konkretną mąkę, żeby nie było niespodzianek przy wypieku)
100 g zimnego masła 82% tłuszczu
2 żółtka z dużych jajek
¼ łyżeczki soli
1 łyżka bardzo zimnej wody
opcjonalnie: ulubione zioła
Nadzienie:
1 duża cebula
pęczek botwinki - około 500 g
½ łyżki klarowanego masła albo 2 łyżki oleju
sól, pieprz, chili
1 łyżka soku z cytryny
100 ml słodkiej śmietanki (18 albo 30%)
1 duże jajko
15 g drobno tartego sera korycińskiego (ja dałam z chili i oregano)
Dodatkowo:
120 g pokrojonego na drobno sera korycińskiego w dowolnym smaku (u mnie mieszanka trzech: z czosnkiem niedźwiedzim, z chili i oregano, z płatami pomidorów i szczypiorkiem), ulubione zioła do oprószenia góry tarty
Mąkę, masło, żółtka, sól, wodę włożyć do miski albo do malaksera i szybko zagnieść gładkie ciasto. Trzeba się sprężać, żeby ciasta nie ogrzać, aby nie uwalniać zbyt dużo glutenu. Im ciasto chłodniejsze i szybciej zagniecione tym bardziej kruche. Dlatego dobrym rozwiązaniem jest użycie malaksera albo robota, aby nie oddawać ciastu ciepła naszych rąk. Zagniecione ciasto zawinąć w folię i odłożyć do lodówki na około 20 – 30 minut.
W czasie, gdy ciasto się chłodzi przygotować farsz. Cebulę obrać i pokroić w kostkę. Botwinkę oczyścić i pokroić na drobno razem z łodyżkami i większością liści. Na patelni rozgrzać masło albo olej, wrzucić cebulę i delikatnie ją podsmażyć, dodać botwinkę i smażyć na małym ogniu przez około 7 -8 minut, aż buraczki zmiękną, a liście się mocno skurczą (cały płyn, który puści botwinka powinien odparować). Doprawić solą, pieprzem, odrobiną chili i sokiem z cytryny. Jajko roztrzepać ze śmietanką i drobno potartym serem.
Formę do tarty posmarować masłem (ja smaruję tylko spód),
ciasto rozwałkować i przełożyć do foremki (dokładnie ją
wylepić dociskając ciasto do ścianek). Ciasto nakłuć widelcem w
kilku miejscach. Można wyłożyć pergaminem i obciążyć, ale ja
tego nie robiłam. Piekarnik nagrzać do 200 stopni (u mnie góra –
dół), wstawić blaszkę z ciastem i podpiec przez 10 -15 minut. Na podpieczone ciasto wyłożyć podsmażoną botwinkę, polać
jajkiem wymieszanym ze śmietanką i serem. Posypać całość drobno
pokrojonym serem korycińskim i oprószyć ulubionymi ziołami (u
mnie zioła do sałatek z młynka Kotanyi i płatki chili).
Tartę ponownie wstawić do piekarnika i zapiekać około 20 minut. Wyciągnąć, odczekać kilka chwil, aby lekko odparowała i pokroić na porcje. Bardzo smaczna i na gorąco i na zimno. Może stanowić fajne drugie śniadanie do pracy czy przekąskę na wypad za miasto. Ja swoją porcję zjadłam z surówką z młodej kapusty, która o tej porze roku smakuje wybornie.
A gdybyście mieli ochotę na zakup Sera Korycińskiego Swojskiego Bielec, w którym ja się zakochałam, to znajdziecie go w sklepie internetowym.
Właśnie kilka dni temu znalazłam bardzo podobny przepis, tylko zamiast korycińskiego sera była feta :) Będę robić w poniedziałek właśnie, bo przepis bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJa już kiedyś robiłam z botwinką, ale wersje mini i na zwykłej jasnej mące, też właśnie z fetą. Ale ten ser pasuje mi bardziej, bo się fajnie topi. A to ciasto orkiszowe daje fajny smak.
Usuń