Te gołąbki są moim wspomnieniem dzieciństwa. Robiła je moja
łemkowska babcia i używała do ich przygotowania kiszonych główek
kapusty. Gdy kisiła kapustę na zimę, to w beczce lądowało kilka
główek kapusty. Taka kapusta była potem wykorzystywana właśnie
do takich gołąbków z ziemniakami. Drugie, które pamiętam były z
kaszą i grzybami w sosie z leśnych grzybów.
Gołąbki z
ziemniakami i sosem cebulowo - śmietanowym były bieda daniem (zresztą jak duża część kuchni łemkowskiej), które
przygotowywało się w okresie zimowym, gdy świeżych warzyw i
owoców niemalże nie było. A ziemniaki, kapusta, cebula były
zawsze (swoje, przechowywane całą zimę), podobnie jak śmietanka,
bo przecież w oborze stały krowy. Czasem babcia do masy dodawała
wędzonego boczku albo podwędzanej kiełbasy, ale przeważnie były
to gołąbki jarskie. Nie miałam wiele okazji, aby te gołąbki
jeść, bo w okresie zimowym bywałam w górach niezwykle rzadko.
Obecnie można je spotkać w bieszczadzkich i beskidzkich
karczmach.
Niektórzy te gołąbki nazywają stolnikami (i pod
takimi nazwami występują np. w karczmie „u Pawła nie całkiem
świętego”. Jednak z tego co pamiętam, to stolniki nie były
zawijane jak gołąbki, były to po prostu liście kapusty złożone
na pół, nadziane płasko masą ziemniaczaną i pieczone w piecu.
Ale dziś już babci o to nie zapytam, bo nie ma jej z nami od ponad
20 lat. Ale pamięć przetrwała.
Ja swoje przygotowałam z
kapusty stożkowej, bo do takiej kiszonej w główkach niestety nie
mam dostępu i dodałam do masy ziemniaczanej wędzonkę
krotoszyńską. Wyszły pyszne.
Gołąbki z ziemniakami są
bardzo sycące, a z kapusty stożkowej, która ma duże liście,
wychodzą całkiem spore gołąbki.
Składniki na 15 sztuk:
1 duża kapusta stożkowa
(można też użyć zwykłej białej albo włoskiej) – potrzebujemy
15 dużych liści (ja zawsze wykorzystuję całą kapustę i te małe
liście wkładam w duże i mam gołąbki z podwójnym liściem)
2,5 kg ziemniaków (waga po obraniu) – najlepsze będą
ziemniaki typu C albo BC z dużą zawartością skrobi – u mnie
Satina
2 bardzo duże cebule (około 500 g)
300 g wędzonki krotoszyńskiej (w wersji jarskiej można pominąć)
– można też wykorzystać wędzony boczek albo jakąś inną
podwędzaną wędlinę
2 łyżki oleju
sól, pieprz, ostra papryka, majeranek
3 liście laurowe
4-5 kulek ziela angielskiego
Sos:
3 duże cebule
2 łyżki oleju (albo 1 łyżka oleju i 1 łyżka masła
klarowanego – tak smakuje jeszcze lepiej)
1 łyżeczka mąki pszennej (u mnie orkiszowa)
100 ml wody
200 ml śmietanki – ja dałam 18 %, ale może być 30 %
sól, pieprz
Łemkowskie gołąbki z ziemniakami i sosem cebulowo –
śmietanowym:
Gołąbki:
W pierwszej kolejności
przygotować nadzienie, bo powinno nieco przestygnąć. Cebulę i
wędzonkę pokroić w kostkę. Ziemniaki obrać i zetrzeć na drobnej
tarce tak jak na placki ziemniaczane – można użyć przystawki do
maszynki z tarkami czy malaksera z tarkami (nie nadają się do tego
urządzenia z nożami typu TM, bo robi się paćka i ciężko taką
masę odparować). Starte ziemniaki przełożyć na perlonowe sito
(albo zwykłe, ale wtedy trzeba je wyłożyć gazą) i zostawić, aby
dobrze się odsączyły. Wodę odlać, skrobię z dna dołożyć do
ziemniaków.
Na dużej, głębokiej patelni (albo w jakimś
rondlu z o dużej średnicy) rozgrzać olej, wrzucić pokrojoną
cebulę i podsmażyć ją na złoty kolor, dodać pokrojoną wędzonkę
i chwilę razem smażyć.
Dodać odsączone ziemniaki,
wymieszać i wszystko razem przesmażyć, aż masa będzie zwarta i
reszta wody odparuje. Wsypać 1 łyżeczkę soli (ja solę mało,
więc tyle wystarczyło), 1 łyżeczkę pieprzu i ½ łyżeczki
ostrej papryki oraz 1 łyżkę dobrze roztartego w dłoniach
majeranku).
Kapustę sparzyć (ja wycinam głąb i robię w
garnku z wodą, ale każdy może wykorzystać swój sposób na to,
aby sparzyć kapustę). Z liści ściąć twardy nerw (to coś na
samym brzegu od strony głąba).
Na liście nakładać farsz
(ja rozkładam wszystkie liście na blacie i nakładam masę –
tyle, aby wykorzystać cały farsz), przykryć brzegiem, następnie
boki złożyć do środka i zwinąć, aby powstał ładny gołąbek.
Gołąbki ułożyć w garnku wyłożonym wierzchnimi liśćmi
kapusty, wlać tyle wody (ja wykorzystuję wodę z parzenia kapusty), aby sięgała do wysokości 2/3 pierwszej
warstwy gołąbków. Każdą warstwę lekko posolić, wrzucić liście
laurowe i ziele angielskie. Garnek przykryć, gołąbki zagotować i
od chwili wrzenia gotować około 1 godziny.
Sos:
Cebulę
pokroić w ćwierć talarki. Na patelni rozgrzać olej albo olej z
masłem, wrzucić cebulę i na wolnym ogniu podsmażyć aż zrobi się
lekko złota i będzie miękka (uważać, żeby nie przypalić, bo
sos będzie gorzki). Cebulę oprószyć 1 łyżeczką maki i szybko
wymieszać, wlać wodę i chwilę razem dusić, dolać śmietankę,
doprawić do smaku solą i pieprzem (wg własnego uznania, najlepiej
spróbować – jeden lubi bardziej słone, drugi mniej). Gotować
całość kilka chwil, aż sos zgęstnieje i nabierze odpowiedniej
konsystencji.
Ps. Gołąbki można też upiec w piekarniku (180 stopni – około
80 minut), a pod sam koniec zalać je przygotowanym sosem i chwilę razem zapiec.
Pieczone są równie pyszne jak gotowane.
A i jeszcze jedno.
Sosu nie wychodzi jakoś bardzo dużo, więc jeśli ktoś lubi dużo
sosu do gołąbków, to proponuję zrobić sos z podwójnej porcji
składników.